Najnowsze artykuły
- Artykuły„Jednym haustem”, czyli krótka historia opowiadaniaSylwia Stano6
- ArtykułyUwaga, akcja recenzencka. Weź udział i wygraj powieść „Fabryka szpiegów“!LubimyCzytać1
- ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant28
- Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Annie Wu
11
7,2/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,2/10średnia ocena książek autora
231 przeczytało książki autora
80 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Young Avengers, Volume 3: Mic-Drop at the Edge of Time and Space
8,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2014
Najnowsze opinie o książkach autora
Hawkeye: L.A. Woman Matt Fraction
7,3
Hawkeye’a przygód część trzecia. A tu, na sam start czeka na nas niespodzianka. Clinta widzimy tylko na początku i głównie w postaci plamy, kiedy Kate Bishop świadomie na jakiś czas rezygnuje z jego towarzystwa. Kate (również Hawkeye) zmęczona Clintem, jedzie w rodzinne strony – Los Angeles. Tam przeżywa swoje przygody, które nie są najbardziej oryginalnymi w świecie komiksu, ale dzięki narracji i dynamice rysunków czyta się je szybko i przyjemnie. Jest trochę porażek, trochę dziewczęcej naiwności, a również para sympatycznych sąsiadów, nieznajomy w długim płaszczu, pomagający przy wyborze kociej karmy, muzyk z depresją i wiele innych.
Cykl o Hawkeye’a jest szybki, humorystyczny i lekki. Fabułę da się po prostu lubić i nie raz przy niej uśmiechnąć. To, za co najbardziej lubię tę serię to innowacyjne pomysły w rysunkach, jak właśnie te czarne plamy zamiast postaci czy druga Kate będąca jej myślami (mistrzostwo!). Humor, ironia, dynamika i odcienie fioletu są wizytówkami tej serii.
Archie #1 Mark Waid
6,4
https://natcystycznapaplaninablog.blogspot.com/2020/08/co-wspolnego-ma-komiks-z-serialowym.html ← tu całość
Zabrałam się za ten komiks, ponieważ jakiś czas temu zaczęłam oglądać z przyjaciółką „Riverdale” (chyba najgorszy serial, jaki jest dostępny na Netflixie, a na pewno najgorszy, jaki widziałam) i trochę nie chciało mi się wierzyć, że pierwowzór też jest taki do kitu. Pierwsze co oczywiście rzuca się w oczy to ilustracje, kawał dobrej roboty, postacie mają żywą mimikę i są po prostu estetycznie ładne. Czasem pojawiają się gagi jak w kreskówkach, co jest całkiem urocze.
Bohaterowie na szczęście mają bardzo niewiele wspólnego z tymi, których poznajemy w „Riverdale”.
Betty Cooper okazuje się fajną laską z zajawką na sport i motoryzację, co więcej nawet wzbudza sympatię 😲. Nie mam pojęcia, jak można było wziąć tę postać i zmienić w wkurzającą, praktycznie nieużywającą mózgu i baardzo mhroczną nastolatkę. Jughead Jones w serialu nie jest znowu aż taki zły, ale ten komiksowy to absolutny wygryw, jego pasją jest jedzenie i niewtrącanie się w sprawy innych. Archie Andrews, główny bohater, myślę, że jest trochę bardziej sympatyczny niż na ekranie, ale też o to nietrudno, jednak to dalej ten wnerwiający typ, któremu wszyscy wokół muszą pomagać się nie zabić, czego on oczywiście nie dostrzega i uważa się za kozaka. Ale tytuł najbardziej wkurzającej postaci i w netflixowej adaptacji, i w komiksie zyskuje zdecydowanie Veronica Lodge, rozpuszczona córka miliardera, który postanowił osiedlić się w mieście. Veronica z papierowego Riverdale to typowa bogata dziewczyna z popkultury, która wykorzystuje innych i zawsze musi być otoczona jakimiś drogimi fantami. Na pewno możesz sobie wyobrazić taką bohaterkę, nie ma sensu się rozpisywać.
Nie wiem, jak wyglądają kolejne zeszyty, ale te pierwsze opisują takie proste historyjki z życia licealistów, między innymi pojawienie się Lodge'ów w okolicy i relację Betty oraz Archie'ego. Kurczę, nic specjalnego, właściwie to musiałam sobie przekartkować komiks przed pisaniem tej recenzji. W każdym razie no nie ma to za wiele wspólnego z „Riverdale” i tymi wszystkimi wyskakującymi z szafy mordercami, dziwnymi grami, narkotykami i mogę tak wymieniać dalej... No więc porównując do ekranizacji, wypada świetnie, bardzo miłe zaskoczenie, chociaż w sumie często filmy na podstawie książek to jakaś masakra. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę tylko komiks jako całość to to w zasadzie nie jest nic specjalnego, ot, przyjemne, to wszystko.