Najnowsze artykuły
Artykuły
Polski film podbija świat – od Kostaryki i Nikaragui przez Izrael po SerbięAnna Sierant7Artykuły
Wrześniowe trendy Lubimyczytać otwiera powieść sprzed 134 latEwa Cieślik5Artykuły
„Zbroja światła” – historia cywilizacji. Książka Kena Folletta podstawą superprojektu AudiotekiMarcin Waincetel4Artykuły
26. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie już wkrótce. Znamy program i listę gościLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Andrzej Kosmala

Znany jako: Jan Sławko, Andrzej TaraZnany jako: Jan Sławko, Andrzej Tara
3
5,4/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik, wierszyki, piosenki
Urodzony: 30.01.1946
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,4/10średnia ocena książek autora
88 przeczytało książki autora
86 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma

2023
Sława zniesławia. Rozmowa rzeka
Andrzej Kosmala, Ewa Krawczyk
2,8 z 4 ocen
10 czytelników 3 opinie
2023

2021
Krzysztof Krawczyk. Życie jak wino
Krzysztof Krawczyk, Andrzej Kosmala
6,3 z 64 ocen
162 czytelników 19 opinii
2021

1995
Najnowsze opinie o książkach autora
Krzysztof Krawczyk. Życie jak wino Krzysztof Krawczyk 
6,3

Na pewno nie jest to arcydzieło polskiej biografistyki, ale przeczytałam z przyjemnością. Zwłaszcza teraz, gdy życie Krzysztofa Krawczyka już się dopełniło. Przeczytałabym z większą przyjemnością, gdyby tekst dotyczył tylko pana Krawczyka. Gdyby pan menedżer Andrzej Kosmala usunął się jednak w cień swojego przyjaciela. Biografia pana Kosmali przytaczana nawet bez bezpośredniego związku z działalnością Krawczyka to dla mnie kompletne nieporozumienie.
Podsumowując. Polecam. Miła podróż sentymentalna.
Sława zniesławia. Rozmowa rzeka Andrzej Kosmala 
2,8

