rozwiń zwiń

Wszystkie twarze Maćka Stuhra

LubimyCzytać LubimyCzytać
07.10.2015

 „Jest jednym z najdowcipniejszych ludzi w Polsce” - opowiada jego przyjaciel Jacek Poniedziałek. Najbliżsi zdradzają, że nie znają większego milczka i samotnika. Po raz pierwszy Maciek Stuhr odsłania swoje prawdziwe oblicze, czyli ile nieznanego Stuhra jest w Stuhrze, którego „znamy” i podziwiamy?

Wszystkie twarze Maćka Stuhra

Maciej Stuhr. Wybitny aktor teatralny, filmowy, telewizyjny i kabaretowy. Na stałe związany z Nowym Teatrem w Warszawie. Pomimo ponad 70 ról wciąż zaliczany do aktorów młodego pokolenia. Współpracował ze znamienitymi reżyserami filmowymi i teatralnymi – m.in. Agnieszką Holland, Małgorzatą Szumowską, Andrzejem Wajdą, Krzysztofem Warlikowskim i Wojciechem Smarzowskim. Laureat wielu nagród – m.in. Orła za pierwszoplanową rolę męską w filmie "Pokłosie". W roku 2006 uhonorowany tytułem Mistrza Mowy Polskiej.

Właśnie ukazuje się Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności – wywiad-rzeka z Maciejem Stuhrem przeprowadzony przez Beatę Nowicką. Aktor szczerze opowiada o rodzinach, przyjaźniach i początkach kariery. O ostrych zakrętach i genetycznych skłonnościach do tego, by wszystko robić po swojemu. O kulisach pracy na estradzie, w filmie i teatrze. O pułapkach popularności. O tym, ile Stuhra w Stuhrze. I dlaczego czasami chłopaki też płaczą.

Książkę opublikowało Wydawnictwo Znak.

Przeczytajcie fragment książki:

 

Beata Nowicka: Pierwsze „ważne” refleksje o życiu.

Maciej Stuhr: Szybko odkryłem materialną stronę życia, bo już zarobkowałem, zajmowałem się oddawaniem butelek do punktu skupu. Kaucja za mój ulubiony herbavit wynosiła sześć złotych. Dużo bardziej opłacało mi się, jak rodzice mieli gości, a mieli, bo po wódce, proszę pani, kaucja za butelkę wynosiła dziesięć złotych. Ja te butelki wkładałem do siatki z dużymi okami, przez które wszystko było widać, i szedłem do supersamu. Tam dostawałem bilon. Po którejś wizycie wymieniłem garść tych drobniaków na pierwszy w życiu banknot z Karolem Świerczewskim i to było pięćdziesiąt złotych.

Czuł się pan królem świata.

Powiem pani, że już potem nigdy w życiu nie miałam takiego uczucia w stosunku do żadnej kwoty, którą zarobiłem, jak wtedy, trzymając ten papier.

Obok wejścia do baru stał aparat, gdzie się wrzuca monetę i wypada kulka z gumą albo zabawką w środku. To był cud. Pierwszy.

Pamiętam też, jak miałem sześć lat, jechałem z ojcem do Włoch autem. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Poysdorf, tuż za granicą austriacką, na stacji benzynowej. Obok wejścia do baru stał aparat, gdzie się wrzuca monetę i wypada kulka z gumą albo zabawką w środku. Dzisiaj, nawet jak wchodzę do salonu Ferrari, nie mam takich oczu na wierzchu jak wtedy. To był cud. Pierwszy. Potem weszliśmy do środka i zobaczyłem puszkę z napojem. To była puszka coca-coli, oszałamiająco piękna. Nie mieliśmy pieniędzy, żeby ją kupić, ale wyjąłem jedną z kosza na śmieci i chciałem na pamiątkę mamie przywieźć do Polski. Trofeum.

Mówimy o stronie materialnej, ale ja jednocześnie byłem dzieckiem szalenie religijnym. W zasadzie mogę powiedzieć, że we wczesnym dzieciństwie byłem małym dewotem.

Żartuje pan?

Nie żartuję. W Nowej Hucie pomiędzy mieszkaniem babci a kombinatem był kościół, w którym działał ksiądz Fryzurka, nazywany tak z racji tego, co miał na głowie. Lubiłem przebywać w tym kościele. Oprócz całej sfery duchowości, fascynowała mnie teatralność nabożeństwa. Miewałem wtedy tak silne zapędy religijne, że w domu, w takim żółtym kapoku przeciwdeszczowym w charakterze ornatu, z książeczką do nabożeństwa na maminym pulpicie, odprawiałem dla mojej niani całą mszę, łącznie ze śpiewami. Nie musiała już iść do kościoła i była zachwycona.

Myślę, że to już teatr się zaczynał. Religijność czy raczej jej praktykowanie przeszło mi skutecznie, kiedy w kościele akademickim ksiądz mnie wygnał z konfesjonału, bo kazał przysiąc, że nie zastosuję już nigdy w życiu antykoncepcji. Więc powiedziałem: do widzenia. To była moja ostatnia spowiedź.

Zanim pojawił się teatr, założył pan kabaret Po Żarcie. Sam pan to wymyślił?

