Absolwent socjologii na Uniwersytecie Wrocławskim, publicysta. Publikował w takich gazetach i magazynach jak: „Rzeczpospolita”, „Dziennik Gazeta Prawna”, „Przegląd”, „Res Publica Nova”, Liberte.pl, obecnie współpracuje z serwisem Opinie.wp.pl. Wrocławianin z urodzenia i zamiłowania.
Nazwa “Epopeja dzielnicowa” z pewnością nie jest przypadkowa. Podobnie jak znany wszystkim gatunek literacki, książka Piotra Sokołowskiego to przełomowe fragmenty z życia osiedlowych bohaterów. Przezabawny obraz Wrocławskiego osiedla i jego mieszkańców urzeknie wybranych czytelników swoją prostotą. Dlaczego wybranych? Tego dowiecie się z recenzji.
Epopeja dzielnicowa, Piotra Sokołowskiego przedstawia historię mieszkańców pewnego Wrocławskiego osiedla. Nie są to zwykli obywatele blokowiska. To persony bardzo charakterystyczne. Można rzec: absolutne indywiduum. Każdy z bohaterów jest inny, jednak łączy ich miejsce, w którym się wychowali: blokowisko. Autor operuje ksywkami, których niestety jest bardzo dużo i sprawiają, że w pewnych momentach ciężko określić, który z bohaterów obecnie “gra pierwsze skrzypce”. Ludzie, którzy wychowali się na “ośce” to grupa społeczna działająca według zbioru określonych zasad, często niezrozumiałych dla innych ludzi. Nie mówię tu o kodeksie honorowym, chodź taki oczywiście też, występuje w szeregach “bardziej konkretnych osiedlowych bohaterów”.
Cała recenzja: http://www.czytanierozwija.pl/epopeja-dzielnicowa/
Epopeja opisuje (nie)codzienne życie mieszkańców jednego z wrocławskich osiedli. I jak to na blokach bywa, większość się zna, na piwko schodzi się na ławeczkę, pograć na boisko, a po zielone do jednego gościa. No niestety, tutaj nie do końca jednego.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że trudno było mi napisać zarys fabuły. Nie ma tutaj konkretnego wątku. Są opowiadania, których bohaterami są te same osoby. Autor stara się, aby narrator był na innym poziomie (czasem też intelektualnym) niż bohaterowie. Większość z bohaterów bardzo mi przypomina Marcina Opałkę z filmu Pitbull. Oczywiście to czyste generalizowanie (i osobiście tak nie uważam),ale jak gość koksi to debil. Jednak na końcu okazuje się, że niektórzy są mądrzejsi od policjantów, gdzie jeden pisze a drugi czyta, dlatego chodzą zawsze we dwóch 😂 Książka nie stroni od morałów, a jednym z nich jest, że lojalności kumpli nie da się jednak kupić. Są bohaterowie z ambicjami, którym się w życiu zaczyna udawać. Przeczytacie tu także o procesjach i niemieckich filmach porno. Cała książka przypomina mi też animowany serial Blok ekipa. Są mózgi operacji, są debile i prześmieszne akcje. Dawno się tak dobrze nie bawiłam przy książce. Zakończenie mnie zaskoczyło. Zastanawiałam się co mnie może zszokować w tak napisanej książce (bo to w sumie takie opowiadania bardziej),a jednak! 😀
"Po około pół godziny pokój był wypełniony dymem
tak szczelnie, że obaj z trudnością widzieli telewizor,
który stał naprzeciwko nich"
Jedynym minusem są czasem występujące zdania złożone 20-krotnie (no, może troszkę przesadzam...). A jak wiecie, przy tych zdaniach zanim dojdziecie do końca to nie wiadomo co było na początku. Kolejny minus to liczba stron (ok.100). Chciałoby się czytać dalej, a tu się skończyło 😕
"Głuchy dźwięk uderzającej o beton czaszki Małego
odstraszył gołębie, które zaczęły latać dookoła,
obficie użyźniając glebę, w tym ubrania obydwu"
Świetna książka na gorące popołudnia, żeby się nie zmęczyć czytaniem i myśleniem. Polecam osobom z blokowisk - przynajmniej się będą utożsamiać (tak jak ja 😀). Gdy ktoś się lubi pośmiać przy książce, również serdecznie polecam. Książkę ogólnie polecam. Jeśli jednak ktoś preferuje wybitne dzieła klasyków to wiadomo - odpada. Ale jak powszechnie wiadomo, nie wszystko się wszystkim podobać musi.
Recenzja pochodzi z mojego bloga: https://czytelniczyzamet.blogspot.com/