Richard Paul Evans odpowiedział na Wasze pytania

LubimyCzytać LubimyCzytać
24.04.2012
 
R.P. Evans

Richard Paul Evans odpowiedział na Wasze pytania!


Richard Paul Evans autor bestsellerów,
takich jak „Stokrotki w śniegu”, „Kolory tamtego lata” czy „Obiecaj mi”, odpowiedział na pytania użytkowników lubimyczytać.pl!

 
 
 
 

W Pana literackim dorobku znalazło się wiele bestsellerów. Z której książki jest Pan najbardziej dumny?

Pisanie jest trochę jak bycie ojcem. Każda książka jest ważna, tak jak ważne jest każde dziecko. Trudno wybrać tę jedną, ulubioną. Jednakże „Christmas box” był moją pierwszą książką i powieścią, dzięki której zdobyłem sławę. Również „The Locket” - książka, pierwsza powieść całkowicie niezwiązaną ze Świętami Bożego Narodzenia, zadziwiająco dobrze sobie poradziła. Niegdyś była to najlepsza książka
w Ameryce, to było niezwykle satysfakcjonujące. A ostatnio, no cóż… Chyba kocham je wszystkie. Każda książka wymaga poświęcenia, czasu i każda z nich jest na swój sposób szczególna.

Pisze Pan wiele książek z perspektywy kobiety. Jak to jest dostrzegać to, co niedostępne dla innych mężczyzn? Jak zgłębić myśli kobiety i przelać je na papier?

Nie wiem. Gdy byłem młody i chodziłem na randki nie umiałem zupełnie rozgryźć kobiet. Dość późno rozpocząłem naprawdę wiązać się z kobietami. Miałem czytelniczki, które oskarżały mnie o to, że jestem kobietą i piszę pod męskim pseudonimem, bo dochodziły do wniosku, że to niemożliwe by facet znał tak dobrze ich wewnętrzne życie. Jak to robię? Cóż, jestem bardzo wrażliwą osobą oraz mam wokół siebie wspaniałe kobiety – żonę i córki, które są mi bardzo bliskie. A żeby być dobrym mężem, ojcem
i przyjacielem muszę słuchać i rozumieć, co czują w różnych sytuacjach. Myślę, że to przekłada się na moje pisanie.

Skąd czerpie Pan inspiracje? Własne doświadczenie, wybujała wyobraźnia, sny, a może sytuacje życiowe?

Sądzę, że Niebo. Czasem naprawdę nie wiem, jakim sposobem pojawiają się w mojej głowie pomysły. Na przykład moja ostatnia książka ”Obiecaj mi”, wydana już w Polsce – akurat ćwiczyłem, kiedy nagle zobaczyłem całą tę książkę jak jakiś film. To po prostu samo do mnie przyszło. Pobiegłem więc szybko po schodach do pokoju i zacząłem pisać, tak szybko, jak tylko mogłem. Myślę więc, że moja wyobraźnia to dar.

Bohaterowie Pańskich książek są bardzo dynamiczni. Na myśli mam głównie bohatera „Stokrotek w śniegu”. Czy uważa Pan, że każdy człowiek jest zdolny do zmiany na lepsze?

Tak, wierzę w to. Wierzę, że jest to możliwe. Jednym z powodów, dla których piszę, jest nadzieja, że zainspiruję ludzi, by byli lepsi.

Wielu czytelników porównuje Pana do Nicholasa Sparksa. Co Pan sądzi o tym pisarzu?

Porównują mnie do Nicholasa Sparksa także w Ameryce. Prawdopodobnie największą różnicą między naszymi książkami jest to, że moje starają się bardziej inspirować. Mówię znacznie więcej o Bogu,
o przeobrażeniu. Sparks opowiada głównie historie miłosne. Moje książki oczywiście też zawierają elementy romansu, jednak nie są czystymi love story – jak książki Sparksa.

Czy zdarzają się momenty, kiedy nie ma Pan pojęcia co napisać, a mimo wszystko za wszelką cenę stara się ukończyć prace nad dziełem? Jak radzi Pan sobie w tych sytuacjach?

Robię dwie rzeczy. Jeśli mam problemy, to prawdopodobnie dlatego, że chcę napisać coś, czego i tak nie powinienem. Dlatego staram się opróżnić mój umysł. Albo idę na spacer, albo czytam coś mojego ulubionego autora. A potem udaje mi się wszystko przeorganizować i wracam już do punktu, w którym chciałem być. Największym jednak problemem nie jest to, jak wpaść na pomysł, ale jak zmusić się do wysiłku i pisać. Bo pisanie to, jak wiadomo, bardzo wyczerpująca praca.

