Najnowsze artykuły
- ArtykułyPowieść o zagrożeniach płynących ze Wschodu. Ryszard Oleszkowicz o „Zanim zabijesz moją śmierć”Marcin Waincetel1
- ArtykułyJakub Jarno. „Światłoczułość” to powieść opakowana w powieść, owinięta w listyRemigiusz Koziński2
- Artykuły„Kraj kobiet“ Grzegorza Gajka – przeczytaj fragment książki!LubimyCzytać2
- ArtykułyLiteracka Nagroda Nobla 2024. Han Kang laureatkąKonrad Wrzesiński63
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Viktoria Korb
4
5,3/10
Najpopularniejsza książka
Ni pies ni wydra, czyli Marzec ''68 we wspomnieniach warszawskiej studentki
5,0 z 8 ocen
18 czytelników 3 opinie
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,3/10średnia ocena książek autora
18 przeczytało książki autora
10 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Ni pies ni wydra, czyli Marzec ''68 we wspomnieniach warszawskiej studentki
Viktoria Korb
5,0 z 8 ocen
18 czytelników 3 opinie
2006
Najnowsze opinie o książkach autora
Ni pies ni wydra, czyli Marzec ''68 we wspomnieniach warszawskiej studentki Viktoria Korb
5,0
Ciekawi perspektywa kogoś, kogo marzec 68' dopadł z nagła i wrzucił w wir ideologicznej mięszaniny, chociaż jeszcze przed chwilą nie miało to większego znaczenia. Bohaterka (Viktoria) wzdraga się przed polityką i mimo świadomości, że ta wylewa się z każdej możliwej szczeliny, swoje życie zamierza przed nią obronić – ale bardziej niż walką jest to biernym niezainteresowaniem się tematem.
Cieszy bliskość ulic, wydeptywanie ścieżek do wciąż i wciąż tych samych warszawskich miejsc, przewijanie się jakby chyłkiem znanych nazwisk. Dziwi – bezemocjonalność w tak, wydawałoby się, emocjonalnym temacie; i beznamiętność w reakcjach tak rozerotyzowanej bohaterki. Ktoś zgwałcił? To zgwałcił, przykro mi. Z dnia na dzień przychodzi dowiedzieć się, że jestem (pół-)Żydówką? Oj, bywa – i odnarratorskie zapewnienia, że to coś się burzy w dotychczasowym spojrzeniu na tożsamość nie przekonują.
Najmocniej wzruszają nieliczne tylko fragmenty, krótkie wyimki, które wcześniej trzeba wyłuskać z rozdmuchanego dość tekstu. Osobiste rozważania na temat Pekinu, odrzucanej polskości, która po czasie okazuje się czymś rozczulającym, uzmysłowienie sobie, jak w dzieciństwie ignorowało się wszelkie przesłanki na temat własnego pochodzenia – chwytają, szkoda, że tego tak niewiele. Pozostaje żałować, że porównania z „Lampartem” Viscontiego czy poruszenie kwestii stereotypu, polskiej ambiwalencji dot. antysemityzmu mają charakter raczej przyczynkarski i mogą zginąć w natłoku romansów i romansików bohaterki. W której zakochuje się prawie każdy pojawiający się na kartach powieści chłopiec i którą uwielbia prawie każda jej znajoma, na co trudno nie przewrócić oczami, nawet jeśli widzi się w tym sens – powiedzmy, że literacki. Bo nawet tak powszechnie kochana istota została, jeśli można tak to nazwać, zdradzona.
Przy okazji, w pewien sposób również w odniesieniu do powieści z kluczem, ostatni raz z tak sztucznymi dialogami miałam do czynienia w „Marcie” Orzeszkowej, kiedy mała córka tytułowej bohaterki mówiła ze sprawnością, której żaden jej rówieśnik nie zdążyłby nabyć. U Korb co chwila ktoś coś tłumaczy, nachalnie przypomina i zostało to poprowadzone tak mało subtelnie, że od razu znać, że to wszystko dla wiedzy czytelnika.
Larisa, matka Viktorii, mówi, że narodowość innych ludzi nigdy nie miała dla niej żadnego znaczenia, a sama utożsamia się zarówno z Polakami, jak i Rosjanami. Tożsamość to nie kwestia albo-albo, tyle że nie każdy to pojmował (pojmuje). W 68' Viktoria orientuje się, jak niewielu jej znajomych mieści się w określeniu Prawdziwego Polaka™ – bo przecież ta okrutna etykieta będzie pasowała tylko do tego, który ją stworzył.
Ni pies ni wydra, czyli Marzec ''68 we wspomnieniach warszawskiej studentki Viktoria Korb
5,0
Zabrałem się za nią, chcąc się dowiedzieć czegoś o marcu 68. Jest tyle kart nieodkrytych w naszej historii, a ten rok zdaje się byś szczególny. Element, syjonista, autochton Łupaszki, exodus, moczarnia. Te pojęcia staną się nam bliskie. Co determinuje kim jesteśmy: kolor skóry, dna, położenie geograficzne? A może nie co, tylko kto? Jeśli ktoś, to po co? Autorka w bardzo zręczny sposób usypia nas snując opowieść o swym studenckim, wesołym życiu w dobrobycie aby wreszcie obudzić nas jak ją obudzono. Pewnego dnia dowiaduje się, że jest kimś, dla kogo nie ma tu więcej miejsca. Życie wywraca się na drugą stronę i mocno strzepuje. Na mecie podjętych zmagań czeka już jedynie rezygnacja. Smutna karta, którą bardzo chciałem odkryć.