rozwiń zwiń

„Postaci są najważniejsze”.Wywiad z Timem Johnstonem

LubimyCzytać LubimyCzytać
21.03.2016

Próbowałem napisać najlepszą powieść, na jaką było mnie stać, więc skupiłem się na tym, by zbudować jak najbardziej realistyczne i pełne wad postaci, które znalazły się w trudnych sytuacjach – o nowej powieści „W dół” rozmawiamy z Timem Johnstonem, jej autorem.

„Postaci są najważniejsze”.Wywiad z Timem Johnstonem

W dół to błyskotliwy thriller o więzach krwi i walce o przetrwanie. Zbliża się koniec wakacji, Courtlandowie przyjeżdżają w Góry Skaliste. Dla ich córki, osiemnastoletniej Caitlin, góry mają być ostatecznym sprawdzianem biegowym. Jej rodzice liczą na to, że wspólny urlop pomoże im posklejać związek.

Pierwszego ranka Caitlin i jej młodszy brat Sean idą pobiegać. Kilka godzin później z telefonu Seana dzwoni szeryf. Chłopak leży w szpitalu, ma pogruchotaną nogę, ale już odzyskał przytomność, jego życiu nic nie grozi. A Caitlin? Caitlin zniknęła.

Zaczyna się koszmar w rodzaju tych, o których słyszy się w telewizji, ale które zwykle przydarzają się innym. Poszukiwania, wzajemne oskarżenia, pytania bez odpowiedzi. Co się stało? Czy mogli temu zapobiec? Czy Caitlin żyje? Czy kiedykolwiek się tego dowiedzą?

Perfekcyjnie skrojony thriller, napisany z precyzją, która pozwala uchwycić każdą emocję, każdą chwilę strachu i każdą potworną myśl, pędzący jak lawina ku przerażającemu rozwiązaniu.

Obejrzyjcie zwiastun książki:

Książka ukazała się pod patronatem lubimyczytać.pl.

Zapraszamy do lektury wywiadu z autorem książki, Timem Johnstonem!

 

Czy stolarz musi pokonać długą drogę, żeby stać się bestsellerowym autorem?

W moim przypadku trwało to około dwudziestu lat, co oczywiście wydaje się długim okresem. Napisanie powieści zajęło mi siedem lat, a potem znów minęły trzy lata, zanim ją wydano. Ale pisałem także, nim zostałem stolarzem, i przez cały ten czas. Utrzymywałem się ze stolarstwa (przede wszystkim), dzięki czemu nie musiałem przez cały dzień siedzieć w biurze ani uczyć na kursach pisania, jedno i drugie by mnie wykończyło.

W jaki sposób powstaje więc bestseller?

Trudno powiedzieć. W przypadku „W dół” próbowałem po prostu napisać najlepszą powieść, na jaką było mnie stać, więc skupiłem się na tym, by zbudować jak najbardziej realistyczne i pełne wad postaci, które znalazły się w trudnych sytuacjach. Te warunki miały odsłonić ich niedoskonałości, ale i pokazać mocne strony. Zależało mi na stworzeniu historii, w której zawrę różne napięcia, a stawka będzie bardzo, bardzo wysoka. Na pewno nie próbowałem napisać „thrillera”, a nawet „bestsellera”, choć w skrytości ducha miałem nadzieję, że okaże się tym drugim. Muszę także podkreślić, że bez ponadprzeciętnej pewności i wsparcia mojego wydawcy, ta książka nigdy nie zdobyłaby takiej uwagi ze strony księgarzy, recenzentów i mediów. Takie zaangażowanie z każdej strony na pewno pozwala wykreować bestseller.

Prowadzi pan kursy kreatywnego pisania na uniwersytecie – jakie są najważniejsze zasady, które powtarza pan studentom zabierającym się do pisania?

