rozwiń zwiń

Nadpisane w tłumaczeniu. Krótka historia „Baśni braci Grimm” wydawnictwa WasPos

LubimyCzytać LubimyCzytać
15.12.2018

Od wiosny wydawnictwo WasPos zapowiadało prawdziwie sensacyjną pozycję: Baśnie braci Grimm. Oryginalne. Na swoim profilu facebookowym ogłosiło, że nowe wydanie znanych baśni będzie unikalne, bowiem do rąk czytelników trafi po raz pierwszy polski przekład oryginalnego wydania „Kinder- und Hausmärchen” z lat 1812/1815. Taka publikacja byłaby w istocie wielkim wydarzeniem filologicznym i edytorskim – porównywalnym z pierwszym anglojęzycznym przekładem pierwotnego wydania zbioru baśni Grimmowskich, opublikowanym dopiero w 2014 roku przez Princeton University Press. Profesor Jack Zipes, autor tego tłumaczenia, napisał we wstępie, że przez czterdzieści lat swojej pracy badawczej zastanawiał się, dlaczego nikt jeszcze nie podjął się przekładu pierwotnej wersji baśni, aż wreszcie w 2012 roku sam zdecydował się podjąć tego ambitnego zadania.

Nadpisane w tłumaczeniu. Krótka historia „Baśni braci Grimm” wydawnictwa WasPos

Dlaczego pierwsze wydanie „Kinder- und Hausmärchen” (KHM) z lat 1812/1815 tak długo nie istniało w języku angielskim, chociaż same baśnie braci Grimm, oparte na siódmym wydaniu z 1857 roku, to najczęściej tłumaczone dzieło literatury niemieckiej? Dlaczego to pierwotne wydanie baśni nie doczekało się dotąd przekładu na język polski, a wszystkie dotychczasowe tłumaczenia bazowały na edycji z 1857?

Bez zagłębiania się w filologiczne szczegóły wyjaśnić trzeba, że pierwsze wydanie KHM jest zbiorem złożonym, heterogenicznym i wciąż kryjącym wiele tajemnic. Grimmowie, publikując swoje baśnie w latach: 1812 (tom I) i 1815 (tom II), przekazali czytelnikom zbiór różnorodnych tekstów, wśród których dominowały źródła pisane (niejednokrotnie sięgające XVI wieku) oraz fabuły przekazane im przez informatorów, stanowiących niemal cały przekrój społeczny ówczesnych Niemiec: od dziesięcioletniej Amalie Hassenpflug po emerytowanego wachmistrza Krausego, od mieszkającej na wsi Dorothei Viehmann, poprzez dobrze wykształcone mieszczanki, a kończąc na przedstawicielach arystokracji (rodziny von Haxthausen i von Droste-Hülshoff). Część baśni spisana została w rozmaitych dialektach niemieckich, co dodatkowo komplikuje lekturę oryginału i jeszcze bardziej utrudni pracę ewentualnemu tłumaczowi.

Przekład pierwszego wydania „Kinder- und Hausmärchen” wymaga zatem solidnego przygotowania filologicznego oraz doskonałej znajomości niemczyzny – nie tylko tej z początku XIX wieku, ale i tej bardziej archaicznej. Znane nam z polskich przekładów wydanie siódme jest o wiele prostsze w odbiorze i tłumaczeniu, gdyż Wilhelm Grimm przez 45 lat pracy redakcyjnej (1812-1857) w znaczący sposób zmodyfikował teksty baśni, nadając im spójny kształt. Baśnie z siódmego wydania prawie nie różnią się między sobą stylistyką i językiem, podczas gdy poszczególne baśnie z pierwszego wydania to odrębne światy, ujawniające swoje źródła choćby w charakterystycznym stylu hugenotki z Hesji Dorothei Viehmann, we fragmentach XVI-wiecznych satyr czy też w baśniach spisanych w dialekcie platt przez malarza Philippa Ottona Rungego.

Krótki żywot „Baśni braci Grimm. Oryginalnych”

Jesienią 2018 roku ukazała się wreszcie zapowiadana książka – wydawnictwo WasPos opublikowało „Baśnie braci Grimm. Oryginalne”. Ze wstępu autorstwa Anety Grabowskiej dowiadujemy się, że publikacja ta „stanowi jedyny na polskim rynku przekład oryginalnych Baśni braci Grimm” oraz że jest to „maksymalnie wierna oryginałowi odsłona Baśni braci Grimm”. Z niewiadomych powodów wydawnictwo przemilczało jednak tytuł oryginału oraz nie wskazało tekstu źródłowego, chociaż w przypadku tak istotnej, wręcz przełomowej publikacji („jedynej na polskim rynku”) byłaby to informacja kluczowa. Dowiadujemy się jedynie, że tekst tłumaczyła Dorota Syguła, choć nie wiadomo z jakiego języka, a redakcją i korektą zajmowała się również Dorota Syguła (korygując własny przekład…) w towarzystwie Agnieszki Przyłuckiej, Anety Grabowskiej i Małgorzaty Igras. Na stronie redakcyjnej znajduje się również nazwisko Patryka Bagazińskiego, ale jak informuje wydawnictwo WasPos w gronie korektorów wymienionych w stopce znalazło się ono omyłkowo*.

