Jestem Isia. Rozmowa z Agnieszką Radwańską Artur Rolak 6,6
ocenił(a) na 638 tyg. temu Trochę niedosyt. I odnosi się wrażenie, że nie jest to winą rozmówczyni, ale wywiadowcy, który nie zadaje tych pytań, które powinien. Czyżby nie znał się aż tak dobrze na tenisie? Zawsze ceniłem Agnieszkę za to, że tyle razy ile upadała, tyle razy się podnosiła. To takie... niepolskie.
Zagrała wiele wspaniałych meczów, ale... zaliczyła też kilka "dziwnych" porażek.
W sporcie wiadomo raz się przegrywa, raz wygrywa, ale warto było dopytać, co tam się stało w tym finale w Indian Wells w 2014 (2:6, 1:6 z Flavią Pennettą) , w półfinale Australian Open 2014 z Dominiką Cibulkovą (1:6, 2:6 ?!) , w półfinale Wimbledonu 2013 z Sabinką Lisicką (w 3. secie Polka prowadziła już 4:1! a jednak przegrała)... Warto, bo Agnieszka sama wyznawała dewizę "Najwięcej uczysz się ze swoich porażek".
Mam wiele miłych wspomnień w związku z jej meczami, wcale nie zawsze wygranymi. Nie wszystko da się wygrać. Bardzo lubię wracać do jej ponad 3,5 godzinnych meczów z Mastersa w Stambule w 2012 r. (wygranego z Errani i przegranego z Szarapową). Dobrze wspominam jej mecze z Li Na i Sabinką Lisicką z Wimbledonu (co to były za boje!),i Wiktorią Azarenką z Australian Open. Mecze z Alize Cornet w Katowicach i ze Swietłaną Kuźniecową w Madrycie. No i z Jekateriną Makarową z Rogers Cup – dała tam popis! No i Mastersy 2015 i 2016 (ten drugi chyba nawet lepszy, choć przegrany. sic!)...
Ale najlepsze wrażenie zawsze robiła w... Azji, choć sama powtarzała, że to "dożynki", to tam wygrała wszystko, co było do wygrania (dwukrotnie Pekin, dwukrotnie Tokio, Seul, Tiencyn, w końcu Singapur - tytuł MASTER). Zasłużyła na nadane jej miano "NINJA"!
Z czego się wzięło?
Japończycy dostrzegli, że styl Agnieszki to aktywna defensywa, wyczekuje ataku ze strony przeciwniczki i wówczas sama zadaje niewidzialny cios.
NINJA GO!