Wywiad z Krzysztofem Szpilmanem

LubimyCzytać LubimyCzytać
16.05.2014

Niedawno na polskim rynku ukazała się książka Niesamowite opowieści z Chin, zbiór opowiadań napisanych przez dwóch japońskich pisarzy Ryūnosuke Akutagawę i Atsushiego Nakajimę. Tłumaczenia na język polski podjął się Krzysztof Szpilman, syn Władysława Szpilmana, profesor nowożytnej historii Japonii.

Wywiad z Krzysztofem Szpilmanem

KA: Panie Profesorze, porozmawiajmy o książce „Niesamowite opowieści z Chin”, która niedawno ukazała się na polskim rynku. Przetłumaczył Pan na język polski opowiadania napisane przez dwóch znakomitych japońskich pisarzy Ryūnosuke Akutagawę i Atsushiego Nakajimę. Scenerią tych japońskich opowiadań są Chiny. Dlaczego? Czy naprawdę Chiny są takim ideałem i wzorem do naśladowania dla Japończyków?

Krzysztof Szpilman: Starożytne Chiny są rzeczywiście ideałem dla Japończyków. To trochę jak relacja kulturowa Europy ze starożytną Grecją. Dzisiejsza Grecja nie jest już z pewnością wzorem dla Europejczyków, ale ta dawna Grecja Platona czy Arystotelesa wciąż nim jest. To początek naszej cywilizacji i pewne antyczne wzorce ciągle obecne są w naszym życiu. Taką samą wartość dla Japończyków mają dawne Chiny. Wciąż czytana jest klasyka chińska, wspaniałe teorie wielkich filozofów chińskich. Cała kultura Japonii wyrosła na tradycji dawnych Chin. Nawet znaki chińskie zostały przekazane Japończykom wobec tego istnieje pewna wspólnota kulturowa między tymi krajami. W Europie nasze słownictwo do pewnego stopnia oparte jest na grece i łacinie, a historia Grecji czy Rzymu jest naszą historią. I tam jest tak samo, historia Chin jest również historią Japonii. Pewne starożytne przysłowia chińskie, które weszły do języka japońskiego są używane do dziś, tak jak w Europie pewne określenia z mitologii greckiej. Czasem Japończycy nawet nie zdają sobie sprawy, że pewne słowa czy określenia zostały zaczerpnięte do ich języka właśnie z chińskiego.

KA: Jest Pan Profesorem historii. Skąd pomysł na tłumaczenie japońskiej literatury na język polski?

Krzysztof Szpilman: Jestem tłumaczem amatorem, zawodowo nie zajmuję się tłumaczeniami. Z zawodu jestem historykiem nowożytnej Japonii. Opowieść o łuczniku, która znajduje się w tym zbiorze Niesamowitych opowieści z Chin to jedno z pierwszych opowiadań japońskich jakie czytałem w tym języku. Kupiłem ją w jakimś londyńskim antykwariacie w 1974 roku. Trenowałem wtedy judo i właśnie zacząłem uczyć się języka japońskiego. Opowiadanie językowo było wtedy dla mnie bardzo trudne ale mozolnie odcyfrowywałem znaki i od razu mnie zafascynowało. Wtedy byłem już po pierwszych studiach i nie sądziłem, że cztery lata później będę studiować japonistykę i przekształcę się ostatecznie w historyka japońskiego. Przez pewien czas pod wpływem właśnie Nakajimy wahałem się czy nie zostać sinologiem, ale można powiedzieć, że do pewnego stopnia dzięki niemu jestem kim jestem. Tłumaczenie jest więc pewnego rodzaju spłatą długu. Oczywiście chciałem również przybliżyć polskim czytelnikom kulturę Dalekiego Wschodu, z którą mam styczność na co dzień i która jest niezwykle ciekawa.

KA: Czy może Pan przybliżyć troszkę polskim czytelnikom postaci tych dwóch japońskich pisarzy?

