Najnowsze artykuły
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać1
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński7
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać12
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Gerd J. Schneeweis
1
4,9/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,9/10średnia ocena książek autora
11 przeczytało książki autora
6 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
BOZZETTO Klątwa
Hermann Alexander Beyeler, Gerd J. Schneeweis
4,9 z 9 ocen
16 czytelników 5 opinii
2016
Najnowsze opinie o książkach autora
BOZZETTO Klątwa Hermann Alexander Beyeler
4,9
Wierzysz w klątwę?
Czy tam, gdzie w grę wchodzi wiara, gdzie dobro toczy walkę ze złem, jest miejsce na racjonalność? Czy wszystkie zbrodnie mogą być odkupione? Czy pomiędzy tym, co boskie, a tym, co ludzkie, może istnieć równowaga? Czy to możliwe, żeby przedmioty były obarczone klątwą i przynosiły zgubę kolejnym właścicielom? Odpowiedzi na te pytania są przedmiotem badań naukowców już od wieków, zaś interpretacje wyników różnią się pomiędzy sobą w zależności od tego, czy interpretuje je osoba świecka czy duchowna.
Kwestie te stanowiły na przestrzeni lat również kanwę wielu scenariuszy filmowych oraz powieści. Z mniejszym lub większym powodzeniem mogliśmy zatem zagłębiać się tematy będące na styku tego, co realne i tego, co wciąż pozostaje zagadką ludzkości, dotykające zagadnień paranormalnych, metafizycznych. Z czym mamy jednak do czynienia w chwili rozpoczęcia lektury powieści Hermanna Beyelera i Gerda Schneeweisa? Przekonamy się sięgając po książkę „Bozzetto. Klątwa”, opublikowaną nakładem Wydawnictwa Arkady.
Do lektury śmiało moa zasiąść zwolennicy spiskowej teorii dziejów, miłośnicy historii sztuki przekonani, że dzieła wciąż kryją w sobie wielkie tajemnice, fani książek Dana Browna, a także ci wszyscy, którzy lubią wielowątkowe opowieści, od których nie sposób się oderwać. Publikacja wciąga nas bowiem w wir wydarzeń, odsłaniając kolejne tajemnice, pędząc przez kolejne wieki, strasząc klątwa wiszącą nad dziełem Michała Anioła oraz uprawdopodobniając wydarzenia, dzięki osadzeniu akcji w konkretnych ramach czasowych. O tym, czy ta pełna przygód podróż jest udana, każdy musi zdecydować sam. Ja, choć mam sporo uwag co do budowy dialogów, toczącej się akcji czy celowości wprowadzenia pewnych wątków, dałam się wciągnąć autorom w to poszukiwanie prawdy, dałam się porwać emocjonującym rozgrywkom, choć cieszę się jednocześnie, że wspomniana klątwa bezpośrednio mnie nie dotyczy.
Autorzy przenoszą nas do roku 1541, do Kaplicy Sykstyńskiej w Rzymie. Mamy zaszczyt uczestniczyć w ceremonii pobłogosławienia wielkiego dzieła Michała Anioła, czyli fresku Sąd Ostateczny. Okazuje się jednak, iż tak ważny dla chrześcijaństwa fresk ściąga na ludzi pecha – dokładnie w momencie, kiedy papież Paweł III przymierza się do pobłogosławienia pracy Michała Anioła, w kaplicy zjawia się cesarski wysłannik. Przynosi on iście hiobowe wieści – otóż zniszczeniu uległo ponad sto pięćdziesiąt okrętów flotylli cesarskiej, która wyruszała na rozkaz cesarza Karola V przeciwko dowódcy floty Imperium Osmańskiego. Choć okrętów i znajdujących się na nich żołnierzy nie pokonał wróg, to jednak zostali oni unicestwieni przez żywioł, co sam Michał Anioł interpretuje jako gniew Boga.
