Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mari Ness
2
0,0/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, czasopisma
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
0,0/10średnia ocena książek autora
52 przeczytało książki autora
9 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Nowa Fantastyka 390 (3/2015) K.J. Parker
6,8
Bardzo dobry numer
Draconitas - Anna Łagan
Najsłabsza pozycja w zestawie a i tak warta polecenia. O mitologicznych demonach, które tak naprawdę są demonami w nas. 7/10
Serce kniei - Mari Ness
Popularna historia opowiedziana jeszcze raz, trochę inaczej. Szybko orientujemy się o kogo chodzi choć ani razu nie pada jego imię. Świetne.8/10
Słońce i ja - K. J. Parker
O powstawaniu religii. Trochę z przymrużeniem oka, trochę na poważnie, z humorem, inteligencję i klarownym warsztatem. Po świetnych Składany nóż i Młot, autor powoli awansuje na półkę z ulubionymi. Będę wypatrywał. 9/10
Wojna Vasyla Kavalenko - Szymon Stoczek
Wojnę widzimy zwykle w postaci propagandy i obrazków dziarskich/podłych wojaków. Tutaj dostajemy obrazek z punktu widzenia cywila przetrąconego wojną. Bardzo dobra rzecz. Widać mocna inspirację wydarzeniami ostatniego roku na Ukrainie. 8/10
Nowa Fantastyka 390 (3/2015) K.J. Parker
6,8
Marzec. Dziennik gwiazdolotu "Czytam"
(Recenzja pierwotnie opublikowana na: http://www.fantastyka.pl/czasopisma/recenzja/20)
Siedzę, rehabilituję się, czytać już mogę. Mietek nawet był, z flachą, ale go medyczny sztuczniak pogonił w pierony.
A ja czytam i… Groźno tak jakoś.
Jerzy Rzymowski (JeRzy) straszy we wstępniaku taką ilością zagład, jakiej jeszcze ludzkość nie widziała.
Marcin Zwierzchowski (malakh) straszy konsumentów treści nawałnicą premier literackich, komiksowych i filmowych.
A dobija na dokładkę Mateusz Wielgosz, w krótkim felietonie prezentując, jak dla mnie, dość przerażający rozdźwięk pomiędzy tym, co Amerykanie myślą na temat konkretnych osiągnięć badanych naukowo, a co sami, anegdotyczni już, amerykańscy naukowcy. Autor wskazuje na media jako na głównego sprawcę problemu, z taką pewną nieśmiałością pozwolę się sobie jednak nie zgodzić. Chciałbym zwrócić uwagę, że nawet przytoczony przykład atrakcyjnego programu, gdzie z jednej strony mamy rzeczową argumentację, a z drugiej anegdotę i “chemię” – średnio inteligentny, krytycznie analizujący wypowiedzi odbiorca, jest w stanie ocenić sensownie.
(...)
Okładkowy temat opracowują Robert Skowroński (”Seksmaszyna”) i Łukasz Śmigielski (”Gdzie się podziały superdziewczyny?”). Pierwszy z wymienionych artykułów to taka szybciutka przebieżka po patriarchacie i uprzedmiotowieniu kobieco-maszynowej postaci w fantasy i sci-fi, z małym akapicikiem o rosnącym w siłę nurcie cyberfeminizmu. Nie wiem, czy to przez skrótowość artykułu, jego prześlizgnięcie się po temacie, czy też przez małą ilość interesujących informacji – tak sobie.
Za to przekrojówka po postaciach heroin w pulp-fiction, komiksach i częściowo ekranizacjach superbohaterek w XX wieku – interesująca. Ciekawa wycieczka do początków tych wszystkich seksownych bohaterek, rozpalających fantazje młodocianych wielbicieli fantastyki i przy okazji stanowiących ikonę niezależnej, silnej, a przy tym bardzo kobiecej – bohaterki. Warto.
Och, patrzę sobie tak na to ramię sztuczniakowe, na ten zestaw chwytaków, czujników i igieł, na tę plątaninę przewodów… Patrzę i myślę: A gdybym tak z mechanikiem Janem zagadał? Prawoskrzydłowy też chyba coś tam z cyberbotyki miał w papierach… Taka pielęgniareczka, a choćby i pół, górne, jak u syrenek… Z głosem też na pewno coś da się zrobić!
