Szelmowski konkurs - wyniki!

"La Estrella Solitaria", "Cynie" i "Anna" - to tytuły tekstów, których autorzy zwyciężyli w konkursie na najlepsze opowiadania inspirowane twórczością M. V. Llosy.

Szelmowski konkurs - wyniki!

W "Szelmowskim konkursie" prosiliśmy o zabawę formą, zastanowienie się nad charakterystycznymi cechami stylu Noblisty i twórcze przetworzenie ich we własnym opowiadaniu.

Nasze jury długo debatowało nad wynikami, bo nadesłane prace reprezentowały naprawdę wysoki poziom. Wreszcie z przyjemnością ogłaszamy wyniki.

Nagrody w postaci zestawów trzech książek:
- "Listy do młodego pisarza",
- "Jak ryba w wodzie",
- Kalendarz "Szelmostwa" na 2012 rok.

otrzymują:

- maykasahara za opowiadanie:

"La Estrella Solitaria"

Siedziała przy stoliku, kołysząc się lekko w rytm kubańskiej muzyki i popijając daiqiri. „Dyskoteka", na którą miały pójść tego wieczoru, okazała się w istocie wyposażoną w duży bar restauracją. Stoliki zsunięto na bok i ustawiono w długim rzędzie, robiąc w ten sposób miejsce parze czarnoskórych tancerzy. Kobieta miała mnóstwo ciemnych, kręconych włosów i duże, wydatne wargi. Ubranie podkreślało jeszcze jej bujne kształty. Mężczyzna w białej koszuli, spodniach od garnituru i kapeluszu wyglądał jak aktor ze starego filmu.

Ta cała konwencja przypominała trochę atmosferę filmów sprzed lat - kolonialna zabudowa Hawany która niszczała coraz bardziej, przystojni Latynosi... Anna Farlito, gdyby chciała, mogłaby z powodzeniem pełnić funkcję gwiazdy filmowej, tyle że nie bardzo jakoś miała ochotę.
Choć była przecież jeszcze bardzo młoda, miała wrażenie, że jej bajka już się zakończyła, a te wszystkie wydarzenia, które nastąpiły później, nawet jeśli atrakcyjne, były jedynie pisanym już bez żadnego pomysłu sequelem.

Tęsknota w Hawanie wyglądała zupełnie inaczej niż w Polsce, nawet jeśli zasadniczo nic się nie zmieniło. Nadal brakowało jej tego sukinsyna. Wiedziała dobrze, że nie jest to typ człowieka, za którym powinno się tęsknić, nie potrafiła jednak zmienić swoich uczuć.

Miała ochotę, by teraz po prostu był przy niej, obejmował ją. Tkwiliby tak razem przytuleni i nic więcej nie miałoby już żadnego znaczenia. Pary nowożeńców cały czas tańczyłyby wkoło, chłopiec siedzący obok rozgrzebywałby widelcem ryż i krewetki, a zespół wciąż grał tę samą piosenkę. Nie musieliby się nigdzie śpieszyć, nie oni, mający przed sobą całą wieczność.

W końcu oderwaliby się od siebie, wstali od stolika, zapłacili za drinki i wyszli na zewnątrz. Z daleka widać byłoby kopułę Kapitolu. Odwróciliby się do niego tyłem i ruszyli w przeciwnym kierunku, jedną z głównych ulic miasta. Wiedzieliby dobrze, że prowadzi na Malecon, nad morze.

Szliby razem aleją osłoniętą drzewami i nie zwracaliby wcale uwagi na życie, które toczyłoby się wokół. A o tej porze jak co dzień pełno byłoby tu gwarno. Szczupłe dziewczyny o pociągłych twarzach zanosiłyby się ze śmiechu i przechadzały w około w skąpych strojach, przyciągając wzrok przystojnych Latynosów. Mówiłyby do siebie dużo, szybko, donośnym głosem. Pozwalałyby sobie na frywolne gesty, spojrzenia. W mroku nocy stare kamienice w neoklasycystycznym stylu wyglądały naprawdę elegancko. Bliższe spojrzenie na ich fasady ujawniało jednak odpadający tynk i pozdrapywane farby, kiedyś tak pełne koloru. Mieszkania na Kubie były małe i ciasne, a otwarte okna i balkony ujawniały całe ich ubóstwo.

