rozwiń zwiń

Zbyt niewiarygodne, by mogło być prawdziwe - wywiad z Peterem Jamesem

Milena Buszkiewicz Milena Buszkiewicz
24.09.2017

Peter James - jeden z najpopularniejszych pisarzy thrillerów i powieści kryminalnych, scenarzysta i producent filmowy, który na stałe gości na wszystkich listach bestsellerów. Jego horror „Dom na wzgórzu” wygrał w plebiscycie Lubimyczytać.pl na Książkę Roku 2016 w kategorii Horror. W niedzielę 24 września kanał CBS Reality wyemituje premierowy odcinek programu Spisane krwią, w którym to pisarze opowiadają o prawdziwych zbrodniach umieszczonych na kartach ich powieści. Tymczasem autor w fascynujący sposób opowiada nam o pracy z policją, nawiedzonych domach i inżynierii genetycznej.

Milena Buszkiewicz: Zacznijmy od najbardziej banalnego, ale i najważniejszego pytania, dlaczego w ogóle piszesz?

Zbyt niewiarygodne, by mogło być prawdziwe - wywiad z Peterem Jamesem

Peter James: Już jako małe dziecko chciałem zostać pisarzem i robić filmy. Chciałem zabawiać ludzi, ale jednocześnie zależało mi, by poprzez te media badać świat i społeczeństwo, w którym żyjemy. Jednak nigdy nie myślałem, że mam jakiś talent… Pierwszy przełom miał miejsce, gdy byłem siedemnastolatkiem, wygrałem narodowy konkurs krótkometrażowy organizowany przez BBC i musiałem przeczytać moją historię na żywo. Spodobało mi się to i uświadomiło, że mimo że drukowana książka jest podstawą powieści, istnieją różne rodzaje mediów, w których pisane i wymawiane słowo może być użyte w cudowny sposób. W końcu na długo przed wymyśleniem rysunku, historie opowiadano i przekazywano ustnie. Dziś w mojej pracy odkrywam, że powieść kryminalna jest najlepszym gatunkiem, dzięki któremu mogę odkrywać świat, w którym żyjemy. I ze względu na moje wieloletnie doświadczenie w tworzeniu filmów i telewizji, zamierzam ostatecznie przenieść własne powieści o Royu Grasie na ekran telewizora, mając nadzieję, że tym samym zagwarantuję integralność książek z filmem.

Czy jeszcze pamiętasz emocje, które towarzyszyły Twojemu debiutowi? Minęło prawie 30 lat, ale takich rzeczy chyba się nie zapomina?

Jednym z najbardziej ekscytujących dni mojego życia był dzień, w którym przyjęto do publikacji moją pierwszą powieść „Dead Letter Drop”. Za to prawdopodobnie najbardziej rozczarowującym dniem mojego życia był ten, w którym została wydana! Biegałem podekscytowany po wszystkich księgarniach, ale nigdzie nie znalazłem mojej książki. Na szczęście coś takiego nie zdarzyło mi się nigdy więcej.

Kiedy zdałeś sobie sprawę, że jesteś naprawdę dobrym pisarzem?

Myślę, że było to po tym, kiedy moje trzy kolejne książki w twardej i miękkiej oprawie znalazły się na pierwszym miejscu „The Sunday Times” i po raz pierwszy zamiast tłumaczyć ludziom kim w ogóle jestem, to oni mówili: „hej, jesteś autorem serii o Royu Grasie - wow!”. Wydaje mi się, że faktycznie pierwszy raz, kiedy poczułem, że odniosłem sukces, przyszedł gdy kurier z Amazona pojawił się w naszym domu z paczką i zapytał mnie: „Jesteś tym autorem? Moja żona jest wielką fanką!”

Co najbardziej ci się podoba w pracy pisarza?

Najlepsze jest to, że piszę o tym, co naprawdę mnie interesuje.

A co jest najtrudniejsze?