Nie ukrywam osobistego zainteresowania tą książką, ponieważ w 2010 roku opublikowałam tłumaczenie pełnego siódmego wydania pt. Baśnie dla dzieci i dla domu (Media Rodzina), a od kilku lat pracuję nad przekładem pierwszego wydania tych baśni. Egzemplarz „Baśni braci Grimm. Oryginalnych” trafił do mnie w piątek, 23 listopada, i już pobieżna lektura wprawiła mnie w zdumienie, któremu dałam wyraz na facebookowym profilu Rumpelsztyk (https://www.facebook.com/rumpelsztykpl/). W trzech krótkich wpisach, opublikowanych w dniach 24-25 listopada, odniosłam się do zaskakujących odkryć, jakich dokonałam w trakcie lektury baśni z wydawnictwa WasPos. Chodziło tu przede wszystkim o fragmenty nieobecne w oryginale, a dopisane do polskiego przekładu oraz o obecność w polskim tekście kalki z języka angielskiego, wskazującej na możliwy związek z angielskim przekładem wspomnianego już tutaj profesora Jacka Zipesa.

Następnego dnia, w poniedziałek, 26 listopada, firma WasPos wydała oświadczenie opublikowane na Facebooku:

Dzień później w kolejnym wpisie wydawnictwo wyjaśniło dodatkowo: „prawidłowy plik, nad którym tyle czasu pracowaliśmy został nadpisany przez nieprawidłowy (który był opracowany na nasze własne potrzeby w celu ustalenia ostatecznego wizualnego kształtu)” [styl i interpunkcja oryginalne]. Do tego wpisu dołączono także plik z czterema pierwszymi baśniami, które w rzeczy samej zdecydowanie różniły się od opublikowanych baśni, ale nie one przecież trafiły do rąk czytelników, więc nie są tematem moich rozważań.

Tak mniej więcej przedstawia się krótka historia „oryginalnego” tłumaczenia pierwszego wydania baśni, które okazało się „złym plikiem z błędnym tłumaczeniem”, „nadpisanym na pliku prawidłowym”. Czy zatem powinniśmy zaprzątać sobie głowę książką, która okazała się wydawniczą pomyłką, za którą wydawnictwo przeprosiło i którą (jak deklaruje) wycofało ze sprzedaży? Szkopuł w tym, że pozycja ta zaistniała już na rynku, sprzedając się w dwóch nakładach, czym wydawnictwo chwaliło się na bieżąco na Facebooku. Czemu przez kilka tygodni żadne z pięciorga redaktorów i korektorów ujawnionych w „stopce” książki nie zorientowało się, co znajduje się wewnątrz okładki?

Z szacunku do czytelników sprzedanych już egzemplarzy nie można pozostawić tej sprawy bez wyjaśnienia. Wydawnictwo WasPos nie ujawniło dotąd, co naprawdę się stało, i najwidoczniej nie ma takiego zamiaru, skutecznie blokując i kasując pytania oraz głosy krytyczne pojawiające się na jego fanpage’u na Facebooku. Co ciekawe, wydawnictwo milczy też w kwestii zapowiadanego drugiego tomu baśni, który niebawem miał się ukazać. Czyżby i tutaj doszło do tajemniczego „nadpisania” pliku?

Co się zdarzyło w przekładzie?

Już pobieżna lektura tego wydania baśni braci Grimm pozwala dostrzec liczne nieporadności językowe. Zamiast „wątrobianki” i „kaszanki” czytamy tu o „wątrobiej” i „krwawej kiełbasie”. W „Jasiu i Małgosi” wiedźma siada na „płycie”, którą Małgosia wsuwa do „piekarnika”, a zatem wiedźma w tej wersji ginie we współczesnym piecyku kuchennym. Z tego przekładu dowiemy się także, iż serce może „łopotać” (jak w zdaniu: „Kiedy nadeszła kolej panny, opowiedziała bardzo konkretną historię, która zaniepokoiła arystokratę i sprawiła, że jego serce załopotało…”). Znajdziemy tutaj również skomplikowane i niezrozumiałe zdania w rodzaju: „Nie potrafiła zapomnieć, że będzie on stał na drodze jej córki do odziedziczenia całego majątku, co stanowiło plan kobiety” lub: „Wkrótce nadleciały ptaki, których śpiew pozostawił nietknięty w lesie…” czy też: „odpowiedział drwal i odmówił bycia przetrzymywanym”. A pogróżka „obyś skręcił kark” brzmi w wersji WasPos: „obyś złamał szyję”.

Wydanie to zawiera także błędy stylistyczne, gdyż nadużywa współczesnych kolokwializmów, absolutnie nielicujących z archaicznym światem baśni. W przekładzie Doroty Syguły czytamy, iż „król był w szoku”, książę „wytrzasnął” sobie skądś żonę, Roszpunka spędziła z księciem „niesamowity czas”, wiedźma, zapraszając Jasia i Małgosię do swej chatki, mówi: „Będzie wesoło”, a gołąbki w „Kopciuszku” przemawiają „esemesowym” stylem: „Zero krwi. Złoty pantofelek idealny. To naprawdę ona. Ta z balu”.

Jednak owa nieudolność w doborze słów i formułowaniu poprawnych gramatycznie zdań nie jest tutaj najistotniejsza. Ważniejsze są bowiem nieuprawnione dodatki oraz kalki językowe, których źródłem nie mógł być niemiecki tekst oryginału. Czy ten tekst odegrał jakąkolwiek rolę w omawianym tłumaczeniu? Czyżby językiem źródłowym przekładu „Baśni braci Grimm. Oryginalnych” był język angielski? Czy to możliwe, żeby Dorota Syguła przełożyła na język polski tłumaczenie Jacka Zipesa z 2014 roku?