Andrzej Kaczmarczyk w artykule o “Wielkiej przygodzie na małym ekranie” przybliża dzisiejszym miłośnikom fantastyki arcyciekawy, udany eksperyment połączenia telewizji z… LARP-em (Live Action Role Playing, czyli gra fabularną na żywo, tak ulubioną przez graczy tradycyjnego pen & paper RPG). Muszę przyznać, mimo że to był okres mojego dzieciństwa i początków fascynacji sci-fi i fantastyką, z racji przaśności naszej transformacji ustrojowej jakoś uciekł mi “Knightmare” z radaru. Z przyjemnością przeczytałem więc o bajecznej wręcz przygodzie, jaką mógłbym przeżyć, gdybym tylko w tamtych latach żył w Anglii… potem Francji lub Hiszpanii. Warto, warto-warto!
Michał Hermes rozmawia z Terri Tatchell, żoną Neila Blomkampa i nominowaną do Oscara scenarzystką Dystryktu 9 oraz Chappie. Wywiad jak wywiad, dość letni i taki anglosaski – uprzejme, okrągłe odpowiedzi, optymizm i radość… Za to sama scenarzystka, prima sort kobieta :-) No i cieszy, że to ona stoi za scenariuszami do wspomnianych filmów, Blomkamp ma w domu niezłą artylerię! Pozazdrościć, pozazdrościć takiej żony…
Marek Grzywacz w moim ulubionym cyklu zabiera nas na fantastyczne Filipiny, które okazują się być lokalnym pretendentem do tronu azjatyckiego, fantastycznego hegemona. Plus garść linków do anglojęzycznych utworów filipińskiego pochodzenia, no czegóż chcieć więcej? Muchos spasiba, herr Grzywacz!
Przeciągam się ostrożnie, zerkam na medsztuczniaka… Nie, nadal jest brzydkim wysięgnikiem. Jednak pogadam z Mieciem, jak znów wpadnie.
Przeklikuję stronę i holo rzuca mi przed oczy opowiadanie Szymona Stoczka, “Wojna Vasyla Kavalenko” – w ramach projektu “Nowe Perspektywy”.
Powiem szczerze, po “Tasiemcu” źle wróżyłem, po “Ostatnim pierdzielu na świecie”, niezłym, choć specyficznie wycelowanym – coś drgnęło, ale dopiero “Wojna Vasyla Kavalenko”, moim skromnym zdaniem pilota z zadupia znanego Wszechświata, dorasta do zamiaru, jaki przyświecał projektowi.
Autor ani chybi desantował na Ukrainie, wojennym księżycu jakiegoś gazowego olbrzyma, gdzie od setek lat trwa wojna domowa. Nikt już nie pamięta co i po co, ale walą, błyskają temi blasterami… A tu proszę, z perspektywy cywila, w dodatku – cywila okaleczonego wojną, z córką równie doświadczoną.
Nie, to nie jest łopatologiczna antywojenna perora. To raczej studium przemocy, kocioł chaotycznej nienawiści i wrogości. Szymon Stoczek przekrojowo, z perspektywy tytułowego Vasyla, prezentuje kolejno: okrucieństwo wojny, starcie między braćmi, głęboko zakorzenioną nienawiść, siłą narzucany pokój, a spod skóry wypełza jeszcze jeden dramat – przemoc psychiczna, niemniej bolesna i okrutna, a jakże podstępna. Owa przemoc kroi i niszczy dusze: siłowo narzucających pokój Obcych, całych narodów, przez najporządniejsze rodziny aż po pojedynczych ludzi. Aż do stadium, gdy zapiekła nienawiść decyduje o lepszym lub gorszym życiu niczemu niewinnego dziecka.
“Wojna Vasyla Kavalenko” jest przejmującym tekstem. “Pierdziel” wzbudza nieledwie smutek, “Tasiemiec” – zmieszanie formą. Ale to opowiadanie Stoczka dotyka bieżących zdarzeń w sposób uniwersalny, skupiając w rodzinie tytułowego bohatera całą skomplikowaną matnię, w jaką wpadają ludzie, gdy brat bratu – wilkiem. Gra na uczuciach? Owszem. Moim zdaniem, autor prezentuje mechanizmy związane z przemocą, jej brak celowości, a przy tym stara się bardzo uciec od dydaktycznej oceny, zostawiając ją czytelnikowi. I robi to na tyle dobrze, że i za wiele lat “Wojna…” może być tekstem aktualnym.