Najtrudniejszy moment przychodzi za każdym razem, gdy zaczynam nową książkę. Jestem przytłoczony paniką, że to, co napiszę, nie będzie dobre, że w końcu moi czytelnicy mnie przejrzą i zdadzą sobie sprawę, że być może poradziłem sobie przy poprzednich książkach, ale teraz gra się skończyła. Te obawy pochodzą w dużej mierze z tego, w jaki sposób potoczyły się losy wielu moich ulubionych autorów z dziecięcych lat, którzy pisali serie i wydaje mi się, że w każdym przypadku było tak samo, im większy sukces osiągali, tym bardziej stawali się leniwi i przestawali dbać o jakość swoich książek. Zawsze byłem całkowicie zdeterminowany, by nieustannie podnosić poprzeczkę w każdej powieści, którą piszę, właśnie dlatego wkładam tak dużo wysiłku, w to, by osiągnąć swój cel.

Od czego zaczynasz tworzenie nowej książki?

Roy Grace jest bohaterem luźno wzorowanym na szefie departamentu śledczego w Sussex, Davidzie Gaylorze. Miałem szczęście spotkać Davida wiele lat temu i śledzić jego poczynania przez wiele tygodni na przestrzeni kilku lat, podczas których awansował ze stanowiska inspektora na nadinspektora.

Kiedy jestem gotowy, aby zacząć pisać nową książkę, spotykam się z nim w pubie w Sussex, siadamy przy tym samym stoliku, otwieram nowy czarny notes Moleskine i pracuję nad podstawową fabułą i punktami zwrotnymi kolejnej opowieści. Robię zarys historii, a David go czyta i zaznacza swoje uwagi. Jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi, był świadkiem na moim ślubie w 2015 roku!

Czy poza konsultacjami z Davidem przeprowadzasz jeszcze jakieś badania?

Moje powieści zmuszają do prowadzenia badań, podobnie jak i do pogłębiania psychologii postaci. Spędzam średnio jeden dzień w tygodniu z policjantami, a moje pomysły nabierają kształtu podczas badań. Centralnym elementem każdej mojej książki jest główny bohater i to, co on lub ona zrobiliby w danych okolicznościach, wchodząc w umysł przestępcy, a tym samym prawidłowo odtwarzając policyjne procedury.

Jak wygląda twoja codzienna praktyka pisarska?

Piszę sześć dni w tygodniu, od 18:00 do 21:30. Jest to przyzwyczajenie, które nabyłem kiedy jeszcze produkowałem filmy. Myślę, że rutyna jest niezbędna, jeśli chcesz potraktować pisarstwo poważnie. Dzięki laptopom moje biuro już dawno przestało być konkretną przestrzenią i mogę pisać w drodze. Naprawdę dobrze pisze mi się w samolotach, na tyłach samochodu i w hotelowych pokojach. Popijam drinka - często wódkę martini, z czterema oliwkami, włączam muzykę i wchodzę do świata powieści. Naprawdę kocham tę część dnia.

Czy mimo tego zdarza ci się mieć pisarskie blokady?

W takich sytuacjach ratuje mnie duża wódka martini, albo długi spacer z psami lub gra w tenisa, bieganie czy pływanie. Nie wierzę w coś takiego jak pisarska blokada, myślę, że to po prostu wymówka. Nie ma przecież prawników mówiących, że mają prawniczą blokadę lub elektryków, którzy mówiliby, że przechodzą elektryczny kryzys lub hydraulików z hydrauliczną blokadą.

Jesteś tym typem pisarza, który bezpośrednio towarzyszy przestępcom. Śledzisz ich poczynania wraz z policją. To trochę przerażające, nie sądzisz?

Tak, spotkałem wielu zabójców, którzy mnie przerazili. Jednak prawdopodobnie najbardziej zatrważające było spotkanie autorskie sprzed wielu lat, kiedy odwiedziłem więzienie dla kobiet i na widowni była świetnie wysławiająca się kobieta w średnim wieku, która zadawała szczególnie inteligentne pytania z zakresu literatury. Zafascynowała mnie, była dobrze wykształcona i zastanawiałam się, jakiego przestępstwa się dopuściła. Być może zabiła kogoś w wypadku samochodowym, będąc pod wpływem alkoholu czy coś takiego…

Poznałeś prawdę?