Aby odpowiedzieć na te pytania, należało pójść śladami translatorskiej pracy Jacka Zipesa, autora przekładu pierwszego wydania „Baśni” na język angielski.

Przekład Jacka Zipesa w przekładzie Doroty Syguły

Tłumaczenie Jacka Zipesa z roku 2014 pt. „The Complete First Edition. The Original Folk & Fairy Tales of the Brothers Grimm. Translated and edited by Jack Zipes” ma – jak każdy przekład literacki – swój językowy kształt i artystyczny styl. Z braku miejsca na szczegółową prezentację odsyłam czytelników do ciekawych analiz Olivera Loo, który ze swadą opisał słabości przekładu Zipesa.

Profesor Zipes to wprawdzie zasłużony grimmolog, ale jego koncepcja tłumaczeniowa pierwszego wydania baśni Grimmów jest dyskusyjna i nie oddaje sprawiedliwości oryginałowi, gdyż spłaszcza heterogeniczność stylistyczną poszczególnych baśni w duchu fluent translation. Wszystkie baśnie w przekładzie Zipesa są do siebie podobne i nie odnajdziemy w nich swoistości językowej poszczególnych oryginalnych tekstów. Ponadto Zipes w arbitralny sposób zmienił układ graficzny oryginału – rozbił pierwotny tekst na akapity, dzielił długie zdania, a niejednokrotnie zmieniał ich sens gramatyczny (np. zdania przyczynowe zamieniał na przydawkowe). Wszystko to sprawia, że jego przekład ma rozpoznawalny charakter i w wielu punktach istotnie odbiega od niemieckich baśni. Zipes dokonywał także modyfikacji treściowych, często zdarzało mu się rozszerzać lub ubarwiać teksty oryginałów i popełnił też kilka drobnych błędów – zarówno w interpretacji archaicznych słów niemieckich, jak i w zakresie odczytywania dawnych realiów.

Należało zatem sprawdzić tekst polski w tych miejscach, w których Zipes odchodzi od oryginału, poszerza go lub popełnia błędy, a gdyby się okazało, że tekst polski odwzorowuje te przeinaczenia, to pytanie o tekst źródłowy przekładu byłoby zbędne. Na potrzeby tego „śledztwa” przeanalizowałam kilkanaście baśni i okazało się, że zgromadzony materiał dowodzi ścisłych związków między „Baśniami braci Grimm” wydawnictwa WasPos a przekładem Jacka Zipesa wydanym przez Princeton University Press (2014), wyłącznego właściciela praw do przekładu.

Tak poważnego zarzutu nie można oczywiście postawić bez dowodów. Jest ich jednak tak wiele, że chciałabym je przedstawić w pewnym porządku, obejmującym kolejno: tytuły baśni, ślady modyfikacji treściowych Zipesa w tekście polskim, kalki translatorskie z tekstu Zipesa oraz powielanie błędów amerykańskiego tłumacza.

Zadziwiające tytuły baśni

To pierwszy i ważny trop w moich poszukiwaniach źródła przekładu „Baśni braci Grimm. Oryginalnych”. Bo tytuły w tej książce często nijak się mają do oryginalnych niemieckich, za to znakomicie współgrają z przekładem angielskim. Przykładowo, Jack Zipes w swoim przekładzie mechanicznie zamienia niemieckie zdrobnienia na frazy z little (za co krytykuje go zresztą wspomniany wyżej Oliver Loo). Tam, gdzie Grimmowie piszą zdrobniale: Brüderchen (braciszek), Schwesterchen (siostrzyczka), Mäuschen (myszka), Vögelchen (ptaszek), Hühnchen (kurka), tam Zipes pisze: little brother, little sister, little mouse, little bird, little hen. A co czytamy w wydaniu WasPos? Oczywiście: „mały braciszek”, „mała siostrzyczka”, „mała mysz”, „mały ptaszek”, „mała kura” – w innych tytułach pojawia się także „mała wesz” i „mała pchła”, chociaż język polski dysponuje przecież zdrobnieniami: „kurka”, „myszka”, „weszka”, „pchełka” itp. Na marginesie warto dodać, że również w innych fragmentach tekstu tłumaczka w zadziwiający sposób zapomina, iż w języku polskim istnieją słowotwórcze możliwości tworzenia zdrobnień, i pisze: „Kto jadł z mojego małego talerza? Kto pił z mojego małego kubka?”.

Wśród polskojęzycznych tytułów baśni braci Grimm znajdziemy także takie kurioza, jak: „Niebieskobrody”, „Mądra córka farmera” i „Rumpelstiltskin”, chociaż w tradycji polskiego przekładu Grimmów baśnie te znane są jako „Sinobrody”, „Mądra wieśniaczka” i „Rumpelsztyk” (lub „Titelitury”). Chyba nikogo nie muszę przekonywać, że na początku XIX wieku w Niemczech nie było farmerów – to Zipes tytułuje tę baśń tak: „The Clever Farmer’s Daughter”.

Charakterystyczny jest także tytuł „Ukradzione grosze”, który bazuje na wersji Zipesa: „The Stolen Pennies”, chociaż w oryginale baśń ta nosi tytuł: „Der gestohlene Heller”, czyli „Skradziony halerz”. Również baśń pt. „Die wunderliche Gasterei” („Dziwaczna gościna”) u Zipesa pojawia się jako „The Strange Feast”, a w wersji WasPos: „Dziwna uczta”. Podobnie tytuł baśni „Allerleirauh” w polskiej tradycji tłumaczeniowej to „Wieloskórka”, ale ponieważ Zipes daje tytuł „All Fur”, w przekładzie wydawnictwa WasPos baśń nazywa się „Samo Futro”...

