Empatia to podać rękę komuś, kto wpadł do dołu, a nie wskoczyć tam za nim, by wyszedł po twoich plecach.
Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać204
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
- Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
- ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Agnès Ledig
Źródło: Marta Calvo
2
6,6/10
Pisze książki: literatura obyczajowa, romans
Urodzona: 1973 (data przybliżona)
Agnès Ledig (1973),matka trójki dzieci nigdy nie marzyła, by zostać pisarką. Pracowała jako położna w szpitalu. Swój talent odkryła przypadkiem, prowadząc dziennik w czasie choroby swego synka, cierpiącego na białaczkę. Skromna położna stała się z dnia na dzień prawdziwą gwiazdą francuskiej literatury i jedną z najważniejszych autorek wydawnictwa Albin Michel. Czytelnicy i recenzenci często porównują twórczość Agnès Ledig do książek Nicolasa Sparksa i Anny Gavaldy.http://www.agnesledig.fr/
6,6/10średnia ocena książek autora
111 przeczytało książki autora
159 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Nie opuszczaj rąk, bo możesz to zrobić na dwie sekundy przed cudem.
4 osoby to lubiąMówi się, że Bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają. Możesz podać komuś pomocną dłoń, ale nie wyciągniesz go z dołu, w którym się pogrąż...
Mówi się, że Bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają. Możesz podać komuś pomocną dłoń, ale nie wyciągniesz go z dołu, w którym się pogrąża, jeśli tej dłoni nie chwyci. Chyba że wskoczysz tam za nim, co nie rozwiązuje sprawy. Co prawda jesteście na dnie we dwoje, ale wciąż jednak na dnie.
2 osoby to lubią
Najnowsze opinie o książkach autora
Dwie sekundy przed cudem Agnès Ledig
7,3
Siedzę właśnie przy mojej popołudniowej kawie, słuchając albumu Red Taylor Swift. I zastanawiam się, jak i kiedy zdecydowałam się na kupno książki Dwie sekundy przed cudem.
Nie pamiętam już, czy po prostu zwróciłam na nią uwagę podczas wyprzedaży książkowej na jednej z facebookowych grup czy była to jedna z tych pozycji, które widniały na mojej liście "must have".
Może i nie jest to dla Was znaczące, ale dla mnie wręcz przeciwnie - różnie podchodzę do książek, które chciałam koniecznie przeczytać i różnie do tych, które trafiły do mojej biblioteczki przez bliżej nieokreślony przypadek.
Do tych, których nie planowałam zakupić, mam duży dystans. Nie wiem, czego się po nich spodziewać, nie wiem, czy okażą się prawdziwą perełką, czy zupełnie zmarnowaną kwotą pieniędzy.
W tym przypadku... No właśnie - zapraszam na bliższe konkrety.
Moje nastawienie do Dwie sekundy przed cudem wyrobiło się właściwie od pierwszych dwóch, trzech do pięciu stron (!). I było ono negatywne. Natychmiast okazało się, że jest to kolejna obyczajówka, jakich zjadłam już dziesiątki. Niczym nie porywająca, z błyskawicznie pędzącą akcją (zupełnie jak na zawodach Formuły 1) i jakieś 10 stron później, wiedziałam na czym stoję - i nie był to mój wymarzony grunt.
Za szybko. Po prostu za szybko. Tylko muśnięte. Choć niektóre zdania i zwroty były poetyckie, takie jak lubię, zostały one jednak spłycone. Nie były integralną częścią całej książki.
Były sobie. I tyle.
Dialogi... Ratunku!! Ile razy wywróciłam oczami z irytacji, nie zliczę. Wymuszone i sztuczne. Walczyłam, by przebiec tylko po nich i nie zagłębiać się za bardzo, bo książka chyba wyfrunęłaby przez okno.
Męczyłam się z nią... ponad miesiąc. 300 stron lekkiej literatury. To nie świadczy wcale o moim lenistwie (przynajmniej nie w zdecydowanej większości). Nie pociągała mnie ta powieść. Nie byłam w ogóle zaciekawiona dalszymi wydarzeniami, nie pochłonęła mnie w żadnym momencie. Punkt zwrotny fabuły - dość smutny i przygnębiający - przyjęłam z totalną obojętnością, choć nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Ucieszyłam się, kiedy dotarło do mnie, że zbliżam się do końca i poświęciłam niemal cały dzień, by przebrnąć przez te ostatnie 100 stron i zakończyć batalię.
O zakończeniu nie wspomnę... No cukierkowe, no... Nic specjalnego.