Ponieważ wnętrza zdecydowanie nie zachęcały do tego, by w nich przebywać, starano się spędzać tam jak najmniej czasu. Ciepły klimat sprzyjał temu, by długo przebywać na zewnątrz, dlatego też na ulicach zawsze było głośno.

Dla Anny i Eiselberga kierujących się w stronę Maleconu ten barwny, nienasycony świat zostałby jednak zredukowany do roli nic nieznaczącego tła. Szliby powoli, trzymając się za ręce, niczym dwie zjawy w tętniącym życiem mieście. Z daleka coraz wyraźniej słychać byłoby szum fal uderzających o nadbrzeże.

W końcu doszliby do morza. Zatrzymaliby się przy betonowym murku, utrudniającym wpadnięcie do wody nieroztropnym turystom. Eiselberg pomógłby dziewczynie stanąć na nim, następnie wszedłby sam. Staliby tam tak naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Fale uderzające o brzeg stawałyby się coraz intensywniejsze, kropelki unosiłyby się w powietrzu, czyniąc je jeszcze bardziej wilgotnym. Farlito prawie czułaby, jak jej bawełniana sukienka coraz bardziej nasiąka wodą i zaczyna kleić się do ciała.

Atmosfera gęstniałaby z minuty na minutę. Z każdą kolejna falą coraz więcej wody przelewałoby się przez murek, a oni mokliby coraz bardziej, chociaż zapatrzeni w swoje spojrzenia zupełnie nie dostrzegaliby tego.
W końcu zjawiłaby się fala tak potężna, że zalałaby ich całkowicie i pochłonęłoby ich morze, najpierw chłopaka, później trzymającą go kurczowo Annę.

- Powinnyśmy już wracać – dziewczyna usłyszała głos ciotki. – Autokar odjeżdża za pół godziny.
Jeszcze raz popatrzyła smętnie na wodę, wrzuciła doń znaleziony przed chwilą kamyk i odwróciła się, by zeskoczyć z murku.
Powoli ruszyły brzegiem morza z powrotem w stronę restauracji. Po kilku minutach drogi ich oczom powoli zaczęło ukazywać się wzgórze po drugiej stronie jezdni, gdzie znajdował się jeden z najbardziej reprezentatywnych hoteli w Hawanie.
Tym, co najbardziej przykuwało jej wzrok była znajdująca się na wzgórzu flaga kraju. Farlito wiedziała jednak, że kubańska flaga swoim wyglądem nawiązuje do amerykańskiej, ale znajdowała się na niej tylko jedna, samotna gwiazda… La Estrella Solitaria.

Już dawno przestała podążać za innymi i ruszyła własną drogą. Szła nią uparcie, chociaż wiedziała, że może prowadzić na skraj przepaści. Ostatecznie miała prawo dokonać tego wyboru, nawet jeśli to wydawało się głupie i prawdopodobnie właśnie takie było.


- hirut za opowiadanie:

Anna

W pierwszych dniach lipca 2005 w mieście pojawiła się Anna, przyrodnia siostra Jana, mojego przyjaciela, żeby spędzić lato z dawno niewidzianym bratem. Było to lato gorące, parne od politycznej zawieruchy, nabrzmiałe atmosferą zmian, których nadejście każdy przeczuwał.

Anna miała jakieś 22 lub 23 lata, ale szczupła sylwetka i drobne piersi, ledwo zarysowane pod zwiewną bluzką, sprawiały, że wyglądała jak podlotek.
W owym czasie często grałem z Janem w szachy, zwykle popołudniami, kiedy temperatura stawała się nieco bardziej znośna. W takiej właśnie sytuacji zobaczyłem ją po raz pierwszy. Wyglądała niewinnie w prostej, eleganckiej sukience i jasnym kapeluszu z dużym rondem. Podeszła do mnie zdecydowanym krokiem i podając od niechcenia rękę zapytała, czy to ja jestem tym chłopakiem, z którym brat chce ją wyswatać. Zaskoczyła mnie tą swoją bezpośredniością i nie wiedziałem, co odpowiedzieć, a ona rzuciła mi bystre spojrzenie spod ronda kapelusza ocieniającego oczy i nie czekając na odpowiedź odeszła. Jan się tylko zaśmiał widząc moje zdziwienie.

