Najnowsze artykuły
Artykuły
Świąteczny prezentownik, czyli pomysł na prezent. Reportaż, publicystyka, biografiaLubimyCzytać4Artykuły
Trzy książki jednego autora w top 10, w tym nowość na szczycie. Trendy listopada 2023Ewa Cieślik5Artykuły
Lecha Wilczka patrzenie na Simonę Kossak i puszczę. Patrzenie, które trwa w fotografiach i opowieściRemigiusz Koziński5Artykuły
Książki pod patronatem Lubimyczytać polecają się na MikołajkiLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Karine Lambert

1
4,6/10
Pisze książki: literatura piękna
Mieszka w Belgii, jest fotografką. Dom bez mężczyzn to jej debiut powieściowy.
4,6/10średnia ocena książek autora
61 przeczytało książki autora
44 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Dom bez mężczyzn Karine Lambert 
4,6

Była mini- powieść, to i będzie mini-recenzja. Autorski debiut Karine Lambert liczy zaledwie dwieście stron, więc książkę czyta się naprawdę szybko. Przeczytałam i.. pomyślałam "co ja, do cholery, mam teraz napisać w recenzji?!". Nadal nie wiem, chociaż myślę intensywnie od dwóch dni. "Dom bez mężczyzn" to - w mojej opinii - powieść o niczym. A tak trudno pisze się o niczym. Chociaż Karine Lambert udało się to.
Paryż. Dom bez mężczyzn. W pięciopiętrowej kamienicy mieszkają kobiety, które wyrzekły się w swoim życiu miłości. Facetom wstęp wzbroniony. Jedna z mieszkanek wyjeżdża na kilka miesięcy za granicę, a w domu pojawia się młodziutka Juliette, której nie do końca odpowiadają panujące w kamiennicy zasady. Juliette uważa, że nigdy nie powinno się mówić "nigdy". Zamierza poznać mężczyznę, zakochać się i kto wie, może przyprowadzić swojego faceta do domu bez mężczyzn?
Pomysł może nie najgorszy wykonanie, niestety, słabe. Ta książka ma zaledwie dwieście stron, a zdążyłam poczuć się znużona. Sama postać Królowej, która, niczym królowa pszczół, zajmuje w ulu najwyższe piętro... no cóż, nieporozumienie. "Dom bez mężczyzn" to dziwna powieść. Jedynie wątek Juliette okazał się ciekawy. Zbyt dużo tu niedopowiedzeń, wiele rozpoczętych i niedokończonych wątków. A zakończenie? Czyżby rzeczywiście pięć kobiet było pozbawionych własnego rozumu i dopiero po "detronizacji" królowej było w stanie podejmować samodzielne decyzje?
Spodziewałam się komedii z czarnym humorem, tymczasem otrzymałam dość smętną opowieść. "Dom bez mężczyzn" nie porwał mnie w ogóle i, jeśli mam być szczera, raczej nie polecę tej lektury. Nie ma sensu, na rynku jest o wiele ciekawszych pozycji, które można znaleźć chociażby u mnie na blogu. Ta książka nie zostawiła we mnie żadnego śladu, dlatego dzisiaj tak krótko. Nie jestem Karine Lambert, żeby pisać o niczym.
Dom bez mężczyzn Karine Lambert 
4,6

"Szczęście to drobiazg, którym się delektujesz, siedząc w słońcu w trawie."
Każda kobieta przechodziła przez okres nienawiści, bądź niechęci do mężczyzn. Czasem antypatia była skierowana do jednego przedstawiciela "płci brzydkiej", innym razem – do wszystkich facetów. Chcąc nie chcąc jesteśmy otoczone przez mężczyzn, w domu, szkolnej ławie, w pracy. Koledzy zaczepiają i wyśmiewają, miłość życia odtrąca a ojciec "się czepia". Ile z nas, kobiet po kolejnym zawodzie miłosnym przysięgała sobie, że nie da się omotać i zranić? Ja na pewno. Propozycja przeczytania książki "Dom bez mężczyzn" idealnie wpasowała się w taką właśnie chwilę.
Bohaterki książki są samotnymi kobietami w różnym wieku. Dzieli je wszystko: Rosalie jest instruktorką jogi, Giuseppina ma swój straganik na pchlim targu, Simone tłumaczyła z hiszpańskiego w czasopiśmie turystycznym. Królowa – tak nazywają lokatorki właścicielkę kamienicy, kiedyś była mistrzynią baletu. Jest jeszcze Carla – wyjeżdża do Bombaju a na jej miejsce tymczasowo pojawia się Juliette – montażystka filmowa. Dzieli je wszystko, łączy jeden fakt – każdą z nich zranił mężczyzna. Zdradzali, opuszczali, potrzebowali tylko do seksu.. W kamienicy z tego powodu nie może pojawić się żaden mężczyzna. Nawet hydraulik, czy elektryk. Jedynym samcem w "Casa Celestina" jest kot. Jednak nowa lokatorka głośno sprzeciwia się tej irracjonalnej, jej zdaniem, zasadzie i nie boi się głośno wyrażać swojej opinii.
"- To znaczy, że zastępujecie miłość robieniem glinianych garnków i pływalnią?
-Wspaniałym światem niezmąconego szczęścia!
-Życie bez mężczyzn to życie bez soli, bez cukru, bez pieprzu i bez miodu. Tak to już jest, nie uda wam się tego zmienić – upierała się Juliette."
Czy jej słowa padną na podatny grunt? Czy kobiety, które kochały i pragnęły mogą wyrzec się miłości?
Nigdy nie byłam miłośniczką literatury kobiecej. Miłości, dramaty, rozterki uczuciowe, to zupełnie nie mój świat. Ale czasem każdy lubi poczytać coś lekkiego. "Dom bez mężczyzn" nie jest ambitną lekturą, choć nie jest ani trochę głupia. Takie pozycje nazywam "książkami autobusowymi". Jest prosta, przyjemna, ciepła. I krótka. Ma niecałe 200 stron. Nie jest pozbawiona delikatnego, kobiecego poczucia humoru, choć salw śmiechu nie wywołuje. Idealna dla ludzi, którzy chcą przeczytać coś, przy czym można się dobrze bawić i odpocząć. Postacie są dobrze napisane. Każda kobieta jest inna, nie są płytkie czy nijakie. Dodam tak, że że spodziewałam się zakończenia w stylu amerykańskich produkcji: wszystkie znajdą miłość i odtańczą w stronę zachodzącego słońca, śpiewając o tym jak fajnie być razem. Tutaj także miło się zaskoczyłam.
O Karine Lambert, autorce książki wiem niewiele. Pochodzi z Belgii, jest fotografką. Nigdy wcześniej nie pisała niczego. No na pewno nie wydano jej żadnego dzieła. Jednakże mam nadzieję, iż usłyszę o niej jeszcze. Za tę powieść daję 8/10
chiyome.blogspot.com