rozwiń zwiń

Kręte ścieżki macierzyństwa – Agata Przybyłek o „Drodze, którą przeszłam”

LubimyCzytać LubimyCzytać
05.02.2021

„Droga, którą przeszłam” to najnowsza powieść Agaty Przybyłek. Autorka opisuje w niej trudne emocje związane z poronieniem i depresją poporodową. Choć książkę pisała jeszcze na studiach, to premiera powieści nastąpiła po latach i zbiegła się z czasem, kiedy sama oczekuje dziecka. Z pisarką rozmawiamy o procesie twórczym i przeżyciach, które wiązały się z tworzeniem opowieści i trudnych losach bohaterek.

Kręte ścieżki macierzyństwa – Agata Przybyłek o „Drodze, którą przeszłam” fot. Agnieszka Werecha-Osińska

Droga, którą przeszłam, Agata Przybyłek[Opis wydawcy]

Każda jej książka niesie ogromny ładunek emocjonalny. Agata Przybyłek kolejny raz udowadnia, jak zaskakujące scenariusze potrafi napisać życie.

Alicja i Dawid są młodym małżeństwem, które cierpi po stracie dziecka. By poradzić sobie z bolesnymi wspomnieniami, wyprowadzają się za miasto. W pobliżu urokliwej zieleni, stawów i starych drzew, Alicja zaczyna odzyskiwać spokój ducha. Zamierza cieszyć się nowym życiem, lecz niespodziewanie wszystko, przed czym uciekała, powróci. Czy uda jej się przegonić duchy przeszłości?

Stefania niczego nie pragnęła w życiu bardziej niż matczynej miłości. Co stało się z małą dziewczynką dorastającą w domu pozbawionym ciepła? Kim jest dziś ta kobieta? I w jaki sposób jej losy splotą się z życiem Dawida i Alicji?

Każdego z nas prześladują jakieś koszmary. Ta poruszająca historia pokazuje, że ucieczka nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Zwłaszcza jeśli uciekamy przez miłością.

Ewa Guzek: Zadebiutowała pani w 2015 roku w wieku 21 lat. Od tego czasu napisała pani ponad 20 książek. Nie sposób nie pogratulować sukcesu, ale też na usta ciśnie się pytanie – jak się to robi?

Agata Przybyłek: Myślę, że mój dotychczasowy dorobek literacki jest wynikiem systematyczności. Po wydaniu pierwszych kilku powieści wiedziałam już, że uczynię z pisania swój sposób na życie i można powiedzieć, że odkąd skończyłam studia, etatowo zajmuję się pisaniem. Tak, jak inni wychodzą rano do pracy, tak ja po śniadaniu włączam laptop i przez kilka godzin oddaję się pracy nad książką. Rzadko mam urlop, więc trochę historii udało mi się już przelać na papier.

Skąd czerpie pani inspiracje do swoich książek? Pierwsza powstała jak remedium na zawód miłosny. A skąd pomysły na kolejne tytuły?

Dlatego od Ciebie odeszłam PrzybyłekChoć to może zabrzmieć banalnie, inspiruje mnie… życie. Czasem pomysł rodzi się z obserwacji ludzi, innym razem z fragmentów zasłyszanej rozmowy, jeszcze innym po wsłuchaniu się w tekst piosenki. Lubię mówić, że pomysły na książki właściwie leżą na ulicy i raz w moim przypadku było tak dosłownie, ponieważ wracając kiedyś do domu, znalazłam na chodniku dziecięcy bucik i postanowiłam właśnie od takiej sceny rozpocząć jedną ze swoich powieści („Dlatego od ciebie odeszłam”). W książkach spisuję też fragmenty wspomnień babć z ich młodości, żeby ocalić je od zapomnienia, a w przypadku najnowszej powieści wszystko zaczęło się od zdjęcia dwóch dziewczynek stojących nad stawem, które mignęło mi w internecie.

A sama praca nad powieścią? Czy pani bohaterki kiełkują powoli latami, czy są może wynikiem impulsu? Czy ma pani już z góry gotowy pomysł na kreację bohaterów, czy rodzą się oni wraz z powstawaniem kolejnych kart książki?

Bywa z tym różnie. Czasami noszę pomysły na książki w głowie przez kilka miesięcy lub lat, bo muszą one w pewien sposób dojrzeć, podskórnie czuję, że jeszcze nie nadszedł ich czas, że czegoś im brakuje. Ale zdarza się też tak, że w mojej głowie niespodziewanie nagle coś błyśnie, pojawi się jakaś scena, bohater lub wręcz cała fabuła powieści i czuję wewnętrzny przymus, żeby spisać ją jak najszybciej. Teraz pracuję właśnie nad taką powieścią, która zrodziła się w mojej głowie ostatnio dość niespodziewanie, podczas wieczornej jazdy samochodem. Musiałam przez to zmienić swój harmonogram pracy na najbliższe miesiące, ale na szczęście mogłam sobie na to pozwolić.

Tworzy pani głównie komedie romantyczne i powieści obyczajowe. Który z tych gatunków jest pani bliższy?

Prawdę mówiąc, nie umiem wybrać i stąd ten swoisty dualizm w mojej twórczości. Gdy w przeszłości wyobrażałam sobie siebie jako pisarkę, zakładałam, że będę tworzyła romantyczne powieści obyczajowe, ponieważ sama jako czytelniczka najczęściej sięgam po takie pozycje. Właściwie, dopóki z potrzeby serca nie napisałam pierwszej komedii, w ogóle nie sądziłam, że dam radę napisać kiedyś zabawne powieści. Byłam raczej nostalgiczną i zamyśloną dziewczyną. Życie jednak zaskakuje i na tę chwilę tak samo dobrze odnajduję się w obu tych gatunkach.

W swoich powieściach nie tylko porusza pani tematy społeczne, lecz także przemyca wiedzę psychologiczną. Tak było i tym razem. Historia obu bohaterek „Drogi, którą przeszłam” porusza ważne, a często spychane na margines tematy związane z wczesnym etapem macierzyństwa, jakimi są żałoba po poronieniu i depresja poporodowa… Skąd pomysł na (bardzo zgrabne) połączenie ich obu w jednej powieści?

Droga, którą przeszłamTak, bardzo lubię poruszać w powieściach tematy ważne społecznie i wplatać do książek wątki psychologiczne. Nawet w zabawnych powieściach staram się zawsze ukazać jakiś problem, bo uważam, że literatura pełni wiele funkcji – od rozrywkowej, przez edukacyjną, po terapeutyczną. Pomysł na napisanie powieści z wątkiem o poronieniu zrodził się w mojej głowie jeszcze na studiach, choć wtedy nie wiedziałam za wiele o tym zjawisku, musiałam odbyć wiele rozmów, w tym ze specjalistami i sporo się dowiedzieć. Potem w mojej głowie pojawiła się Stefania – mała dziewczynka odrzucona przez matkę, pozbawiona matczynej miłości. A ponieważ nie miałam wtedy jeszcze w dorobku książki o tego typu aspektach macierzyństwa, postanowiłam podjąć się tego zadania.

Jak słusznie pani zauważyła, o tych problemach niestety nadal nie za wiele się mówi, choć to bardzo powszechne zjawiska. Myślę, że ta powieść może przynieść ukojenie wielu kobietom, choćby poprzez świadomość, że nie one jedyne zmagają się z podobnymi trudnościami. Już poczucie, że nie jest się w czymś osamotnionym, ma wartość terapeutyczną.

Skąd brała pani wiedzę na temat przeżyć targających Alicją? Czy była to tylko wiedza wyniesiona ze studiów, czy faktycznie poznała pani historie z forów Aniołkowych Mam?

Tak, jak wspomniałam, gdy wpadłam na pomysł napisania wątku o poronieniu, nie wiedziałam o tym za wiele. Zaczęłam od przeczytania kilku książek na ten temat, później rozmawiałam z psychologami, lekarzami oraz kobietami, które doświadczyły tej straty. Jedna ze znajomych napomknęła mi podczas takiej rozmowy o forum internetowym dla mam po stracie, na które zalogowała się po poronieniu. Zajrzałam tam z ciekawości i dzięki tym wszystkim konwersacjom poznałam w tamtym okresie naprawdę wiele smutnych historii. Wszystkie te rozmowy uświadomiły mi jednak, że dobrze robię, podejmując ten temat, bo strata ciąży to bardziej powszechne zjawisko, niż mogłoby się wydawać. Według niektórych statystyk nawet jedna na pięć ciąży kończy się poronieniem. Pewien ginekolog w rozmowie ze mną stwierdził, że z jego praktyki wynika, iż problem dotyka coraz młodszych kobiet. W moim przekonaniu tego problemu nie powinno się zamiatać pod dywan.

Droga, którą przeszłam

Nie da się ukryć, że poronienie to bardzo trudny i rzadko tak kompleksowo poruszany temat, a jednocześnie niezmiernie ważny. Alicja jest głosem tysięcy nieusłyszanych kobiet, które przeżywały tragedie często same i nierozumiane przez otoczenie…

Poronienie to często ogromny cios. Zarówno dla kobiety, jak i dla jej partnera. W dodatku często jest to strata nie tylko ciąży, ale też nadziei, planów i marzeń. Każdy człowiek inaczej radzi sobie z żałobą – jeden stanie na nogi już po kilku dniach, inny potrzebuje do tego miesięcy, a nawet lat. Niestety, w naszym społeczeństwie wiele osób marginalizuje problem utraty ciąży, często takim kobietom nie daje się prawa do przeżycia wspomnianej żałoby. A one przecież cierpią, doświadczają straty i mają prawo do trudnych emocji. Dla nich ten mały zarodek często jest już pełnoprawnym dzieckiem, które kochają od momentu zobaczenia dwóch kresek na teście ciążowym.

Nie raz usłyszałam w rozmowach z kobietami po stracie, że w tym jakże trudnym dla siebie momencie nie otrzymały należytego wsparcia. Zamiast tego słyszały na przykład: „dlaczego płaczesz, urodzisz następne”, „lepiej wcześniej niż zanim zdążyłaś się przywiązać”. Takie słowa ranią. Kobiety po poronieniu często czują się tak, jakby środowisko nie dawało im przyzwolenia na odczuwanie bólu, żalu, złości. Ale jednocześnie rozumiem też osoby z otoczenia tych kobiet. W naszym kraju ewidentnie brakuje psychoedukacji i człowiek często po prostu nie wie, jak się zachować, jak pomóc

Postawa bohaterki jest jednoznaczna – straciła dziecko, które kochała i które postanowiła pochować. Czy w dobie obecnego sporu ideologicznego nie obawia się pani kontrowersji wokół używanej w książce semantyki?

Myślę, że niezależnie od wyznawanych poglądów czytelniczki zgodzą się ze mną, że inna jest sytuacja kobiety, która bardzo pragnie dziecka i poroni od sytuacji kobiety, która nie planowała ciąży lub dowiedziała się o wadach zarodka czy płodu i postanawia dokonać aborcji. Użyte przeze mnie w książce nazewnictwo wynika tylko i wyłącznie z sytuacji głównej bohaterki, z wyznawanych przez nią wartości i światopoglądu. Alicja bardzo pragnie być mamą, dla niej ten zarodek jest pełnoprawnym członkiem rodziny już od momentu, gdy dowiedziała się o ciąży. Gdybym pisała powieść o kobiecie, która planuje dokonać lub dokonała aborcji, na pewno użyłabym innego słownictwa. Myślę, że pisarz musi być w takich kwestiach bardzo elastyczny. Używane w powieściach nazewnictwo często wynika z wczucia się w sytuację bohatera i nie ma za wiele wspólnego ze światopoglądem autora.

Agata Przybyłek

Nawiązując do języka, nie sposób nie zwrócić uwagi na bardzo ciekawy zabieg. W historii Alicji używa Pani narratora trzecioosobowego, a w przypadku Stefanii pierwszoosobowego. Skąd pomysł na taką konwencję?

Gdy zaczęłam pisać tę powieść, bardzo chciałam przedstawić czytelnikowi zagadnienie odrzucenia przez matkę z perspektywy dziecka, które nie dostaje od niej ciepła oraz miłości. Taka deprywacja emocjonalna ma często fatalne skutki dla człowieka, wpływa właściwie na całe jego życie. Dzięki narracji pierwszoosobowej czytelnik zawsze może głębiej wniknąć w świat przeżyć wewnętrznych bohatera i właśnie na tym mi zależało.

Nawiązując do historii Stefanii – to właśnie chyba fakt, że historię widzimy jej oczami – skrzywdzonego, niekochanego dziecka – sprawia, że choć czyn, którego się dopuszcza, zasługuje na potępienie, nie sposób jej nie usprawiedliwiać…

Stephen King napisał, że człowiek składa się z sumy swoich doświadczeń. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Poznanie historii danego człowieka czasami zupełnie zmienia perspektywę i naszą ocenę jego poczynań. Bezsprzecznie jest tak w historii Stefanii. Podejrzewam, że gdyby jej dzieciństwo wyglądało inaczej, byłaby ona zupełnie inną dorosłą kobietą. Niestety, na pewne rzeczy człowiek nie ma wpływu.

Czy fakt, że jest pani aktualnie w ciąży (moje serdeczne gratulacje!), wpływał jakoś na proces twórczy? Czy niektóre fragmenty pisało się pani w związku z tym ciężej? A może nie miało to znaczenia?

Pisałam „Drogę, którą przeszłam” wiele lat temu, jeszcze podczas studiów, ale rzeczywiście, premiera tej powieści i praca redakcyjna nad nią zbiegły się z czasem, gdy sama oczekuję dziecka. Przyznam szczerze, że trudno mi było wrócić do pewnych fragmentów tej powieści. Nie raz uroniłam łzę, czytając ten tekst. Bo czas ciąży to nie zawsze tylko radosny okres, zdarzają się też momenty pełne lęków. Nadal uważam jednak, że warto było podjąć poruszane w powieści tematy. Jako kobieta w ciąży jeszcze lepiej rozumiem główne bohaterki i tym bardziej chcę głośno mówić o doświadczanych przez nie problemach.

Pierwszy raz obie główne bohaterki – Stefanię i Alicję razem widzimy dopiero na ostatnich kartach powieści. A obraz jest na tyle niepokojący, że aż chciałoby się poznać ich dalsze losy… Czy planuje pani kontynuację powieści?

Nie, nie planuję kontynuacji tej książki. Osobiście lubię otwarte zakończenia w powieściach. „Droga, którą przeszłam” to pojedyncza powieść, nie jest to początek żadnej nowej serii.

Książka Agaty Przybyłek „Droga, którą przeszłam” jest już dostępna w sprzedaży.

Koniecznie przeczytajcie fragment książki

Droga, którą przeszłam

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
czytamcałyczas 07.02.2021 17:50
Czytelnik

U mnie lada dzień w czytaniu W Promieniach Szczęścia.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 04.02.2021 14:15
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post