Dawno też nie spotkałam tak ciekawie (?) skonstruowanych bohaterów. Każdy z nich dźwiga bagaż tragicznych wydarzeń, jednak ja, podczas lektury, niemal w ogóle tego nie odczułam. Nie byłam w stanie wejść w skórę żadnego z nich, nie przeżywałam ich emocji. Nie zostało mi to umożliwione, przez co bardzo szybko o nich zapomnę. Właściwie to od zakończenia książki minęły niemal 24 godziny i już nie ich nie pamiętam :)
Czy są jednak jakieś dobre strony? Tak. Przysłowie, którego fragment jest tytułem książki.
"Nie opuszczaj rąk, bo możesz to zrobić na dwie sekundy przed cudem"
Tak się składa, że ostatnie dni były dla mnie bardzo ciężkie. Przeżywałam swoisty koszmar, jednak jest już chyba po wszystkim, choć muszę być czujna. Było mi bardzo ciężko. Traciłam wiarę, że mogę z tego wyjść i gdyby nie moja mama, być może już nie byłoby mnie wśród żywych. Ale jakoś dałam radę. I wtedy natrafiłam na fragment tej książki, który zawierał to przysłowie. Kiedy dotarł do mnie jego sens, zrozumiałam, że nie ma na świecie takiej rzeczy, która zmusiłaby mnie do rezygnacji z życia. Marzeń czy planów. Trzeba trzymać ręce w górze, nawet jeśli mdleją. Nigdy nie wiemy, czy to nie jest właśnie ten moment.
Choć moja recenzja nie wygląda zachęcająco i wiem, że Dwie sekundy przed cudem została bardzo dobrze przyjęta, pamiętajcie dwie rzeczy - dla wybrednego i wytrawnego odbiorcy (jakim jestem ja),którzy nieczęsto się zdarzają, jest ona zwykłą powiastką, dwa - każda, naprawdę każda książka jest warta tego, by wyrobić sobie o niej własną opinię. Chyba, że jest tak tragiczna, że nie da się jej nawet dotykać. Wtedy omijajcie takie pozycje szerokim łukiem.
Liczyłam na coś naprawdę ambitniejszego, jednak trochę się rozczarowałam. Mimo to polecam na wakacyjne dni i nie tylko. Zasługuje na swoją szansę.
Zuzanna Bębnowicz
czytelniaprzykwiatowej13.blogspot,com
Dwie sekundy przed cudem Agnès Ledig
7,3
Książka, którą otrzymałam od przyjaciółki w prezencie (czyli nie był to mój wybór) ze względu na moje „uwielbienie” Francji i wszelkiej francuszczyzny. Jednak na początku trochę odwlekałam moment sięgnięcia po nią. Jak płachta na byka działają na mnie „MODNE” rzeczy, a to, jak się dowiedziałam był bestseller we Francji z dobrymi recenzjami, „achami” i ochami”… Do tego jak się okazało autorka była ex-położną, która napisała książkę. Po dwóch pozycjach napisanych przez leśnika oraz kurę domową średnio miałam ochotę na kolejne wywody domorosłych pisarzy, których warsztat pisarski ma wiele do życzenia. Nadal uważam, że nie każdy musi pisać książki... Jednak w tym przypadku „niezawodowa” pisarka okazała się wyjątkiem potwierdzającym regułę i przemiłym zaskoczeniem!
Agnes Ledig ma bardzo lekkie pióro, ciepły, a chwilami bardzo dowcipny język, nienachlany i przystępny styl – to wszystko sprawiło, że jej książkę czytało się wyjątkowo przyjemnie. Wręcz nie mogłam się od niej oderwać (przeczytana w 2 dni).
Do tego sama historia głównych bohaterów (których czytelnik od pierwszej chwili darzy wielką sympatią) mogłoby się wydawać niektórym, że na nazbyt banalna – ale przy tym wszystkim jednak taka pozytywna i na szczęście z happy Endem! Chociaż momentów wzruszających i szarpiących za serce nie brakowało. Przy czytaniu polecam zapas chusteczek!
Zdecydowanie warto przeczytać „Dwie sekundy przed cudem”, ponieważ jest to bardzo emocjonalna i melancholijna pozycja. Pozwala uświadomić nam – lub raczej przypomnieć, że należy w każdym momencie życia docenić i cieszyć się nawet z tych najmniejszych ziarenek szczęścia. Banał? Ale jakże prawdziwy. No i pamiętajmy, że po każdej, nawet najstraszniejszej nawałnicy wychodzi słońce, mimo iż czasem trudno nam w to uwierzyć.