Podobała nam się wieloznaczność tej zbitki. Kiedyś przyjechaliśmy do Łodzi na festiwal piosenki turystycznej Yapa i Boguś Kaczmarczyk, taki już napakowany wiarą w naszą rosnącą popularność, wpada do biura informacji i mówi: „Dzień dobry, przyjechaliśmy, Po Żarcie”. A pani na to: „Stołówka po prawej, proszę bardzo”. No więc może być takie po żarcie albo pożarcie kogoś żywcem lub czegoś.

U szczytu popularności kabaretowej i filmowej ze wszystkiego pan zrezygnował, zdał na pierwszy rok do Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie i zaczął wszystko od nowa.

„Pogięło cię już do reszty. Co ty wyprawiasz?! Zgarniasz jedną główną rolę za drugą i chcesz być pierwszakiem w szkole teatralnej?!”.

Zrozumieć moje zdawanie do szkoły teatralnej z tej perspektywy było ludziom szalenie trudno. Czarek Pazura na planie Chłopaki nie płaczą o mało nie udławił się ogórkiem, kiedy mu powiedziałem, że zdaję do szkoły. Pukał się pięścią w łeb: „Pogięło cię już do reszty. Co ty wyprawiasz?! Zgarniasz jedną główną rolę za drugą i chcesz być pierwszakiem w szkole teatralnej?!”.

Zabawna sytuacja, bo w Starym Teatrze...

...byłem ze wszystkimi na ty, tak się utarło, bo od dziecka pałętałem się między nimi i po prostu wrosłem w ich świat. Nadszedł dość niezręczny moment, kiedy zdałem do szkoły teatralnej i nagle oni zostali moimi profesorami. I co tu teraz zrobić? Nie powiem przecież na zajęciach do profesora Jerzego Treli: „Jurek, słuchajże…” albo do profesora Jana Peszka: „Janek, ale ja myślę…”. Szalenie się pilnowałem i nigdy mi się taka poufałość nie wymknęła.

Pan w ogóle jest szalenie zamknięty w sobie. To jedna z największych tajemnic.

Na co dzień moi bliscy miewają problemy z wyduszeniem ze mnie czterech słów. Moja mama, kiedy byłem w szkole podstawowej, przerażona tym, że nic do niej nie mówię, zrobiła eksperyment, o którym opowiada do dzisiaj. Mianowicie w ramach tego eksperymentu nie odezwała się do mnie przez dwa tygodnie. Po dwóch tygodniach przerwała swoje milczenie, bo zrozumiała, że ja w ogóle nie zauważyłem, że taki eksperyment trwa.

A z drugiej strony jest pan jednym z najdowcipniejszych ludzi w Polsce. Również na planie filmowym, na przykład kultowym Testosteronie.

Pamiętam klątwę tego filmu. Kiedy sobie opowiedzieliśmy wszystkie żarty, dowcipy i anegdoty, to wymyśliliśmy taką zabawę, która nas niezmiennie śmieszyła przez miesiąc, a i dziś, siedem czy osiem lat po tym filmie nadal lubimy sobie wysłać jakiś kwiatek. Ona polegała początkowo na tym, żeby w imieniu i nazwisku przestawić pierwsze litery. Tak powstał Ganusz Jajos, Szaciek Mtur, Szorys Byc, Zaciek Makościelny i Komek Tarolak. Ta niewinna zabawa przysparzała nam mnóstwo radości i śmiechu do rozpuku ku utrapieniu reżyserów i ekipy filmowej, bo myśmy cały czas wymyślali nowe zestawy. A potem już nie tylko imię i nazwisko, ale też funkcję, zawód i tym tropem doszliśmy do działu religijnego z Grymasem Plempem i Warolem Kojtyłą na czele.

Jedynie Czarek Kosiński przez parę dni był wściekły na tę grę i nienawidził nas. Cały czas nas opierniczał, że się wygłupiamy zamiast skupić na graniu. On nie będzie bawił się w takie głupoty, bo to jest po prostu upokarzające, żeby zajmować umysł czymś takim. Po czym po tygodniu przychodzi rano, oczy podkrążone i mówi: „Kurwa, nienawidzę was!”. „Ale co się stało?”, pytamy nieśmiało. „Nie spałem do piątej”. „Dlaczego?”. „Bo o drugiej nad ranem wymyśliłem Giętą Świertrudę i już nie mogłem zasnąć ze śmiechu”.

Rozmawiała Beata Nowicka
Cyt. za "Tom Kultury".


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Michał 08.10.2015 22:38
Czytelnik

"Najbliżsi zdradzają, że nie znają większego milczka i samotnika" - jeśli to prawda to Maciej ma u mnie dodatkowe punkty. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MaciekWroc 07.10.2015 13:05
Czytelnik

Doskonały fragment. Ubawiłem się jak ta lala i chcę przeczytać to dzieło, niezależnie od tego, że bardzo lubię M. Stuhra. Wszystkie Maćki to fajne chłopy :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ola 07.10.2015 21:13
Bibliotekarka

Niech żyje skromność ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 07.10.2015 10:50
Administrator

Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności. Maciej Stuhr w rozmowie z Beatą Nowicką

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności. Maciej Stuhr w rozmowie z Beatą Nowicką