Najnowsze artykuły
- ArtykułyFestiwal Literatury Azjatyckiej w Warszawie – listopadowe wydarzenie pełne kulturalnych atrakcjiLubimyCzytać4
- ArtykułyZmarł jeden z najważniejszych arabskich pisarzy. Mówił o sobie jako o „Palestyńczyku z wyboru”Anna Sierant2
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Cicha lokatorka” Clémence MichallonLubimyCzytać1
- ArtykułyWybrano debiut roku. Nagroda Literacka im. Witolda Gombrowicza dla Grzegorza BogdałaKonrad Wrzesiński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Joe Weltjens
Znany jako: Jochen Weltjens
1
5,1/10
Pisze książki: komiksy
Kolorysta komiksowy - członek duetu kolorystów, ukrywających się pod psuedonimem GURU-eFX. Drugą połowę zespołu stanowi Lee Duhig.
5,1/10średnia ocena książek autora
128 przeczytało książki autora
22 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Thunderbolts: Bez pardonu Steve Dillon
5,1
Ja to mam kurna "szczęście". Do czytania bowiem wybrałem sobie najdurniejszego przedstawiciela tej całej marvelowej papki wydawanej ostatnio przez Egmont. Cóż mogę powiedzieć... Przeczytałem... Żyję... Ale cóż to za życie, gdy okrutnie kark napiernicza od nieustannego kręcenia z politowaniem głową podczas lektury... Fabularnie sieczka... Dialogi są tak głupkowate, iż sprawiają niemal fizyczny ból... Czyli Pan Daniel Way się popisał... Eeech...
Zaś co do rysunków... Świętej Pamięci Steve Dillon był świtnym rysownikiem. Genialnie sprawdzał się w historiach w stylu "Kaznodziei" czy "Hellblazera". Ale w tym komiksie jego kreska pasuje jak but do dupy. Rysunki są za statyczne. Brakuje im wyrazistości. Chybiony strzał...
Reasumując, nie wiem, czy polecam... Chyba raczej nie... Ja w każdym bądź razie sięgnę po kolejne albumy z tej serii, gdyż zakupiłem je w sporej promocji, no i chyba odrobina masochisty we mnie tkwi... Śmiać się z tego powodu, czy może płakać?...
Thunderbolts: Bez pardonu Steve Dillon
5,1
4/10 – MOŻE BYĆ
Emerytowany generał Thaddeus Ross (znany też jako Red Hulk) rekrutuje nowych członków do Thunderbolts – dowodzonej przez siebie grupy najemników. W zespole potrzeba mu bezlitosnych i bezkompromisowych zabójców, stąd wybór pada na Punishera, Deadpoola, Agenta Venoma i Elektrę. Pierwszym zadaniem Thunderbolts jest obalenie generała Awy – krwawego dyktatora Kata Jayi. Wygląda jednak na to, że generał Ross zataił kilka istotnych szczegółów przed swoimi ludźmi i ma własne plany co do realizacji tej misji.
Po przeczytaniu tego komiksu doszedłem do wniosku, że jest to dzieło przeznaczone dla "zwyroli" (bez obrazy, sam nim jestem),którzy mają gdzieś zawiłości fabuły, a w zamian tego lubią oglądać krwawe sceny i niczym nie usprawiedliwioną brutalną przemoc. W związku z tym, że intryga została utopiona w papce wszechobecnej i bezsensownej rzezi, jest to dla mnie wyjątkowo rozczarowujące dzieło. Protagoniści zostali przedstawieni jednowymiarowo – jako maniakalni sadyści i socjopaci, którzy zabijają ludzi bez mrugnięcia okiem i jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Testosteron wylewa się z kart tego albumu potężną falą i nawet Elektra ma go w sobie tyle, że dziwię się, że nie wyrosła jej broda i włosy na klacie. Scenarzysta Daniel Way poszedł na skróty, stawiając efektowność tej historii ponad jej sens, przez co zupełnie zagubił głębię postaci oraz ich motywacje, zostawiając im jedynie bezrefleksyjną rządzę mordu. No cóż, można i tak... Tak więc moim zdaniem „Bez pardonu” fabularnie kompletnie zawodzi. Niezbyt wiele jest tutaj do czytania, za to całkiem miło się to ogląda. Rysunki Dillona nie są arcydziełem komiksowej ilustracji, ale wyglądają ładnie i przejrzyście. Bardzo dobrze prezentuje się nakładana komputerowo żywa kolorystyka tego albumu, za którą odpowiedzialny jest duet artystów (Joe Weltjens i Lee Duhig) ukrywających się pod nazwą GURU-eFX. Dodatkowe małe plusy postawiłbym przy dwóch aspektach tego komiksu. Po pierwsze Deadpool w „Thunderbolts” jest o wiele bardziej zabawny od tego z własnej serii, a po drugie całkiem fajnie pokazana została satyra na wielką politykę Stanów Zjednoczonych – państwa które wpierw kreuje światowych dyktatorów, by potem samemu ich obalać... Trafny strzał.
Niniejszy projekt pod tytułem „Thunderbolts” naprawdę mógł odpalić, autorzy bowiem idealnie trafili z doborem postaci do zespołu. Niestety nie wykorzystali ogromnego potencjału jakie one za sobą niosły. Zawiniło totalne spłycenie bohaterów oraz miałkość fabuły, która cytując klasyka - istnieje tylko teoretycznie. Właściwie jedynie po to, by móc zagnieździć w niej jak najwięcej krwawych kadrów oraz scen brutalnej przemocy. Taki styl być może imponuje małolatom, ale nieco starszym panom, takim jak ja, już niekoniecznie. Nie polecam.