Bohaterki Dywanu z wkładką powracają!

LubimyCzytać LubimyCzytać
08.11.2021

SPA i smog, romanse i mordobicie, bździągwa w futrze oraz zaginiony trup.  „Efekt pandy” to druga część świetnie przyjętej komedii kryminalnej „Dywan z wkładką”. Za namową męża Tereska Trawna raz jeszcze daje się skusić wizją świętego spokoju z widoczkami. Tym sposobem cztery kobiety i psica wyruszają na babski wypad do SPA. Niestety, zaplanowane wellness i błogi relaks w górskich okolicznościach przyrody już pierwszego dnia idą w niepamięć, gdy na horyzoncie pojawia się przyczajony zbrodzień.

Bohaterki Dywanu z wkładką powracają!

[OPIS WYDAWCY] „Dywan z wkładką” miał być jednostrzałowcem, ale spotkał się z tak ciepłym przyjęciem, że nie mogła nie powstać kolejna część perypetii Tereski i Miry. „Efekt pandy” Marty Kisiel przyprawia o wybuchy niekontrolowanych wybuchów śmiechu, a sama autorka przyznaje: „Ludzie są gotowi na ten obłęd, który im serwuję”. 

Lubię myśleć o sobie jako autorce powieści niezrównoważonych

Marcin Olgierd: „Dywan z wkładką” wysoko ustawił poprzeczkę „Efektowi pandy”, prawda?

Marta Kisiel: Och, bardzo wysoko! Nie spodziewałam się, że Tereska z Mirą i ich amatorskie śledztwo zrobią aż taką furorę, że tyle osób będzie czekać na ciąg dalszy. Ale to dobrze! Bardzo lubię, kiedy z książki na książkę poprzeczka choć trochę wędruje w górę. Nie ma lepszej motywacji najpierw do pisania, a potem do nanoszenia poprawek ramię w ramię z redaktorem niż świadomość, że trzeba wzbić się wyżej niż poprzednio. Albo przynajmniej nie powtórzyć po raz pięćdziesiąty tego samego dowcipu

Od początku wiedziała pani, że przygody Tereski i Miry będą miały kontynuację?

Wprost przeciwnie. Byłam szczerze i głęboko przekonana, że „Dywan z wkładką” to jednostrzałowiec, że historia została zamknięta i już. Ale cóż, nie pierwszy raz z jednej książki zaraz wyrosła mi następna. Najwyraźniej moja wyobraźnia ma w głębokim poważaniu, co ja sobie planuję czy uważam na ten temat, po prostu robi swoje. 

A lubi pani SPA?

Przyznaję bez bicia, że nie jestem zagorzałą fanką. Nawet u fryzjera zawsze grzecznie proszę, żeby mnie nie głaskać pieszczotliwie po głowie, bo będę stosować uniki i jeszcze spadnę z fotela. Owszem, lubię coś w siebie wsmarować lub wklepać, zwłaszcza jeśli ładnie pachnie i upodabnia mnie do człowieka, ale cudzym łapskom mówię niczym pan Muldgaard: takoż proszę won. Relaksować się i rozpieszczać wolę na inne sposoby – z herbatą i książką, z mężem przy planszówce albo zwyczajnie siedząc na czterech literach i patrząc na las. Sam widok zielonej ściany lasu w moim rankingu przebija każde SPA.

Dlaczego właśnie to miejsce wybrała pani na osadzenie fabuły?

Siłą napędową „Dywanu z wkładką” jest Tereska Trawna i jej pragnienie świętego spokoju, które niestety nie zostaje zaspokojone. Wprost przeciwnie – jej plany rujnuje najpierw kanalia Kosiński, odbierając Teresce upragniony staw, potem szpak-najeźdźca w podbitce, teściowa… w sumie też najeźdźca, no i przede wszystkim tytułowy dywan z wkładką. SPA, przynajmniej w teorii, służy odprężeniu ciała i ducha, zatem nic dziwnego, że w „Efekcie pandy” Tereska ulega pokusie i postanawia skorzystać z podobnej oferty. W końcu w podobnych przybytkach nikt raczej nie przerabia gości na ludzką sajgonkę, prawda? Krótko mówiąc, uznałam, że SPA to idealna pułapka na choleryczną księgową po przejściach, na dodatek z mamusią i teściową na karku. Jednocześnie! 

Czy wspominałam już, że uwielbiam sprawdzać granice wytrzymałości moich bohaterów?…

— Przecież ja miałam się zrelaksować… — jęknęła płaczliwie Tereska. — Za ten cały jogging, za ten cholerny dywan Kosińskich, za tego dziada olchowego z przeszkodami… Rozpieścić się, rozluźnić,  eksperymentować, a nie szukać jak durna kolejnego zbrodzienia!!!
— Och, ja wiem, Tereniu, wiem. — Teściowa usiadła obok i zaczęła głaskać synową pocieszająco po plecach. — No już, już… Ale spójrz na pozytywy tej sytuacji.
— Niby jakie?!
— Potencjalnego zbrodzienia już mamy! Tym razem nie mamy potencjalnych zwłok.

„Dywan z wkładką” był pani pierwszą komedią kryminalną i od razu posypały się bardzo pozytywne recenzje. Czy dzięki tym bardzo pochlebnym opiniom poczuła się pani jeszcze pewniej w tym gatunku i, mówiąc kolokwialnie, wszelkie hamulce puściły?

Próbuję sobie teraz przypomnieć, gdzie ja mam te hamulce… Z uwagi na spory rozstrzał gatunkowy lubię myśleć o sobie jako autorce powieści niezrównoważonych, które piszę od kilkunastu już lat. Owszem, nie byłam do końca pewna, jak wypadnę w gatunku bardziej przyziemnym niż fantastyka, ale odzew ze strony czytelników – i starych, i nowych – nie pozostawił żadnych wątpliwości. I nie tyle poczułam się pewniej w tym nowym gatunku, ile zyskałam pewność, że ludzie są gotowi na ten obłęd, który im serwuję.

Podobno wśród pisarzy istnieje coś takiego jak klątwa drugiego tomu. Słyszała pani o niej? Obawiała się?

Jeśli dobrze liczę, a różnie z tym bywa, to chyba mój czwarty drugi tom. I rzeczywiście, przy tym pierwszym drugim tomie chwilę potrwało, zanim poprzestawiałam sobie to i owo w głowie, odetchnęłam i po prostu napisałam ciąg dalszy – dokładnie tak, jak chciałam, nie oglądając się na czyjeś nadzieje czy oczekiwania. Wiadomo, jak chyba każdy autor zawsze chcę, żeby drugi tom spodobał się moim czytelnikom co najmniej tak samo jak pierwszy, a najlepiej jeszcze bardziej. Ale po kilkunastu latach pisania mam też całkowitą świadomość, że ilu czytelników, tyle opinii i że mogą się one wzajemnie wykluczać. Najlepiej więc iść zawsze swoją drogą i liczyć na miłe towarzystwo. 

No i co tu kryć – mnie też miło się wraca do bohaterów tak charakternych jak Tereska. Zwłaszcza gdy mam pomysł na ciąg dalszy, który nie jest jedynie powtórką z rozrywki, ale też wnosi coś nowego. 

Wiadomo, Tereska i Mira to trzon książki. Ale „Efekt pandy” ma cały wachlarz postaci drugoplanowych, które są genialne. Z kreowania której z nich czerpała pani największą satysfakcję i dlaczego?

Nikogo chyba nie zaskoczę, jeśli powiem, że Briżit. Nie tylko z przyczyn czysto lingwistycznych, choć muszę przyznać, że moja wewnętrzna polonistka momentami aż piszczała ze szczęścia, kiedy splatałam jej kwestie i wykręcałam na lewo i prawo. Briżit wprowadziła nową dynamikę do znajomego stadka, taki ożywczy bodziec zarówno dla Tereski, jak i dla Miry, nie mówiąc już o nieszczęsnym personelu Angelique Dzierżążni-Zdroju. Uwielbiam takie bohaterki! 

No a teraz pytanie, na które czekają wszyscy czytelnicy „Dywanu z wkładką” i „Efektu pandy”: kiedy pojawi się kolejna część?

Odpowiedziałabym najchętniej, że chwilowo nie mam w planach trzeciego tomu, ale chyba już wszyscy wiemy, jak to się prędzej czy później skończy…

Marta Kisiel - urodzona we Wrocławiu pisarka i tłumaczka, z wykształcenia polonistka. Na swoim koncie ma ukochany przez czytelników cykl „Dożywocie” („Dożywocie”, „Siła niższa”, „Szaławiła”, „Oczy uroczne”), książki dla dzieci „Małe Licho i tajemnica Niebożątka”, „Małe Licho i anioł z kamienia” oraz „Małe Licho i lato z diabłem”, zbiór opowiadań „Pierwsze słowo” oraz powieści z cyklu wrocławskiego: „Nomen omen”, „Toń” i „Płacz”. W 2021 roku popełniła również pierwszą komedię kryminalną „Dywan z wkładką”. Ośmiokrotnie nominowana do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, statuetkę zdobyła w 2018 i w 2019 roku. „Małe Licho i tajemnica Niebożątka” zdobyło Nagrodę im. Ferdynanda Wspaniałego dla najlepszej książki dla dzieci roku 2018, „Małe Licho i anioł z kamienia” zostało Książką Roku 2019 Polskiej Sekcji IBBY w kategorii książka dla dzieci, a „Małe Licho i lato z diabłem” zostało Książką Roku lubimyczytac.pl za rok 2020 oraz zdobyło wyróżnienie Polskiej Sekcji IBBY Książka Roku 2020.

Książka „Efekt Pandy” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
magda 08.11.2021 12:31
Czytelnik

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post