Krzysztof Szpilman: Książka zawiera opowiadania dwóch japońskich pisarzy tworzących w pierwszej połowie XX wieku - Ryūnosuke Akutagawy i Atsushiego Nakajimy. Obaj autorzy są bardzo popularni w Japonii. Akutagawa może być znany w Polsce ponieważ na podstawie jego tekstów bardzo słynny japoński reżyser Akira Kurosawa nakręcił film Rashōmon. Pisał krótkie teksty, których za jego życia powstało ponad sto. Jest jednym z najbardziej znanych w Japonii pisarzy, który niestety w dość młodym wieku popełnił samobójstwo. Natomiast Atsushi, który był trochę młodszy od Akutagawy, zmarł również w młodym wieku na astmę. Był zupełnie nieznany za życia. Opublikował tylko dwa opowiadania. Był człowiekiem bardzo dobrze wykształconym w kulturze chińskiej ponieważ wychował się w rodzinie sinologów. Zostawił wiele opowieści na temat dawnych Chin, z których trzy przedstawiam w mojej książce. Obaj autorzy nie tylko doskonale znali kulturę Chin. Kształcili się w szkołach, gdzie uczono greki i łaciny. Doskonale znali dzieła i tradycję literatury zachodniej z Prosperem Merimee, Ambrosem Biercem i Robertem Stevensonem na czele, którzy to znacznie ukształtowali ich twórczość.

KA: Kultura Dalekiego Wschodu bardzo odbiega od naszej Zachodniej. Co może zainteresować polskiego czytelnika w Pana książce? Dlaczego warto ją przeczytać?

Krzysztof Szpilman: Mimo, że opowiadania są oparte na dość odległej polskiemu czytelnikowi klasyce chińskiej, poruszają uniwersalne, ogólnoludzkie zagadnienia i problemy. Jaki jest cel naszego życia? Co daje nam szczęście? Jaki jest związek polityki i moralności? Te opowiadania można czytać na wielu poziomach. Na przykład Opowieść o mistrzu i Opowieść o poecie przy pobieżnym odczytaniu można potraktować jako niezwykle ciekawą pod względem fabuły prozę. Jednak myślę, że pod warstwą fascynujących zdarzeń kryją się rozważane przez autora problemy związane z tożsamością i kondycją człowieka, oraz to, jakim zmianom ulegają one podczas trwania ludzkiego życia. Na przykład w Opowieści o mistrzu mamy do czynienia z człowiekiem prześladowanym przez obsesje, który, aby zaspokoić własne ambicje i wzbudzić podziw otoczenia jest w stanie zrobić wszystko. Paradoks przedstawiony w opowieści polega jednak na tym, że nawet po dotarciu do celu, bohater zdaje sobie sprawę, że chęć imponowania innym nie może być zgodna z prawdziwym mistrzostwem. Poza tym te opowiadania są niezwykle przyjemną lekturą dla każdego. Nie trzeba być entuzjastą kultury wschodniej by je zrozumieć i czerpać z nich przyjemność. Właściwie tylko imiona bohaterów tych opowiadań i odnośniki historyczne są dla nas egzotyczne, reszta wydaje się niezwykle bliska. I tak właśnie jest kiedy mamy do czynienia z dobrą literaturą.

KA: Bardzo często mówi się dziś, że system wartości na świecie upada. W Pana książce jest bardzo wiele starych mądrości chińskich. Czy mogą one posłużyć współczesnemu człowiekowi jako pewnego rodzaju wskazówki?

Krzysztof Szpilman: Oczywiście dziś istnieje pogląd, że nowoczesność niszczy pewne elementarne wartości takie jak moralność, uczciwość czy lojalność co ma z kolei wpływ na osłabienie kondycji związków międzyludzkich. Ludzie czują się coraz bardziej samotni wobec czego zaczynają żyć bardzo egoistycznie, nie robią nic dla ogółu. Być może do pewnego stopnia tak jest, ale pamiętajmy, że w każdym pokoleniu jest takie uczucie, że kiedyś ludzie byli bardziej moralni niż teraz. Wiemy natomiast, że w dawnych czasach też było okrucieństwo, też nie było moralności na najwyższym poziomie więc to nie jest takie pewne, że to właśnie teraz wszystko ulega destrukcji i upadkowi. Właściwie czytając Niesamowite opowieści z Chin widać, że natura ludzka nie zmieniła się od 2500 tysiąca lat. Trzeba pamiętać, że przyzwoitego zachowania należy się nauczyć, trzeba je wypracować. W jednym z opowiadań Konfucjusz mówi, że drzewo musi mieć podparcie, bo inaczej nie będzie rosło prosto czy też, że bez korzenia młode gałęzie nie wzrosną. I tak samo jest z człowiekiem. Musi być nauczony pewnych wartości, musi pracować nad sobą, żeby był przyzwoity. Są to wskazówki uniwersalne, które dotyczą całego świata, a nie tylko Japonii czy Chin. Problematyka, którą zajmował się Konfucjusz 2500 tysiąca lat temu jest wciąż aktualna, dlatego jego przemyślenia i stwierdzenia mogą jak najbardziej posłużyć nam dziś jako pewnego rodzaju wskazówki pokazujące  człowiekowi drogę do osiągnięcia doskonałości i wysokiej samoświadomości poprzez doskonalenie i nieustanną pracę nad sobą

