rozwiń zwiń

Od Joego Alexa do Ove Løgmansbø. O pseudonimach polskich autorów kryminałów

Remigiusz Koziński Remigiusz Koziński
20.03.2022

Przybierali pseudonimy, ponieważ po prostu chcieli pozostać anonimowi? A może powodowała nimi nieśmiałość bądź robili to dla żartu? Trudno dociec, jakie mogły być przyczyny, choć niektórzy autorzy, niepublikujący pod własnym nazwiskiem, w wywiadach uchylali rąbka tajemnicy lub… kokietowali rozmówców.

Od Joego Alexa do Ove Løgmansbø. O pseudonimach polskich autorów kryminałów

Joe Alex, czyli Maciej Słomczyński

Maciej Słomczyński – syn angielskiej tłumaczki poselstwa brytyjskiego i amerykańskiego lotnika. Urodził się w roku 1920 w Polsce, a jego wojenne i pewnie też powojenne losy pasowałyby jak znalazł do tych opisywanych przez Romana Bratnego (nawiasem mówiąc to też pseudonim) w „Kolumbach, rocznik 20”. Pod swoim nazwiskiem opublikował niewiele, zasłynął natomiast, niekiedy budzącymi kontrowersje, przekładami: Szekspira, Miltona („Raj utracony”), Lewisa Carrolla czy Jamesa Joyce’a („Ulisses” i niedokończony za życia autora „Finneganów tren”). W roku 1960 wydał, jako Joe Alex, pierwszy kryminał: „Powiem wam, jak zginął”. Bohaterem tej książki i ośmiu kolejnych jest… Joe Alex, który wraz ze swoim przyjacielem, funkcjonariuszem angielskiego Scotland Yardu rozwiązuje zagadki kryminalne i… pisze na ten temat książki. Jest bogaty, jest Anglikiem i bardzo nie przystaje do „ideologicznie właściwych” bohaterów ówczesnych opowiadań i powieści kryminalnych. Maciej Słomczyński w swojej „aleksowskiej” wersji stał się niezwykle popularny, przygody angielskiego detektywa doczekały się tłumaczeń na kilkanaście języków, przede wszystkim ze środkowej i wschodniej części Europy. Telewizyjny Teatr Sensacji „Kobra” prezentował ekranizacje kryminałów w latach siedemdziesiątych, czemu sprzyjał fakt, że detektyw Słomczyńskiego prowadził swoje dochodzenia głównie w oparciu o dedukcje i rozmowy z potencjalnymi podejrzanymi. Jakby dla zachowania równowagi i swego rodzaju zbalansowania „kapitalistycznego” Joego Alexa, Maciej Słomczyński napisał też kilka kryminalnych powieści „milicyjnych” – tym razem pod pseudonimem Kazimierz Kwaśniewski. Małgorzata Słomczyńska-Pierzchalska, córka tłumacza przeprowadziła śledztwo dotyczące kryjącej wiele tajemnic biografii ojca, co zaowocowało niezwykle interesującą biografią pisarza pt.: „Nie mogłem być inny. Zagadka Macieja Słomczyńskiego”.

Jocelyn i Kester Brent – rodzinne inklinacje

Kazimierz Słomczyński, bratanek Macieja, profesor socjologii, również spróbował swoich sił jako autor. Razem z żoną, tłumaczką i doktorem Politechniki Warszawskiej – Jerzyną Słomczyńską napisali pod pseudonimami Jocelyn i Kester Brent dwie powieści kryminalne: „Przeciw sobie samym” i „Na oczach wszystkich”.

W pierwszej śledztwo prowadzi urodzona w Australii Angielka, Maureen Denverley, która przy pomocy detektywa amatora i funkcjonariusza policji kryminalnej wyjaśnia tajemnice z życia swojego ojczyma, rajdowego kierowcy (ciekawe, czy to literacka reakcja na dziennikarskie śledztwo przeprowadzone i opisane przez kuzynkę, córkę Macieja Słomczyńskiego, Małgorzatę…). Bohaterką „Na oczach wszystkich” jest ciotka Muriel, siedemdziesięcioletnia wdowa, której skojarzenie z panną Marple stworzoną przez Agathę Christie, nasuwa się od razu.

