Wielki retusz. Jak zapomnieliśmy, że Polacy zabijali Żydów Tomasz Żukowski 6,3

ocenił(a) na 63 lata temu "Wielki retusz" to trudna książka, a podtytuł wskazuje, że porusza ona tematykę, o której Polacy raczej słyszeć nie chcą. Ja trudne tematy lubię, nie ma dla mnie czegoś takiego jak "tabu" w literaturze, więc "Wielki retusz" mnie zaciekawił i wciągnął. Co warto podkreślić (choć niby tytuł jest oczywisty, ale pewnie zaraz się okaże, że nie dla wszystkich),to nie jest książka o tym, "jak Polacy zabijali Żydów", ale o tym, jak do tego doszło, że naród wyparł to w swojej zbiorowej pamięci. Myślę, że dla nikogo, kto zna historię II wojny światowej, nie jest tajemnicą, że wśród Polaków była garstka Sprawiedliwych, trochę szmalcowników i osób współpracujących z Niemcami oraz ogromna, zdecydowana większość tych, którzy stali na uboczu. Nie pomagali, ale nie sami też nie podnieśli ręki na nikogo. Oczywiście, można powiedzieć, że kto nic nie robi, ten już w ten sposób pomaga oprawcom. Można też powiedzieć, że kary za pomoc Żydom w Polsce były tak wysokie, że nic dziwnego, że ludzie nie chcieli podjąć tego ryzyka. Oba te stwierdzenia będą prawdziwe. Zatem ogromna większość Polaków po prostu skupiła się na przeżyciu, o nich nie mówi się za wiele. Za to mówi się, pisze, kręci filmy o Sprawiedliwych - jakby to oni reprezentowali cały naród. O ile uważam, że należy im się ogromny szacunek, nie można ich bohaterstwa przypisać narodowi. Narodowi, który w dużej mierze skupił się na własnym przetrwaniu i który jakoś zapomniał, że antysemityzm kwitł w Polsce przez wieki. I robił wszystko, by pamięć o Sprawiedliwych przyćmiła wspomnienia o tych, którzy bez oporów mówili, że Hitler pomaga Polsce rozwiązać "problem żydowski".
Żukowski napisał "Wielki retusz" w formie analizy dzieł kultury (książek, filmów, dramatów teatralnych),powstających jeszcze od czasów II wojny światowej aż po dziś dzień. Analizie poddano sposób przedstawienia postaci Polaków i Żydów, relacje pomiędzy nimi, zgodność z prawdą historyczną oraz odbiór publiczności. Muszę przyznać, że była to dla mnie fascynująca lektura, choć autor powoływał się w swojej pracy na mnóstwo niełatwych materiałów źródłowych (bibliografia stanowi z 1/4 całej książki). "Wielki retusz" opowiada o dziesięcioleciach budowania auto-wizerunku Polaków jako Sprawiedliwych wśród Narodów Świata oraz zamiatania pod dywan niewygodnych faktów. Że praca ta przyniosła efekty, nie trzeba chyba dziś nikogo przekonywać - spróbujcie gdzieś w mediach rzucić wzmiankę np. o Jedwabnem i natychmiast znajdą się tłumy obrońców polskiego wizerunku, często dodający różne antysemickie komentarze. Na taką reakcję pracowało wiele osób przez dziesięciolecia - pisarzy, reżyserów, polityków, ale też zwykłych ludzi dbających o swoje narodowe ego. Żukowski ukazuje, jak "ładnie" naginano fakty, operując zwrotami w stylu "większość", "niewiele", specjalnie nie podając statystyk, które postawiłyby naród w złym świetle. W efekcie na tych analizowanych przez Żukowskiego dziełach kultury wyrosło już nowe pokolenie, pod wpływem medialnej propagandy wierzące, że "większość pomagała", "niewiele szkodziło". A to, że ta "większość" nawet długo po wojnie nie mogła się przyznać do pomocy Żydom, bo spotkałby ich - w najlepszym przypadku - ostracyzm ze strony tych "niewielu"... Kto by tam wchodził w szczegóły?
Polecam chcącym zrozumieć mechanizmy wpływania na opinię publiczną za pomocą środków kultury na - jakby nie patrzeć - jednym z najtrudniejszych przykładów w historii Polski.