rozwiń zwiń

„Jolanta" to nie jest powieść wakacyjna - wywiad z Sylwią Chutnik

Zofia Karaszewska Zofia Karaszewska
02.08.2015

Buchające azbestem i szarym tynkiem blokowisko na końcu świata. Żerań. Tam wychowuje się Jolanta. Nikt jej nie lubi, niestety, bo ma okulary jak denka od butelek, a ubrania stare i zniszczone. Po odejściu ojca czuje się samotna, przez życie prowadzi ją motto: „Nie mówić, nie ufać, nie odczuwać”. Sylwia Chutnik wraca z nową powieścią Jolanta. I zachwyca raz jeszcze!

„Jolanta" to nie jest powieść wakacyjna - wywiad z Sylwią Chutnik

O nowej książce Sylwii Chutnik, pisaniu i dzieciństwie spędzonym na blokowisku z autorką rozmawia Zofia Karaszewska..

Czy Jolanta jest powieścią o samotności, czy o szaleństwie?

„Jolanta” jest historią samotnej dziewczyny, która popada w szaleństwo, ponieważ nie jest w stanie poradzić sobie z przeszłością rodziny.

Sąsiedzkie plotki, narzekania na brud, wykręcona żarówka w windzie i zatkany zsyp. Piszesz o tym z taką pasją i wiarygodnością - dorastałaś na takim ponurym blokowisku?

Dorastałam w różnych blokach, mniej lub bardziej ponurych. Dźwięki windy, klekot zsypu, rozmowy za ścianą sprawiały, że z jednej strony nie czułam się sama, a z drugiej sprawiały wrażenie natłoku ludzi. Mrówkowce, jakie to dobre określenie na bloki. Ich biblią jest „Chamowo” Mirona Białoszewskiego. Ale dobrze wspominam blokowe wędrówki. Teraz mieszkam w czteropiętrowcu, ale sąsiedzi są nadal wokół mnie.

Czy rozwód rodziców, który jest czymś niemal pospolitym w dzisiejszym świecie, to według Ciebie trauma na całe życie?

To może być dla dzieci trauma lub wyzwolenie. Jeśli rodzice rozstaja się z powodu patologicznych zachowań (uzależnienie, przemoc jednej ze stron), to świat dziecka uspokaja się, ale jeśli konflikt narasta, a dziecko nie wie, czemu rodzice przestają się kochać, to pojawia się cała gama odczuć: to moja wina, byłam niegrzeczna, jestem beznadziejna. To może zachwiać poczuciem wartości na bardzo długo.

Każdy twórca i twórczyni dają coś z siebie swoim opowieściom, ale moje książki to nie pamiętniczki z życia Sylwii.

Rozbita, wyobcowana, samotna. Ile w Jolancie jest Ciebie? Kim chciałaś być jako mała dziewczynka?

Każdy twórca i twórczyni dają coś z siebie swoim opowieściom, ale moje książki to nie pamiętniczki z życia Sylwii. Jako mała dziewczynka chciałam zostać piosenkarką i przyjaźnić się z Madonną. Chciałam być artystką i prowadzić ekscytujące życie. W głowie jedynaczki tkwiła potrzeba poklasku, ale samotność była i jest niezbędna, aby tworzyć.

Traumy przeszłości. Czy można z nimi żyć? Czy to piętno na całe życie?

Oj, gdybym ja była taka mądra i umiała odpowiedzieć na to pytanie. Obecnie twierdzi się, że wszystko można „przepracować”. Że można się ogarnąć, kupić poradnik i zmienić swoje życie w sekundę. Ale ja nie wierzę w weekendowe warsztaty, które załatwią za nas nasze traumy. To grubsza robota, tkwiąca w naszej głowie. Czasami wiele lat trzeba, aby coś wreszcie zatrybiło i ukazało nam stare historie w nowej odsłonie. Nie lubię strategii „złego dzieciństwa”, która może być wymówką, aby nie brać odpowiedzialności za swoje życie. Ale nie godzę się z obecnym wszędzie psychologizowaniem i propagandą sukcesu.

