Najnowsze artykuły
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Szczęście ma smak szarlotki“ Weroniki PsiukLubimyCzytać2
- Artykuły„Jednym haustem”, czyli krótka historia opowiadaniaSylwia Stano7
- ArtykułyUwaga, akcja recenzencka. Weź udział i wygraj powieść „Fabryka szpiegów“!LubimyCzytać1
- ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant29
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dana Čermáková
1
4,4/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Urodzony: 1960 (data przybliżona)
Niezależna dziennikarka i pisarka, autorka licznych biografii ludzi kultury Czech.
4,4/10średnia ocena książek autora
39 przeczytało książki autora
11 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Zanim kitę odwalę Dana Čermáková
4,4
Jestem wielkim fanem twórczości Jaromira Nohavicy, dlatego zasiadałem do tej książki z nadzieją na znakomitą lekturę. Lektura przeszła wszelkie moje oczekiwania. Niestety in minus. Tak słabiej biografii i książki w ogóle nie czytałem już bardzo dawno. Nie spodziewałem się, że z barwnego życia Nohavicy można uczynić tak nudną opowieść. Poza tym trudno nazwać tę książkę biografią - w znacznej części są to po prostu przedruki wywiadów z Jaromirem, które odnoszą się do wydarzeń z jego życia. Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o przeszłości czeskiego barda, poczytajcie lepiej artykuły w internecie lub po prostu biografię na jego stronie internetowej - dowiedzie się mniej więcej tyle samo, ale chociaż lektura nie zanudzi Was na śmierć
Zanim kitę odwalę Dana Čermáková
4,4
Jak poznać w księgarni, że właśnie zbliża się sezon gwiazdkowy? Ano można zauważyć wyraźny wysyp różnych biografii i pamiętników ludzi współczesnych. Przodują różni artyści, celebryci, politycy i sportowcy. W oczy rzucają się różne książki, edytorsko przygotowane tak, aby sączyć w nasza podświadomość tylko jeden przekaz: „Nie myśl, kup, kup, kup!” Twój mąż/żona/brat/siostra etc. lubi pana/panią XYZ? No to na pewno sprawisz mu/jej dobry prezent pod choinkę. Na pewno się ucieszy. Ano nie koniecznie. Bo może się okazać, że dostaniemy pewną niezbyt atrakcyjną substancję zawinięta w złoty papierek. I tak jest z książką pod tytułem… hm… No właśnie, jakim? Napisaną przez… no właśnie? Przez kogo?
Ale może zacznijmy od początku. Że książka jest o Nohavicy to wiadomo od razu nawet dla analfabety. Ktoś, kto zna i lubi tego czeskiego piosenkarza (czy może lepiej: pieśniarza) doskonale wie, jak on wygląda, więc wielki portret na okładce jasno sugeruje, o czym i o kim będzie zawartość tomu. Natomiast ktoś, komu klimaty muzyczne Nohavicy są zupełnie obce, raczej po książkę nie sięgnie, zwłaszcza z powodu ceny, o czym wspomnę na końcu. Wydawnictwo (i to nie jest wyjątek na naszym rynku) ma czytelnika za idiotę. W oryginale książka nosi prosty i jasny tytuł „Jarek Nohavica”. Nie trzeba tłumaczyć :D Ale spece od marketingu główkują, jak by tu wygarnąć na odlew czytelnikowi. No to walnijmy tytuł na górze okładki i zasugerujmy, że sam twórca jest autorem. Ale co to za zdrobnienie – Jarek? Musi być poważnie – Jaromir! No dobra, ale przydałby się jeszcze podtytuł czy jakiś drugi tytuł. No to spece wymyślili. Niech to będzie tytuł lub cytat z jednego z bardziej znanych utworów – „Zanim kitę odwalę”. Ale znanych dla kogo? A może po prostu jest to jeden z niewielu w ogóle znanych utworów redaktorom tomu? Bo osobiście mógłbym tu rzucić co najmniej 30 innych tytułów czy znanych fraz z piosenek Nohavicy. Co ciekawe, w tekście nie ma literalnie słowa nawiązania do tej piosenki czy choćby tytułu. Nic a nic! Poza tym, że tytuł jest wymieniony ze dwa czy trzy razy wśród innych przy omawianiu jakiejś płyty czy koncertu. Ale niech będzie… No to jeszcze walnijmy drugi podtytuł: „Biografia barda”, bo przecież taki Nohavica to może jakiś sportowiec czy polityk. Niech ludki wiedzą od razu, czym taki Nohavica się para.
