4 powieści graficzne na Światowy Dzień Publicznego Czytania Komiksów
Dziś Światowy Dzień Publicznego Czytania Komiksów, dlatego zespół lubimyczytać.pl poleca kilka swoich ulubionych publikacji. Komiksy to nie tylko opowieści o superbohaterach, lecz także poruszające historie dotyczące najpoważniejszych tematów. Które powieści graficzne należą do waszych ulubionych? Podzielcie się z nami tytułami w komentarzach!
Wiecie, na czym polega test Bechdel (znany tez jako test Bechdel-Wallace)? To trzy pytania, na podstawie których określa się obecność kobiet w dziełach kultury – najczęściej filmach. Aby zaliczyć test, w danej produkcji muszą pojawić się co najmniej dwie posiadające imię postacie kobiece (warunek nr 1), które prowadzą ze sobą rozmowę (2) dotyczącą czegoś innego niż mężczyźni (3). Te trzy kryteria spełnia niewiele filmów, bo często pojawiające się w nich kobiety są tylko tłem dla odgrywających pierwszoplanowe role mężczyzn. Po raz pierwszy o tych kryteriach napisała Alison Bechdel w 1985 roku, amerykańska rysowniczka, autorka stripów „Dykes to Watch Out For”.
Bechdel jest nie tylko twórczynią, która w zabawny sposób potrafi spuentować otaczającą nas rzeczywistość – ma również umiejętność pisania o sprawach uniwersalnych i osobistych jednocześnie. Dowiodła tego w dziele „Fun Home”. Używam tu rzeczownika „dzieło” świadomie, uważam bowiem, że nie jest to określenie na wyrost – ten komiks jest naprawdę fenomenalny, szczery i mądry, pełen intelektualnych smaczków w postaci nawiązań do literatury i mitologii.
Bechdel snuje w nim historię swojej rodziny. Dorastała w nietypowym domu, pełniącym jednocześnie rolę zakładu pogrzebowego (stąd tytuł „Fun Home” – „fun” jako zabawny, ale także jako początek słowa „funeral”, „pogrzebowy”). Duży wpływ na życie rysowniczki miała śmierć ojca i to właśnie wokół tego wydarzenia kręci się (opowiadana achronologicznie) akcja komiksu. A raczej tragikomisku, a jednocześnie również graficznego pamiętnika czy też autobiografii. To zapis życia głównej bohaterki, stopniowo wyrastającej z dzieciństwa i wkraczającej w okres dojrzewania – czas odkrywania siebie i złożonych relacji rodzinnych. Lektura „Fun Home”, jeśli tylko sobie na to pozwolimy, może być głębokim przeżyciem, które skłoni nas do skonfrontowania się z własnymi sekretami rodzinnymi i skomplikowanymi uczuciami, jakimi w miarę dorastania darzymy naszych rodziców.
„Fun Home”, po ukazaniu się na rynku, wzbudził niemałą sensację. Trafił na listę bestsellerów „The New York Timesa” (niezwykłe osiągnięcie jak na komiks!) i do wielu do zestawień najlepszych książek roku. Zdobył też sporo nominacji i nagród (komiks znalazł się wśród finalistów amerykańskiej National Book Critics Circle Award, wygrał też Nagrodę Eisnera. Z krytykami zgodni są też czytelnicy – w serwisie lubimyczytać.pl „Fun Home” ma dobrą średnią 7,7 i sporo entuzjastycznych opinii. Nie zapomnijcie napisać swojej, gdy już będziecie po lekturze!
Gdy przeczytałam „Blankets” Craiga Thompsona szczerze wątpiłam, że „Habibi” może być jeszcze lepszym komiksem. O ile ten pierwszy wyjątkowo mnie oczarował, to ten drugi doprowadził do tego, że do oczu napływały mi łzy, gdy przewracałam kolejne strony.
Los nie oszczędzał Dodoli i Zama, dwójki dzieci-niewolników. Gdy udaje im się zbiec, starsza dziewczynka przyjmuje rolę matki. Jednak życie pośrodku pustyni wymaga wielu poświęceń. Czas, który spędzą ze sobą, sprawi, że więź, która zrodziła się między nimi już na samym początku, jeszcze mocniej się rozwinie. Wszystko zmieni się, gdy Dodola zostanie porwana i wcielona do haremu. Przed dwójką młodych ludzi długa droga w poszukiwaniu siebie, która będzie naznaczona niezwykłą tęsknotą.
Już sama historia rozłąki tych dwojga jest niezwykle poruszająca. Jednak „Habibi” dotyka wielu trudnych tematów, które z perspektywy czytelnika, szczególnie ukształtowanego w zachodniej kulturze, są wręcz niewyobrażalne. Obecność tematów niewolnictwa, wykorzystywania seksualnego czy brutalna prawda o świecie haremu to cena za piękne opowieści Dodoli. Tę czytelnik musi zapłacić, ale będzie upatrywał w nich nadziei na dobre zakończenie.
Muszę koniecznie jeszcze wspomnieć Wam o jednej rzeczy. Wiele komiksów ma niezwykle ciekawą fabułę, ale kreska w nich niekoniecznie musi przypaść wszystkim do gustu. Jednak Thompson w tym zestawieniu nie pojawia się przypadkowo dwukrotnie. Jego komiksy są po prostu przepiękne! Pełne detali i niezwykłej dbałości. Tak więc oprócz pięknych historii dostajemy obrazy, do których chce się często wracać, aby nacieszyć oko.