Ma Pan pięcioro dzieci. Jak pogodził Pan pracę z wychowywaniem pociech?

Piszę w domu. Moje dzieci przychodzą do mnie w czasie gdy piszę. Ich pokoje są zaraz obok. Najstarsze córki są teraz w college, a jedna jest już mężatką i pracuje jako moja asystentka, więc mogę z nią pracować – co bardzo lubię. Czasem chciałbym być lepszym ojcem. Staram się jednak najlepiej jak mogę. Kocham moje dzieci bardzo mocno.

Jest Pan osobą, która odniosła ogromny sukces. Jak Pan się czuje jako celebryta? Czy nie miałby Pan ochoty choć na chwilę przestać być człowiekiem, którego znają prawie wszyscy?

Cóż, jestem tak naprawdę bardzo zwyczajną osobą, nie myślę zbytnio o sławie. Nie przykładam dużej wagi to tego czy i jak o mnie mówią. Jestem skoncentrowany na mojej rodzinie i przyjaciołach. Dlatego, gdy myślę o sobie jako o autorze, nie wydaje mi się, bym był rozpoznawany. Czasem ludzie, z którymi wcześniej rozmawiałem zaczynają traktować mnie inaczej, a ja dowiaduję się, że ktoś powiedział im, że jestem znanym autorem. Autorzy nie są gwiazdami. W moim rodzinnym stanie ludzie mnie poznają. Jednak poza nim wydaje mi się, że jestem anonimowy.

Pamięta Pan pierwszą prośbę o autograf? Jak się Pan wtedy poczuł?

Cóż, pamiętam, że moje pierwsze podpisywanie książek było dość zabawne. Nie byłem wtedy jeszcze sławny. Pamiętam, że przyszła kobieta, która powiedziała, że przeczytała moją książkę i jest zachwycona. Naprawdę mnie to wtedy uszczęśliwiło. Pamiętam też, że gdy pierwszy raz wystąpiłem
w „Today show” w Nowym Jorku i po nagraniu wracałem do domu, ludzie zatrzymywali mnie na ulicy.
A w samolocie była kobieta, która prawie zemdlała na mój widok. Wtedy pomyślałem, że to rzeczywiście jest coś innego.

Podobno początki zawsze bywają trudne... Jaki był Pana początek?

Bardzo szczególny. Nikt nie chciał mojej pierwszej książki, więc sam ją wydałem. Ludzie czytali ją
i widziałem, że ona może odmieniać ich życie. Nie wierzyłem, że będę autorem bestsellerów. Jeśli sto osób przeczytało moją książkę, byłem podekscytowany. Nie zakładałem, ile książek mam sprzedać, byłem szczęśliwy po prostu ze względu na to, że ludzie czytają to, co napisałem. Byłem wdzięczny dosłownie każdemu, kto kupił moją książkę. W pewnym sensie kiedyś było łatwiej, niż teraz, gdy mam na głowie oczekiwania i prognozy wydawców.

W 1997 roku założył Pan organizację charytatywną The Christmas Box House International. Co skłoniło Pana do tej decyzji?

Jestem chrześcijaninem i wierzę, że trzeba robić wszystko, co w naszej mocy, by pomagać innym. Nie jestem na Ziemi po to, by być bogatym. Jestem tu, by świat stawał się lepszym miejscem. Moja żona ma podobne przekonania. Dlatego, gdy zacząłem porządnie zarabiać na mojej pierwszej książce, postanowiliśmy wykorzystać te pieniądze, by zrobić coś dobrego. Nie chcieliśmy kupować wielkiego samochodu, ale chcieliśmy zmieniać świat na lepsze. Tak to się zaczęło. Od tamtej pory nasze działania przeistoczyły się w naprawdę wielki projekt. W naszych schroniskach mieszka ponad 20 tysięcy dzieci. To dzieci, które były wykorzystywane i krzywdzone przez swoich rodziców. Zostały zabrane z własnych domów ze względu na ich bezpieczeństwo. Nie są sierotami, mają domy, jednak ich domy nie są bezpieczne.

Święta Bożego Narodzenia są częstym tematem pańskich książek. Czy jest to Pana ulubiony czas w ciągu roku? Jak spędza pan Święta?