Jedną z największych zalet takich wydarzeń jest to, że spotykamy się później razem i rozmawiamy twarzą w twarz. Uznałem więc, że nie ma się co zastanawiać i poszedłem po linii najmniejszego oporu. Nigdy wcześniej nie pytałem żadnego więźnia o to, co zrobił - to nieetyczne. Zatem by przełamać lody, powiedziałem: „Jak długo jeszcze musisz odbywać wyrok?" Odpowiedziała w gromkim głosem: „Jeszcze dziewięć i pół cholernych lat - i to nie fair! W Londynie kobieta zrobiła dokładnie to, co ja, a jej zostało tylko sześć lat.” „A więc, co cię tutaj przyniosło?", zapytałem, nieco zaskoczony. „Otrułam teściową, starą torbę!”. „OK” - odparłem zdziwiony. Zaczęła opowiadać dalej. „Rzecz w tym, że trafiła do szpitala, by umrzeć, więc wyczyściłam jej konto bankowe. Ale ta cholerna kobieta nie umarła - wróciła do domu. Zdałam sobie sprawę, że odkryje, co zrobiłam, więc musiałam ją otruć. Wtedy uświadomiłam sobie, że mój mąż przecież o wszystkim się dowie, więc musiałam otruć i jego. I to nie w porządku - ta kobieta w Londynie zrobiła dokładnie to samo, co ja, a dostała tylko sześć lat!" Kiedy przyszedł po mnie funkcjonariusz więzienny, zapytałem go: „Czy ta kobieta tak na poważnie? „Tak proszę pana”, odparł. „Jej mąż przez trzy miesiące był sztucznie podtrzymywany przy życiu i doznał trwałego uszkodzenia mózgu - a ona jest zła na temat długości wyroku...". Wiedziałem od razu, że znalazłem główną bohaterkę dwunastej powieści z serii Roy Grace: Love You Dead!

Masz w swoim dorobku wiele przerażających powieści, nie tylko kryminalnych, ale i horrorów. Jeden z nich zajął pierwsze miejsce w plebiscycie Lubimyczytać.pl.

Byłem absolutnie zachwycony i ogromnie zaszczycony, że wygrałem tę nagrodę!

To wspaniale! Bardziej zwracasz uwagę na nagrody przyznawane przez czytelników czy krytyków?

Oba typy nagród są bardzo miłe! Szczerze mówiąc, zdobycie jakiejkolwiek nagrody wzbudza wspaniałe emocje. Tym bardziej, gdy jest ona przyznawana w obcym kraju, niezależnie od tego, czy głosy oddali czytelnicy czy krytycy. Ta przyznawana przez moich czytelników ma jeszcze wymiar głęboko osobisty, przecież dla wszystkich autorów najważniejszą rzeczą na świecie jest posiadanie czytelników, którzy chcą czytać i kupować nasze książki.

Wróćmy do horrorów. Jak wygląda tworzenie takich książek, wierzysz w zjawiska paranormalne?

Zawsze byłem otwarty na nadprzyrodzone tematy i spotkałem niezliczoną ilość normalnych, racjonalnych ludzi, którym w pewnym momencie życia przytrafiło się coś, co nie ma racjonalnego wytłumaczenia. Muszę przyznać, że sam mieszkałem w dwóch nawiedzonych domach. Moja powieść o duchach, „Dom na wzgórzu" była inspirowana i wzorowana na zabytkowym domu w Sussex, dawniej będącym klasztorem, który moja była żona i ja kupiliśmy i mieszkaliśmy tam przez dekadę, a który okazał się naprawdę nawiedzony.

Chociaż nigdy nie widziałem ducha, to w domu działy się rzeczy, których w żaden sposób nie mogłem wyjaśnić. Widziałem wiele razy jak z przedpokoju do kuchni przepływały małe smugi białego światła unoszące się w powietrzu. Medium, z którego porad często korzystałem podczas pisania moich pierwszych nadprzyrodzonych thrillerów, w tym nawet przy jednej z pierwszych książek o tytule „Possession”, odwiedziła mój dom i powiedziała mi, że jestem podatny na paranormalne zjawiska, dlatego widziałem te smugi, i mimo że nie dostrzegłem całego zjawiska, to wyczuwałem pewną energię. To medium i kilka innych opisywały z ożywieniem damę o wściekłym wyrazie twarzy, ubraną w szarą jedwabną krynolinę, z włosami upiętymi w kok. Pasowało to do opisu podanego przez starszego mężczyznę, który opiekował się domem za czasów poprzednich właścicieli. Pewnego zimowego wieczoru w roku 1984 usiadł w tym przedpokoju, by odpocząć, wtedy to wspomniana kobieta wyszła ze ściany, przeszła przez podłogę, musnęła rąbkiem swojej sukni po jego twarzy i zniknęła w dębowych panelach za nim. Nigdy więcej nie postawił swojej nogi w tym domu. Dama w krynolinie została zidentyfikowana jako duch poprzedniej właścicielki domu, która nienawidziła mężczyzn i szczęśliwych par!

Cztery lata po tym, jak ten przedsionek został „oczyszczony”, w 1993 roku, moja ostatnia powieść, „Host”, leżała na drewnianej skrzyni . Pewnego ranka książka stanęła w płomieniach! Gdyby mojej żony i mnie nie było tamtego dnia, dom prawdopodobnie by spłonął.

Zauważyłam, że eksperymentujesz z gatunkami. Ludzie doskonali, ostatnia książka wydana w Polsce, traktuje o inżynierii genetycznej, to prawie sci-fi. Skąd czerpiesz tak różne pomysły?

Zawsze byłem bardzo zainteresowany nauką - a zwłaszcza tym, czy postępy w nauce były tak szybkie, że wyprzedzają naszą ewolucję, jeśli chodzi o naszą umiejętność zrozumienia i wykorzystania tych postępów. Nauka mogła uczynić pójście do dentysty mniej bolesnym i przerażającym przeżyciem niż było ono w moim dzieciństwie, ale dała nam też możliwość stworzenia energii jądrowej i broni, na długo zanim zdaliśmy sobie sprawę z jaką łatwością można uzyskać i wykorzystywać możliwości nuklearne przez osoby o złych zamiarach. Nauka dała nam tak wiele technologii, które uczyniły nasze życie zróżnicowanym, wzbogaconym o nowe dobra, wygodnym i mobilnym, jednak teraz wiemy, że towarzyszy temu widmo katastrofy globalnego ocieplenia.

Jak powstali „Ludzie doskonali”?

Pomysł na książkę pochodzi z artykułu, który przeczytałem kilka lat temu. Napisał go genetyk, który przewidział, że w pewnym momencie, w niedalekiej przyszłości rodzice będą mogli wybrać geny swojego dziecka i dosłownie „projektować niemowlęta". Wtedy, przypadkowo, w tym samym czasie w Los Angeles spotkałem szefa Wydziału Genetyki Mózgu Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego, który powiedział mi, że jego zespół właśnie zidentyfikował klaster genów odpowiedzialnych za empatię. „W pewnym momencie - i mówię o naszych czasach - rodzice będą mogli wybrać poziom empatii swojego dziecka. Chcesz mieć chłopaka, dobrze, czy chcesz, żeby był łagodnym dzieckiem - ale mógłby zostać skrzywdzony... Chcesz, żeby był twardy, ale mógłby stać się niebezpiecznym człowiekiem, a nawet socjopatą…” Stajemy przed wyborami, na które po prostu nie jesteśmy przygotowani, ale z którymi wkrótce będziemy musieli się zmierzyć. Spędziłem z nim cały dzień w laboratoriach. Opowiedział mi, jak pracują nad identyfikacją genów odpowiedzialnych za sen i odpoczynek. Wierzył, że dzięki programowaniu genetycznemu ludzie przyszłości będą w stanie poświęcić tylko jedną godzinę snu, czując jakby przespali całą noc, co w efekcie będzie dawać nam kolejnych 20-30 lat świadomej egzystencji.

Inny genetyk powiedział mi, że jego zespół pracuje nad przeprojektowywaniem ludzkiego układu pokarmowego. Twierdził, że ludzie w przyszłości będą otrzymywać wszystkie niezbędne wartości odżywcze z dużo mniejszej ilości pożywienia, niż obecnie. Jednym z głównych obszarów badań, z ogromnymi konsekwencjami dla przyszłości nas wszystkich, jest starzenie się genów. Genetycy odkryli, że istnieją geny wpływające na nasz wiek. W pewnym momencie będą w stanie wyłączyć je i prawdopodobnie odwrócić proces starzenia się. Oznacza to, że w przyszłości ludzie nie umrą ze starości. Jeśli nie wysadzimy się w powietrze ani nie zniszczymy planety, to może w ciągu kilku pokoleń osiągniemy stan, w którym nie będziemy się starzeć ani umierać.

W ciągu ostatniej dekady zidentyfikowano geny odpowiedzialne za takie cechy u ludzi, jak koordynacja oczu. Rodzice przyszłości będą w stanie zdecydować, czy chcą, aby ich dziecko było dobre w sporcie - a jeśli tak, to w którym. Jeśli zechcą, aby ich pociechy grały w piłkę, będą w stanie dokonać takiego wyboru. Kiedy rozmawiałem z jednym wybitnym genetykiem o wszystkich udoskonaleniach, które byłyby dostępne, odpowiedział: "Rodzice przyszłości nie będą zmuszeni ulepszać genów swoich dzieci, ale będą musieli zrozumieć, że inni rodzice z chęcią to zrobią, co wiąże się z ryzykiem, że ich własne dzieci zostaną zepchnięte do gorszej klasy. Takie dzieci, nigdy nie dorównają swoim rówieśnikom. Jest niewątpliwie wiele, wiele pozytywnych aspektów genetyki - takich jak identyfikacja chorych embrionów, które w przeciwnym razie urodziłyby się z przerażającymi, dotkliwymi dolegliwościami, takimi jak mukowiscydoza, czy prace nad ponownym odkształceniem nerwów rdzenia kręgowego, ale jednocześnie genetyka zaczyna tworzyć wyzwania, na które nie jesteśmy intelektualnie i emocjonalnie gotowi.

W mojej powieści, kiedy John i Naomi, którzy są parą, przybywają na statek wycieczkowy z właśnie co zarobionymi pieniędzmi, stają przed oszałamiającymi możliwościami. Zagadnienie genetycznej manipulacji jest wiodącym motywem powieści. Czy rasa ludzka korzystała z przypadkowej ewolucji? Czy naprawdę jesteśmy tak wielkim gatunkiem, z całą naszą nienawiścią, nierównościami, wojnami i sposobem niszczenia tej planety. Czy to aby na pewno dobry pomysł, abyśmy przejęli kontrolę nad Matką Naturą i naszym przeznaczeniem?

Masz wiele różnych pomysłów i pasji, piszesz książki, sztuki teatralne, tworzysz filmy. Potrzebujesz tak wielu artystycznych stymulacji?

Inspiruje mnie świat, w którym żyjemy, po prostu otaczają mnie pomysły... Czerpię je z wiadomości, podczas przypadkowych spotkań, kiedy pracuję z policją, zarówno w tym, jak i w innych krajach na całym świecie. Mam nieskończoną ilość pomysłów!

I nieskończoną ilość talentów! Nad czym teraz pracujesz?

Właśnie redaguję książkę, nad którą pracuję od 25 lat. To thriller na temat tego, co by się stało, jeśli ktoś wiarygodny stwierdziłby, że ma absolutny dowód na istnienie Boga. Powieść zostanie opublikowana jesienią przyszłego roku w Wielkiej Brytanii i jest to książka inna od wszystkich, które do tej pory napisałem, więc tym bardziej jestem wyjątkowo podekscytowany. W maju 2018 roku zostanie opublikowana moja 14-ta powieść z serii o Royu Grasie, nad którą obecnie pracuję. Mam też nadzieję, że w 2018 roku zobaczymy premierę telewizyjną przygód Roya Grace’a, w której tworzenie jestem bardzo zaangażowany.

A propos telewizji, niedawno brałeś udział w serii dokumentalnej „Spisane krwią" emitowanej na CBS Reality, w której rozmawiałaś o prawdziwym przestępstwie „Rotherham Shoe Rapist", które zainspirowało cię do napisania powieści „Już nie żyjesz”. Spodobał ci się ten projekt?

To było naprawdę pouczające i fascynujące doświadczenie, a obejrzenie tego wszystkiego razem - wyśmienite. To naprawdę niezwykła opowieść, gdybym napisał to wyłącznie w formie fikcji, myślę, że ludzie powiedzieliby, że to zbyt niewiarygodne, by mogło być prawdziwe.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Milena 23.09.2017 18:39
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post