Melinda Hammond (ur. W Bristolu, Anglia) jest angielską pisarką romansów od 1980 roku, używa pseudonimu Sarah Mallory. Melinda Hammond urodziła się w Bristolu, w Anglii, a wychowała się na Barton Hill z trzema starszymi braćmi. W wieku 16 lat opuściła szkołę i poszła do pracy. Zaczęła pisać gdy urodziła pierwsze dziecko. W 1980 roku sprzedała swoją pierwszą powieść. Jako Sarah Mallory pisała dla Mills & Boon.
Mała ilość gwiazdek niech nikogo nie zmyli, bo to tylko takie sobie czytadełko, o znanym schemacie. Lektura bezproblemowa. Daje zajęcie, za bardzo nie odmóżdża, wzruszyć się pozwoli, ma pozytywne zakończenie no i nie trzeba pamiętać, gdzie się skończyło (w mojej pracy ma to duże znaczenie).
Dodatkowym walorem jest układanie tych opowiastek w cykl - dziś ten bohater, w kolejnym tomie któraś z postaci drugoplanowych. Lubię takie rzeczy czytać.
No i te kobitki, wiotkie jak trzcina, a jednak głębiej takie monolityczno - feministyczne (w rozumieniu p. Alutki z popularnego rodzinnego serialu:))
To zabawne jak wybiórczo Mallory traktuje historię i ówczesne konwenanse - stroje z epoki tak, aranżowane małżeństwa jak najbardziej, ale kwestia ciąży czy stosunków politycznych ma już w głębokim poważaniu.
Autorka ma problem także z budowaniem szwarz charakterów - o ile jeszcze pozytywni bohaterowie są dobrzy, lecz mają jakieś wady (przy tym są całkowicie bez wyrazu, ale pomińmy to milczeniem),o tyle zły bohater (jest jeden, bardzo trudny do przeoczenia) zdaje się być hodowany tylko na krwi niewinnych dziewic, jest zły do szpiku kości, a przy tym nieudolny i przeraźliwie nudny (wiadomo że zaraz wyhynie gdzieś zza rogu).
Na uwagę może zasługiwać tu tylko chyba postać Anthony'ego, szwagra Gideona. Zresztą sama relacja Gwen i Tony'ego (zblazowanej, znudzonej damy i zapracowanego, spokojnego polityka) zapowiadała lepszą historię miłosną niż ta, którą otrzymaliśmy.