rozwiń zwiń

Ubierz buty i chodź na pole, czyli notatki na marginesie przyimka

Tomasz Pindel Tomasz Pindel
08.07.2014

Wszystko zależy od przyimka jest książką wyglądającą na pierwszy rzut oka nieco groźnie. Bo też zebrało się trzech Najbardziej Znanych Językoznawców Kraju – czyli profesorowie Bralczyk, Miodek i Markowski – i pod batutą dziennikarza i pisarza (a może w tym przypadku jednak pisarza i dziennikarza) Jerzego Sosnowskiego odbyli szereg rozmów o języku polskim.

Ubierz buty i chodź na pole, czyli notatki na marginesie przyimka

Język nasz budzi reakcje dwojakie – z jednej strony wszelkie uwagi o normach i błędach włączają w nas natychmiastowe skojarzenia szkolne (ort., styl., ndst.), z drugiej strony mamy jednak do naszego języka słabość, bo nasz ci on i w dobie, kiedy większość narodowych symboli przejęli jacyś ekstremiści, język stał się jedną z ostatnich ostój… ostoj… ostoi narodowych uczuć, nawet jeśli bywamy niepewni, jak go używać.

Tymczasem panowie profesorowie… profesorzy… okazują się bardzo otwarci, nieapodyktyczni, zaskakująco umiarkowanie ekskatedralni. Pełno tu poważnych obserwacji, celnych spostrzeżeń, słusznych uwag i ciekawostek. Rozmówcy łamią pewne nasze myślowe nawyki: bardzo podoba mi się ten kawałek, kiedy dowodzą, że polska ortografia jest tak naprawdę bardzo prosta i logiczna, a dowodem na to może być przykład podany przez G.B. Shawa. Brytyjski dramaturg zauważył kiedyś, że angielska ortografia pozwala na daleko idącą dowolność: ot, takie słowo „ryba” – fish – można by zupełnie uczciwie zapisać jako ghoti. Absurd? Bynajmniej. Wszak gh w słowie enough brzmi praktycznie jak f, o w słowie women brzmi jak i, zaś ti w takim na przykład emotion to przecież sh… Nade wszystko jednak pokazują autorzy, że język jest tworem żywym i wciąż się kształtującym, że należy nad nim po prostu się zastanawiać, że mamy prawo do pewnych osobistych wyborów, jak długo są one właśnie świadome.

Stosunkowo mało miejsca poświęcono w tych rozmowach kwestii regionalizmów, a tam, gdzie się ona przewija, wyczuwałem ostrożność graniczącą z niechęcią – pewnie najmniej widoczne jest to u prof. Miodka, posiadającego wszak bagaż gwarowego doświadczenia, ale mam wrażenie, że i on bliski jest przekonania, że regionalizmy ocierają się bardzo wyraźnie o błąd, bo pozostają poza ogólnopolską normą.

Muszę przyznać, że mam z tym spory problem, bo jestem wielkim miłośnikiem regionalizmów. To, że się nimi posługuję – albo raczej: w jak znacznym stopniu – odkryłem dopiero gdzieś na studiach, kiedy to miało się w końcu styczność z większą liczbą osób spoza mojego rodzinnego Krakowa. Oczywiście wcześniej zdawałem sobie sprawę z istnienia tych kilku osławionych przykładów jak „dwór” versus „pole”, czy „jagoda” versus „borówka”, ale wtedy odkryłem, że jest tego dużo więcej. Kolejną fazę odkryć przyniosły mi, po pierwsze, małżeństwo z poznanianką (uwielbiam i ochoczo stosuję wielkopolski wykrzyknik „ja tej!”, przepadam za słowami „oszczytko”, czy „szneka”, choć już do „robienia łóżka” – zamiast „ścielenia” – nie jestem w stanie się przyzwyczaić – może przez wzgląd na samą czynność…; żona z kolei opanowała metodą prób i błędów właściwie stosowanie partykuły „że” - „weźże”, „idźże” itd. – doceniając potencjał mocy, jaką daje ona zdaniom rozkazującym), a także tłumaczenie książek i praca z redaktorami – często warszawskimi, a nawet jeśli nie, to trzymającymi się ogólnopolskich norm. I wiem, że słowniki tępią formę „ubierać czapkę” – bo ubierać można jakoby siebie tylko, a czapkę się zakłada – oraz że forma „iść na nogach” jest niedopuszczalna jako regionalna, bo ogólnopolsko chodzi się pieszo lub piechotą. To oczywiście tylko kilka przykładów, regionalizmów mamy przecież pełno i używamy ich w mowie na co dzień, ale już w piśmie są zakazane, ruguje się je, piętnuje i prześladuje. Nawet niewinne ś i ź w „pośpieszyć” i „przeźroczysty” nie raz mi zastępowano suchymi s i z – ale tutaj nie ustępowałem ani na milimetr, bo norma pozwala na oboczności, więc miałem ją po swojej stronie…

Jednak, skoro język jest elastyczny, żywy i podlega ciągłym zmianom, może warto by było odejść od tych sztywnych normalizacji i uchylić drzwi regionalizmom? Skoro poznaniacy odbijają bilety, a nie kasują – to czemu nie mogą tak pisać w tekstach drukowanych? Czy naprawdę błędna jest forma „ubrać czapkę” skoro tak mówi niemały region kraju? Czy nie byłoby ciekawiej dopuszczać do tekstów pisanych lokalne, używane formy, wzbogacając tak język – oczywiście w granicach rozsądku, no bo pozostaje kluczowej kryterium zrozumiałości?

