Podróż do przeszłości, czy inny wehikuł czasu

Michał Cetnarowski Michał Cetnarowski
03.10.2020

W kinach już jakiś czas temu pojawił się (w końcu!) „Tenet” i nie zaryzykuję chyba nadmiernie spojlera (ale lojalnie ostrzegam, że jeśli ktoś filmu nie widział i absolutnie nie ma pojęcia, o czym jest, niech przeskoczy od razu do kolejnego akapitu), wspominając, że najnowsze dzieło Christophera Nolana wykorzystuję ideę podróży w czasie. Rzecz jest o tyle ciekawa, że poczucie największej wycieczki temporalnej miałem w pierwszych minutach filmu, kiedy bohaterowie przypuszczają szturm na filharmonię opanowaną przez terrorystów… Chodzi o te wszystkie niezasłonięte maseczkami twarze, tłum słuchaczy na widowni i protagonistów, którzy nie zachowują dystansu społecznego. Wystarczyło pół roku między premierą planowaną pierwotnie a tą realną, pocovidową, żeby film Nolana sam stał się wehikułem czasu, który zabiera nas w podróż po świecie, który jeszcze kilkanaście tygodni temu wyglądał inaczej.

Podróż do przeszłości, czy inny wehikuł czasu

Przybysze z innych czasów

wehikuł czasu wellsDla fantastyki motyw podróży w czasie stanowi jeden z żelaznych fundamentów. Dość wspomnieć „Jankesa na dworze króla Artura” Marka Twaina (1889) czy przede wszystkim „Wehikuł czasu” H.G. Wellsa (1895), który w zasadzie ufundował cały osobny podgatunek podobnych utworów. Tym razem jednak zapraszam na wycieczkę w przeszłość na pokładzie wehikułu innego niż beletrystyka.

Chodzi o książki historyczne. Komu właśnie włos zjeżył się na karku i przed oczami stanęły niekończące się kolumny z datami, nazwiskami władców i kalendariami wydarzeń, uspokajam – współczesna historiografia przerobiła już tę aptekarską lekcję i najnowszym monografiom czy biografiom często bliżej do soczystej powieści niż suchej pracy naukowej, dającej frajdę jak kolokwium z łaciny na pierwszym roku studiów. Lektura podobnych opracowań pozwala choć na chwilę zbliżyć się do tego, jak mogli żyć, myśleć i postrzegać świat ludzie z innych kultur, żyjący w innym pejzażu mentalnym i materialnym: prawdziwi przybysze z innych czasów.

native american

gwynneNa pierwszy ogień proponuję „Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów”. Książka S.C. Gwynne’a to fascynująca wyprawa do XVIII i XIX wieku, na pogranicze amerykańsko-meksykańskie, tropem jednego z największych imperiów Ameryki Północnej sprzed kolonizacji, po którego istnieniu praktycznie nie zostały żadne materialne ślady. Przybywającym na tamte ziemie białym pionierom wydawało się, że napotykane i zwalczane przez nich grupy rdzennych mieszkańców nie mogą tworzyć żadnej większej organizacji quasi-państwowej – gdy tymczasem okazuje się, że pod bokiem przybyszów z Europy istniał wielki organizm ponadplemienny, który kontrolował obszar dwa razy większy niż dzisiejsza Polska. „Imperium…” dalekie jest przy tym od stereotypowych uproszczeń zarówno z klasycznych westernów, jak i rewizjonistycznej mitologii „poczciwego dzikusa”, które najpierw kazały widzieć w popularnych Indianach jedynie prymitywnych wrogów białych kolonizatorów, a potem wychyliły się w drugą stronę i zaczęły przekonywać, że wszyscy rdzenni Amerykanie od zawsze żyli w niezrównanej harmonii z przyrodą, konferowali na śniadanie z Wielkim Duchem i potrafili wytropić ślad ptasiego oddechu w parowej łaźni. Praca Gwynne’a to próba rzetelnego opisania stosunków na amerykańskim pograniczu, pełna etnograficznych smaczków i anegdot z brutalnego i często paskudnego życia ludzi, dla których umiejętność radzenia sobie w nieprzyjaznym środowisku i podejmowania niełatwych decyzji była na co dzień kwestią życia i śmierci. Ludziom tym bliżej do naturalistycznych bohaterów „Deadwood” niż „Tańczącego z wilkami”, a jako lektura uzupełniająca na pewno przydadzą się tu „Nowiny ze świata” Paulette Jiles i zwłaszcza arcydzielny „Mały Wielki Człowiek” Thomasa Bergera.