Nie kombinujcie za bardzo. Nie bądźcie niczym nadopiekuńczy rodzice. Dajcie się zaskoczyć. Odkryjcie tę historię w trakcie pisania. A także: postaci są najważniejsze. Postaci tworzą akcję. Nie wtłaczajcie postaci do wydarzeń, opiszcie raczej prawdziwych i autentycznych bohaterów, którzy stworzą akcję poprzez swoje prawdziwe pragnienia i strach. Wszystko, powtarzam, WSZYSTKO w literackiej fikcji, polega na tym, żeby czytelnik mógł identyfikować się z bohaterami.

#####

Pisałem nie po to, żeby opowiedzieć o dramacie związanym z tajemnicą zaginięcia dziewczyny, ale o codziennym życiu jej bliskich, jej rodziny.

Często słyszymy w mediach informacje o zaginionych ludziach. Giną bez śladu małe dzieci, nastolatkowie, dorośli. Czy jakaś konkretna wiadomość sprawiła, że zainteresował się Pan tym tematem?

Inspiracją nie stała się żadna konkretna wiadomość z mediów, ale szokuje mnie, że z roku na rok takich historii jest coraz więcej. Ciekawiło mnie kilka spraw. Co się dzieje, gdy newsy stają się przestarzałe, a tymczasem rodziny zaginionych nadal nie wiedzą, co stało się z ich najbliższymi? Jak oni funkcjonują? Jak wygląda ich życie, gdy świat – kamery, ci, którzy oglądają wiadomości, a także przedstawiciele prawa – przestaje się nimi interesować? Właśnie ta historia mnie zainteresowała, gdy zacząłem pisać „W dół”. I pisałem nie po to, żeby opowiedzieć o dramacie związanym z tajemnicą zaginięcia dziewczyny, ale o codziennym życiu jej bliskich, jej rodziny. Troje załamanych ludzi musi jakoś żyć dalej i każdy radzi sobie inaczej. Wiele stron pisałem o ojcu i synu – o każdym z nich oddzielnie – zanim dotarłem do pozostałych postaci i zacząłem opowiadać ich losy.

Każdy z członków rodziny próbuje radzić sobie z dramatem związanym z zaginięciem w inny sposób. Z kim najłatwiej przyszło się Panu zidentyfikować?

Po tym, gdy napisałem początek, w którym Caitlin znika, przeskoczyłem dwa lata w przód i zająłem się postacią, która wydawała mi się najbardziej interesująca, Grantem, czyli jej ojcem. To facet mniej więcej w moim wieku, stolarz, łatwo było mi wejść w jego skórę i postawić się na jego miejscu (może z wyjątkiem kwestii zaginionej córki; to musiałem w całości wymyślić). Napisałem o nim jakieś 200 stron, aż dotarłem do momentu, gdy nie wiedziałem, co powinien zrobić dalej. Wtedy zająłem się Seanem, jego synem, znalazłem go na autostradzie. W tym czasie sam sporo jeździłem ciężarówką z narzędziami i całym moim dobytkiem – najmowałem się do prac stolarskich w różnych stanach i w ten sposób było mi łatwo ruszyć z Seanem w trasę „pożyczoną” ciężarówką i sprawdzić, w jakie wpadnie tarapaty.

Przypuszczam, że jednym z największych wyzwań mojego świata i świata Zachodu, jest zapewnienie dziecku poczucia bezpieczeństwa.

Jak Pan myśli, jakie są największe wyzwania dla rodziców w dzisiejszych czasach?

Sam nie mam dzieci, więc mogę się tylko domyślać. Wszystko oczywiście zależy od tego, o jakiej części świata mówimy (wyzwania dla rodzica w Sudanie są przecież inne od tych, przed którymi stoją rodzice w Des Moines w stanie Iowa). Przypuszczam, że jednym z największych wyzwań mojego świata i świata Zachodu, jest zapewnienie dziecku poczucia bezpieczeństwa. Świat, który znamy, prawdopodobnie nie jest już aż tak niebezpieczny i dziki, jak był kiedyś, ale obrazy przemocy znacznie częściej przenikają do codziennego życia – ze względu na wszechobecność internetu, telefonów komórkowych z kamerami i dwudziestoczterogodzinny dostęp do informacji. W związku z tym uważam, że największym wyzwaniem jest ochrona dziecięcej niewinności, nadziei i możliwości, a już szczególnie w odniesieniu do systematycznego wyniszczania naszej planety. Ale może to tylko ja przerzucam moje własne strachy i rozterki na całą kulturę!