Jerzy Edigey i powieści milicyjne

Kto ma dziś lat pięćdziesiąt plus i lubi powieści i opowiadania z prowadzącymi śledztwo milicjantami, z pewnością natknął się, szperając wśród kieszonkowych wydań z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w domowej biblioteczce, na ten pseudonim. Jerzy Edigey nazywał się bowiem Jerzy Waldemar Korycki. Ten pisarz, adwokat i… działacz Polskiego Związku Wioślarskiego pochodził z rodziny o korzeniach tatarskich. Po swojej tragicznej śmierci (zginął w wypadku) został pochowany na Muzułmańskim Cmentarzu Tatarskim w Warszawie. Napisał kilkadziesiąt powieści i opowiadań z prowadzącymi śledztwa funkcjonariuszami Milicji Obywatelskiej w rolach głównych; także w zeszytach z serii „Ewa wzywa 07”. Te zainspirowały z kolei twórców niezwykle popularnego w czasach późnego PRL-u i nie tylko serialu z porucznikiem Borewiczem (rola zmarłego w 2021 roku Bronisława Cieślaka).

Maurice S. Andrews

To pseudonim znanego raczej z literatury dużo „poważniejszej” Andrzeja Szczypiorskiego, pisarza, dziennikarza, kierownika literackiego Teatru Śląskiego. Także ten autor wielokrotnie docenianej literackimi nagrodami prozy ma na swoim koncie kilka tytułów z wątkiem typowo kryminalnym. Pewnie wielu miłośników „Mszy za miasto Arras”, czy „Początku” nawet nie wie o „Dymisji nadinspektora Willburna” lub też o „Zagadce w Punham”. Skąd u Andrzeja Szczypiorskiego pomysł na zmierzenie się z literaturą „kryminalną”? Być może pewien trop stanowi podnoszone przez pisarza w kilku wywiadach znaczenie opowiadanej na kartach książki historii. Podkreślał on, że narracja jest podczas pisania niezwykle ważna.

Zjawisko przybierania zagranicznie brzmiących pseudonimów, zarówno w przypadku Joego Alexa, jak i Maurice’a S. Andrewsa czy Noëla Randona (pseudonim Tadeusza Kwiatkowskiego, wybitnego scenarzysty znanego z epokowych wręcz ekranizacji „Rękopisu znalezionego w Saragossie” i „Sanatorium pod klepsydrą”) doczekało się nawet naukowego opracowania w „Tekstach Drugich” – dwumiesięczniku literaturoznawczym. Autor pracy, Rafał Ludwik Górski, zbadał książki pisane pod pseudonimami przez Macieja Słomczyńskiego, Andrzeja Szczypiorskiego i Tadeusza Kwiatkowskiego. Doszedł do wniosku, że szczególnie pierwsza dwójka była w stanie pisać powieści i opowiadania kryminalne w taki sposób, że przypominały one stylistycznie tłumaczenia literatury anglojęzycznej. Pokazuje to, że książki owe nie były pisane tylko dla chleba, ale też stanowiły rodzaj literackiego żartu. Co ciekawe, bohaterowie przywoływani przez wspomnianych autorów: Joe Alex, nadinspektor Willburn czy wreszcie komisarz Randot, „spotkali się” w zbiorze opowiadań „Pod szlachetnym koniem”.

Ireneusz Iredyński to Umberto Pesco – wiedzieliście?

O ile u Macieja Słomczyńskiego widać wyraźnie inspiracje sposobem pisania Agathy Christie czy Conan Doyle’a, to „Ryba płynie za mordercą” Ireneusza Iredyńskiego jest „chandlerowska”. Jej główny bohater, Umberto Pesco właśnie, to detektyw z Rzymu, będący lekko żartobliwie potraktowaną postacią Philipa Marlowe’a. Prowadzi dochodzenie, wyciera rzymskie bruki, zmaga z indolencją włoskiej policji… Jest tu też piękna, acz fatalna kobieta, słowem wszystko, co lubią czytelnicy Raymonda Chandlera i pozostałych, wzorujących się na nim autorów.

Była już mowa o Tadeuszu Kwiatkowskim. To nie jedyny scenarzysta, który wybrał pseudonim, aby spróbować swoich sił na kartach kieszonkowych książek epoki PRL-u. Aleksander Ścibor-Rylski, autor scenariuszy między innymi do „Człowieka z marmuru”, „Człowieka z żelaza” czy też serialowej telewizyjnej „Lalki” (jest ich dużo, dużo więcej) wydał w popularnej swego czasu „Serii z Jamnikiem” kryminał „S.O.S.”, podpisany nazwiskiem jego żony, Jadwigi Wojtyłło.