Jednak kalki w tytułach baśni to dopiero początek problemu. Ślady anglicyzmów zaskakują w wielu innych miejscach. W kilku baśniach czytamy o „lordach”, ponieważ niemieckie słowo „Herr” („pan”) Zipes tłumaczy jako „lord”, więc w wersji Doroty Syguły pojawia się przykładowo postać „lorda zamku”. W innej baśni znajdziemy „dżentelmena”, a także „asystentkę”, a sługa króla w baśni „Kot w butach” idzie „do tawerny, napić się drinka”.

Modyfikacje z tekstu Zipesa w tłumaczeniu polskim

Prześledźmy wybrane fragmenty, w których Zipes znacznie modyfikuje tekst niemieckiego oryginału, i sprawdźmy, czy ślady tych modyfikacji obecne są także w tekście polskim. Zacznijmy od przykładu tak ewidentnego, że aż nieprawdopodobnego: Oto w baśni „Jaś i Małgosia” wiedźma wita zgubione dzieci rymowanymi słowami, w których pyta, kto objada jej domek: „knuper, knuper, kneischen!/wer knupert an meinem Häuschen!”. W oryginale rym opiera się na parze słów: „kneischen – Häuschen” (przy czym słowo „Häuschen” [domek] czytać trzeba zgodnie z wymową dialektu heskiego jako „haišǝn”, by rymowało się z „kneišǝn”). W moim przekładzie siódmego wydania ten sam rym przetłumaczyłam jako: „Chrup chrup, trach trach,/Kto zjada mój dach?”. Amerykański tłumacz w poszukiwaniu rymu do słowa „house” sięgnął po „louse” („wesz”) i pisze tutaj: „Nibble, nibble I hear a louse!/Who’s that nibbling on my house?”. Co robi tłumaczka w komentowanym tu wydaniu? Przepisuje anglojęzyczną rymowankę, bez świadomości, że „louse” pojawiło się tutaj wyłącznie z powodów formalnych, a nie treściowych i ma takie znaczenie jak „kij” w wyliczance „pałka-zapałka”. I dlatego słowa wiedźmy w „Jasiu i Małgosi” w przekładzie Doroty Syguły ocierają się o purnonsens: „Gryz, gryz, słyszę wszy!/ Kto pałaszuje mój dom?”.

W oryginalnej baśni „Dziecko Maryi” pojawia się biblijna fraza o „chlebie powszednim” (niem. das tägliche Brot), nieobecnym na stole rodziców tytułowej bohaterki, którzy byli „tak biedni, że nie mieli już chleba powszedniego i nie wiedzieli, co mają mu [dziecku] dać do jedzenia” (niem. „Sie waren aber so arm, daß sie nicht mehr das tägliche Brot hatten und nicht wußten, was sie ihm sollten zu essen geben”). Zipes nie rozpoznaje tu aluzji do „Ojcze nasz” i wprowadza współczesne sformułowanie: „nie mogli sobie pozwolić na codzienne posiłki”, czyli: „they couldn’t afford daily meals anymore and didn’t know how they would provide food for their daughter”. I taka też wersja pojawia się w przekładzie na polski: „Byli tak biedni, że nie mogli już sobie pozwolić nawet na codzienne posiłki i nie wiedzieli, w jaki sposób zapewnić pożywienie swojej córeczce”. Charakterystyczna jest tutaj również kalka z angielskiego: provide food – „zapewnić pożywienie”, choć w oryginale czytamy: „nie wiedzieli, co mają dać dziecku do jedzenia”. W tekście polskim pojawia się także „córeczka” za angielską wersją (daughter), chociaż oryginał używa tutaj zaimka es (w odmianie ihm) odsyłającego do słowa „dziecko”. W tej baśni, dla zobrazowania dobrobytu bohaterki, jakiego zażywa ona później w niebie u Maryi, pojawia się opis posiłku składającego się tylko ze słodkiego mleka oraz z Zuckerbrot: „es aß bloß Zuckerbrot und trank süße Milch” („jadła tylko »Zuckerbrot« i piła słodkie mleko”), przy czym Zuckerbrot, dosłownie „cukrowy chleb”, oznacza tu prawdopodobnie kawałki skarmelizowanego cukru. Zipes ułatwia sobie sprawę i pisze w swoim przekładzie: „she ate only cake and drank sweet milk”. W wersji polskojęzycznej wydawnictwa WasPos czytamy: „codziennie jadła ciasta i piła słodkie mleko”.

W tej samej baśni główna bohaterka zostaje posądzona o to, że jest „ludożerczynią” (niem. Menschenfresserin): „es ging ein Gemurmel, die stumme Königin sey eine Menschenfresserin”, czyli dosłownie: „rozeszło się szemranie, iż niema królowa jest jakoby ludożerczynią”. Zipes adaptuje tekst do tradycji anglosaskich baśni i wprowadza postać ogrzycy (ogress), pisząc: „a rumor began circulating among the people that the queen was an ogress”, co w wersji polskiej zostaje odwzorowane następująco: „wśród poddanych zaczęła krążyć pogłoska, że królowa jest ogrem”. W tym fragmencie warto też zwrócić uwagę na dość niewolniczy przekład z angielskiego: began circulating – „zaczęła krążyć”, chociaż niemiecki oryginał zawiera tu proste słowo ging (poszło/rozeszło się).