Czy uważa Pan, że po doświadczeniu takiej traumy jak zaginięcie członka rodziny, Courtlandowie mogą wrócić do normalnego życia?

Niestety, jeśli chodzi o Courtlandów, nie jestem wielkim optymistą. Myślę, że zeszli za daleko w dół w niewytłumaczalną ciemność świata, by kiedykolwiek wrócić do tak zwanej normalności. Chociaż bardzo chciałbym wierzyć w to, że przynajmniej będą próbować.

Natura i dzikość Gór Skalistych to ważny bohater pana powieści. Dla Courtlandów góry to cel wyjazdu turystycznego, obszar „opracowany kartograficznie”, rozpoznany krajobraz. A jednak to miejsce zamienia się w „rozległe, bezlitosne nigdzie”, w które nikt nie powinien zabierać rodziny. Czy w XXI wieku powinniśmy bardziej obawiać się natury czy innych ludzi?

Tak jak wcześniej powiedziałem, nie sądzę, żeby XXI wiek był bardziej niebezpieczny niż wiek XX, choć wielu z nas urodzonych po 1945 roku tak właśnie pewnie myśli. Amerykanom z klasy średniej lub wyższej w szczególności – choć dotyczy to pewnie tych grup także i w innych krajach – wydaje się, że świat należy do nich i mają w nim zagwarantowane miejsce dla siebie. Wydaje nam się, że możemy udać się w każde miejsce i robić wszystko, tak jakby świat był jedną wielką atrakcją turystyczną stworzoną z myślą o nas. Oczywiście, są miejsca, do których udajemy się mniej chętnie z wiadomych powodów (na przykład Syria czy Afganistan), ale Courtlandowie popełniają błąd, ponieważ uważają, że każde miejsce w Ameryce jest dla nich całkowicie bezpieczne – a już szczególnie w sytuacji, gdy mówimy o tak popularnym celu wyjazdów wakacyjnych czy wypoczynkowych. W chwili, gdy sami przekonują się, że Góry Skaliste to wyludnione i bardzo dzikie miejsce nawet teraz w tym jakże cywilizowanym świecie, jest już za późno.

I oczywiście nie chodzi tu o to, że te dramatyczne konsekwencje przynosi spotkanie z naturą; to drugi człowiek czai się w tym otoczeniu i wykorzystuje je bez ograniczeń. Niestety, nie ma zbyt wielu podobnych miejsc, w których tacy ludzie nie mieszkają.

Jakie książki Pan czyta i którzy współcześni pisarze są dla Pana największą inspiracją?

Chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że uwielbiam Cormaca McCarthy’ego. Lubię też opowiadania Jamesa Saltera. Bez przerwy mógłbym czytać opowiadania Williama Trevora. Gdy szukam literackiego wytchnienia, wracam do Hemingwaya. Cenię „Wybawienie” Jamesa Dickey’a, „Leśne jezioro” Tima O’Briena i „Hańbę” J.M. Coetzee’ego. Trzykrotnie przeczytałem debiutancką powieść Teju Cole’a z 2011 – „Open City”. Z przyjemnością sięgam po opowiadania i eseje Davida Fostera Wallace’a, ale nawet nie próbowałem czytać „Infinite Jest”, ponieważ czytam wolno i pewnie zajęłoby mi to jakieś dwa lata. A przecież w tym czasie mogę przeczytać tyle innych książek!

(Materiały Wydawnictwa Marginesy).


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 18.03.2016 16:04
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post