To pierwsze spotkanie z Anną miało się okazać o tyle brzemienne w skutki, że zacząłem unikać bezpośrednich spotkań. Wrodzona nieśmiałość połączona z lękiem przed kobietami utrudniała wszelkie kontakty. Jan tylko się śmiał i przy każdej okazji zostawiał nas samych, jakby rzeczywiście się uparł, że muszę zostać jego szwagrem.
Parę dni później wybraliśmy się w trójkę do miasta, by pokazać Annie rynek i stary targ. Opowiadała o studiach ekonomicznych i o tym, że zamierza po ich ukończeniu wyprowadzić się na stałe do Londynu. Zapytała mnie czym się zajmuję, ale nie czekała na odpowiedź, szybko zmieniając temat.

Z Janem znaliśmy się od dziecka, dorastaliśmy na jednej ulicy, i od kiedy pamiętam trzymaliśmy się na uboczu, poruszając się brzegiem głównego nurtu wyznaczanego przez bójki, drobne kradzieże i wymuszenia oraz wieczorny rytuał tłuczenia szkła na placyku przed tramwajową zajezdnią. Stanowiliśmy ten pozytywny margines może dlatego, że byliśmy bardzo do siebie podobni. Zapalczywie czytając dodatki sportowe do wszystkich gazet i oglądając mecze lokalnych drużyn marzyliśmy o karierze dziennikarza sportowego.

Przyjazd Anny i dziwne zachowanie Jana niespodziewanie zachwiało naszymi relacjami. Zawróciła mi w głowie i rozpalała wyobraźnię, czego wcześniej nigdy nie doświadczyłem, a nie miałem oparcia w przyjacielu, z którym mógłbym o tym porozmawiać.

Kolejne dni wyglądały podobnie, umawialiśmy się na wspólne wyjścia, w czasie których Jan szybko się gdzieś ulatniał, zostawiając nas samych w niezręcznej dla mnie sytuacji. Miałem ciągły mętlik w głowie i mokre ręce. Anna, jakby tego nie dostrzegając, opowiadała chaotycznie o wszystkim chyba, co jej przyszło na myśl.

W tydzień po jej przyjeździe mieliśmy oglądać u mnie „Efekt motyla”, lecz Anna przyszła sama i lakonicznie powiedziała, że Jan musiał zostać w domu. Poczułem się jak zwykle niezręcznie, ale zaprosiłem ją do środka. Przechodząc obok lekko otarła się o moją rękę. Przez chwilę stałem nieruchomy w przedpokoju, oszołomiony jej zapachem i dotykiem ciała. Zobaczyłem jak linie jej ciała zarysowują się wyraźnie pod delikatną sukienką, a ciemne włosy falują w rytm kroków. Bez chwili wahania chwyciłem ją za rękę, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem. Oddała pocałunek pełnymi ustami, ale zaraz się zaśmiała i karcącym tonem powiedziała „Zostawmy sobie trochę na później”.
Film obejrzałem niewidzącymi oczyma. Po zakończeniu Anna po prostu wstała i wybiegła bez słowa.

Nazajutrz nie pojawiła się ani ona, ani Jan i nie widziałem ich przez kolejne trzy dni. Czternastego lipca wypadały imieniny dziadka Damiana, starego i schorowanego gospodarza domu, z którym od lat żyliśmy w zażyłych stosunkach. Tradycyjnie obchodziliśmy je wspólnie z najbliższymi znajomymi, jednak i wówczas mój przyjaciel się nie pojawił, mimo że jeszcze na początku czerwca kupiliśmy wspólny prezent. Obiad zjadłem szybko i niespokojnie, wyczekując chwili, w której będę mógł się wymknąć.

Dom Jana był zamknięty, co nie zdarzyło się od niepamiętnych czasów. Czując opór stawiany przez drzwi nagle ogarnął mnie dziwny niepokój. Pobiegłem więc dwie ulice dalej do niewielkiej kwiaciarni prowadzonej przez jego ciotkę. Była to wesoła, przysadzista kobieta, o roześmianych oczach, nieustannie flirtująca z młodymi mężczyznami, którzy zachodzili tu kupować kwiaty swoim żonom, matkom, kochankom, a czasem i wszystkim naraz. Kiedy więc wszedłem do sklepiku wypełnionego słodką mieszaniną zapachu wielu gatunków kwiatów nie od razu poznałem ją w osobie przygarbionej, smutnej kobiety z zapuchniętymi oczami. Spojrzała na mnie i bez słowa łzy potoczyły się po jej czerstwych policzkach. Zrozumiałem. Przerażenie chwyciło mnie bez uprzedzenia za gardło i nie mogłem już wydusić ani słowa.
- Nic nie wiesz?
- Co się stało?
- Wypadek samochodowy… Zginęli na miejscu…
Więcej już nie słyszałem. Zapadając w ciemność czułem tylko przytłaczający, duszący zapach kwiatów.