Ove Løgmansbø, czyli zagadka kryminalna z Wysp Owczych

Zagadka nie tylko kryminalna, ale też związana z autorem, który pojawił się na rynku powieści kryminalnej w 2016 roku. Okazało się, że to pseudonim najbardziej chyba poczytnego autora książek wspomnianego tu gatunku – Remigiusza Mroza. Pisarz, będący istną maszyną produkującą kilka kryminałów rocznie, postanowił zmierzyć się z wyzwaniem umiejscowienia akcji swej trylogii („Enklawa”, „Połów” i „Prom”) w podobno najbezpieczniejszym miejscu na świecie, czyli na Wyspach Owczych właśnie. Czy mu się to udało, ocenią (i oceniają) czytelnicy, niemniej użycie pseudonimu literackiego przez autora książek kryminalnych, po to, żeby napisać... książkę kryminalną jest zabiegiem godnym odnotowania.

Na wielu internetowych forach znaleźć można rozbudowane wątki, w których komentujący dyskutują i odkrywają ukryte, acz prawdziwe, jak się okazuje, tożsamości autorów literatury gatunkowej. Podobno nawet Jacek Kuroń ma za sobą napisanie i wydanie powieści sensacyjnej pod użyczonym mu przez któregoś z autorów pseudonimem. Wspomina o tym w swojej autobiografii „Wiara i wina”, niestety nie udało się odnaleźć tytułu. Może i pod tym tekstem rozwinie się dyskusja, w której ta tajemnica zostanie wyjaśniona. Kto wie, może jakieś dochodzenie już przeprowadzono i wynik śledztwa jest już znany…


komentarze [10]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Myszka 21.03.2022 11:58
Czytelniczka

Obecnie ja również znam takich czytelników, co nie czytają żadnych książek polskich autorów, ale zagięłam znajomą gdy mówiła, że kryminały Joe Alexa były super...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Koziński 21.03.2022 15:27
Redaktor

Naprawdę są super 😀 . Bardzo je lubię, poważnie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ola 23.03.2022 06:56
Czytelniczka

Niestety, mamy z definicji większe zaufanie do obcych marek, nazwisk, nazw, niż do naszych rodzimych. Pławimy się w obcojęzycznych zwrotach. Szkoda. Teraz trochę te trendy się odwracają, ale jeszcze kilkanaście lat temu były dość mocne. Ja Joe Alexa też lubię, ale od dawna wiem że w cieniu stoi za nim człowiek o swojsko brzmiącym nazwisku. Nie przeszkadza  mi to.😉

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Koziński 24.03.2022 17:52
Redaktor

Pani Olu, proszę pamiętać, że Joe Alex i Maurice S. Andrews byli też formą żartu z takich właśnie zachowań... 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
PanLiterka 20.03.2022 16:11
Czytelnik

Coś było na rzeczy, że w dawnych latach autorzy niejako chowali się za pseudonimami. Nawet reżyser Janusz Majewski z takiej zasłony korzystał.

Może kryło się za tym np. marzenie, że jest się autorem - powiedzmy ogólnie - zachodnim. Próba pewnej ucieczki od rzeczywistości, sam nie wiem. Temat w każdym razie bardzo mnie zaciekawił. Miłe też nawiązanie do Serii z jamnikiem....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
fmds 21.03.2022 10:10
Czytelniczka

Polscy autorzy lat PRL-u mówili wprost po upadku komuny, że Polacy chętniej sięgali po zagraniczne nazwiska, lepiej im się kojarzyły, wyrywały ich zza żelaznej kurtyny no i miały powiew zachodu, kolorowego, innego. Kiedyś mówił to Andrzej Ziemiański na spotkaniu autorskim, że na polskich autorów nie było mody, Polacy szukali czegoś egzotycznego. Moda wróciła teraz, w XXI...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
PanLiterka 21.03.2022 19:36
Czytelnik

Dzięki za doprecyzowanie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
czytamcałyczas 20.03.2022 11:33
Czytelnik

Rozumiem,że pseudonim jest potrzebny kiedy się piszą o polityce .Ale pisać "zwykłe " kryminały pod zmienionym nazwiskiem ? 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
ems 20.03.2022 17:21
Bibliotekarz

E, nie rozumiesz…

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Remigiusz Koziński 20.03.2022 10:01
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post