Uwielbiam Święta Bożego Narodzenia, to mój ulubiony czas w roku. Uwielbiam muzykę, jedzenie i czas spędzony z rodziną. Moje Święta się zmieniły odkąd napisałem moją pierwszą powieść o Bożym Narodzeniu. Teraz w okresie Świąt bardzo dużo podróżuję – jestem w wielu miastach, podpisuję książki. W tym sensie wiele się zmieniło, nie ukrywam, że popularność trochę zaburzyła mój świąteczny czas.

Czy może nam Pan opowiedzieć o książce, którą aktualnie Pan pisze? Podobno zawiera jakieś polskie akcenty?

Piszę serię książek, która nie została wydana w Polsce. Nazywa się „The Walk”. Opowiada ona o człowieku, który podróżuje przez Amerykę. W książce, która w Ameryce ukaże się w przyszłym miesiącu, mój bohater poznaje Polaka o imieniu Leszek. Na potrzeby tej książki czytałem audiobooka
i musiałem mówić po angielsku z polskim akcentem, a nie miałem pojęcia jak to zrobić. Znaleźliśmy więc Polaka, który przypadkowo również nazywał się Leszek i dał mi wiele rad. Przeczytał tekst, a ja spisałem swoje notatki. Zobaczymy czy wyszedłem głupio, czy przeczytałem to prawdziwie. Ta siążka („Road to grace”) opowiada o osobach, które przeżyły Holokaust. Chciałem napisać coś o wybaczaniu
i uznałem, że nie ma osób, które miałyby większy powód do wybaczenia niż ci, którzy przeżyli Holokaust.
 

 

Rozmawiała Monika Samitowska-Adamczyk.

Nagrodę za najlepsze pytanie otrzymuje Selenka14 za pytanie o kobiecą perspektywę w książkach Evansa.

Gratulacje

 

komentarze [13]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Anne18 03.11.2012 09:46
Czytelniczka

Szkoda , że dopiero teraz zauważyłam wywiad. Fajne pytania.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Osioł_Dardanelski 25.04.2012 11:37
Czytelnik

Religijny bufon - najgorszy typ bufona.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
kryptonite 25.04.2012 10:50
Bibliotekarz | Oficjalny recenzent

Przeczytałam ten wywiad i mówiąc szczerze, nie znalazłam żadnych oznak, że autor jest bufonem. Nie wiem, może mam klapki na oczach, ale ja zobaczyłam raczej człowieka bardzo religijnego, stąd te wszystkie dziwne przemyślenia.
I dziękuję, że pan Evans odpowiedział na moje pytanie:-) I gratuluje zwyciężczyni:-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Osioł_Dardanelski 25.04.2012 10:23
Czytelnik

@Popi - dziękuję za obronę :) Nie będę bronił mojej opinii na temat tego, czy ten autor jest bufonem, czy nie - ponieważ dla mnie on bufonem jest i basta - to jest moja opinia i nie zależy mi na tym, żeby inni myśleli tak samo jak ja. Ten wywiad to przykład typowo amerykańskiego podejścia do życia i ludzi: doznałem olśnienia, Bóg do mnie przemówił, z żony zrobiłem dojną...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
hibou 24.04.2012 16:53
Czytelniczka

Gratulacje :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Boogna 24.04.2012 16:51
Czytelniczka

A ja tym razem zdecydowanie zgadzam się z Osłem. Ten wywiad to obraz człowieka pustego, zapatrzonego w siebie i do tego robiącego z własnej osoby "wielkiego pisarza z przesłaniem". A najbardziej rozbawiło mnie to:

"Porównują mnie do Nicholasa Sparksa także w Ameryce. Prawdopodobnie największą różnicą między naszymi książkami jest to, że moje starają się bardziej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika Adamczyk 24.04.2012 16:21
Moderator globalny/Redaktorka

Osioł_Dardanelski: Co za bufon: "Jestem tu, by świat stawał się lepszym miejscem"!!!


Moim zdaniem bynajmniej nie bufon. Według jego wypowiedzi każdy jest i powinien być na świecie po to, by świat stawał się lepszy.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marta 24.04.2012 15:46
Czytelniczka

Gratulacje ;)

Wywiad ciekawy. Autor wydaje się sympatyczny.. ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
sorriso 24.04.2012 15:45
Czytelniczka

Gratulacje dla Selenki:)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Osioł_Dardanelski 24.04.2012 15:27
Czytelnik

Co za bufon: "Jestem tu, by świat stawał się lepszym miejscem"!!!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post