KA: Odbiegając teraz od książki… Miał Pan bardzo burzliwe i ciekawe życie. Już jako młody chłopak wyjechał Pan zupełnie sam za granicę, a przecież tutaj mając znanego i wpływowego ojca mogło być łatwiej. Skąd taka decyzja?

Krzysztof Szpilman: Wyjechałem z Polski po maturze, którą zdawałem z warszawskim liceum Reytana. Przede wszystkim dlatego, że nie chciałem być postrzegany wyłącznie jako syn ojca. Chciałem dojść w życiu do wszystkiego sam, chciałem być niezależny. Poza tym w tamtych czasach w Polsce żyło się jak w więzieniu i to było bardzo ponure. Trzeba było słuchać Gomułki i chodzić na pochody 1 majowe, a jak się nie poszło to potem w szkole były przykre konsekwencje. Chciałem wyjechać za granicę, żeby zobaczyć jak żyje się w innym kraju, zobaczyć wielki świat. Wtedy to było bardzo atrakcyjne i kuszące.

KA: W Pana biografii można znaleźć wiele bardzo ciekawych wątków jak praca dla uchodźców w Tajlandii, praca korespondenta dla japońskiej telewizji czy podróż ze zmarłym w tym roku porucznikiem Hiro Onodą. Jak to się stało, że poznał Pan tego słynnego japońskiego porucznika?

Krzysztof Szpilman: Pracowałem wtedy jako asystent reżysera. W związku z produkcją programu telewizyjnego o poruczniku Hiro Onoda, który zasłynął z tego, że przez wiele lat od zakończenia wojny ukrywał się w dżungli na wyspie Lubang na Filipinach, nie wierząc, że wojna się skończyła. Przebywał tam aż do 1973 roku. Pod koniec lat 80 odbyliśmy wspólną, dwutygodniową podróż przez Himalaje, której celem była modlitwa za Suzuki Norio. Norio to był człowiek, który właśnie w 1973 roku przekonał Onodę, że wojna się skończyła i powinien wrócić do cywilizacji. Potem Norio szukał w Nepalu Yeti i zginął w lawinie. Podczas naszej wspólnej podróży Onoda miał około 66 lat. Był niesamowicie sprawny. Bardzo ciekawy człowiek, miły i dostępny, ale nie chciał za bardzo rozmawiać o wojnie. Być może ludzie, którzy przeżyli wojnę nie chcą więcej wracać do tych traumatycznych przeżyć. Mój ojciec też nigdy nie chciał.

KA: Gdzie czuje się Pan jak w domu? W Polsce czy w Japonii?

Krzysztof Szpilman: W zasadzie mogę powiedzieć, że mam dwa domy. W Polsce dorastałem, chodziłem do szkoły. Tutaj wciąż mieszka moja mama. Często przyjeżdżam do Warszawy ponieważ tutaj są moi przyjaciele, których w Japonii bardzo mi brakuje. Z kolei w Japonii mieszkam i pracuję na co dzień, moja żona jest Japonką i tam też czuję się dobrze.

Rozmawiała Katarzyna Alonso.

Krzysztof Szpilman, syn Władysława, profesor nowożytnej historii Japonii na Uniwersytecie Kyushu Sangyo. Ukończył japonistykę w School of Oriental and African Studies na Uniwersytecie Londyńskim (BA, 1980); uzyskał też doktorat z nowożytnej historii Japonii na Uniwersytecie Yale w Stanach Zjednoczonych (1993).

Książka „Niesamowite opowieści z Chin” ukazała się pod patronatem lubimyczytać.pl.

 


komentarze [3]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
TymonT 16.05.2014 20:53
Czytelnik

bardzo ciekawy wywiad. Chętnie przeczytam książkę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mateusz Cioch 16.05.2014 12:03
Czytelnik

"Rashomon" to jeden z moich ulubionych filmów, chętnie zapoznałbym się z twórczością autora literackiego pierwowzoru.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 16.05.2014 09:26
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post