Niemiecki wilk z baśni „O wilku i siedmiu koźlątkach” czuje ciężar „w ciele”: „Als der Wolf ausgeschlafen hatte, so fühlt’ er es so schwer im Leib”, czyli: „Gdy wilk się wyspał, poczuł ciężar w ciele”. Zipes precyzuje to za pomocą wyjaśnienia: „When the wolf finished sleeping, he felt that his stomach was very heavy”, co w wersji polskiej odwzorowane jest jako „Kiedy wilk obudził się, poczuł, że jego żołądek jest bardzo ciężki”.

Ślady modyfikacji Zipesa można znaleźć prawie na każdej stronie polskiego przekładu. Gdy Zipes zmienia słowo der Fremde (dosł. „obcy”, gość, przybysz) na visitor, tłumaczka polska pisze „odwiedzający”, chociaż słowo to powinno występować raczej w tłumaczeniu regulaminu hotelu niż baśni ludowej z XIX wieku. Gdy proste stwierdzenie z oryginału, iż: „drei Brüder, die galten bei der Mutter alles”, czyli „trzej bracia, którzy byli dla matki wszystkim”, zostaje przez Zipesa rozszerzone jako: „the boys meant the world to her mother”, to polska tłumaczka pisze: „Chłopcy ci byli całym światem dla swojej matki”. Warto zwrócić uwagę, że w oryginale mowa jest o „braciach” (Brüder), a nie o „chłopcach”, jak chce Zipes: boys. Niemiecki ukochany (Liebhaber) to w wersji Zipesa admirer („But the little girl had an admirer”). W polskim przekładzie czytamy więc: „Jednak dziewczynka miała wielbiciela”. Opis tajemniczej ręki, która w oryginale wystaje „ze skały” (aus dem Fels), zostaje rozbudowany przez Zipesa jako bardziej opisowe the rocky slope („he would stretch out his hand from the rocky slope”). Znajduje to odbicie w polskim przekładzie: „wyciągał rękę ze skalistego zbocza”.

W oryginalnej baśni tytułowych „Dwunastu braci” zamieniono w „Studentenblumen” (dosłownie „kwiaty studenckie”). Chodzi tutaj o „aksamitkę rozpierzchłą”, czyli kwiaty sadzone często na cmentarzach. I właśnie to cmentarne skojarzenie jest istotne w tej baśni. Jednak Zipes ułatwia sobie zadanie i zamienia konkretny gatunek kwiatu na budding flowers: „why didn’t you let the twelve budding flowers just stand there?”. Owe kwitnące kwiaty stają się „pączkującymi kwiatami”: „Dlaczego nie pozwoliłaś tym dwunastu pączkującym kwiatom rosnąć?”, pyta więc autorka nowego „oryginalnego” przekładu baśni braci Grimm.

W baśni nr 43, w której odnajdujemy legendarną już „Wątrobią Kiełbasę” i „Krwawą Kiełbasę”, Zipes koryguje nielogiczność oryginału, gdy mowa jest o tym, że wątrobianka i kaszanka co prawda „mieszkały razem”, ale jedna drugą zaprosiła do swojego domu. W oryginale czytamy: „Auf eine Zeit lebte eine Blutwurst und eine Leberwurst zusammen”, czyli w dosłownym przekładzie: „Przez pewien czas kaszanka i wątrobianka mieszkały razem”. Zipes postanowił pozbyć się tej nielogiczności i zmodyfikował tekst, pisząc: „A blood sausage and a liver sausage had been friends for some time”, a polska tłumaczka podąża za tą wersją krok w krok: „Krwawa Kiełbasa i Wątrobia Kiełbasa były przyjaciółkami już jakiś czas”. I podobnie, gdy w kolejnym zdaniu w oryginale czytamy o Essenszeit (porze posiłku), a Zipes postanawia zrobić z tego porę głównego anglosaskiego posiłku: at dinnertime, w tekście polskim „Wątrobia Kiełbasa” rusza w odwiedziny „w porze kolacji”.

Angielskie kalki językowe w polskim tłumaczeniu

Najbardziej ewidentnym dowodem kopiowania przekładu Jacka Zipesa w polskim przekładzie są kalki językowe, które zdradzają swoje anglojęzyczne źródło. W polskim tekście znajdziemy choćby angielską onomatopeję boom (bum, łup, bęc) przepisaną zgodnie z angielską ortografią jako: „Gdy tylko wypowiedział te słowa, boom – został zrzucony na ziemię” (w wersji Zipesa: „As soon as he uttered those words, boom! – he was thrown to the ground”). Gdy Zipes zamiast słowa „kwarta” (ein Viertel) używa anachronicznej frazy a quarter of a liter, to polska tłumaczka także odrywa się od realiów początku XIX wieku pisząc: „jedna czwarta litra”, czerpanego nie za pomocą „miarki” (ein Maaß), lecz „kubka pomiarowego”, bo Zipes używa w tym samym miejscu a measuring cup.

