Bardzo ciekawa historia typu kill or be killed lub battle royale. Sporo tu mniej znanych postaci lub stworzony specjalnie do tego komiksu, ale są dobrze podbudowane i łatwo je polubić (lub wprost przeciwnie). Z ciekawością się śledzi interakcje między nimi, tylko miałem wrażenie, że konflikty były wywoływane z dupy, no bo w końcu to historia o zabijaniu się nawzajem. Pomimo tego bardzo mnie to wciągnęło i zachęciło do sięgnięcia po dalszą część serii.
Nie dość, że kretyński tytuł, to taka ,,wiocha'' wewnątrzkadrowa, że aż głowa boli. Gość jest nieśmiertelny, więc wszystkich wybija, bo taki ma kaprys. Scenariusz na poziomie planktonu bez rozwoju. Serwujący ultra-przemoc w ultra tanich okolicznościach. Dobrze, że bohater chce przestać być bogiem, dla którego przeżycie w płomieniach to letnia przeprawa. Granat wybucha w zamkniętej przestrzeni? Strzelają na odległość czterech cali? Co go to obchodzi. Przeżyje najbardziej nieprawdopodobny scenariusz, jakie wymyśliło twoje dziecko po wychyleniu trzech butelek Piccolo. Żenujący tytuł, który nadaje się na rozpałkę w zimnych porach. Jak łatwo dzisiaj być artystą, skoro wszystko wydają.