Ale wróćmy do książki. Szybko możemy się przekonać, że Nohavica nie jest autorem książki. A przynajmniej nie do końca. Z notki wydawniczej z tyłu okładki dowiemy się, że autorką książki jest niejaka Dana Čermáková zajmująca się tworzeniem… całej serii tego typu książek o znanych postaciach w Czechach. Po przeczytaniu takiej informacji powinny natychmiast rozdzwonić się liczne dzwony i inne alarmy w głowie ostrzegające przed zakupem knota. Uwaga! Masówka. Bo tak się składa, że rzadko kiedy osoby tworzące seryjnie różne biografie do owych tekstów się solidnie przykładają. Na czym polegała praca autorki? Na kwerendzie po różnych wydawnictwach, zebraniu cudzych wywiadów z Nohavicą, poszatkowaniu ich na kawałki i sklejeniu z tych puzzli czegoś układającego się w logiczny ciąg czasowy i okraszeniu całość paroma informacjami o pieśniarzu, które można bez trudu znaleźć w Internecie. Mamy więc co chwila uwagi, że Nohavica gdzieś komuś coś powiedział na dany temat, ale gdzieś indziej to dodał coś tam jeszcze. A że – jak wiadomo – wywiad z artystą jest tak dobry jak wysoki jest poziom inteligencji „wywiadowcy” (autorka nie przeprowadziła żadnej rozmowy z Nohavicą!),to możemy się spodziewać miksu dziennikarskich pytań mądrych jak i po prostu durnych.
Kolejny problem z książką jest ten, że była pisana konkretnie pod czeskiego czytelnika. A może inaczej – wywiady, które poszatkowała autorka to wypowiedzi artysty udzielone czeskim dziennikarzom, którzy pisali dla konkretnych, czeskich czytelników. Stąd cała masa nawiązań do czeskiej literatury, kultury i dnia codziennego, co dla zdecydowanej większości polskich czytelników jest nie zrozumiałe i mocno utrudniające czytanie. Tu na wysokości zadania starała się stanąć redakcja polskiej edycji uzupełniając bogato książkę o tasiemcowe przypisy, które… nie wiele wnoszą. Wielowersowe notki biograficzne o osobach wymienionych w wywiadach w większości przypadków nic nie wnoszą do książki i sprawiają wrażenie tekstów zerżniętych z wikipedii.
Co jeszcze? Nie wypowiadam się na temat tłumaczenia, bom nie kompetentny, ale od osób zajmujących się zawodowo językiem czeskim można usłyszeć, że tłumaczenie nie jest – mówiąc delikatnie – najwyższych lotów. Coś jest na rzeczy... No i redakcja, i korekta. W paru miejscach trudno wyczuć, kiedy kończy się fragment wywiadu a kiedy zaczynają banalne refleksje autorki. Nie brakuje literówek. Najzabawniejszą literówką jest przypis pod koniec książki. Otóż na końcu mamy zaserwowane na deser kilka stron … fragmentów piosenek Nohavicy. Dlaczego fragmenty? Nie wiadomo. I dlaczego tylko po czesku? Tego też nie wiadomo. A może jednak wiadomo - za całe teksty zapewne trzeba by komuś zapłacić tantiemy a na to szkoda było kasy. Mamy więc zabawny przypis, żeby tekstów w całości i tłumaczeń czytelnik poszukał sobie… na stronach internetowych nohavica.cz i… uwaga! „telstowo.pl” . Hm… ta druga strona oczywiście nie istnieje, korekta zawaliła i mamy literówkę.
A propos jeszcze przypisów: w tekście przypis oznacza się cyfrą lub innym znakiem umieszczonym w indeksie górnym. Warto by więc redaktorów wydawnictwa wysłać na odpowiednie kursy, gdzie dowiedzieli by się, że umieszczając przypis na dole strony, symbol przypisu również umieszcza się w indeksie górnym. W sumie mała rzecz i pewnie nie istotna dla przeciętnego czytelnika, ale świadczy o bylejakości pracy nad wydaną książką.
Miał być jeszcze coś o cenie. Od jakiegoś czasu na łamach LC (i nie tylko) przewijają się dyskusje o cenach książek. Tu mamy ewidentny przykład, jak w biały dzień naciąga się czytelnika. Wygooglałem sobie czeski oryginał książki. Format ten sam, wygląda na to, że jakość edycyjna zbliżona. Jest tylko jedno „ale”. Oryginał jest cieńszy o ponad… sześćdziesiąt stron! Jak to możliwe? Na pewno w polskiej wersji trochę miejsca zajęły obfite przypisy, ale chyba nie aż tyle. Ale, jak się przyjrzeć – można zobaczyć niestandardową, większą interlinię. I tak czytelnik zamiast za treść, płaci po prostu za dodatkowy papier. Co ciekawe – oryginalna książka w Czechach kosztuje ok. 100 koron, czyli poniżej 20 złotych. Cena polskiego wydania w księgarni – blisko 40! Można odwalić kitę…
Zamiast wydawać pieniądze na to „dziełko” lepiej chyba przeznaczyć kasę na jakąś z płyt Nohavicy.