W baśni nr 2 („Spółka kota i myszy”) mysz, dziwiąc się nieznanym sobie imionom dzieci (które wymyślał kot pod pretekstem uczestnictwa w chrzcinach), stwierdza, że danego imienia „nie ma w kalendarzu”, rozumianym jako spis imion świętych, czyli takich imion, które nadawane były dzieciom na chrzcie. Zipes postanawia tę historyczną kwestię nieco wyjaśnić i – chyba niepotrzebnie – eksplikuje sens tego zdania tak: „it’s not on the list of proper baptismal names”, czyli że danego imienia nie ma na liście imion, jakie wolno nadawać na chrzcie. W polskim przekładzie mamy słynną już chyba kalkę: „imiona baptystyczne”, utworzoną mechanicznie i bez zrozumienia sensu tekstu: „Jestem przekonana, że to jedno z tych na liście poprawnych, baptystycznych imion”. Ani tłumaczka, ani pozostałych czterech redaktorów nie rozpoznało absurdalności frazy „imiona baptystyczne”. Żeby nie znęcać się już więcej nad tym przekładem, dodam, że nawet Google Translate dla frazy „baptismal names” podaje wersję „imiona chrzcielne”. Powyższy fragment zawiera także błąd logiczny, gdyż w polskiej wersji mysz stwierdza, że dane imię jest na owej liście („to jedno z tych na liście…”).

Kolejne absurdalne sformułowanie o „winie chrześcijańskim” to znowu wynik błędu w przekładzie, którego źródłem jest anglojęzyczna fraza christening wine (wino pite na chrzcinach), gdyż Zipes tak właśnie uprościł oryginalne słowo Kindbetterwein – w oryginale mowa była o winie pitym z okazji narodzin dziecka.

W baśni „Dziecko Maryi” dzieci królowej, przebywające w niebie, dostały do zabawy die Weltkugel, czyli „kulę ziemską”, co Zipes przekłada jako a globe of earth (błędnie wprowadzając nieokreśloność, choć w oryginale dzieci za pozwoleniem Maryi mogą bawić się prawdziwą Ziemią): „her two oldest children were playing with a globe of the earth”. W wersji wydawnictwa WasPos dzieci bawią się „globusem ziemi”…

W baśni „Braciszek i siostrzyczka” bohater namawia swą siostrę, by razem z nim uciekła: „Komm laß uns miteinander fortgehen”, czyli: „Chodź, ucieknijmy/odejdźmy stąd razem”. Zipes postanawia nieco „podrasować” tekst i pisze: „Come, let’s go off into the wide world” (dosłownie: ucieknijmy w szeroki świat). To sformułowanie staje się jednak pułapką dla tłumaczki wersji polskiej, która każe uciekać swoim bohaterom do „dzikiego świata”, gdyż wyraźnie pomyliła słowo wide z wild: „Chodź, ucieknijmy razem do dzikiego świata”.

W „Roszpunce” książę pod wieżą podsłuchuje wiedźmę, która wzywa dziewczynę do opuszczenia włosów, po których można się wspiąć na górę. Grimmowie piszą: „Er hatte sich aber die Worte wohl gemerkt”, czyli: „Dobrze sobie zapamiętał te słowa”. Zipes natomiast przekłada czasownik sich merken („zapamiętać”) jako „He took careful note of the words”, co w wersji polskiej prowadzi do obrazu księcia stojącego pod wieżą z notatnikiem w dłoni: „Uważnie zanotował słowa”.

Kalk z angielskiego przekładu w wersji wydawnictwa WasPos jest mnóstwo i nie sposób wszystkich przytoczyć w tym miejscu. Może to być materiał na niejedną pracę magisterską pod hasłem „jak nie tłumaczyć”. Nie trzeba już nawet przywoływać oryginału niemieckiego, żeby wiedzieć, na jakim tekście źródłowym bazowało wydawnictwo WasPos. Pojawiają się tutaj bowiem takie niepoprawne formy, jak: „służyć jako chrzestny” („serve as godfather”) czy „jeśli cenisz swoje życie” („if you value your life”) albo „pozwól mi cię ostrzec” („let me warn you”). Niektóre błędy mają wręcz makabryczny wydźwięk, jak choćby zdanie: „Wiedźma przyodziała swoją córkę w ciało nieżywej” (w przekładzie Zipesa: „she endowed her with the outward shape of the queen” – czyli: „nadała jej zewnętrzną postać królowej”).

Powielanie błędów Zipesa

Nie ma przekładów bez błędów. Także sławny Jack Zipes w swojej angielskiej wersji popełnił ich kilka. Na przykład błędnie przetłumaczył czasownik putzen, który wprawdzie znaczy dzisiaj przede wszystkim „czyścić”, „myć”, ale w czasach Grimmów oznaczał „stroić”. W „Kopciuszku” pojawia się on właśnie w takim znaczeniu, gdy mowa jest o strojeniu sióstr na bal: „Aschenputtel aber mußte sie wieder kämmen und putzen”, czyli: „Kopciuszek musiał je znowu czesać i stroić”. W wersji Zipesa czytamy: „Now Cinderella had to comb and clean again”, a w wersji WasPosu: „Kopciuszek znowu musiał czesać i myć siostry”.

Amerykański tłumacz w przekładzie baśni „Trzy siostry” błędnie interpretuje dawną czynność bielenia i polewania płócien rozkładanych na łące. Oryginalne zdanie: „ging die Prinzessin hinaus auf einen Rasenplatz vor der Burg und wollte ihre Leinwand begießen” (po polsku: „księżniczka wyszła na błonia zamkowe i chciała zrosić wodą swoje płótna”) w wersji angielskiej zostało błędnie odczytane jako: „the princess went out one day on the lawn in front of the castle to water the linseed”, co w przekładzie na polski zmienia się oczywiście w opowieść o podlewaniu siemienia lnianego: „królewna wyszła przed zamek podlać siemię lniane”.

