Najnowsze artykuły
- ArtykułyIdziemy do lasu! Przegląd książek dla dzikich rodzinDaria Panek-Płókarz8
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel2
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz5
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski16
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Joachim Sartorius
1
6,3/10
Pisze książki: poezja
Urodzony: 19.03.1946
Syn zachodnioniemieckiego dyplomaty, do szkół uczęszczał w Tunezji, Kongo i Kamerunie, maturę zdawał w Bordeaux, studiował prawo w Londynie, Strasburgu i Paryżu, po czym przez dwanaście lat (1974–1986) pracował w służbie dyplomatycznej (w Nowym Jorku, Ankarze i w Nikozji). Od 1987 roku mieszka w Berlinie.
6,3/10średnia ocena książek autora
8 przeczytało książki autora
6 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Zegar szronu Joachim Sartorius
6,3
Czytając poezję, kolejny już raz mogłem się przekonać, że istnieje możliwość rekonstrukcji obrazów dostrzeganych przed laty przez naszą wrażliwość. Jednak nie jest to proste zadanie. Wymaga umiejętności zagęszczenia kolorami wyblakłych wspomnień. Rozkazuje wspinać się na szczyty naszej pamięci, bez oddzielania wydarzeń przykrych od szczęśliwych. Nakazuje postrzeganie minionego świata w taki sposób, jakby ten był przeźroczysty i pozwalał na prześwietlenie wszystkich zdarzeń, niezależnie od ich proweniencji. Nie mamy wyboru, musimy z szaroburych i barwnych zbitek ułożyć coś, co w teraźniejszości da nam zadowolenie. Poznałem renowatora wspomnień, który przywraca im dawny blask. Ratuje je od zapomnienia i ożywia swoim zręcznym piórem. Podkręca ostrość pikantnymi szczegółami oraz nasącza jaskrawością, wydawałoby się, zbyt kruche ze starości obrazy. Joachim Sartorius potrafi powiedzieć wiele o życiu i jego burzliwych odmianach. Jednak zawsze przy tym pamięta, że ma do czynienia z sentymentem do przywoływania zapomnianych kompozycji.
Na której stacji zakończyłem z nim swoją przygodę? Czy na rozgrzanej tarciem styku kultur Aleksandrii? A może chłodząc się widokiem weneckiej laguny? Minąłem spieczoną Samarkandę i pomachałem Konstandinosowi Kawafisowi ze starej fotografii. Ludzie niczym statyści na planie filmu w którym główną rolę gra przemijanie, mignęli mi z okien pędzącej przygody. Dzięki Sartoriusowi mogłem uchwycić chociaż rąbka tajemnicy najbardziej niezawodnej maszynerii, jaką jest śmierć. Arthur Rimbaud też odszedł, chociaż jeszcze go trochę widać. Tylko zamknięta w lodowcach historia daje nam pokaz niezniszczalnej siły, o ile najpierw sami nie unicestwimy ludzkości. Budapeszt nadal płynie w falach Dunaju i musi płynąć tak długo, jak tylko ten niemiecki poeta będzie w stanie nam o tym mówić.
Poezja Joachima Sartoriusa jest z jednej strony bardzo nierzeczywista, jak wspomniany przez niego meteoryt, który doprowadził do spotkania nieba z ziemią. Wydaje się też być naznaczona piętnem historii, które objawione antycznymi ruinami Orientu, odżywa w postaci figur Muzeum Pergamońskiego. Tutaj przemawia Isztar, antyk jest nadal młody. Między napięciem a odprężeniem, pomiędzy starożytną wojną a pokojem, widać wyraźny rytm talentu światowca. Bo za takiego należy uznać Joachima Sartoriusa. Ten obyty ze służbą dyplomatyczną prawnik i poliglota, potrafi zgodnie ze swoim wszechstronnym wykształceniem poruszać się na wielu płaszczyznach erudycji. Dlatego nie dziwi mnie, że w jego wierszach tak wyraźnie widać Aleksandrię na wyciągnięcie ręki a Wenecja prawie przypływa do samych stóp.
Wrażenia, słowa, gesty. A wraz z umiejętnym ich zastosowaniem obrazy pięknieją. Ożywają powroty do dzieciństwa i za pomocą zdjęć poddanych renowacji przez Sartoriusa, przenoszą w świat niekoniecznie lepszy, ale wołający o naszą pamięć. Fotografie nie mówią, ale i tak można z nich wiele wyczytać. Na kliszach poezji Joachima Sartoriusa panuje niesamowita różnorodność i moim zdaniem jest to jej największym atutem. Te świetlne refleksy wszystkich pór roku, ulotne historyczne zjawiska podkreślające tylko potęgę nietrwałości imperiów. Przy tych wszystkich wielkich sprawach, wiersze poety wydają się właśnie najtrwalsze. Tak jakby jego słowo pisane potrafiło się oprzeć postępującej erozji. Wiem, że pewnie nie jest to możliwe, bo wszystko przeminie. Jednak Joachim Sartorius potrafi stworzyć nastrój, dający nadzieję na wieczność jego myśli.