Najnowsze artykuły
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz4
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski5
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mike Henderson
14
7,2/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,2/10średnia ocena książek autora
195 przeczytało książki autora
115 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Deadpool kontra Staruszek Logan
Declan Shalvey, Mike Henderson
6,6 z 46 ocen
69 czytelników 12 opinii
2021
Palcojad #3
Joshua Williamson, Mike Henderson
Cykl: Palcojad (tom 5-6)
7,1 z 53 ocen
73 czytelników 5 opinii
2020
Palcojad #2
Joshua Williamson, Mike Henderson
Cykl: Palcojad (tom 3-4)
7,6 z 61 ocen
85 czytelników 5 opinii
2019
Daredevil: Back in Black, Vol. 7: Mayor Murdock
Charles Soule, Mike Henderson
8,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2018
Palcojad #1
Joshua Williamson, Mike Henderson
Cykl: Palcojad (tom 1-2)
7,5 z 88 ocen
160 czytelników 12 opinii
2018
Nailbiter Vol.6- The Bloody Truth
Joshua Williamson, Mike Henderson
Cykl: Nailbiter (tom 6)
8,0 z 2 ocen
3 czytelników 1 opinia
2017
Nailbiter Vol.4- Blood Lust
Joshua Williamson, Mike Henderson
Cykl: Nailbiter (tom 4)
7,5 z 2 ocen
3 czytelników 1 opinia
2016
Nailbiter Vol.5- Bound by Blood
Joshua Williamson, Mike Henderson
Cykl: Nailbiter (tom 5)
7,5 z 2 ocen
3 czytelników 1 opinia
2016
Nailbiter Vol.2- Bloody Hands
Joshua Williamson, Mike Henderson
Cykl: Nailbiter (tom 2)
7,7 z 3 ocen
4 czytelników 1 opinia
2015
Nailbiter Vol.3- Blood in the Water
Joshua Williamson, Mike Henderson
Cykl: Nailbiter (tom 3)
7,5 z 2 ocen
3 czytelników 1 opinia
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Avengers: Impas. Atak na Pleasant Hill Mark Waid
7,0
Lubię sięgać po komiksy Marvel lub DC, które są crossoverami, bowiem wtedy poznaję najwięcej postaci z tych uniwersów. Jest to też okazja, aby ujrzeć protagonistów lub antagonistów z niszowej półki, pojawiających się w komiksach epizodycznie, a w filmach po prostu nie występujących. Lub ewentualnie mających raz jakąś krótką scenkę, o której szybko się zapomina (patrz występ Dazzler w "X-Men: Dark Phoenix"). Dlatego ochoczo rzuciłem się na "Avengers Impas", który faktycznie początkowo bardzo mnie wciągnął, finał też miał przedni, ale w środku mocno wymęczył. Czemu? Cóż, za dużo powtórek.
Tytułowe Pleasant Hill to miasteczko gdzie wszyscy żyją szczęśliwie, są pomocni, nie ma przestępczości i w ogóle ziścił się amerykański sen. Brzmi jak iluzja? Owszem, bo nią w praktyce jest. Tak naprawdę to zręczna manipulacja oraz zakłamanie rzeczywistości, gdyż całe miejsce oficjalnie nie istnieje i tak naprawdę jest super tajnym więzieniem SHIELD przeznaczonym dla najgorszych i najniebezpieczniejszych złoczyńców tego świata. Brzmi trochę jak Guantanamo, tyle że więźniowie żyją w wiecznej iluzji. Co jednak się stanie gdy ta opadnie? Cóż, wtedy mamy chaos, a w nim nie trudno o rewolucję super złoczyńców. Szczególnie gdy są srogo wkurzeni.
Sam pomysł bardzo mnie zaciekawił, ale jeszcze bardziej osoba odpowiedzialna za stworzenie całej iluzji. Nie będę wam jej zdradzał, bo jest świetnie napisana, przemyślana i poprowadzona. Niestety, a raczej stety, takie postacie często nie zdają sobie sprawy jak ogromną mocą dysponują, dlatego ciężko im wytłumaczyć, że robią coś, co jest złe. Nawet jeśli szefowa SHIELD wmawia, że to dla dobra społeczeństwa. Ta linia konfliktu również została bardzo umiejętnie napisana oraz przedstawiona czytelnikowi. Podobnie jak starcie o samo Pleasant Hill. Niestety nie można tego samego powiedzieć o środkowej części opowieści, gdzie akcja strasznie się wlecze.
