Andumênia. Przebudzenie Monika Glibowska 6,6

ocenił(a) na 76 lata temu "A więc tak cienka jest granica między magicznym geniuszem a szaleństwem."
O Andumênii usłyszałam przypadkiem. Przeglądając szerokie obszary internetów zaintrygował mnie opis książki. Idea generałów mających powrócić w czasach, kiedy ojczyzna będzie ich potrzebować, skojarzyła mi się z dwoma rzeczami: po pierwsze z naszą polską legendą O Śpiących Rycerzach w Tatrach, a po drugie z moją ukochaną, cudowną historią o Królu Arturze. Nic więc dziwnego, że sięgnęłam po tę książkę.
Zacznę inaczej niż zazwyczaj, bo od okładki. Muszę powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Świetnie oddaje klimat książki, przyciąga uwagę, jest hipnotyzująca i magnetyczna. Mimo że książka ma ponad siedemset stron i jest w cienkiej okładce, nie rozkleja się i dobrze się ją czyta. Ponadto ma coś, co bardzo lubię – niestandardowe oznaczenia tytułów rozdziałów. Jeśli już przy tym jesteśmy, to wspomnę, że są rozdziały są dłuuugie. Książka ma ich zaledwie trzynaście. Osobiście nie przepadam za takimi „kolubrynami”, ale na szczęście są znaczki oddzielające wątki.
Jeśli zaś chodzi o bohaterów – powiem jedno – uwielbiam ich. Krwawa May, zdystansowany Albin, rozpustny Olaf, staroświecki Janef czy Megellin. To tylko zaledwie część z postaci tworzących tę niesamowitą historię. Bohaterowie są bardzo zróżnicowani i wyjątkowi. Można powiedzieć, że w książce wciąż trwa wojna charakterów.
Wydaje mi się, że w literaturze jest zdecydowanie zbyt mało silnych babek, a May zdecydowanie się do nich zalicza. Jest przy tym jednak bardzo prawdziwa. Przebiegła, niesamowicie inteligentna, zmagająca się z trudną, nękającą ją przyszłością. Zdecydowanie wpisała się do grona moich ulubionych postaci literackich.
"Poczuła ciepły podmuch na całym ciele. Słysząc krzyki, otworzyła oczy i ze zdziwieniem stwierdziła, że nie rozpadła się jeszcze na kawałki..."
Andumênia - powieść laureatki I edycji konkursu Czwarta Strona Fantastyki została doceniona przez jury za rewelacyjną kompozycję, świetnie przemyślane intrygi i język godny światowych bestsellerów.
Nie wiem czy wiecie, ale Andumênia jest debitem Moniki Glibowskiej. Autorka swoją książką pokonała kilkaset tekstów przesłanych na konkurs. Wcześniej również odnosiła sukcesy w konkursach literackich.
Zdecydowanie mogę się zgodzić z uzasadnieniem jury. Monika Glibowska wykonała kawał świetnej roboty. Bardzo podobał mi się jej styl (chociaż kilkukrotnie zgrzytał mi szyk) oraz sposób kreowania całej historii. Rzeczywiście niesamowicie wymyślona intryga. Momentami miałam jednak wrażenie, że opowieść trochę się ciąąąągnie. Zdecydowanie nie było to w stylu „o nie, pisze to na siłę”, co to, to nie, ale niektóre fragmenty były dość monotonne.
"Bezczelna Meril, wyrażenie "z całym szacunkiem" sugeruje, że wszystko, co po nim następuje, jest wyrazem braku szacunku."
Monika Glibowska nie bawiła się we wprowadzanie nas do świata, który stworzyła. Od razu wrzuciła nas w wir wydarzeń. Znajdujemy się w centrum trwających wojennych walk. Autorka jednak zadbała o to, byśmy dobrze poznali świat, w którym dzieje się akcja powieści. Świat, który wzbudza podziw swoim dopracowaniem. Zakończenie historii również rodzi w głowie wiele pytań.
Andumênia zdecydowanie mogłaby podbić światowy rynek książkowy. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy.