Emily jest cichą i wystraszoną dziewczyną, która ucieka i nie chce być złapana przez swoja przeszłość. Unika wszelkich znajomości, jednak gdy spotyka przystojnego koksera który wymusza dziewczynie chęć otwarcia sie na ich znajomość , jej upór topnieje. Ich przyjaźń przeradza się w wielką miłość która jest zbawieniem dla ich pokrzywdzonych dusz. Bardzo gorąco polecam
To. Było. Tak. Potwornie. Tragiczne.
Nieustanna gloryfikacja Em przez wszystkich mężczyzn w książce doprowadziła mnie do… Nie wiem. Furii? Rozpaczy? Mdłości? Skrajnego znudzenia? Raczej miks tego wszystkiego na raz.
Już w drugim rozdziale zaczęłam nieświadomie modlić się o poprawę treści. Nie otrzymałam tego, ponieważ już parę rozdziałów dalej, jedyną moją myślą było „O niebiosa, niech to się skończy”. Choć „Hurricane” przeczytałam dość szybko, to większość czasu poświęconego lekturze była swoistego rodzaju torturą.
Historia Em i Cona okazała się być tak źle opisana i przerysowana, że autentycznie było mi smutno. Potencjał opowieści leży i kwiczy z bólu gdzieś pod biurkiem autorki.
I chyba popełniłabym grzech, gdybym poleciła tę pozycję. A przynajmniej nie mogłabym spać spokojnie w nocy.