rozwiń zwiń

Pociągają mnie obsesyjne postacie

Diana Chmiel Diana Chmiel
06.01.2018

Z Grahamem Moore'em, amerykańskim pisarzem i scenarzystą, laureatem Oscara za scenariusz do filmu „Gra tajemnic”, o obsesjach, Tesli, Edisonie i Turingu rozmawia Diana Chmiel. 

Pociągają mnie obsesyjne postacie

Nowy Jork, rok 1888. Cud elektryczności powoli zaczyna rozjaśniać mrok wielkiego miasta. Thomas Edison właśnie wygrał wyścig po patent, który pozwoli mu zbić fortunę na oświetleniu Ameryki. Jednak jego główny rywal, George Westinghouse, jeszcze się nie poddał. Ku zaskoczeniu wszystkich zatrudnia młodego Paula Cravatha, który dopiero co skończył studia. Czy prawnik bez doświadczenia będzie w stanie powstrzymać przebiegłego giganta swojej epoki? I co wspólnego ma z tym wszystkim Nikola Tesla?

Czym jest prawdziwy geniusz?
Jaka jest cena nieposkromionej ambicji?
Jak zakończy się wojna o elektryfikację Ameryki?

Ostatnie dni mroku ukazały się w Polsce w połowie października pod patronatem lubimyczytać.pl. 

Diana Chmiel: Jesteś autorem dwóch powieści i zdobywcą Oscara za scenariusz do filmu „Gra tajemnic”. Na początku muszę zapytać, choć pewnie wszyscy o to pytają: czy Oscar zmienił Twoje życie? Co ta nagroda znaczy dla Ciebie?

Graham Moore: Zdobycie Oscara było oczywiście bardzo ważnym doświadczeniem. Dało mi pewność, że warto wierzyć i ufać samemu sobie w pogoni za materiałem i historiami, które interesują mnie najbardziej. Pozwoliło mi też pracować tylko nad tymi projektami, w których naprawdę jestem zakochany. Nie muszę martwić się o sprawy komercyjne ani o to, że coś muszę sprzedać. To bardzo komfortowa sytuacja.

Piszesz i książki, i scenariusze. Czy którąś formę lubisz bardziej?

Uważam się za szczęściarza, że mogę pisać raz to, raz to i przechodzić płynnie pomiędzy książkami i filmem. Kocham i to, i to, tylko w inny sposób. Gdybym miał wybrać ulubioną formę, byłaby to ta, nad którą nie pracuję aktualnie. Kiedy piszę książkę, zaczynam tęsknić za pracą nad filmem. I odwrotnie.

Zawsze chciałeś być pisarzem?

Nie. Szczerze mówiąc, wciąż nie jestem pewien, kim chcę być, gdy dorosnę. Czasami pojawia się jakiś ekscytujący projekt, jakaś konkretna historia i wtedy chcę spędzać czas tylko na myśleniu i pracy nad nimi. A pisanie o tych historiach, jak na razie, jest najlepszym sposobem, by wejść z nimi w interakcję. Ale jestem w stanie wyobrazić sobie też inną pracę – o ile pozwalałaby mi zanurzać się we własnych obsesjach.

Postacie, o których piszesz, to wyjątkowe osobowości: Turing, Sherlock, Tesla. Wybierasz je sam czy to one Ciebie wybierają? 

Myślę, że pociągają mnie obsesyjne, silnie zdeterminowane postacie – najprawdopodobniej dlatego, że sam jestem jedną z nich. Mam obsesje. Trudno mi utożsamiać się z postaciami, które niczego nie chcą lub nie poświęcają się czemuś całkowicie. Po prostu nie mogę wejść w ich głowy, by móc o nich pisać. Ale ludzie mający marzenia, cele, nadzieje... to ludzie, z którymi mogę się utożsamiać i po których stronie mogę stanąć.

No dobrze, stoisz po stronie Tesli czy Edisona?

Po stronie obydwu! Głównym celem książki, przynajmniej dla mnie, było uświadomienie, że potrzebujemy ich obu. Nikt nie wynalazł żarówki. To był wspólny wysiłek grupy ludzi, nawet jeśli oni sami nie myśleli o tym w ten sposób.

Czy pisanie o tak wyjątkowych i wybitnych postaciach jest trudniejsze niż pisanie o „zwykłych" ludziach?

Tak, zdecydowanie – to było chyba największe wyzwanie w mojej dotychczasowej karierze. Ciągle próbuję pisać o geniuszach, mimo że sam geniuszem nie jestem. Dla zwykłej osoby z Chicago, takiej jak ja, to właśnie jest największe wyzwanie w projektach – jak dostać się do umysłu geniusza jedynego w swoim rodzaju.

Jak wyglądają Twoje przygotowania do pisania, szukanie informacji?

Moje pisanie oparte jest na poszukiwaniach i badaniach – robię to, zanim się zorientuję, o czym właściwie piszę. Przy „Ostatnich dniach mroku” wiedziałem, że chcę napisać o rywalizacji między Edisonem, Teslą i Westinghousem, ale nie byłem do końca pewny, na czym dokładnie chcę się skupić. Przeczytałem biografie Edisona, autobiografię Tesli, kilka książek o Westinghousie, zanim trafiłem na postać Paula Cravatha. W którejś biografii Edisona było o nim jedno zdanie, głęboko ukryte. Natychmiast powiedziałem sobie, chwila, chcę wiedzieć o nim coś więcej! Więc książka w pewnym sensie zaczęła się od zestawu pytań, a jej pisanie było po prostu poszukiwaniem odpowiedzi.

Pisanie o takich osobowościach niesie ryzyko – mają oni wiernych fanów. Czy spotkałeś się z negatywnym odbiorem Twojej książki? Z zarzutem, że Tesla wcale taki nie był, a z Sherlockiem to też było inaczej?

Myślę, że pisanie o postaciach historycznych to ogromna odpowiedzialność, aby opowiadać o nich bezstronnie i uczciwie. Codziennie w pracy mam to poczucie odpowiedzialności z tyłu głowy. I myślę, że jednym ze sposobów, aby tę bezstronność zachować, jest oddanie głosu samej historii – pozwolenie, aby to bohaterowie opowiadali o sobie. W „Grze tajemnic” to była historia Alana Turinga opowiedziana przez niego samego. On jest narratorem i bardzo wcześnie wyczuwamy, że być może nie jest w tej roli do końca wiarygodny. Celem było opowiedzenie historii Turinga w taki sposób, w jaki zrobiłby to on sam. Sprawdziło się to również w „Ostatnich dniach mroku” z Paulem Cravathem. To historia Paula widziana jego oczami. Więc wersje Edisona i Tesli, które tutaj mamy, to wersje przedstawione z perspektywy Paula. Są tacy, jakimi postrzegał ich Paul.

Jak dowiedziałeś się o Paulu? Rozmawiamy cały czas o Tesli, ale przecież głównym bohaterem Twojej książki jest Paul Cravath, zwykły niezwykły człowiek.

Tak, to było bardzo trudne. Historycznie jest bardzo mało informacji o Paulu Cravacie. Mamy garść wycinków prasowych i jakieś artykuły w magazynach. Nie ma żadnej opracowanej biografii. To sprawiło, że pisanie tej książki było bardzo ekscytujące – ta możliwość kopania, wgłębiania się w życie historycznej postaci, o której nikt nie wiedział zbyt wiele. Ale to była cała zarozumiałość książki: nie chciałem brać strony Edisona, Tesli czy Westinghouse'a w ich wielkiej rywalizacji. Chciałem neutralnego obserwatora, który by opowiedział tę historię, kogoś takiego jak ja, kto próbuje zrozumieć, jak to jest być jednym z tych wspaniałych geniuszy. Praca Paula wydawała się w pewnym sensie podobna do mojej – obydwaj chcieliśmy dowiedzieć się, co się dzieje w mózgach geniuszy.

