„Ta książka sama chciała powstać” – mówi Karolina Lewestam, autorka „Małej Księżniczki”

Zuzanna Mądrzak Zuzanna Mądrzak
14.10.2021

patronat lubimyczytac.plKarolina Lewestam napisała „Małą księżniczkę” jako swoją interpretację jednej z najsłynniejszych powiastek filozoficznych wszech czasów – „Małego Księcia”. W rozmowie z Zuzanną Mądrzak, redaktorką serwisu lubimyczytać.pl tłumaczy dlaczego podjęła się dialogu z Saint-Exupérym, na czym polega multimedialność projektu pt. „Mała księżniczka” i wyjawia, co stało za wyborem Amelie Earhart na narratorę. Zapraszamy!

„Ta książka sama chciała powstać” – mówi Karolina Lewestam, autorka „Małej Księżniczki”

Mała księżniczka Karolina Lewestam[OPIS WYDAWCY] Po co przepisywać Małego Księcia? To piękna książka. Ale oprócz Róży nie ma tu ani jednej postaci kobiecej. „Mała Księżniczka” powstała w dialogu z książką Saint-Exupéry'ego, jej bohaterką jest dziewczynka, a pilotka, którą ją spotyka, to Amelia Earhart. Nie jest to jednak opowieść napisana tylko z myślą o dziewczynkach, ale dla wszystkich, od lat czterech do… stu czterech. To książka o odkrywaniu najważniejszych wartości w życiu: przyjaźni, szczęścia, wrażliwości, zrozumienia dla innych, zrozumienia dla siebie. Książka, która nie tylko uczy dzieci, jak w przyszłości być mądrymi dorosłymi, lecz także uczy dorosłych, jak stać się mądrzejszymi dorosłymi, dla siebie i dla swoich dzieci.

Zuzanna Mądrzak: Pani książkowy debiut, „Mała księżniczka”, to reinterpretacja „Małego księcia” Antoine de Saint-Exupéry stawiająca w centrum kobiece doświadczenie? Co w oryginale sprawiło, że poczuła pani potrzebę podjęcia tego dialogu?

Karolina Lewestam: Ta książka sama chciała powstać — bo po prostu mi się przyśniła. Brzmi to może dziwnie, ale obudziłam się nad ranem, zupełnie trzeźwa, z obrazem dziewczynki w koronie pod powiekami. Od razu wstałam i zaczęłam ją rysować. Dialog więc podjął się sam — ale kiedy książka powstawała, potrzeba, z której płynęła, stawała się dla mnie powoli jasna. „Mały Książę” zrobił na mnie w dzieciństwie ogromne wrażenie, ale jego przesłanie też trochę mi zaszkodziło. Czułam się za bardzo odpowiedzialna za to, co oswoiłam — Róża przecież nie jest przyjemną osobą, nie traktuje Małego Księcia dobrze, jest uosobieniem różnych niefajnych stereotypów, a jednak on musi do niej wrócić, dlatego, że tak po prostu trzeba, tak się robi, nigdy nie odchodzi się od miłości. Drugim takim „bagażem”, jaki wyniosłam z tej książki, była sugestia, by nie ufać zmysłom, by przyjmować na wiarę, że narysowane mi pudełko zawsze będzie zawierać baranka. Dlaczego nie mogę dostać czegoś, o co proszę; czemu muszę sobie „wymarzyć” moje pragnienia? No i jest jeszcze kwestia dorosłości, która w „Małym Księciu” nie jest czymś, na co się czeka, ale czymś, co ograbia cię z wszystkiego, co najważniejsze. Nie chciałam o tym czytać moim córkom bez „odtrutki”.

Czy zmierzenie się z takim ukochanym przez wielu klasykiem wymagało dużo odwagi? Czy obawiała się pani niezrozumienia, krytyki czy hejtu zagorzałych fanów?