Jeśli dla kogoś XIX wiek to zbyt blisko, kilka kolejnych wieków w przeszłość dołoży Joel F. Harrington i „Opowieść kata”. Na tę książkę natknąłem się, kiedy razem z Pawłem Majką przygotowywaliśmy się do pisania „Kłębowiska żmij” (reklama mode off). Praca Harringtona jest absolutnie unikatowa – punktem do jej napisania był bowiem… autentyczny pamiętnik kata, Franza Schmidta, który na przełomie XVI i XVII wieku wykonywał swoją profesję w Norymberdze. I jednocześnie pisał „dziennik” – bardziej buchalteryjne zapiski, „księgę rachunkową” niż pamiętnik w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Ale mimo wszystko! To chyba jedyny taki dokument, który daje wgląd w życie, codzienność, a może i mentalność historycznych katów – ludzi wyrzuconych na margines ówczesnego społeczeństwa, a jednocześnie niezbędnych dla jego sprawnego funkcjonowania. Autor obudowuje to wszystko barwną historią o tamtych czasach, a my z Pawłem mogliśmy się dzięki temu dowiedzieć między innymi tego, jakie „pseudonimy sceniczne” przyjmowały ówczesne ladacznice, które często znajdowały się właśnie pod opieką hycla. W ich ścisłej czołówce nie mogłoby zapewne zabraknąć „Dziewki Młynek” czy „Kudłatej Kaśki”.

Apokryfy jak prawdziwe

imperium angelaKolejny na liście Alberto Angela zabiera czytelników nie tylko w podróż w czasie. Jego „Imperium. Podróż po Cesarstwie Rzymskim śladem jednej monety” to także wyprawa po całym obszarze Imperium. Od północnych granic u wrót nieprzyjaznej Brytanii, przez skromne zaczątki Paryża, po Półwysep Iberyjski, wody Morza śródziemnego, północną Afrykę, Mezopotamię czy Indie. „Imperium” to rekonstrukcja fikcyjnych losów rzymskiego sesterca, który przez kilka lat krążył po terytorium Cesarstwa. W zasadzie tylko ten motyw jest tutaj umowny – wszystkie pozostałe lokalizacje, a nawet opisywane postacie, mają już solidną podbudowę w źródłach historycznych. A jeśli komuś mało, może sięgnąć po książki Michała Kubicza albo po klasyczne już dziś „Według Judasza. Apokryf” Henryka Panasa.

colloseum

1177 clineKilkanaście kolejnych wieków w przeszłość i trafiamy do epoki brązu. To właśnie o niej pisze Eric H. Cline w „1177 r. przed Chrystusem. Rok, w którym upadła cywilizacja”. Rzecz jest wyjątkowa nie tylko dlatego, że szkicuje pejzaż epoki, o której wspomina się stosunkowo rzadko. Otóż Cline przekonująco dowodzi, że w XII wieku przed naszą erą skończyła się… pierwsza udokumentowana w źródłach epoka globalizacji. Egipskie państwo faraonów, imperium Hetytów, królestwo Mittani, organizmy państwowe Minojczyków, a potem Mykeńczyków, królestwa Mezopotamii – wszystkie one tworzyły sieć wzajemnych zależności, powiązań i przepływu dóbr, a ich kontakty handlowe sięgały daleko poza granice śródziemnomorskiego świata. W beletrystycznym rozszerzeniu tematu nie wypada oczywiście nie sięgnąć po Homera, który z perspektywy kilku późniejszych wieków przybliża klimat ówczesnych wydarzeń, ale jeśli ktoś recytuje już klasykę na pamięć nawet wyrwany ze snu przez różanopalcą jutrzenkę, może sięgnąć po lżejszy, popkulturowy „Spiżowy gniew” Michała Gołkowskiego lub „Powrót królów” Grzegorza Gajka.

auelA jeśli dla kogoś epoka brązu to mało, dobrze się składa. Podróż zakończymy 100 milionów lat wcześniej. „Europa. Historia naturalna” Tima Flannery’ego to brawurowe tour de force przez tereny, które dziś znamy pod nazwą Europy: od czasów, kiedy chodziły po niej jeszcze dinozaury – aż w prognozowaną futurologicznie najbliższą przyszłość. Jak wyglądały te ziemie, kiedy w planetę uderzyła asteroida, która przyniosła zagładę wielkim gadom? Kiedy w tutejszych lasach mieszkały karłowate słonie i wielkie drapieżne ptaki-nieloty, które polowały także na człowieka? Z kim musiał konkurować wczesny homo sapiens, gdy pierwszy raz postawił stopę na tym lądzie? Świat, który opisuje autor, wydaje się barwniejszy niż niejeden neverland fantasy, a jego literackie dopełnienie znajdziecie w „Spadkobiercach” Williama Goldinga czy „Klanie Niedźwiedzia Jaskiniowego” Jean M. Auel.

Fot. otwierająca: Pexels.com

 


komentarze [6]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
czytamcałyczas 03.10.2020 14:42
Czytelnik

Dzięki TVP wracamy do przeszłości.Prosperity jak za PRL

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Armand_Duval 03.10.2020 13:12
Czytelnik

"Tenet" w wielkim skrócie jest o tym, że Murzyn biegnie do przodu, ale wygląda jakby biegł do tyłu. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Macchiato 05.10.2020 13:11
Bibliotekarka

Żaden "Murzyn". Ten aktor ma imię: John David Washington. Skup się bardziej na literaturze, a nie na pisaniu głupkowatych komentarzy.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Armand_Duval 05.10.2020 15:13
Czytelnik

Nie mów mi co mam robić.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
czytamcałyczas 03.10.2020 12:10
Czytelnik

Mnie najbardziej ciekawi starożytność i średniowiecze

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Michał Cetnarowski 30.09.2020 11:19
Autor/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post