W tej tragedii, artysta doszukuje się swojej winy. Jest bowiem świadomy faktu, że uległ subtelnemu szantażowi papieża Klemensa VII, który – pełen lęku przed śmiercią i Sądem Ostatecznym, a także świadom zawodu, jaki wszystkim sprawił, prosił Michała Anioła o umieszczenie swojej postaci w zamówionej wizji Sądu Ostatecznego. Artysta wyraża zgodę pod warunkiem, że znajdzie się tam również inna, współczesna wydarzeniom postać – cesarza Karola. Okazuje się jednak, że zgoda na propozycję papieża, zasiała zamęt w duszy Michała Anioła. Swojemu uczniowi przyjacielowi, Tommasowi zwierza się z dziwnych doznań i wizji, jakie towarzyszyły wykonaniu bozzetto (szkicu projektu na drewnianej desce),a które w pełni oddawały ideę walki dobra ze złem.
Tak właśnie zaczyna się historia opisana przez Beyelera i Schneeweisa, inspirująca, już kilka wieków później niejakiego Maxa Prücknera, byłego prawnika, który napisał niegdyś o tytułowym obrazie powieść. Po wyczerpaniu się nakładu książka nigdy nie została wznowiona, a jednak pewnego razu ktoś zainteresował się egzemplarzem znalezionym w sieci na tyle, by skontaktować się z Prücknerem. Tą osobą jest szwajcarski biznesmen, Hans Albert Bilgrin, właściciel galerii sztuki, który wraz z historykiem sztuki Aloisem Fuchsem, prowadzą rzekome badania nad bozzetto. Bilgrin pragnie zresztą zdobyć dzieło, by – jak deklaruje – zwrócić je do Watykanu.
Usilnym staraniom zmierzającym do pozyskania bozzetto towarzyszy mozolne odtwarzanie jego losów i losów kolejnych właścicieli. Szybko okazuje się, że nie są to szczęśliwe historie, mogłoby się wręcz wydawać, że bozzetto kolejnym posiadaczom przynosi tylko kłopoty. Czy to możliwe, że ciąży na nim klątwa? Jeśli tak, to bohaterowie znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i tylko od ich współpracy zależy, czy wyjdą cało z tej przygody. Podobnie zresztą, jak i czytelnicy …
BOZZETTO Klątwa Hermann Alexander Beyeler
4,9
Tajemnicze słowo bozzetto to po prostu szkic. Aczkolwiek w przypadku powieści „Bozzetto. Klątwa” chodzi o nie byle jaki szkic bo o projekt „Sądu Ostatecznego” do Kaplicy Sykstyńskiej. Jest to dzieło cenne i pożądane. W przeciągu wieków wielokrotnie zmieniało właściciela i żadnemu z nich nie przyniosło szczęścia. Czy – jak mówi w prologu Michał Anioł, który niemal postradał zmysły przy pracy nad freskiem – zostały w nim zamknięte dobre i złe duchy, które mają nad bozzettem władzę[*]?
Słowo, które już zawsze będzie mi się kojarzyło z tą publikacją to „kwerenda”. Hans Albert Bilgrin, mecenas sztuki, postanawia kupić bozzetto. Ma wobec niego wielkie plany, i aby je zrealizować potrzebuje pomocy. Zwraca się o nią do Maximiliana Prücknera, byłego adwokata, który kiedyś napisał powieść na temat szkicu. Panowie zaczynają gromadzić informacje. Głównie dotyczące poprzednich właścicieli dzieła, ale też jego historii i magicznych właściwości. Te ostatnie wręcz rozpalają wyobraźnie, ale również budzą niepokój. Racjonalnie myślącym dżentelmenom trudno uwierzyć w to, że bozzetto jest przeklęte, ale świadczy o tym coraz więcej dowodów.
O ile „Sąd Ostateczny” jest powszechnie znanym dziełem, to o klątwie bozzetto praktycznie nic się nie mówi. Przeszukując pobieżnie Internet, nie znalazłam nic, aczkolwiek w biogramach autorów, zamieszczonych na końcu książki, możemy przeczytać, że od lat są nim zafascynowani. Nie będę drążyć ile w książce prawdy, a ile fikcji – to jest jednak powieść rozrywkowa, a nie praca naukowa – faktem jest, że na jej stronach znajdziemy wiele odniesień do postaci i wydarzeń historycznych, a losy bozzetta śledzimy od jego powstania w XVI w. do czasów współczesnych. Czytelnicy, którzy zdecydują się sięgnąć po tę powieść muszą być przygotowani na długie dialogi – wieczorki przy dobrym winie, albo poranek przy mocnym espresso – gdzie postacie dyskutują o szkicu. Akcja staje w miejscu, a my zostajemy zmuszeni do prześledzenia zrobionej przez bohaterów kwerendy.
