Pan od romansu. „Powrót” Nicholasa Sparksa

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
29.01.2021

Zapewne za taki tytuł Nicholas Sparks obraziłby się, żachnął i, być może, jako człowiek wysportowany, wymierzył mi kopniaka. Bo choć pisze o miłości, to od lat upiera się, żeby jego kolejne książki lądowały na półkach z beletrystyką, a nie między tanimi harlequinami.

Pan od romansu. „Powrót” Nicholasa Sparksa

Powrót Nicholas SparksDwadzieścia jeden powieści, przeszło sto milionów sprzedanych egzemplarzy i prawie miliard zielonych zgromadzony na box-office’owym koncie. Imponujące liczby. Sparks od ćwierćwiecza nie schodzi z list bestsellerów, choć łatwo jest go zbyć machnięciem ręki jako pisarza odbijającego od sztancy kolejne książki, niezbyt utalentowanego, lecz diablo sprawnego marketingowo. Istnego speca potrafiącego nieomylnie przewidzieć, co też będzie się sprzedawało w tym sezonie. A, jak zdaje się sugerować nieustająca popularność amerykańskiego pisarza, miłość przepleciona z tragedią to zawsze gorący towar. Tyle że podobna ocena spłaszczałaby popkulturowy fenomen, jakim, czy tego chcemy, czy nie, stał się na przestrzeni dekad Sparks.

Pozwolę sobie w tym miejscu na niejaką prywatę, bo na własne oczy mogłem się przekonać, że facet sprawuje rząd dusz. Towarzyszyłem mu bowiem parę lat temu podczas krakowskich targów książki, przesiedzieliśmy razem pół dnia, tłumaczyłem na bieżąco i wywiady, i spotkanie z czytelnikami, a na koniec przesiedziałem parę godzin obok Nicka, gdy ten godzinami podpisywał przyniesione mu książki. Trudno powiedzieć, że się skumaliśmy, bez przesady, ale na pewno polubiliśmy na tyle, żeby szeptać sobie żarciki do uszka. Ba, pewnie nie powinienem podobnych rzeczy wypisywać, ale nawet pokazywał na komórce fotki swojej dziewczyny, od których co wstydliwszemu tłumaczowi pewnie zaróżowiłyby się policzki. A dążę do tego, że jest to gość zadziwiająco szczery, wyluzowany, nienapuszony, mający ogromną radochę z życia i dobrze zdający sobie sprawę z jakości literackiego produktu, który dostarcza milionom. Są to książki na poły wykalkulowane i obliczone na wysoką sprzedaż, a na poły pisane z potrzeby serca, bo przecież Sparks nigdy nie ukrywał, że czerpie garściami z osobistych doświadczeń. Tego chyba nie da się spreparować. Metoda ta działa wyśmienicie, kolejka zawijała nie tyle za róg, co ciągnęła się jeszcze dobre trzy korytarze dalej. Do Nicka przychodziły nie, jak zwykło się wyobrażać sobie jego fanki, starsze panie tęskniące za romantycznymi uniesieniami lat młodzieńczych, ale cały przekrój demograficzny naszego pięknego kraju, bo były i licealistki, i panowie dobrze po czterdziestce. Zapewne działa na wszystkich ten skuteczny branding, o którym mowa na początku, bo o ile dla niektórych sięgnięcie po romans graniczyłoby z lekkim obciachem, tak już beletrystyka o miłości to rzecz godna naszej uwagi. Przez cały ten czas z ust mojego towarzysza nie schodził uśmiech, to człowiek czarujący, przystojny i zawsze mający coś fajnego do powiedzenia. Słowem: rzemieślnik traktujący swoją pracę z iście kalwinistycznym zapałem.