W tej samej baśni król utracjusz, pocieszając się po uprowadzeniu kolejnej córki, za którą otrzymał hojny okup, stwierdza sentencjonalnie: „Wer Geld hat, ist fromm genug”, czyli „Kto ma złoto, tego nie odpytują z pobożności”. Zipes tłumaczy to jednak jako: „Money is a sign of piety”, myląc przyczynę ze skutkiem. W wersji polskiej wydawnictwa WasPos czytamy oczywiście: „Pieniądze są znakiem pobożności”.

Bardzo mocnych dowodów na „odgapianie” od Zipesa dostarcza sam układ graficzny tekstu i szyk wyrazów. Zipes, jak już mówiliśmy, dość arbitralnie wkracza w treść oryginału, dzieląc ją na akapity i porządkując tekst zgodnie ze swoją koncepcją. Dorota Syguła zdaje się niewolniczo podążać za pomysłami Zipesa. Nie sposób przytoczyć wszystkich przykładów, gdyż tak naprawdę każda strona wydania WasPos dostarcza dowodów na kopiowanie układu graficznego tekstu Zipesa oraz na brak związku z oryginalnym wydaniem niemieckim, które każdy może sobie obejrzeć bez problemu w sieci, np. tutaj.

Brutalne baśnie dla Polaków…

Do tego miejsca książkę wydawnictwa WasPos oceniać można jako nieprofesjonalną, błędną czy piracką. Książka ta jest jednak poza tym wszystkim także etycznie nieprzyzwoita i moralnie fałszywa. Są tam bowiem fragmenty dopisane przez wydawnictwo, które nadają baśniom brutalny, wręcz sadystyczny charakter, i utrwalają stereotypową opinię o ich szczególnym okrucieństwie.

Fragmenty dopisane do tekstów tych baśni przez wydawnictwo WasPos pełne są makabrycznych skojarzeń i ewidentnie mają wywołać wrażenie, iż mamy tu do czynienia z ekscytującym klimatem krwawych opowieści. Nie będę się rozwodzić nad stereotypowym odbiorem baśni Grimmowskich jako ponurych i okrutnych, ale wydaje mi się, że WasPos postanowiło ten stereotyp nie tylko wzmocnić, ale też spieniężyć. Przyjrzyjmy się treści dopisanych fragmentów.

Gdy w oryginale zła królowa umiera złą śmiercią: „starb da eines bösen Todes” (u Zipesa: „she died a ghastly death”), to ten fragment tłumaczka polska „ubarwia” przerażającym dodatkiem: „zmarła okropną śmiercią w męczarniach, powoli się rozgotowując”. Jednak jeszcze bardziej makabryczne dodatki znaleźć można w baśni „Gut Kegel- und Kartenspiel”. Oryginalne lakoniczne stwierdzenie opisujące walkę bohatera z demonicznymi kotami: „er schmiß sie todt” (zatłukł je) w wydaniu WasPos wygląda tak: „Następnie chwycił je za karki i położył na stole stolarskim. Umieścił ich głowy w imadle i zgniótł. Można było usłyszeć, jak kocie czaszki pękają. Wnętrzności wypłynęły, wokół rozlała się rzeka krwi i w ten sposób dokonały żywota”. W innym fragmencie, gdzie w oryginale nieprzypadkowo pojawia się powtórzenie: „die andern schmiß er todt” („inne zatłukł”), w wersji polskiej czytamy: „Większość kotów i psów uciekła. Niektóre z nich miały poprzecinane głowy, brzuchy lub łapy, kilku poodcinał kończyny, inne półżywe leżały z flakami na wierzchu w strugach krwi, a jeszcze kolejne były martwe”.

Trzy powyższe fragmenty, które nie mają najmniejszego związku z tekstem oryginalnym, pozostawiam bez komentarza, a ich sadystyczne okrucieństwo niech ocenią czytelnicy.

Kilka konkluzji

Związek między anglojęzyczną wersją Jacka Zipesa a polskim przekładem, który rości sobie pretensje do bycia „maksymalnie wierną oryginałowi odsłoną Baśni braci Grimm” (ze wstępu Anety Grabowskiej), nie budzi już chyba wątpliwości. W polskim przekładzie Doroty Syguły nie znajdziemy śladów oryginalnych baśni, za to bardzo wyraźnie ujawnia się styl i koncepcja translatorska profesora Jacka Zipesa tudzież jego – niezamierzone przecież – błędy. Przekład polski odtwarza to niewolniczo i nieumiejętnie.

Wydawnictwo WasPos wycofało książkę ze sprzedaży 26 listopada, ale nadal winne jest wyjaśnienie, co naprawdę wydarzyło się w publikacji, nad którą pieczę sprawowało pięć wymienionych z imienia i nazwiska osób i którą bez większych wątpliwości reklamowano jako „jedyny na polskim rynku przekład oryginalnych Baśni braci Grimm”. I dlaczego książka, którą Aneta Grabowska poddała „jedynie zabiegom kosmetycznym”, gdyż chciała „w jak największym stopniu zachować kształt i sens oryginału”, zawiera zacytowane powyżej brutalne treści? Książka w takim kształcie trafiła już przecież do wielu osób, które mają prawo wiedzieć, co kupiły za niemałą przecież kwotę. Ponadto można sądzić, że publikacja ta nadal byłaby w sprzedaży, gdyby pod koniec listopada nie pojawiły się publiczne uwagi i pytania o źródło tłumaczenia.