Naprawdę nie wiem co mam napisać o tej książce, gdyż po jej przeczytaniu czuję ogromny niesmak i zażenowanie. Spodziewałam się relacji z tego jak żona i przyjaciel Krzysztofa Krawczyka odnajdują się w życiu po śmierci artysty, jak go wspominają, a tymczasem okazało się, że jest to paszkwil na syna piosenkarza, jego drugą żonę - Halinę Żytniak, członka Trubadurów Mariana Lichtmana, dziennikarkę, która chce napisać biografię Krawczyka i inne osoby, które w jakiś sposób podpadły pani Ewie Krawczyk i panu Kosmali. Pani Ewa nie oszczędziła nawet ówczesnej partnerki Jana Kulczyka, który gościł małżeństwo Krawczyków na swoim jachcie w Sardynii. Sami przekonajcie się w jaki sposób wypowiedziała się na jej temat.
Czy faktycznie w odpowiedzi na hejt jaki spotkał autorów książki, trzeba było odpowiadać wydając tak kontrowersyjną lekturę??? To, co możemy znaleźć w książce to wzajemne słodzenie sobie pani Ewy względem pana Kosmali i podobnie w drugą stronę. Nie chcę nikogo obrazić, ale dla mnie jako osoby postronnej, która obserwuje to wszystko z boku, menadżer artysty uwiesił się na Krawczyku jak bluszcz, żeby nie powiedzieć dosadniej - jak rzep, który przez całe życie Krawczyka grzał się w blasku jego sławy i nawet po śmierci artysty, nie potrafi usunąć się w cień. Cały czas podkreślają z żoną Krawczyka jakim to menadżer był wielkim (i jedynym) przyjacielem Krawczyka, wręcz, że Krawczyk by bez niego nie istniał jako artysta. Boże, no żenada. Nawet jeżeli w rzeczywistości tak było, to jednak wypadałoby zachować nieco więcej skromności i pokory i nie akcentować tego tak na każdym kroku. Nasuwa mi się pytanie: czy pan Kosmala ma wyłączność na wszystko, co dotyczy Krawczyka? Bo tak to odbieram czytając jego wypowiedzi. Właśnie jako jego długoletni przyjaciel może nie być obiektywny, pisząc jego biografię. Może osoba nie związana emocjonalnie z artystą zrobiłaby to rzetelniej?
Pani Ewa - cóż, piękna, ukochana żona, która przeżyła dramat po śmierci męża, ale niepotrzebnie dała się wciągnąć w cały ten medialny cyrk, w te tłumaczenia wszystkim ze wszystkiego. Czasami milczenie jest o wiele bardziej wymowne niż takie publiczne tłumaczenie się, pranie brudów. Albo do czego nam, czytelnikom jest potrzeba informacje, że w jakimś tam okresie życia pani Ewa z Krzysztofem Krawczykiem przez wiele dni nie wychodzili z łóżka? Tak się dzieje przecież u każdej kochającej się pary, szczególnie w początkowej fazie znajomości. Po co o tak intymnych szczegółach pisać w książce? Czy na tym świecie wszystko jest już na sprzedaż? Mi osobiście bardzo szkoda pani Ewy, bo stanowili z Krawczykiem fajną, kochającą się parę w życiu prywatnym i zawodowym. Mieli piękne życie, którego rzeczywiście niejeden zawistnik mógłby im pozazdrościć. Ale ten uczepiony u ich boku "niezastąpiony” menadżer, bez którego rzekomo Krawczyk by nie istniał, to wybaczcie, ale wolę zostawić bez komentarza, bo przychodzą mi do głowy same niecenzuralne słowa. Albo taki tekst, wypowiedziany na temat syna Krawczyka:" Kim był w tej sytuacji Igor? W ich życiu nieokreślonym dodatkiem". Jakim trzeba być człowiekiem aby napisać takie słowa o jedynym synu artysty? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami. Jak musi się czuć ten syn czytając taką wypowiedź o nim i wiele innych, równie "pochlebnych" zawartych w tej książce?
To, co jeszcze bardzo mocno dało się odczuć z wypowiedzi pani Ewy, to fakt, że od każdego z każdej strony oczekuje jakiejś pomocy i to najlepiej za darmo. Wczasy ma fundowane przez przyjaciół, nagrobek dla męża zrobiony gratisowo przez fana artysty, książki otrzymuje w prezencie między innymi od Świata Książki, dosadnie daje do zrozumienia, że dom wymaga remontu, a ona nie ma na to środków. Nie bardzo rozumiem dlaczego wszystko pani Ewie ma się należeć w życiu za darmo? Może ktoś mi to wytłumaczy, bo nie pojmuję tego.
Podobały mi się te fragmenty książki, w którym żona i menadżer opowiadali o życiu piosenkarza, piękne były opowieści pani Ewy o ich miłości do zwierząt, ale cała reszta polegała na oczernianiu ludzi, którzy śmiali się sprzeciwić żonie i menadżerowi Krawczyka, którzy uważają, że synowi też się coś po ojcu należy. I my, czytelnicy chcąc nie chcąc pośrednio uczestniczymy w tym wszystkim jako bierni świadkowie. Pytam: po co?
Fragmenty dotyczące opiewania znajomości piosenkarza i jego menadżera z biskupem Antonim Długoszem, znanym z programu telewizyjnego “Ziarno” ominęłam, bo nie dało się tego czytać, takie to było przesłodzone. Próbowałam przez to przebrnąć, ale w końcu dałam sobie spokój i przeskoczyłam ten rozdział.
Podsumowałabym tę książkę krótko: ŻENADA na całej linii, gorzkie żale, obgadywanie wrogów czy osób, które mają inne zdanie niż autorzy książki, wysuwanie siebie na plan pierwszy w życiu Krawczyka. Pewnie byli najważniejszymi osobami jego życia, ale sposób w jaki o tym mówią strasznie mnie irytuje. Nie byłam jakąś wielką wielbicielką piosenkarza, ale tak jak większość Polaków lubiłam jego melodyjne piosenki, no i samego artystę jako człowieka, bo był sympatycznym facetem z poczuciem humoru i pięknym głosem. Chciałabym w pamięci zachować jak najbardziej pozytywny obraz jego i jego rodziny. Natomiast lektura w drastyczny sposób zaburzyła moje spojrzenie na tę rodzinę. Tam wszyscy skaczą sobie do gardeł nawet po jego śmierci, trwa medialna szopka, walka o spadek po artyście, którą media jeszcze podkręcają. Szkoda, że nawet po śmierci nie da się człowiekowi spokoju.
Na koniec chciałabym tu przytoczyć wypowiedź Krzysztofa Krawczyka, którą zacytowano w książce a która pochodzi z filmu o nim, zatytułowanego Krzysztof Krawczyk – całe moje życie : “Jestem dumny, że nie zmarnowałem życia. Że ludzie ciągle mnie chcą. To jest wielka satysfakcja , mieć przekonanie, że się nie straciło czasu”.
Panie Krzysztofie -piękne słowa, piękne życie i piękna kariera u boku wspaniałej, kochającej żony. I to będziemy pamiętać, bo cała burza, która rozpętała się po Pana śmierci jest nieistotna. To wszystko przeminie z wiatrem, odejdzie w niepamięć, natomiast pozostanie Pana twórczość i pamięć o Panu jako człowieku wielkiego talentu i serca. Spoczywaj w pokoju.