Dziedzictwo Orchana Aline Ohanesian 7,2
ocenił(a) na 74 lata temu "Dziedzictwo Orchana" to próba przypomnienia "światu" o tragedii ludobójstwa Ormian, które miało miejsce w latach 1915-1917 na terenie Imperium Osmańskiego. Autorka pokazała w książce, że nie wszyscy Turcy byli mordercami, niektórzy pomagali im się ukryć. Niemniej była to masakra, o uznanie której po dziś dzień upominają się Ormianie. Świat często zapomina o tym co niewygodne, nie chce słuchać o tragediach innych, wygodniej jest wyprzeć, zatkać uszy, żyć w swoim wygodnym kokonie nieświadomości. Czasem, kiedy istnieje podtekst ekonomiczny łatwiej o pomoc i dojście do prawdy, ale w przypadku Ormian ten aspekt nie zadziałał. Nikt się nie upomniał o krzywdę tego narodu wtedy i dzisiaj, dlatego tacy ludzie jak autorka próbują chociaż przypominać o fakcie niesprawiedliwości i podłości ludzkiej.
Akcja powieści dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych w roku 1915, czyli w początkach mordów i wysiedleń i w 1990 kiedy to wnuk bogatego Turka jedzie do USA w poszukiwaniu kobiety, którą jego dziadek umieścił w testamencie ofiarowując jej dom rodzinny. Opowieść z początku wieku przybliża piętnastoletnia Lucine, która odmalowuje obraz swojej rodziny, bogatych Ormian parających się tkaniem dywanów. Opisuje dom, kochanego ojca, swoją matkę, rodzeństwo i ich zwyczaje.
Jednak cała opowieść zaczyna się od wydarzeń z 1990 roku, kiedy to Orchan, dwudziestodziewięcioletni biznesmen jedzie taksówką do rodzinnej miejscowości położonej w Anatolii na pogrzeb dziadka. Nie był już w tym miejscu kilka lat i z perspektywy tego czasu miejsce jego dzieciństwa wydaje mu się zapadłą wsią a dom małą chatką. Na miejscu zastaje ciotkę Fatmę i ojca Mustafę. Zostaje odczytany testament dziadka, z którego wynika, że firmę zapisuje wnukowi, czyli Orchanowi, zaś dom w którym mieszkają ciotka i ojciec Orchana, nieznanej nikomu kobiecie.Ojciec nie kryje wściekłości i obiecuje podważyć testament. Zadanie odnalezienia kobiety dziadek powierza wnukowi. Orchan, aby zadośćuczynić prośbie dziadka musi jechać do USA i tam szukać wspomnianej w testamencie kobiety. Odnalezienie dziedziczki domu powoduje u Orchana przemianę wewnętrzną - od mężczyzny, który przyleciał załatwić szybko sprawę do tego, który chce poznać i zrozumieć historię wydarzeń. Poznaje całkiem inne oblicze swojej rodziny, dowiaduje się, że nie jest tym za kogo się podawał, że dziadek, którego tak kochał tak na prawdę nie był z nim ... szczery. Kobieta, do której pojechał Orchan to staruszka, Ormianka, która jako młoda dziewczyna przeżyła piekło ludobójstwa swojego narodu. Po przełamaniu pierwszej nieufności i strachu przed odkopywanym bólem sprzed lat opowiada Orchanowi i czytelnikom o strasznych wydarzeniach, które miały miejsce w jej dzieciństwie, o stratach bliskich, o pomocy dobrej kobiety tureckiego pokolenia, o ucieczce z tego kraju gdzie spotkało ją tyle złego.
Historia jest bardzo ciekawa, bo autorka dozuje opisy i emocje z nimi związane, wychodzą na świat tajemnice, które wciągają i nie dają o sobie zapomnieć. Aline Ohanesian stworzyła galerie postaci, które reprezentują cały arsenał zachowań zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Moją osobistą sympatię po stronie dręczycieli zyskali Kemal i Fatma, zaś po stronie ofiar Lucine/Seda. Ta opowieść nie epatuje potwornościami, ale dźwięczy w uszach a wszystko co istotne wybrzmiewa.
Autorka nie epatuje oczywistą tragedią swojego narodu, nie użala się nad losem swojej rodziny a mimo to książka pozostawia mocny wydźwięk. Choć wydarzenia miały miejsce sto lat temu to sposób narracji opowiedzianej wersji daje wrażenie ich współczesności. To nie są tylko pomruki historii to wciąż żywe i bolesne fakty, przypominane najważniejszym tego świata w różnych okolicznościach. Autorka starała się i raczej jej się udało naświetlić smutek i ciężar z jakim żyją potomkowie Ormian tak bestialsko potraktowani w swojej ojczyźnie. Polecam.