- Dimple
za opowiadanie:

Cynie

Rzym tej jesieni był chłodny, za to wrzało we włoskich mediach ujawniających kolejne afery korupcyjne. - Kraj się oczyszcza, finalmente! – wykrzykiwał taksówkarz wiozący milczącego całą drogę Biru. Ten myślami był przy ostatniej wizycie u ojca, w szpitalu. Starzec, mimo zżerającej go choroby, nadal zdolny był głośno przeklinać nowo wybranego prezydenta Pereza, który „wygrał tylko dlatego, że Barantes się wycofał!”. Biru nigdy nie był blisko z ojcem, nauczycielem z marną pensją, bardziej zajętym „sprawami kraju”, niż biedą w domu, chorującą matką, czy ucieczką 17-letniej córki Valentiny z „jakimś italiańcem”. Biru, wówczas 5-latek, nigdy nie przestał tęsknić za Vali. Kojarzyła mu się ze słodkim zapachem cynii, jej ulubionymi kwiatami, które zawsze świeże stały w wazonie, w jej pokoju. Parę lat po wyjeździe Vali wysłała im jedną jedyną kartkę. Z rzymskim Coloseo. Napisała: „Nie myślcie o mnie źle, ale nigdy nie wrócę. Szczęście jest gdzie indziej”. Biru postanowił, że gdy dorośnie, odnajdzie ją. Skończył prawo na uniwersytecie w Limie. Uczył się języka włoskiego. Tak, żył swoim planem. Pracując dorywczo w kancelarii wuja zebrał do końca studiów wystarczającą sumę na zrealizowanie go.

Dojechali do hotelu. Biru spojrzał na zegarek. Za chwilę miał spotkanie.
Prywatnego detektywa Matiasa znalazł przez internet. Ten przyjął jego zlecenie, a 2 tygodnie później napisał: – „Znalazłem ją! Proszę przyjeżdżać!”, co postawiło Biru na baczność.
- Bella! - zawołał na powitanie detektyw – Pana siostra jest piękną kobietą. I niebiańsko bogatą! Biru stał zdezorientowany. Wyobrażał sobie raczej, że Vali popadła w tarapaty, przecież nie odzywała się tyle czasu. – Znalazłem też mężczyznę, który wywiózł ją z Peru – dodał Matias. - Prowadzi księgarnię. Chętnie się z Panem spotka.