Chociaż sobie i wam życzyłbym, żeby jednak nie…
Oddech, rzut okiem na sztuczniaka – jeszcze mam czas, jeszcze mnie nie pokłuje – mogę czytać. Swoją drogą, zdaje się Miecio na wspomnianym księżycu kiedyś był, muszę go zapytać… Nic to, gnamy dalej.
A dalej “Draconitas” Anny Łagan.
Normalne, ludzkie fantasy, przy którym człowiek oddycha spokojniej. Oto siostrzenica jarla przybywa do zamku, po nauki i by nabrać doświadczenia między ludźmi. Jarl, nadmienić trzeba, zamek i bogactwo zdobył dawno temu, pokonując smoka w podziemiach zamku. Razem z bratem to pokonywanie uskuteczniał, brat, niefartownie, padł w starciu.
Protagonistka imieniem Brynja nosi na piersi pierścień, ponoć część smoczego skarbu, jaki kiedyś jarl wyniósł z korytarzy pod zamkiem. Tenże pierścień, do spółki z rozkwitającym w młodej dziewczynie (a zakazanym przez wuja) uczuciem do kuzyna, prowadzi ja na ścieżkę do odkrycia prawdy o dawnym starciu ze smokiem.
Smoczysko w tym opowiadaniu jest metaforyczne, język przystępny, a opowieść o ludzkich przywarach – aktualna. Przyzwoita lektura, ale tylca nie urywa.
Dalej, w fantastycznych klimatach, Mari Ness zabiera nas do “Serca Kniei”, opatrzonego świetną, tajemniczą ilustracją Daniela Grzeszkiewicza.
I tu, proszę państwa, badum tsss, pozytywny szok w trampkach i opad szczęki. Czytelnik dość szybko orientuje się, kim jest narratorka i jej tajemniczy Zielony Chłopak, jakoś mistycznie z knieją związany. Historia przez chwilę toczy się torem, który wszyscy znamy, by za moment… Za moment zasiewa ziarno wątpliwości, bo nikt tak naprawdę nie jest takim, jak nam się zdaje. Bo uczucie, mimo tego, że dziewczę widzi i ocenia sytuację, zdaje się, prawidłowo, każe jej wciąż robić to, co robi. Bo dopiero zapach i smak śmierci, cudzej i niesprawiedliwej, przemoc nieuzasadniona – tak, znów wraca przemoc – każe jej zastanowić się nad sobą, nad Zielonym Chłopcem i podjąć decyzję…
Stara, dobra baśń – na nowo. Ale jak, prąciem państwa, szapa bo czy jakoś tak, dałem się podprowadzić jak szczeniak, myślałem sobie: “Haaaa, jaki ze mnie cwany, oblatany pilocina, se rozpoznałem od razu” – a tu pułapeczka, tralalala, wpadłem jak śliwka w kompot i jestem zachwycony. Mniam!
Kolejne danie, o tytule “Słońce i Ja”, serwuje K. J. Parker.
Tak pokrótce: nieżyjący już, niestety, George Carlin temat religii, Boga i Słońca przedstawił w dziesięć minut tak dobrze, że nawet K. J. Parker raczej plasuje się daleko, daleko w tyle za jego monologiem. Dostępne w sieci pod hasłem “Religion is bullshit” i, jeszcze bardziej korespondujące z tekstem opowiadania, “Ten commandments”.