Czy uważasz, że środowisko, z którego pochodzimy determinuje nasze życie?

Niewątpliwie ma na nas wpływ; to korzenie, które dają nam podstawy: wartości, kulturę, nawet język. Jak śpiewała piękna i bogata Jennifer Lopez: „I'm still Jenny from the block”. Niezależnie od liczby jachtów i złota,  życie w bloku ustawia w nas pewne zachowania. Zapominanie czy negowanie dzieciństwa nie ma sensu. Możemy być przykładem siłaczek, które wyrwały się z meliny, ale dobrze jest mieć w sobie te wczesne obrazy. Choćby po to, aby nie zapomnieć, gdzie się zaczynało.

Czy można zrozumieć i opisać czyjeś szaleństwo? I czy taka opowieść może mieć nie jednostkowy, ale bardziej uniwersalny charakter?

Jeśli jest się dość empatyczną osobą, a twórca taki być musi, to można opisać każdy etap życia. Nie wierzyłabym jednak w „uniwersalizm” w literaturze, ponieważ niezależnie od realistycznego opisu zawsze znajdzie się ktoś, kto krzyknie: „Tak nie było, to nieprawda!”. Literatura jest od podkręcania i nieprawdy właśnie, nie ma co się silić na odzwierciedlenie życia w skali 1:1. Od tego są reportaże.

Warszawa Jolanty, to smutne, szare blokowisko. Żerań ze swoją trudną historią i brakiem perspektyw. Jaka jest Twoja Warszawa?

Moja Warszawa to kiedyś Bielany i Żoliborz, potem Ochota, teraz Mokotów. Z klatkami schodowymi, piwnicami z powidłami i remontem u sąsiadów, trwającym od trzech miesięcy. Żerania nie znam, wymyśliłam w tej książce niemal wszystko. Opisywany przeze mnie blok istniał i rzeczywiście był zburzony. Na jego miejscu stoi kilkupiętrowy dom, typowy dla nowego budownictwa. Hotele robotnicze stają się przeszłością.

„Nie mówić, nie ufać, nie odczuwać.” Nie żyć - tylko przetrwać. Jolanta tonie w smutku… Jak wiele można znieść? Gdzie leży granica szaleństwa?

Nie ma jej. Nie ma granicy, człowiek może zanurzać się w szaleństwie latami. Na szczęście moja bohaterka, choćby intuicyjnie, próbuje wyjść na brzeg. Ma wokół siebie ludzi, którzy mniej lub bardziej udanie chcą jej pomóc. Pomagać osobie w obłędzie nie jest prosto. W mojej książce próbuję zrozumieć każdą ze stron.

Jolanta nie jest cwaniarą, nie bije się o sprawiedliwość tylko odpuszcza. Dlaczego?

Bije się, na swój sposób. Nie tak spektakularnie, nie tak komiksowo i barwnie. Toczy zawziętą walkę w sobie samej. O to, aby przeżyć, nie dać się przeszłości. Ja wiem, to zwykle nikogo nie obchodzi, ale te malutkie wojny są czasem o wiele bardziej ciekawe, niż batalistyczne obrazy.

Czy masz swoje widmo, tak jak Jolanta ma dozorcę zwiastującego nieszczęścia?

Bardzo ciekawe pytanie. Chyba nie mam widma złych wiadomości. Mam za to stado wymyślonych przyjaciół, którzy są ze mną w dobrych i złych momentach.

Jolanta umarła siedem razy (gdy zobaczyła śmierć, spojrzała ojcu w oczy, razem z matką alkoholiczką etc.) Tobie też zdarzyło się takie obumarcie?