Pierwsze sukcesy już są: Jacek Dukaj na 11 stronie „Wrońca” użył formy wyjść na pole: jakoś przeszło (nie wiem, czy dlatego, że Wydawnictwo Literackie jest z Krakowa – może, ale i tak to sukces). Kiedyś zaproponowałem na blogu (niezbyt, przyznaję, serio), że można by wprowadzić zasadę norm regionalnych dla wydawnictw, w zależności od ich siedziby (wyobrażacie sobie, P.T. Czytelnicy, Roberta Langdona mówiącego po śląsku – w końcu Dana Browna wydaje Sonia Draga z Katowic – albo reportaże Czarnego o Afryce z łemkowskimi wtrętami! Ale by było!). Wszystko, powtarzam, w pewnych granicach, ale może trzeba by wreszcie zdjąć z regionalizmów odium błędu i spojrzeć na nie jak na bogactwo języka i powód do chluby?


komentarze [22]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Toruń 09.07.2014 10:37
Czytelnik

jestem z Lubelszczyzny [nick zwodniczy, oszukańczy] i całe życie zastanawiałam się, dlaczego word podkreśla mi słowo 'któro', aż poszłam do liceum i dowiedziałam, że słowo ów nie egzystuje w słownikach i świadomości powszechnej. Do dziś nie mogę się przestawić i w pierwszym odruchu mówię i piszę 'któro dziecko/zdjęcie' itp. 'które dziecko' jakoś mi nie gra... ;) Mimo...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Cyfranek 09.07.2014 10:28
Czytelnik

Mam wrażenie, że wspomniani w tekście redaktorzy warszawscy nie zawsze trzymają się ogólnopolskich norm. Gdyby tak wszyscy się pilnowali, to nie byłoby w książkach bujawek a huśtawki i dzieci by były huśtane przez rodziców a nie przez nich bujane.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ewa Dworczak 09.07.2014 10:25
Czytelniczka

Naszym ulubionym zajęciem ze znajomymi ze studiów były dyskusje na temat słów z różnych regionów. U mnie w Kaliszu od dziecka wiedziałam, że pyza to takie coś z lekkiego ciasta w kształcie bułki, co podgrzewa się na parze. Natomiast dla koleżanki spod Łodzi jest to coś na kształt "moich" knedli (ciasto ziemniaczane z nadzieniem - u mnie słodkim) z mięsnym nadzieniem (o ile...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
pistacjowa 09.07.2014 10:24
Czytelniczka

U nas (świętokrzyskie) wychodzi się na dwór i każde wyjście "na pole", może nie tyle drażni, co brzmi dziwnie. Nagminnie stosuje się także (zwłaszcza osoby starsze) zamianę końcówki "cie" na "ta" np. pójdzieta, weźmieta. Poza tym, mieszkańcy Kielc i okolic często używają formy "wykąpe", "złape", zamiast "wykąpię", "złapię", do której, pomimo iż kilka dobrych lat mieszkam w...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Między sklejonymi 09.07.2014 10:05
Bibliotekarka

Moja cała rodzina wywodzi się z Kujawsko-Pomorskiego, ale od trzech pokoleń mieszka na Kaszubach, więc w domu różne mieszanki językowe się pojawiały, ale że w Poznaniu -że nie znają to dla mnie nie do pojęcia :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
beataj 09.07.2014 10:00
Czytelniczka

Jako żona Poznaniaka z regionalizmami wielkopolskimi stykam się dość często. I o ile niektóre mi nie przeszkadzają, o tyle inne doprowadzają do wręcz białej gorączki, zwłaszcza w wykonaniu teściowej ;-)
Większość "poznańskich" powiedzonek śmieszy mnie nielogicznością, no bo jak można "kulać" kostką (w grze) czy poczekać ZA kimś (zwłaszcza, gdy widzę go przed sobą :D) ? Albo...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
carol 09.07.2014 00:10
Czytelniczka

Kiedyś bardzo mnie bawiło "chodzenie na nogach", ale po latach mieszkania w Krakowie sama zaczęłam na nich chodzić! Partykuła "-że" także mnie urzekła swoją mocą, za to do "ubierania butów" nie przyzwyczaję się nigdy - no bo w co ja je niby mam ubierać? Nie lubię też, gdy ktoś mi każe coś "przeglądnąć" albo wręcz "oglądnąć". Za to bardzo przepadam za "turlikaniem się".
...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Elena 08.07.2014 22:09
Czytelnik

Regionalizmy mają swój urok, nie powinno się ich wypierać:)
To tyle. Idę na dwór:) oglądać księżyc...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Monika 08.07.2014 22:07
Czytelniczka

Wychodzić na pole, czy wychodzić na dwór? To chyba odwieczny "problem" ;) u nas w Małopolsce oczywiście wychodzimy na pole i każde inne stwierdzenie jest co najmniej dziwne- od razu wiadomo, że ktoś, kto mówi: "idę na dwór" nie pochodzi stąd i tyle. Razi mnie natomiast kiedy "tutejsi" mówią: "idę na dwór"- bo wyczuwam w tym coś nienaturalnego, wręcz zaprzeczanie swojego...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
pistacjowa 09.07.2014 10:26
Czytelniczka

Mam podobnie, tyle, że w drugą stronę;)dziwne jest wyjście na pole, a normą - na dwór

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Bogdan 08.07.2014 21:48
Czytelnik

Uważam, że jeśli ktoś zabiera głos w skali ogólnopolskiej, powinien wykazać się elementarnym "słuchem językowym". Ktoś taki od dzieciństwa słyszał wprawdzie swoją babcię, dziadka i rodziców, ale także czytał chyba ogólnopolskie gazety, książki, oglądał publiczną telewizję. Tam regionalizmów brak, co powinno chyba dać do myślenia (usłyszenia?). Np. Ignacy Karpowicz pochodzi...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej