rozwiń zwiń

Pisanie dla nastoletnich czytelników to niekończące się wyzwanie

LubimyCzytać LubimyCzytać
22.11.2017

Z Marcinem Szczygielskim - autorem książki Za niebieskimi drzwiami, z okazji premiery filmu na blu-ray i DVD, rozmawiamy o tym, czy pisarz odczuwa stres w związku z ekranizacją jego powieści, o tym, do kogo skierowana jest jego książka i jakie książki najbardziej lubi czytać. 

Pisanie dla nastoletnich czytelników to niekończące się wyzwanie

Ekranizacja powieści to dla autora powód do radości czy niepewności? Jak było w przypadku książki „Za niebieskimi drzwiami”?

Przede wszystkim to ogromna satysfakcja. Ekranizacja powieści nobilituje książkę i stanowi potwierdzenie jej popularności. Oczywiście wiąże się też z taką produkcją niepokój, bo przecież zły film może powieści zaszkodzić. Na szczęście w przypadku „Za niebieskimi drzwiami” ekranizacja okazała się bardzo udana.

„Za niebieskimi drzwiami” to nie pierwsza Pana powieść napisana z myślą o młodym czytelniku. Co zdecydowało o tym, że ona jako pierwsza doczekała się ekranizacji?

Pierwszy miał być „Czarny Młyn” - prawa do jego ekranizacji sprzedałem w 2010 r., jeszcze przed publikacją książki. Niestety z tej produkcji nic nie wyszło. Później toczyły się rozmowy w sprawie sfilmowania „Arki Czasu” i „Omegi”, na której podstawie powstać miał serial animowany. „Za niebieskimi drzwiami” zwróciło uwagę filmowców dopiero później. Szczerze mówiąc, nie całkiem wierzyłem w powodzenie tego projektu. Sprzedałem prawa i na moment o wszystkim zapomniałem. Okazało się jednak, że TFP, które nabyło licencję, ruszyło do działania z kopyta. Zadecydował więc chyba przypadek.

Proszę opowiedzieć o pracy nad powstawaniem filmu „Za niebieskimi drzwiami” z Pana perspektywy. Był Pan w nią zaangażowany w jakiś szczególny sposób?

Nie jestem scenarzystą i nigdy nim nie chciałem zostać. Praca przy produkcji filmowej to dla mnie horror, zupełnie nie nadaję się do działania w grupie. Od początku więc jasno sygnalizowałem, że wolę trzymać się z boku, ale gdy tylko proszono mnie o konsultację, oczywiście się zgadzałem. Tak się szczęśliwe złożyło, że wokół „Za niebieskimi drzwiami” skupiła się grupa wyjątkowo utalentowanych i sympatycznych ludzi, więc te nasze spotkania były nie tylko twórcze, ale też po prostu fajne. Niemniej jednak bałem się większego zaangażowania w produkcję - chyba też ze względu na poczucie odpowiedzialności. Ale wizyta na planie filmowym sprawiła mi mnóstwo radości.

Komu poleciłby Pan książkę i film „Za niebieskimi drzwiami”?

Wszystkim, którzy kochają magię i przygodę oraz noszą w sercach czułość i empatię - zarówno tym młodszym, jak i tym starszym czytelnikom.

Który czytelnik jest bardziej wymagający z perspektywy pisarza - młody, który dopiero poznaje literaturę, czy ten starszy, doświadczony?

Zdecydowanie ten młodszy! Pisanie dla nastoletnich czytelników to niekończące się wyzwanie - każda książka to w pewnym sensie debiut, bo młody czytelnik niewielką wagę przywiązuje do osoby autora, ocenia przede wszystkim opowieść. Paradoksalnie dorosłego łatwiej oszukać. Ale pisanie dla młodych to olbrzymia satysfakcja. Uważam, że jeśli powieść w ogóle może jeszcze zmienić świat, to tylko ta skierowana do czytelników, którzy dopiero w ten świat wchodzą.

Skąd czerpie Pan inspiracje do kolejnych książek dla młodych czytelników?

Kiedy byłem dzieciakiem uwielbiałem czytać i pochłaniałem książki jedna po drugiej. Gdy trafiałem na taką, która mi się naprawdę podobała, już od połowy lektury czułem żal, że się skończy niebawem i niepokój, że drugiej równie dobrej książki nie znajdę. Powieści, które pisze teraz dla młodych ludzi, to tak naprawdę książki, które piszę dla tamtego trochę nieśmiałego, bez przerwy bujającego w obłokach chłopca z warszawskiego blokowiska, którym kiedyś byłem. Jego marzenia i fascynacje sprzed niemal czterdziestu lat są dla mnie nieustającą inspiracją.

Jaki jest Pana ulubiony rodzaj literatury? Czy jako pisarz ma Pan czas na czytanie?

Uwielbiam science fiction, horrory, ale też biografie, powieści historyczne i obyczajowe. Chyba najmniej ciągnie mnie do kryminałów. Jednak odkąd zacząłem pisać, dla przyjemności czytam znacznie mniej niż kiedyś. Teraz głównie sięgam po lektury, które są mi potrzebne w pracy nad nowymi powieściami.

Zbliża się koniec roku, z jednej strony to czas podsumowań, z drugiej planowania nowych wyzwań. Co Pan myśli o tzw. „reading challenge”? Czyli robi Pan taki prywatny ranking, by zmobilizować się do czytania?

Nie, nigdy czegoś takiego nie robiłem. Uważam, że nie da się kogoś zmusić do czytania - nie cierpiałem lektur szkolnych właśnie dlatego, że TRZEBA było je przeczytać. Ale wierzę w to, że na każdego - nawet na najbardziej opornego czytelnika - czeka gdzieś w świecie książka, która może go porwać i otworzyć mu setki nowych ścieżek w myślach i sercu. Trzeba ją tylko odnaleźć - i to jest prawdziwe czytelnicze wyzwanie.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 22.11.2017 14:08
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post