Autorzy zadbali również o watek sensacyjny, a nawet nadprzyrodzony. Aby nie było nudno, jak na wykładzie, Hans i Max muszą zmierzyć się z niebezpiecznymi przeciwnikami – potężnymi, mającymi dostęp do ogromnych pieniędzy i najnowocześniejszych technologii, a przy tym fanatycznymi w dążeniu do realizacji swoich celów. Przy ich pomocy pisarski duet nawiązuje do kolejnych teorii spiskowych. Tym razem związanych z nazistami i Adolfem Hitlerem.
Wypada jeszcze rozwinąć temat wątku nadprzyrodzonego. Oczywiście samo dzieło i klątwa z nim związana, to już niezły materiał do snucia niesamowitych historii i ogromnie szkoda, że ten potencjał nie został wykorzystany bardziej.
Autorzy zastosowali pewną zagrywkę, o której chciałabym wspomnieć. W pewnym momencie bohaterowie stają przed ścianą, w dziejach bozzetta zostają dziury, których nie da się nijak wypełnić. Jak rozwiązuje ten problem duet Beyeler i Schneeweis? Wprowadzają postać o nadprzyrodzonych umiejętnościach. I tak jak chciałabym więcej przejawów magii zamkniętej w szkicu, tak nie podoba mi się wspomniane rozwiązanie. Zapytacie dlaczego? Czytając tę powieść mamy fajny kontrast pomiędzy racjonalnością, a nierealnością. Hans i Max podchodzą do zadnia metodycznie i realizują je naukowymi metodami. Kontynuowanie ich pracy w oparciu o intuicje i wizje burzy osiągnięty przez pisarzy efekt. Mam poczucie, że poszli a łatwiznę, aby doprowadzić powieść do finału.
Jest to dość obszerna książka i mam wrażenie – pomimo że czytałam ją z przyjemnością – że w pewnych miejscach fabuła wymknęła się spod kontroli, a raczej nie wszystkie jej elementy zostały dobrze przemyślane. Chociażby na początku przy boku Hansa widzimy historyka sztuki, Aloisa Fuchsa. Ba, mamy wrażenie, że kupno bozzetta to ich wspólny cel. W pewnym momencie postać ta idzie w zapomnienie. Po co więc została wprowadzona? Dlaczego jego wiedza nie została przypisana osobie, która miała odegrać większą rolę w polowaniu na szkic „Sądu Ostatecznego”? To tylko część pytań, które mnie nurtują.
Sięgając po książkę „Bozzetto. Klątwa” oczekiwałam powieści w stylu Dana Browna – fabuła oparta na znanym dziele, w związku z którym rozkręca się jakaś afera. I chyba te skojarzenia są największą bolączką „Bozzetto. Klątwa”. W tej powieści jest dużo mniej sensacji, a więcej kwerendy, a granica pomiędzy jedną a drugą jest doskonale widoczna. Bohaterowie są stworzeni do myślenia, a nie do bitki. Zamiast strzelczanek czy brawurowych pościgów – coś tam się znajdzie, ale nie tyle ile w popularnej literaturze sensacyjnej - mamy dialogi o historii sztuki. Nie zaprzeczę, że powieść mogłaby być lepiej przemyślana, zaplanowana, ale w ogólnym rozrachunku oceniam ją pozytywnie. Może dlatego, że ja lubię czytać o historii sztuki. Co prawda, daleko mi do znawcy, aczkolwiek czuję się wyjątkowo mogąc obcować z wielkimi dziełami i nazwiskami. Do tego, w literaturze szukam książek spoza popularnego nurtu. Liczę w nich na oryginalność, którą tutaj znalazłam.
[*] Hermann Alexander Beyeler, Gerd J. Schneeweis, „Bozzetto. Klątwa”, tłum. Marian Leon Kalinowski, wyd. Arkady, Warszawa 2016, s. 21.