Biru postanowił najpierw odwiedzić owego mężczyznę. Zrobił to następnego dnia rano. Gdy wszedł do księgarni, zobaczył lekko podstarzałego Włocha o klasycznej urodzie. Mężczyzna podbiegł do niego i podał mu dłoń. - Jestem Carlos – uścisnął go mocno. – Poznałem pana od razu. Jesteście do siebie podobni. Zostawiła was tak, jak zostawiła i mnie – powiedział to wszystko na jednym oddechu. - Czy pan wie, co często powtarzała? „Nie mam wyrzutów sumienia. Pozbawił mnie ich mój własny kraj!”.
Biru postanowił nie przerywać Carlosowi, który jakby czekał, by dać upust swemu żalowi.
- Podczas studiów zainteresowała mnie kultura Inków. Pojechałem do Peru na wakacje. Kiedy ją zobaczyłem po raz pierwszy, siedziała na ławce w jednym z ogrodów w Miraflores. Włosy miała porozrzucane, sukienka opinała jej drobne ciało. Twarz miała ukrytą w dłoniach. Podszedłem, by zapytać czy mogę jej w czymś pomóc. Cribbio! Ileż razy przeklinałem moment, kiedy spojrzałem w jej migdałowe, zapłakane oczy. Utonąłem w nich natychmiast. Zabrałem ją do pobliskiej kawiarni. Opowiedziała mi swoją historię. O chłopcu, oficerze, który został jej kochankiem. Dowiedzieli się o tym ojcowie - oponenci polityczni. Zrobili wszystko, by rozdzielić zakochanych. Ojciec chłopaka miał ogromne wpływy. To był czas junty wojskowej w Peru. Niespokojny. Chłopak został wysłany na jakąś misję i zginął. Valentina dowiedziała się o tym tego ranka. Poszła do ojca i wykrzyczała mu, że złamał jej życie. Ten powiedział, że dobrze się stało, że o jednego zdrajcę mniej. Zrozumiała, że nie ma dla niej miejsca w tym świecie. Poprosiła mnie o pomoc w wydostaniu się z kraju. Użyłem swoich znajomości, poruszyłem niebo i ziemię. W jej oczach wyczytałem obietnicę szczęścia. Wierzyłem, ze pewnego dnia pokocha mnie. Zamieszkaliśmy w Rzymie, u moich rodziców. Val jednak zamknęła się w sobie. Tak, jakby grzebała wspomnienia, a przy tym stawała się kimś innym. Wiedziała, co do niej czuję i prosiła o więcej czasu. Moi rodzice, widząc jak wiele Val dla mnie znaczy, opłacili jej studia. Mnie - przez cały ten czas - traktowała bardziej jak przyjaciela niż mężczyznę. A ja widziałem jak przez lata się zmieniała, twardniała. I wtedy, niedługo po tym, jak skończyła studia, zaprosiła mnie do wynajętego pokoju hotelowego. Byłem zaskoczony, kiedy bezpruderyjnie rozebrała się przede mną wabiąc swoimi wdziękami. Czy to możliwe, że w końcu odwzajemniła moje uczucia? Czekałem tyle lat! Poczułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Po wszystkim zapaliła papierosa i używając znanego mi już suchego tonu, oświadczyła – „Bene, mój kochany, spłaciłam swój dług. Wyprowadzam się. I wychodzę za mąż. Odtąd nie będziemy się już spotykać”. Po tym wyznaniu i bez żadnych dodatkowych wyjaśnień ubrała się i wyszła. Pozostał po niej jedynie słodki, kwiatowy zapach. Oczywiście zacząłem jej szukać.

Dowiedziałem się, że wychodzi za mąż za spadkobiercę starej, włoskiej fortuny. Stała się dla mnie niedostępna. Odpuściłem, ale nie zapomniałem…
Następnego dnia Biru wymeldował się z hotelu i pierwszym samolotem wrócił do domu. Wszedł do jej pokoju, który przez wszystkie te lata czekał na nią niezmieniony. Umył zakurzony wazon i umieścił w nim świeży bukiet cynii.

Z laureatami skontaktujemy się osobiście.
Dziękujemy za wszystkie nadesłane prace.

Nagrody ufundowało Wydawnictwo Znak


komentarze [17]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
marichetti 29.02.2012 19:19
Czytelniczka

Serdecznie gratuluję wszystkim zwycięzcom ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MayKasahara 29.02.2012 17:16
Oficjalny recenzent

Ja również bardzo dziękuję i gratuluję pozostałym.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Hirut 28.02.2012 20:48
Czytelniczka

Gratuluję, a ze swojej strony dziękuję :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Boogna 25.02.2012 18:48
Czytelniczka

Hoho, poziom lepszy od llosy. Gratulacje!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
GłowaKsiążek 25.02.2012 14:38
Czytelniczka

Rewelacyjne opowiadania! Gratuluję!
Myślę, że konkurs naprawdę był trudny, ale opowiadania świetne!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 25.02.2012 12:22
Administrator

Wyniki konkursu i zwycięskie opowiadania znajdziecie tutaj: http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/587/szelmowski-konkurs---wyniki

Dziękujemy za wszystkie nadesłane teksty!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Riboq 16.02.2012 12:56
Czytelniczka

A ja nawet zaczęłam czytać te "Szelmostwa"... ale jakoś dziwnie się matematycznie przy tym czuję. Nie wnika we mnie ta książka, ale jest ta drobna nitka, która mnie intryguje...
Nic nie pisałam, nic nie wysyłałam, ale dziękuję za polecenie lektury ^^.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Monika Adamczyk 14.02.2012 08:14
Moderator globalny/Redaktorka

Konkurs zakończony!
Wyniki zostaną ogłoszone 28 lutego.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
13.02.2012 15:39
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

terroryzm 12.02.2012 17:28
Czytelnik

o boże

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post