Kto by pomyślał, że piękna aktorka Liv Tyler jest wnuczką słynnej specjalistki od savoir-vivre'u i założycielki Szkoły Etykiety w Waszyngtonie. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to piękny design. Książka jest przejrzysta. Rozdziały są odpowiednio pogrupowane, a ważniejsze informacje wypunktowane w postaci TAK ( co robić) i NIE (czego nie robić),co okazało się bardzo przydatne i przypominało o tym co powinniśmy zapamiętać ;) Za bardzo cenny uważam rozdział pt. "Komunikacja elektroniczna" . Dowiemy się m. in. jak stosować netykietę, jak pisać e-maile, jak zachowywać się na twitterze, youtube, czy innych mediach społecznościowych. Co również przykuło moją uwagę to trafne cytaty, umieszczone na początku każdego rozdziału, a także ciekawostki z życia Liv i jej babci :) Piękne obrazki uprzyjemniały mi czytanie. Jest to wielkim plusem, ponieważ w przypadku książek o savoir-vivre trudno jest uniknąć powiewu nudy. Tym panią się to udało, i za to serdecznie gratulacje ;)
Takie poradniki mają sens jedynie w dwóch przypadkach - gdy są pisane lekkim, dowcipnym językiem lub gdy odkrywają tajniki wiedzy niedostępnej przeciętnemu człowiekowi. W przypadku "Współczesnych manier" niestety nie stwierdziłam ani jednego, ani drugiego. Treść sucha jak wiór, ton iście moralizatorski, czytelnik czuje się jakby wrócił w skórę pięciolatka strofowanego przez mamę (nie przeczę, że obecnie jej zakazy dotyczące trzymania łokci na stole procentują, ale co się nasłuchałam, to moje),a w dodatku robi się z niego idiotę, który nie wie jak posługiwać się nożem i widelcem. To w końcu idziemy na szczyt czy próbujemy wypełznąć z rynsztoka?
Nie warta zatrzymania na półce, bo nie znalazłam ani jednej porady, do której chciałabym z czasem wrócić i sobie ją przypomnieć. Widać mama nauczyła mnie wszystkiego dostatecznie dobrze.