Nie wymagało żadnej odwagi, bo pisałam tę książkę podczas wyrwanego z „normalnego” życia roku w Londynie. Kiedy jest się z dala od swoich znajomych i współpracowników, i na dodatek zaczyna się właśnie pandemia, to po prostu wokół ciebie nie ma nikogo, kto by ci wytłumaczył, że porywasz się na kulturowe tabu i że to nie skończy się dla ciebie dobrze. Te wszystkie lęki przychodzą do mnie dopiero teraz, kiedy książka jest już wydana. Ale naprawdę wierzę w to, że kto przeczyta „Małą Księżniczkę”, zrozumie, że to w ogóle nie jest walka z „Małym Księciem”, ale dialog z jednym z ważniejszych tekstów kultury. Przecież cała literatura jest rodzajem dialogu, prawda? I w tym sensie myślę, że fani „Małego Księcia” przeczytają tę książkę z przyjemnością.

„Mała księżniczka” zapowiadana jest jako projekt multimedialny. Proszę opowiedzieć o jego pozostałych elementach.

Przede wszystkim powstał audiobook, przepięknie czytany przez Maję Ostaszewską, która jest fantastyczną osobą i emocjonalnie naprawdę zaangażowała się w „Małą Księżniczkę”. Ten audiobook jest tak zwaną „superprodukcją”, czyli nie jest po prostu czytany, ale towarzyszy mu bogata oprawa dźwiękowa. Najbardziej cieszy mnie to, że muzykę do „Małej Księżniczki” napisała Joanna Longić z „Tęskno” — i napisała też piosenkę inspirowaną książką, która znajdzie się w audiobooku. Jest tam piękny wers „Po co mi / barwne sny / wolę latać naprawdę!” Wciąż trwają prace nad klipem, który będzie towarzyszył piosence Joanny. Powstał też scenariusz lekcji dotyczący „Małej Księżniczki” — a w dalszych, mocno odważnych planach, znajduje się nawet musical.

Narratorką książki jest Amelia Earhart. Czy takie było założenie od początku? A może książka sama panią poprowadziła w tym kierunku? Czy za tym wyborem stoi coś więcej niż oczywista analogia z Pilotem – narratorem „Małego księcia”?

Amelia zawsze mnie fascynowała. Czytałam większość rzeczy, które napisała, i byłam jedną z osób, które próbowały dokopać się do wszystkich poszlak dotyczących jej zaginięcia. Amelia pojawiła się w mojej głowie już tej nocy, której obudziłam się, myśląc o Małej Księżniczce, i wiedziałam, że muszą być razem. Moja książka wyjaśnia zagadkę zniknięcia Amelii, a jej postać pokazuje czytelnikowi paradoks naszego losu, zawieszonego między lataniem (a więc przygodą, eksploracją, odwagą) i posiadaniem korzeni, które zapuścili rodzice Amelii i które ma kwiat Małej Księżniczki, Tulipan.

„Mała księżniczka” mówi o tym, jak ważne jest słuchanie siebie, swoich potrzeb, wybieranie relacji, które nam służą. Czy te wartości były pani bliskie przez całe życie?

Oj, oczywiście, że nie! Zawsze miałam problem ze słuchaniem siebie, z wybieraniem relacji tak, aby były one dobre dla mnie. Dopiero teraz, kiedy jestem w połowie życia, zaczyna mi się to lepiej udawać, ale to wciąż praca na opornym materiale. I być może właśnie dlatego musiałam „wybuchnąć” tą książką, bo ona jest dla moich córek i mojego syna, ale przecież tak naprawdę i dla mnie. Jest zapisem moich marzeń o akceptacji siebie, o słuchaniu swojego wewnętrznego głosu i o pogłaskaniu swojego cienia, swojej ciemnej i trochę przerażającej strony.

Karolina Lewestam

W materiałach prasowych promujących książkę czytamy, że przeznaczona jest dla osób od lat czterech do stu czterech. Czy uważa pani, że proces samokształcenia kiedyś się kończy, istnieje moment, w którym można uznać „jestem taka, nie mam nic więcej do dodania”?

Myślę, że czasem przychodzi taki moment, że nie chce nam się już niczego więcej dodawać, zdobywać nowej wiedzy i kształtować swojego charakteru. To zrozumiałe; pewnego dnia przychodzi do nas refleksja, że przecież pewnego dnia, żeby zacytować „Muminki”, przyjdzie jakaś Buka, zje nas i będziemy siedzieć w brzuchu Buki z całą tą swoją mądrością — więc może nie opłaca się ciągle doskonalić. Ale ja sobie myślę, że wolę siedzieć w brzuchu Buki wiedząc, że cały czas próbowałam być trochę lepsza, dla innych i dla siebie.

Tulipan, który przypadkiem pojawia się na planecie Małej Księżniczki, jest dla niej pierwszym bodźcem do zastanowienia się nad sobą, ale też – do zwątpienia w siebie. Pamięta pani swoje pierwsze życiowe tulipany?

Och tak. Był taki jeden Tulipan, który bardzo długo spędzał swój czas, podcinając mi skrzydła, bo bał się, że nie daj Bóg odlecę. Ale miałam też wiele swoich Amelii — na przykład moją mamę, która nigdy nie przyznawała się, że mój odlot ją zaboli.

Mała Księżniczka

Mała Księżniczka spotyka na swojej drodze kobiety niepewne siebie, zagubione, ukrywające swoje prawdziwe „ja”, spełniające w pierwszej kolejności potrzeby i zachcianki innych kosztem utraty własnej tożsamości. Moim zdaniem bardzo trafnie oddaje to kobiece doświadczenie, z którym miałam styczność w ciągu swojego życia. Czy pani również wychowywała się w takim usuwającym kobiety w cień środowisku? Czy widzi pani szansę na zatrzymanie tej społecznej „tradycji”, realną zmianę w kolejnych pokoleniach?

Moja rodzina składała się głównie z kobiet. Stanowiły ją moja mama, moje przyszywane i prawdziwe ciocie i ich córki. I właściwie wszystkie one, pewnie na czele ze mną samą, miały problem ze zrozumieniem, że niosą ze sobą jakąś realną wartość, że mogą pewnych rzeczy od rzeczywistości się domagać. W ich moralnym uniwersum najważniejszą wartością była ofiarność; samopoświęcenie. Co dziwne, każda z nich była oryginalną i niesamowitą osobowością, nie przypominały stereotypowych „matek-Polek”, ale to ujawniało się głównie wtedy, kiedy siedziały sobie same ze sobą w kuchni, bez mężów i osób z zewnątrz — i nagle pokazywał się ich dowcip, inteligencja, charakter. Najbardziej boję się, że tendencja do niewsłuchiwania się w siebie to rodzaj takiej międzypokoleniowej pałeczki, którą automatycznie przekazujemy naszym następczyniom. Że nawet moje pokolenie kobiet, które ma już odwagę przyjrzeć się tym niezdrowym odruchom, ciągle tę pałeczkę podaje swoim córkom, chociaż nieco ładniej pomalowaną. Szansa na to, że sztafeta się skończy, oczywiście zawsze jest, ale to na pewno jest tak zwany proces długiego trwania.

Gdyby mogła pani powiedzieć współczesnym dziewczynkom u progu dorosłości tylko jedną rzecz – co by to było?

Wystarczysz.

Karolina Lewestam – filozofka, publicystka, wykładowczyni. Obroniła doktorat z etyki na Boston  University. Wieloletnia felietonistka „Dziennika Gazety Prawnej” i autorka tekstów publicystycznych,  wywiadów i komiksów, publikowanych między innymi w „Piśmie”, „Gazecie Wyborczej” czy „Opcjach”.  Redaktorka działu „Idee” w „Piśmie”. Pięciokrotnie nominowana do nagrody Grand Press.

Przeczytaj fragment powieści „Mała księżniczka”

Mała księżniczka

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Mała księżniczka” jest już dostępna w sprzedaży.


komentarze [29]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
konto usunięte
05.01.2022 13:46
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Charles Bukowski 01.12.2021 19:36
Czytelnik

W języku polskim było jakieś słowo na takie dzieła, eee, plugin, plakiat 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Magrat 18.10.2021 11:26
Czytelnik

Fajnie pani Karolino, wydanie fanfika odhaczone, kiedy coś własnego?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Hersylia 18.10.2021 12:01
Czytelniczka

@Magrat Raczej tzw. rip-off, tu jest nieźle opisana różnica: https://www.reddit.com/r/FanFiction/comments/mkzdhu/the_fine_line_between_inspiration_and_ripping/