Wadą całego tomu, jest fakt, że historia pierwotnie byłą opowiadana w wielu różnych seriach. Zatem mamy tutaj zeszyty z Avengers Standoff, Illuminati, New Avenger czy Agents of S.H.I.E.L.D. Skutkuje to powtarzaniem się na przykład danej sceny, tylko z punktu widzenia innej ekipy, a tych jest od cholery. Po pewnym czasie zaczęło mnie to męczyć. Do tego, nie zrozumcie mnie źle, ale część postaci była jak dla mnie bardzo... głupia. Słyszałem o dziwacznych bohaterach czy złoczyńcach z uniwersum Marvel, ale koczkodan w stroju agenta SHIELD, wchodzący w skład oddziału Wyjący Komandosi (sama nazwa jest tak durna, że aż wybuchłem gromkim śmiechem) zwyczajnie do mnie nie przemawia. A i tak natrafiłem tam na jeszcze bardziej, moim zdaniem, porąbane postacie. Czasami mam wrażenie, że po prostu twórcom komiksów się nudzi i tworzą dla zabawy takich bohaterów.
Niemniej lekturę muszę zaliczyć do udanej. Była to z pewnością jedna z dłuższych pozycji komiksów Marvel jakie przeczytałem, choć nie najdłuższa. Z pewnością będę szukał w przyszłości podobnych crossoverów, licząc ze mniej mnie wymęczą, jeśli idzie o pewne wątki. Z tego tomu zapamiętam jednak kilka postaci oraz wątków, dlatego ciesze się, że go przeczytałem. Trochę żałowałem, że Deadpool miał tutaj tak mały wkład, podobnie Iron Man, ale i tak było ciekawie.
Palcojad #3 Joshua Williamson
7,1
W końcu udało mi się dorwać trzeci, finalny tom "Palcojada" i go przeczytać. Pierwsze dwa albumy pochłonęły mnie bez reszty. Przedstawiona w nich historia seryjnych morderców pochodzących z małego miasteczka gdzieś na zadupiu USA była niezwykle ciekawa. Niestety wyjaśnienie całej sprawy mocno trąci nieświeżym trupem, choć sam pomysł był świetny. Zmarnowano jednak jego potencjał dorzucając do całości zbędne wątki rodem z kiepskich horrorów.
Co mi się podobało
1. Prowadzenie historii, oprócz ostatniego zeszytu
Większość tego tomu trzyma poziom poprzednich. Bohaterowie powoli odkrywają straszliwą tajemnicę, obalają kolejne mity, ale czytelnik jest trzymany w niepewności. Naprawdę trzyma to w napięciu, choć kilka scen niestety burzy klimat. Scen, które później mają swoje wyjaśnienie w wielkim finale. Jednak oprócz nich mamy do czynienia z świetną mieszanką slashera z thrillerem, którą czyta się jednym tchem.
2. Mroczny klimat masakry
Kolorystycznie jest rewelacyjnie, do tego sceny zbrodni, nieraz ocierające się o gore są przedstawione świetnie. Do tego tytułowy antagonista i jego przeciwnik, Rzeźnik w Czerni, robią naprawdę dużo aby utrzymać tempo akcji. Zresztą ich historia jest najciekawsza, a na dokładkę mamy obłąkaną agentkę FBI, która padła ofiarą miasteczka w drugim albumie. Wręcz krwawe złoto :)
3. Rysunek
Na tym polu cała seria stoi dla mnie wysoko, choć nie powiem, że na tyle, abym chciał ją trzymać na półce tylko z powodu rysunku. Mimo wszystko bardzo mi się on podoba i buduje solidny klimat.
Co mnie wkurzyło
1. Finał, czyli jak zniszczyć cały potencjał jednym zeszytem
Kurna... aż bolało. Co prawda ogólny rys pomysłu i kwintesencja dlaczego w miasteczku urodziło się aż tylu seryjnych morderców ma sens. Również ma sens historia oszalałej agentki FBI czy Palcojada, ale już droga do osiągnięcia tego celu jest kompletnie absurdalna. Na dokładkę mamy tutaj totalnie wzięte z czapy elementy, jak powód zbudowania świątyni, genezę mieszkańców miasteczka, czy konstrukcje tajnych laboratoriów. Na tym tle nawet seria gier F.E.A.R. wypada o niebo logiczniej. Tak naprawdę autorzy po prostu przekombinowali, bo gdyby to nieco okroić, wydłużyć historię w czasie i nie budować absurdalnych struktur (ewentualnie sensownie je ukryć) to całość miałaby o wiele więcej sensu. Ostatnie sceny tej historii też rozczarowują i do tego pozostawiają furtkę na kolejne tomy, czego bym nie chciał.
PODSUMOWANIE
Przez większość czasu serię czytało mi się wyśmienicie, ale sam finał pogrzebał znaczną część potencjału. Pomysł bym sensowny i ciekawy, jednak sposób wyjaśnienia wszystkiego i połączenie poszczególnych wątków mało logiczne. W efekcie tych zagrywek nie mam ochoty wracać do "Palcojada" bowiem nie czuję takiej potrzeby. Zniknęła tajemnica, pogrzebana pod stosem absurdu i ponowna lektura nie ma tutaj sensu. Szkoda, bo komiks był obiecujący i naprawdę niewiele brakowało abym dołączył go do swej stałej kolekcji, co ma miejsce niezwykle rzadko.