Bez odkupienia Michael R. Fletcher 6,9
ocenił(a) na 72 lata temu Całkiem niezła, oryginalna jak na fantastykę i szybko się czyta. Duży plus za brak pozytywnych bohaterów. W książce przewija się szereg różnych postaci, z punktu widzenia których obserwujemy fabułę, i każda jest co najmniej zdeformowana, jeśli nie zdegenerowana. I nie mówię tu o wyglądzie fizycznym (choć piękności w tej książce raczej nie znajdziecie - jedynie narcystyczny Wichtig jest schludny - a nawet więcej, bo wymuskany),a o psychice i uczynkach bohaterów. Podobało mi się też to, że głównymi bohaterami nie uczyniono młodzików - nastolatków czy dwudziestolatków, a dorosłych ludzi. Po przeczytaniu szeregu książek fantasy zaczęły mi wychodzić uszami "przygody młodzieży". Zaletą tej książki jest też to, że nie ma w niej wygranych. Każdy ma swój interes, zazwyczaj sprzeczny z interesami pozostałych, i każdy, koniec końców, przegrywa. Nie spotyka się często takiej koncepcji. Mimo wspomnianych zalet, książka ma jednak dwie dość spore, w moim odczuciu, wady. Pierwszą z nich jest zbytnie rozdrobnienie na różnych bohaterów i różne punkty widzenia. To nie jest złe, pod warunkiem, że każdej postaci poświęci się dostatecznie dużo objętości książki. Przy opasłych tomiszczach jak najbardziej takie podejście się sprawdza, natomiast "Bez odkupienia" ma tylko 500 stron z lekkim hakiem, więc przy takim rozdrobnieniu trudno o szczegółowe opisy przeżyć i myśli poszczególnych bohaterów, co sprawia ciężko jest cokolwiek do nich poczuć poczuć - czy sympatię, czy nienawiść. Drugą sprawą jest koncepcja nazw własnych. Autor postanowił nadać nazwom własnym niemieckojęzyczne brzmienie i to byłby niezły pomysł, gdyby nie fakt, że użył do tego wprost istniejących niemieckich słów. W efekcie, jeśli ktoś zna choć trochę niemiecki, czuje się dziwnie, kiedy bohaterów nazwano Pochmurny (Bedeckt),Kraść (Stehlen),Ważny (Wichtig),Król (Konig) itd.
Ogólnie polecać polecam, ale nie jest to książka, która rzuci was na kolana.