Metoda, o której mowa, to istna formuła, którą można prześledzić chociażby na podstawie lektury ostatniej powieści Sparksa, świeżutkiego jeszcze „Powrotu”. Przepis gatunkowy, z którego, mimo tego, co mówi, czerpie, wymusza, rzecz jasna, spotkanie dwojga ludzi mających się ku sobie, tyle że częstokroć u Nicka tłem jest naznaczony tragedią dramat. Sparks od początku swojej kariery przerobił ich całe mnóstwo, łącznie z wydarzeniami z jedenastego września, niesłusznym wyrokiem, który posyła kogoś za kraty, a także śmiercią bliskiej osoby, jak u Trevora Bensona z rzeczonego „Powrotu”. Chociaż tutaj mamy istny miks, bo do tajemniczego zgonu dziadka dochodzi jeszcze zespół stresu pourazowego, na który cierpi bohater, były żołnierz, który został ranny podczas misji. Sparks pisze tutaj o miejscach dobrze sobie znanych, bo Trevor przyjeżdża do miasteczka New Bern w Karolinie Północnej, gdzie dawno osiedlił się autor. Tamże, a jakżeby inaczej, spotyka kobietę, z którą zaczyna go łączyć nić porozumienia, i tak dalej, i tak dalej.

Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że potem jedno z nich umiera, albo że para z uwagi na przeróżne okoliczności — często różnice klasowe albo szlachetne poświęcenie się dla większego dobra — rozstaje się przynajmniej na chwilę, jak to zwykle u Sparksa bywa, ale tego nie zdradzę, a i formuła wypracowana przez Nicka jest cokolwiek plastyczna i daje się modelować. Nauka płynie jednak ciągle ta sama, że bez względu na to, co się wydarzy i jaka tragedia nas nie spotka, to zawsze warto iść za głosem serca i nie porzucać wiary w czystą miłość. Powieści Sparksa są bowiem konserwatywne — on sam jest gorliwym katolikiem—co czyni z nich bezpieczną i komfortową lekturę, choćby nawet i naiwną. Nick rzadko stawia na jakiekolwiek transgresje, a kiedy miewa pomysły, które można by było uznać za oryginalne, bywają one boleśnie przestrzelone („Bezpieczna przystań”), dlatego lepiej, kiedy trzyma się z góry obranego kursu.

Nicholas Sparks powrót

Ale nie na książkach się Sparks kończy, bynajmniej, przecież ponad połowa jego powieści została zekranizowana i wszystkie zarobiły przyzwoite pieniądze, niezmienne przyciągając przed kamerę pięknych i młodych, na czele z Ryanem Goslingiem (można chyba nawet zaryzykować stwierdzenie, że znajomość słynnej adaptacji „Pamiętnika” to już element pewnego kodu kulturowego), Miley Cyrus, Amandą Seyfried czy Zackiem Efronem. Internet od lat stroi sobie żarty, że filmy te, tak jak i powieści Nicka, są kserokopiami tej samej historii, czego można się domyślić po bezczelnie podobnych do siebie plakatach reklamowych, a niemal każdy z nich zbiera koszmarne recenzje, ale żadna to przeszkoda dla ich komercyjnego powodzenia. Sparks ma tego świadomość. Nie kryje, że dostarcza dokładnie tego, czego oczekują od niego czytelnicy i czytelniczki, nie chce się wychylać, bo to dobrze mu tam, gdzie jest. Pisząc to, co pisze, od lat serwuje fanom ciągle to samo danie, zmieniając jedynie zastawę. Dlatego też tytuł jego nowej powieści, „Powrót”, jest znamienny. Oznacza on, że za tymi zielonymi, malowniczymi drzwiami widniejącymi na okładce polskiego wydania książki znajdziecie to, co dobrze znacie i lubicie.

Przeczytaj fragment powieści „Powrót”

W jednej chwili

Powrót - fragment książki

Artykuł na podstawie powieści „Powrót” Nicholasa Sparksa, we współpracy z wydawnictwem Albatros.

Książka jest już dostępna w sprzedaży.


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
EmiGli 01.02.2021 21:04
Czytelnik

WoW! Też chciałabym poznać Sparksa osobiście. Zazdroszczę!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Iwona 29.01.2021 22:15
Bibliotekarka

Piszczcie, mówcie co chcecie ;) - ja tam Sparksa uwielbiam. "Powrót" już mam i biorę się za czytanie :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Izabela 29.01.2021 11:47
Czytelniczka

Super artykuł ;) jakoś w liceum namiętnie czytałam książki Sparksa, ale rzeczywiście, można zauważyć w nich pewien " bezpieczny schemat", który po kilku juz przeczytanych podobnych historiach, trochę się zużywa.
Niemniej możliwe, że sięgnę po nową książkę pisarza, odkurzę trochę znajomość tego schematu ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski 29.01.2021 09:48
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post