Oczywiście, tekst niby w domenie publicznej (poza Francją), ale i tak niefajnie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
MLB 16.10.2021 16:36
Czytelniczka

Z pewnością przeczytam, zanim się wypowiem.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Magdalena Maria-Zofia 16.10.2021 22:51
Czytelniczka

Mi wystarczył wywiad z autorką, żeby stwierdzić że szkoda na to czasu. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MLB 17.10.2021 00:08
Czytelniczka

@Magdalena Maria-Zofia Mnie nie wystarczył. Widocznie mamy inne wymagania i preferencje.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Hersylia 17.10.2021 10:03
Czytelniczka

@MLB Oprócz wywiadu są też fragmenty. A w tych fragmentach ciężki styl, brak wdzięku, ewentualnie przepisywanie zdanie w zdanie polskiego przekładu z zamianą szczegółów, np. jednorożcem zamiast baranka. Imho szkoda pieniędzy na zakup i czasu na lekturę całości. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MLB 17.10.2021 10:18
Czytelniczka

@Hersylia Nie mam zwyczaju oceniania książki po okładce, czy po publikowanych fragmentach - ale możemy się przecież pięknie różnić 😊

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Magrat 18.10.2021 11:21
Czytelnik

Wywiadem, okładką, fragmentami, formą promocji można czuć się zachęconym lub nie. Na przykład nie muszę czytać "365 dni" Blanki Lipińskiej żeby wiedzieć, że ta książka mi się nie spodoba.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MLB 18.10.2021 11:44
Czytelniczka

@Magrat Czy rozmawiamy o jakimkolwiek przymusie? Sądzę, że nie - każdy ma wybór, może czytać, co chce. Gorzej, gdy ocenia bez przeczytania - to jest tematem.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Hersylia 18.10.2021 11:57
Czytelniczka

@MLB Toteż nie piszę recenzji, tylko wypowiadam się w dyskusji. Fragmenty (na podlinkowanym issuu całkiem spory fragment), wywiad i wyłożone w nim założenia, jakie towarzyszyły autorce, jej stosunek do oryginału - to wystarcza, żeby nie chcieć czytać i mieć zdanie o tym, dlaczego odrzucam tę książkę. Gdyby ona była tylko subtelnie inspirowana oryginałem, pewnie dałabym jej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
mariacohen 15.10.2021 21:48
Czytelniczka

Srogie nadużycie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ola 15.10.2021 16:15
Czytelniczka

Zgadzam się z przedmówcami, dla mnie ta książka jest najzwyczajniej niepotrzebna. Nie mówię, że zła - nie wiem tego, nie zamierzam czytać, może to arcydzieło literatury.

Fala remake'ów opanowała już filmy, czas na książki?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Hersylia 15.10.2021 13:26
Czytelniczka

Przeczytałam wywiad, przeczytałam fragmenty zamieszczone na LC. Jak dla mnie to profanacja. I dość mało elegancka próba zrobienia kariery na czyimś niezwykle osobistym dziele i jego sukcesie (zastanawiam się wręcz, czy fragmenty zamieszczonego na issuu początku nie podpadają pod plagiat, są tak bliskie oryginału). Z lektury wywiadu odnoszę wrażenie, że autorka ma swoją...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Batalia 15.10.2021 12:48
Czytelniczka

Próba wypromowania się na czymś, co już się sprzedało i to nieźle, jest stara jak świat. Ale sięgają po nią ci, którzy nie mają własnych pomysłów, za to silne parcie na szkło, więc ja się od autorki już będę trzymać z daleka.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Krzych 15.10.2021 09:10
Czytelnik

Tak naprawdę zbędna książka.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Meszuge 14.10.2021 19:15
Czytelnik

"Po co przepisywać Małego Księcia? To piękna książka. Ale oprócz Róży nie ma tu ani jednej postaci kobiecej" - a obecnie, w dobie absurdalnej i wymuszonej poprawności politycznej, jest to wielki mankament, prawda?
Ciekawe, że dotąd żaden mężczyzna nie uznał za konieczne napisanie powieści o Januszu z Avonlea albo o Zenku Langstrumpf.

Żałosne...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Batalia 15.10.2021 12:43
Czytelniczka

Janusz z Avonlea? Czytałabym :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się