Ile jest prawdy historycznej, a ile fikcji w Twojej książce? 

Umieściłem w książce krótką notę, w której przebiegam dokładnie przez narrację i wyjaśniam, co jest rzeczywiste, a co nie, a co ważniejsze: dlaczego. Istotne było dla mnie, aby uwzględnić to w książce. Nie chciałem, żeby ktoś został wprowadzony w błąd lub poczuł się oszukany. Żadnych niespodzianek!

Nie chciałeś napisać biografii? Reportażu? Dlaczego właśnie powieść?

Ilekroć patrzę na najnowszą historię, muszę zadać sobie pytanie, co mogę dodać do materiału, który już tam jest, jeśli jest to prawdziwa historia. Jest już wiele wspaniałych biografii Edisona. To samo dotyczy Tesli. Nie było więc sensu pisać kolejnej. Ale to, co mogłem zrobić, aby dodać coś nowego, to opowiedzieć ich historię z nowej perspektywy – z perspektywy Paula Cravatha, który jest główną postacią tej książki. Był prawdziwą osobą, której historii nie opowiedziano wcześniej. A ponieważ nie ma zbyt wielu informacji o nim, musiałem się sporo domyślać i zgadywać, co się naprawdę stało. A to mogłem zrobić tylko w ramach powieści.

Jaki był najprzyjemniejszy moment podczas pisania tej książki?

Kończenie! (śmiech)

Moją pierwszą myślą po przeczytaniu książki było „chciałabym to obejrzeć"...

Będzie film! Pracujemy nad nim i mam nadzieję, że zrobimy go w miarę szybko.

Jak wygląda u Ciebie proces pisania? Jakieś ulubione miejsca, przyzwyczajenia, schematy?

Mam obsesję na punkcie procesu twórczego różnych ludzi, ponieważ nigdy nie czułem się tak, jakbym sam miał dobrze ukształtowany proces twórczy. Zawsze zmieniam zachowanie w nadziei, że będzie ono bardziej wydajne, ale to nigdy nie działa. Staram się trzymać dość regularnych godzin pracy – 10:00-18:00 każdego dnia. Ale nie wszystkie te godziny są produktywne.

Co lubisz najbardziej w byciu pisarzem?

Poszukiwania! Możliwość uczenia się nowych rzeczy każdego dnia!

Ja dokładnie za to samo kocham czytanie. A kto Cię inspiruje?

Ludzie, który są lepszymi pisarzami niż ja.

Czyli?

Moimi ulubionymi pisarzami są William Gibson i Ian McEwan. Ostatnio zafascynowała mnie Jennifer Egan, która wydaje się mieć tę cudowną zdolność pokazywania postaci i oddawania im głosu. Próbuję to przeanalizować, ale nie mogę nawet zrozumieć, jak ona to robi, jest taka dobra!

Zdjęcia: Diana Chmiel.


komentarze [3]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
notized 14.01.2018 22:57
Czytelnik

Nigdy nie słyszałam o tym pisarzu, wypowiada się całkiem ciekawie, co sprawia, że mam ochotę zajrzeć do jego książek. I prawdopodobnie uczynię to. :)
Dzięki za dobry wywiad!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
koninianka 06.01.2018 19:33
Czytelniczka

Świetny wywiad! Chciałabym, aby Moore jak najprędzej wziął na celownik kolejnego geniusza 😊 I jakże wspaniała wiadomość - będzie film! Jest na co czekać 😊 Podziwiam autora za to, jak potrafił tchnąć życie w te historyczne postaci, jak pozwolił nam być przechodniem w ich niesamowitym świecie, świadkiem ich dokonań! Czytanie biografii to jedno, ale obserwacja tych zdarzeń...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Diana 05.01.2018 15:21
Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post