Ze swojej strony chciałam wyrazić żal, że tak ważne dzieło literatury światowej, o którym Zipes we wstępie do swojego przekładu pisze, że jest to „skarb, który należy nie tylko do Niemiec, lecz do wielu innych krajów świata” („a treasure that belongs not only to Germany but also to many other countries in the world”), zostało potraktowane przez wydawcę paskudnie, jak kryminałek z gatunku „siedem trupów w jednej wannie”. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego miłośników baśni Grimmów potraktowano z tak bezgranicznym lekceważeniem.

---

* informację o błędzie w stopce redakcyjnej otrzymaliśmy od wydawnictwa WasPos już po opublikowaniu tekstu. 

---

Eliza Karmińska - tłumaczka z języka niemieckiego, językoznawczyni, profesorka nadzwyczajna na Wydziale Neofilologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członkini Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.

Specjalizuje się w teorii i dydaktyce przekładu niemiecko-polskiego. W pracy naukowej bada m. in. zjawisko recepcji baśni braci Grimm w języku polskim. Jest autorką przekładów z zakresu teologii, historii i filozofii oraz nowego przekładu wszystkich 200 baśni zebranych przez Jakuba i Wilhelma Grimmów w zbiorze „Kinder- und Hausmärchen" (tytuł polski: Baśnie dla dzieci i dla domu).
Przetłumaczyła, opatrzyła przypisami i filologicznym posłowiem „Dziadka do Orzechów i Króla Myszy”, „Tajemnicze dziecko” oraz „Złoty garnek i inne opowiadania” („Złoty garnek”, „Piaskun”, „Don Juan”) E. T. A. Hoffmanna.

Prowadzi profil poświęcony baśniom braci Grimm ”Rumpelsztyk”: https://www.facebook.com/rumpelsztykpl/


komentarze [65]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Zielonawalizka 22.01.2019 11:18
Bibliotekarka

Swietny artykul.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
8_oclock 01.01.2019 15:01
Czytelniczka

Włos się jeży.
I jeszcze ten sadyzm dopisany czy "nadpisany"!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Maxim212 25.12.2018 11:41
Czytelnik

Wydawnictwo zostało posiekane na plasterki o grubości papierosowej bibułki. I słusznie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Recenzje_Gaby 20.12.2018 07:42
Oficjalna recenzentka

Ciekawy artykuł, dużo wiedzy, dużo szczegółów - podziwiam! Cała sprawa jest bardzo dziwna. Dzięki za tak merytorycznie przygotowaną analizę!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
KKK 19.12.2018 15:21
Bibliotekarka

Bardzo ciekawy tekst! Wstyd okropny. Aż żal. Jako tłumacz należałoby zapaść się pod ziemię ze wstydu. Tak się składa, że sama czytałam obie wersje: oryginalną niemiecką i angielski przekład i nawet bez polskiego przekładu (a raczej jego nieudolnej próby) już miałam ubaw, bo choć nie porównywałam strona po stronie (obie wersje czytałam w innym czasie) to różnice daje się...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika 18.12.2018 21:05
Czytelnik

Interesujący wydał mi się "dziki świat". To może być trop wskazujący na to, w jaki sposób książkę tłumaczono. Trudno pomylić wide z wild w druku, ale ze słyszenia pomylić te dwa słowa już znacznie łatwiej. Czy istnieje wersja audio angielskiego przekładu Zipesa?

A ja narzekałam na "Czarnoksiężnika z Archipelagu"... Ukazano mi właśnie, jak małym problemem jest nazywanie,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Orzoża 19.12.2018 10:49
Czytelniczka

Z tym wide/wild to się może zdarzyć — czasem się na pierwszy rzut oka źle przeczyta słowo i o ile w miarę ma sens (a „wild world” jest dość utartą frazą), to potem już się nie widzi poprawnej wersji. Ale od tego powinna być redakcja, żeby sprawdzać przekład z oryginałem.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
jatymyoni 18.12.2018 18:14
Bibliotekarz

Dziękuję interesujący artykuł.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
PawelM 18.12.2018 16:14
Bibliotekarz

Niektóre z zarzutów nieco dęte, jak choćby ten z łopotaniem serca - serce łopotało już w "Motorach" Zegadłowicza (1938 rok). Jest to zwrot często spotykany w literaturze, więc na zasadzie uzusu, można go uznać za poprawny.

Ale anglicyzmy przezabawne :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
19.12.2018 05:19
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

PawelM 19.12.2018 23:44
Bibliotekarz

Renax
Chodzi Ci o tego Ulickiego-Reka? Przecież on sobie wystawia świadectwo. Usuwam, bo nie chcę, żeby mój blog przypominał ściany szaletów przy dworcach PKP z lat 90. Ale ogólnie mnie bawi jego zaciętość i głupota :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
20.12.2018 05:17
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

PawelM 20.12.2018 11:22
Bibliotekarz

Grubszy kaliber... Po prostu człowiek mający problemy z psychiką. A ta stalkerka sobie cwanie wymyśliła nabijanie odsłon - a co ona miała na tym blogu?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
21.12.2018 04:32
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
marckoza 18.12.2018 15:43
Czytelnik

blood sausage - krwawa kiełbasa, wow, w byle słowniku z wyszukiwarki Googla tłumaczenie jest wprost, kaszanka, poza tym te "krwawe" dopiski w stylu Hostela i Piły, wiocha jednym słowem

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Małgorzata Małż 17.12.2018 22:05
Czytelniczka

Wspaniały artykuł, świetna robota, dziękuję

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post