Każdy umiera ileś razy w trakcie życia. I próbuje zmartwychwstać. Takie umieranie to rozstanie, długie bezrobocie, śmierć najbliższych, poczucie niesprawiedliwości czy oszukania. Umieramy i rozwalamy się na miliony kawałków. Zazwyczaj jednak znajdujemy coś, czego możemy się pochwycić i podnieść. Pełzać na czworaka, ale żyć.

Staram się pisać miło i sympatycznie, ale wychodzi zwykle ilustracja piosenki z filmu Rejs: „Spotkamy się w grobie”.

Patologia, depresja i ból istnienia królują w Twojej twórczości. Dlaczego ciężkie tematy przeważają w Twojej prozie? Czy chcesz poruszyć czytelnika, wyrwać go z apatii?

Staram się pisać miło i sympatycznie, ale wychodzi zwykle ilustracja piosenki z filmu Rejs: „Spotkamy się w grobie”. Nie chcę dołować, chcę pisać o ważnych i trudnych sprawach, mając jednocześnie poczucie, że to zawsze będzie trudna, wymagająca od czytelnika czy czytelniczki lektura. Taka, którą trzeba przełknąć, jak gulę w gardle. Nie mam czasu pisać o innych sprawach.

Dopadają Cię czasem smutki, których nie da się przegonić? Pisanie bywa terapią?

Nie uważam, żeby pisanie czy tworzenie było dla mnie aż terapią, ale fakt, że można różne fobie i jazdy schować czy wręcz przemycić w tekście, jest wspierające. Mam jednak wrażenie, że moje smutki czy problemy są dość częste, więc pisanie o nich bywa też ulgą dla czytelników, ponieważ są w stanie zobaczyć w nich siebie. Piszę dla nas, dla tych naszych codziennych smutków, które nie zawsze prowadzą do złego zakończenia. Moja Jolanta bardzo stara się normalnie żyć. Bardzo jej w  tym kibicuję.

Kobiece depresje, dyskryminacja i alkoholizm nie są takie oczywiste. Czy uważasz, że kobiety mają gorzej w dzisiejszym świecie?

Tu nie chodzi o konkurs, kto ma gorzej. Tu chodzi o równe traktowanie i dawanie przestrzeni równej wszystkim płciom. Równej nie tylko ekonomicznie, ale i społecznie. To oznacza wyzbycie się kulturowych stereotypów, w których kobieta musi być ciągle dyspozycyjna i wspaniała, aby zajmować się domem i - oczywiście! - swoim wyglądem.

Założyłaś fundację MaMa, która wspiera matki w życiowych kłopotach. Jak się rozwija fundacja, czy spełnia swoją rolę?

Fundacja ma już prawie 10 lat, w tym czasie zrealizowałyśmy setki projektów i kampanii. Prowadzimy bezpłatne porady prawne i psychologiczne, warsztaty i szkolenia. Wiem w związku z tym, z jakimi problemami przychodzą do nas kobiety i nie ukrywam, że jest to dla mnie pomocne przy pisaniu. Mogę korzystać z doświadczeń innych jednocześnie mając nadzieje, że opisywane przeze mnie bohaterki będą blisko realnych spraw.

Twoja ostatnia książka została nominowana do Nike, to daje Ci motywację do dalszej pracy, czy może onieśmiela?

To moja trzecia nominacja do Nike. Z jednej strony czuję dumę i szczęście, z drugiej wiem, że muszę dużo pracować, aby nie zaprzepaścić szansy. Podejmuję artystyczne ryzyka;  „Jolanta” nie jest łatwą, wakacyjną lekturą. To powieść o emocjach, o problemach. Wiem jednak, że jest miejsce na taką historię we współczesnej literaturze polskiej.


komentarze [3]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
konto usunięte
02.08.2015 20:07
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Armand_Duval 02.08.2015 11:27
Czytelnik

Następna, która chciałaby równego traktowania zawodowego, ale tylko na stanowiskach kierowniczych. ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 02.08.2015 10:44
Administrator

Sylwia Chutnik
Jolanta


Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post