Najnowsze artykuły
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz5
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski15
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant16
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Samantha Christy
9
7,7/10
Pisze książki: literatura obyczajowa, romans, literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,7/10średnia ocena książek autora
146 przeczytało książki autora
134 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
White Lilies Samantha Christy
8,4
Po opowieści o losach Baylor i Gavina byłam sceptycznie nastawiona do historii Skylar, Erin i Griffina, a teraz brak mi słów, by wyrazić mój zachwyt nad tą książką. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu to, co wydarzyło się między trójką, może wydawać się nierealne, a nawet absurdalne. Ale czy życie nie pokazuje na każdym kroku, że potrafi pisać bardzo nierzeczywiste scenariusze, które nie śniły się najbardziej tęgim głowom? Myślę, że to jest właśnie taka historia i choć zawsze czepiam się o ten pierwiastek rzeczywistości, to tutaj kompletnie mnie on nie obchodzi. Dostałam piękną historię o miłości, różnych jej odcieniach, która wywołała we mnie masę sprzecznych emocji. Po przeczytaniu nie mogłam przez nią zasnąć, a po przebudzeniu była moją pierwszą myślą.
Erin została wyidealizowana, postawiona na piedestale jeszcze za życia, a po śmierci to wszystko się spotęgowało. Griffin kochał ją, czcił i wielbił, ale nie wiem, czy był w niej zakochany. Oboje byli młodzi, gdy zaczęli się ze sobą spotykać, potem Erin zachorowała, a on wziął na siebie całe brzemię odpowiedzialności. Nie miał możliwości sprawdzić, czy Erin była tą jedyną. Dopiero, gdy w ich życiu pojawiła się Skylar, jego serce zaczęło mieć wątpliwości. Chyba właśnie najmocniej wpłynęło na mnie to jego miotanie się między jedną a drugą. Rozumiałam jego rozterki, a nawet ucieczkę po śmierci Erin. No bo jak wybrać między wieloletnią miłością do żony a kiełkującym uczuciem do jej przyjaciółki, a zarazem matki jego dziecka? To nie jest łatwy wybór, mimo że Erin pchała ich w swoje ramiona. Tak sobie myślę, że gdyby Erin nie musiała mierzyć się z rakiem, to nie byliby razem. Sama zresztą podkreśliła, że kochali się, ale nie byli bratnimi duszami. I rzeczywiście coś w tym było, biorąc pod uwagę relację Griffina ze Skylar.
Sam motyw surogatki był dla mnie nowością. Niekoniecznie podobał mi się powód, dla którego Sky zdecydował się urodzić dziecko obcym ludziom, ale w odniesieniu do całości jestem w stanie to przeboleć. Dość szybko wyczułam, co się święci, i może powinnam być o to zła, ale nie jestem. Dla mnie liczyły się tutaj przede wszystkim emocje, których doświadczyłam całą gamę. Każdą stronę pochłaniałam z zapartym tchem i zastanawiałam się, co zrobiłabym na miejscu bohaterów. Czy zaaranżowałabym związek męża i przyjaciółki, będąc na miejscu Erin? Czy zatrzymałabym dziecko, tak jak postanowiła zrobić Skylar? Czy tak szybko związałabym się z kimś innym, jak uczynił to Griffin? Niezależnie od odpowiedzi wiem, że cała trójka miała twardy orzech do zgryzienia i nie nam ich oceniać. Moje ulubione momenty to te, kiedy Griffin fotografował najpierw Erin, a potem Sky. Było w tym coś niesamowicie intymnego, co na mnie podziałało. Śmiało mogę napisać, że to była jedna z lepszych książek, jakie przeczytałam. Może za jakiś czas, gdy do nie wrócę, moje odczucia się zmienią, ale na ten moment jest oczarowana do tego stopnia, że wybaczam autorce wszelkie niedociągnięcia.
Black Roses Samantha Christy
8,4
Samantha Christy w każdej książce poruszyła ważne dla współczesności kwestie, o których albo się zapomina, albo z jakiegoś powodu nie mówi. Black Roses to ostatnia, a zarazem najlepiej skonstruowana fabularnie część serii. Moje serce nadal należy do Skylar i Griffina, ale to historia Piper najbardziej mnie zaskoczyła.
Zacznę od tego, że w moim odczuciu książka była nierówna – do połowy dłużyła się, a zachowanie Piper działało mi na nerwy. Bardzo szybko rozgryzłam, co jej się przytrafiło. Zdenerwowałam się, bo lubię rozwiązywać zagadkę krok po kroku, a nie dostawać nią prosto w twarz. Jednak im dalej w las, tym więcej drzew. Gdy spadła bomba w postaci rzekomego uczestnictwa Masona w gwałcie, myślałam, że nic już mnie nie zdziwi. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że Piper zaszła wtedy w ciążę i oddała dziecko do adopcji. Nie zapałałam do tej dziewczyny wielką sympatią. Przytłaczały mnie jej zgryzota, pesymizm i nastawienie na „nie” we wszystkim. Wraz z rozwojem akcji zaczęłam jednak rozumieć motywy jej postępowania i uczucia, jakie nią targały. Byłam też zła na Charlie - najlepszą przyjaciółkę Piper. Przez to, że przyssała się do Piper jak pijawka i wszędzie ją za sobą ciągnęła, miałam ją za egoistkę. Prawda okazała się inna. Zyskała mój szacunek, kiedy odeszła, by Piper mogła stworzyć z Masonem normalny związek. A Mason? Cóż, powiem tylko, że to mój ulubiony chłopak z tej serii. W realnym świecie takiego nie spotkamy, ale od czego są książki? Zakończenie było słodko-gorzkie, ale idealne dla tej dwójki. Nie sądziłam, że Piper zdecyduje się na spotkanie z córką, którą oddała do adopcji, i to miało w sobie ten słodko-gorzki posmak, a także to, że razem z Masonem bardzo długo starali się o własne dziecko, po drodze zaliczyli kilka poronień.
Jeśli miałabym w skrócie powiedzieć, o czym jest ta książka, to powiedziałabym, że o tym, jak ułamek sekundy ma wpływ na nasze życie. Jak chwila nieuwagi zmienia jego bieg. A także o tym, że jeśli tylko pojawi się właściwy człowiek, możemy całkowicie zmienić nasze postrzeganie świata. Kurczę, całkiem mądra ta książka była ;)