Podobno najgorsze w przebiegnięciu 5 kilometrów jest pierwsze 5 kilometrów. Mogę to potwierdzić. Przez pierwszy kilometr jęczysz: aaa, to dopiero pierwszy kilometr. Potem plujesz sobie w brodę: dlaczego ja to sobie robię. A potem… jesteś niebiańsko szczęśliwy i chcesz więcej – to właśnie ten moment, gdy bieg się kończy. Dlatego też uwielbiam komiks Sébastiena Samsona. Jak on cudownie, z humorem oddał te wszystkie stęknięcia, jęki, bóle i demotywację początkującego biegacza.
Muszę przyznać, że uśmiałam się przy tym komiksie jak norka. No i, co najważniejsze, zmotywował mnie do tego, że czasami warto się ruszyć z kanapy i czemu by tak nie przebiec tych 3, 5, 10 kilometrów, a może nawet półmaratonu i maratonu. Wszystkim tym, którzy za bieganiem nie przepadają, również polecam ten komiks – z pewnością docenicie kreskę rysownika i wspaniałe ujęcia Nowego Jorku.
Moja miłość do komiksów rosła stopniowo. Przez „Walkę kobiet”, która była moją pierwszą powieścią graficzną, po komiksy Craiga Thompsona, które sprawiły, że mam ochotę wykupić całe regały komiksów i właściwie czytać tylko i wyłącznie je.
Ale to nie o „Walce kobiet” dzisiaj, choć właściwie z mojej skromnej kolekcji komiksów mogłabym wam polecić właściwie każdy tytuł, bo nie znalazłam jeszcze takiego, który by mnie rozczarował. Skupię się jednak na „Blankets”, które zaraz po skończeniu zaczęłam czytać raz jeszcze, a potem wróciłam do ulubionych momentów, by później przeczytać samą końcówkę, która za każdym razem boleśnie łamie mi serce.
„Blankets” to autobiograficzna opowieść Thompsona nie tylko o jego rodzinie czy dorastaniu, ale też o pierwszej miłości. To opowieść, w której każdy czytelnik odnajdzie cząstkę siebie i choćby w minimalnym stopniu utożsami się z głównym bohaterem. Bo choć sam opis może wydawać się prosty i przypominać historię, którą czytaliście już milion razy, to Thompson nigdy nie ogranicza się do poruszenia tylko jednego trudnego tematu w swoich opowieściach. Strona za stroną zrzuca na barki czytelnika coraz więcej, by pod koniec rozpocząć swój ostatni akt i patrzeć, jak to wszystko przygniata jego widza.
Od kreski, przez bohaterów, aż po to niesamowite uczucie, które towarzyszy czytelnikowi na ostatniej stronie. Naprawdę warto czytać Thompsona i warto przeczytać „Blankes”, by zakochać się w komiksach bez pamięci.
A jakie komiksy Wy polecacie?
[kk]
komentarze [11]
Neil gaiman w każdej formie jest absolutnie mistrzem i kocham miłością bezwzględną, dlatego polecam zawsze, ale Sandman jest czymś totalnie bezkonkurencyjnym jeśli chodzi o komiksy. Mroczny, przygnębiający, tego chyba nie da się opowiedzieć w książce inaczej niż kreską.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Sandman to jedno z największych rozczarowań. Imho jedna z najbardziej przecenianych pozycji. Banalna, prosta historia, brzydko narysowana, nudna jak flaki z olejem, pełna bzdur. Przeczytałem dwa pierwsze tomy i to było bardzo bolesne.
Co do samego Gaimana mam podobnie. Przeczytałem dwa komiksy, jedną książkę i jakieś opowiadanie czy trzy. Wszystko było marne przede...
Świetny komiks przybliżający sytuację uchodźców z Syrii na podstawie prawdziwej historii.
Dziennik Anne Frank Logikomiks. W poszukiwaniu prawdy Agatha Christie. Miss Marple. Noc w bibliotece Fale Audubon. Na skrzydłach świata
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Ubiegłoroczną adaptację Lema polecam, bo trzyma klimat i fason i świetnie się prezentuje
Niezwyciężony. Na podstawie powieści Stanisława Lema
Oto kilka z moich ulubionych komiksów.
Isle of 100,000 Graves
Rachel Rising tom 1: Cień śmierci
Aldebaran
Welcome to the N.H.K. tom 1
Auschwitz
Ja polecam takie dzieła jak:
Skorpion: Znamię szatana Skorpion: Tajemnica papieża Skorpion: Krzyż św. Piotra Skorpion: Demon w Watykanie Skorpion:...
Jest coś immanentnie wadliwego w formie komiksu. Przynajmniej ja mam z nim problem i nie wstydzę się tego wyartykułować. Mianowicie – nie daje mi on odpowiedniej czytelniczej satysfakcji, poczucia obcowania z bohaterem, historią czy myślą, w tak głęboki sposób jak czyni to tradycyjna literatura.
Komiks ślizga się po powierzchni zdarzeń i postaci. Sama historia, nawet nie...