I w sumie tyle na temat pierwszej części tekstu. W drugiej autorka funduje nam ładną woltę, piękne przeobrażenie i przewrotny wniosek, które bardzo przeciętny pomysł wyjściowy wyciągają w kierunku zgrabnej zabawy z religijnymi dogmatami. Do przeczytania, ale Carlin lepszy, moim skromnym zdaniem. ;-)
W mojej prywatnej tabelce zapisałem sobie: “marzec, Polska – reszta świata 1:1”. Po pierwszym kwartale ‘15 roku, proza zagraniczna zgromadziła siedem punktów, proza polska jeden, stosunek dobrych opowiadań w każdym dziale 6:4 – a więc różnica niewielka i tylko mój spaczony gust decyduje… :-)
Nic to, przeciągnąłem się – cóż za rozkosz, znów się przeciągać, po tym bezruchu! Zerknąłem na bzyczący wysięgnik sztuczniaka i naklepałem wiadomość do Jana i Mietka. Czas podebatować na temat pielęgniarek…
A w międzyczasie poprosiłem o odczyt na głos felietonów różnorakich. I tak, Maciej Parowski, już nie tak wesoło, opowiada o przemianach, jakie toczyły się w NF przez ostatnie dwudziestolecie, choć z dość optymistycznym zakończeniem, a Agnieszka Haska i Jerzy Stachowiak wyciągają z lamusa transplantologiczną grozę w wielce ciekawym artykule o początkach przeszczepowej prozy i filmu. Czekałem na zwierzaczki doktora Moreau, ale się nie doczekałem :-)
Rafał Kosik przybliża, kontynuując temat idiokracji, temat działalności internetowych trolli oraz roli, jaką odgrywają we współczesnych konfliktach jako nowoczesna forma propagandowych podżegaczy i prowodyrów. Mechanizm siania dezinformacji lub informacji fałszywych, trudnosprawdzalnych, od wieków ten sam – teraz tylko siła rażenia większa. Stawia trudne pytanie, tym razem bez zacietrzewienia – czy w przyszłości role trolli przejmą sztuczne inteligencje?
Panie Rafale, a czy widzi pan szansę w tym, żeby inteligencje takie jak Watson, które już dziś weryfikują dostępne w sieci informacje, filtrują i potwierdzają przy stawianiu np. diagnoz medycznych, stały się jednocześnie tarczą przed trollami-SI?
Peter Watts zajmuje się zjawiskiem nieświadomego myślenia, podejmowania decyzji. Rzecz znana wszystkim, którzy muszą główkować przy rozwiązywaniu problemów, od inżynierów poczynając. Ileż to razy trzeba takiego kopnąć w rzyć, powiedzieć: idź, stary, na parking, zapal, chodźmy na kawę, jak dzieci, a widziałeś ten film…?
Skracając historię, felieton traktuje o tym, czy do podejmowania decyzji potrzebna jest świadomość i spełnia role popularnonaukową. Przyjemnie!
Łukasz Orbitowski z kolei recenzuje film dla siebie niezwyczajny – "Czas na miłość". No cóż, zdradzać nie będę jak i czemu jest inaczej, wspomnę tylko, że podobne wrażenia miałem, choć skażone nieuchronnością zdarzeń, przy "Zaklętych w czasie".
Jerzy Rzymowski i Michał Cetnarowski dostarczają nam rozbudowanych recenzji książek i filmów, a cały zespół recenzentów (Waldemar Miaśkiewicz, Paweł Deptuch – komiksy, Joanna Kułakowska, Tymoteusz Wronka, Jerzy Stachowicz, Rafał Śliwek, Maja Białkowska – książki) dba o to, byśmy wiedzieli co czytać, a czego nie, za co chałwa im i rodzynki i cynamon z jabłkiem :-)
Podsumowując numer, trafiło się kilka dziwnych chochlików drukarskich, dwa świetne opowiadania, dobra publicystyka – no, poza letnim artykułem “okładkowym” o seksmaszynie i neutralnym wywiadem z Terri Tatchell – generalnie in-plus. Warto przeczytać, nawet jeśli nie całość numeru, to co najmniej pół. Polecę spokojnie, bez wstydu.
Ach, Mietek nagonił prawoskrzydłowego, a Jan przyniósł szkice… Po długiej debacie stwierdziliśmy, że miseczka D to jednak seksistowskie przegięcie. Ale mniej jak B ma nie być! ;-)
Wszystkim naszym fantastycznym kobietom – z okazji Dnia Kobiet – najlepszego życzy wiecznie świntusząca załoga gwiazdolotu “Czytam”!
P.S. W stopce redakcyjnej znajduje się piękny “easter egg” – taki tam… Popatrzcie sami. ;-)
Transmission complete.