Rano następnego dnia do kapitańskiej kabiny zapukał delikatnie Akka, budząc Domagałę na śniadanie.
- Captain, czy mogę coś zabrać z twojej kieszeni? - zwrócił się z zapytaniem do Domagały.
- A co? - zapytał kapitan przecierając oczy i z zaciekawieniem patrząc na Akkę.
- Talizman, który ci włożyłem przedwczoraj do kurtki.
- A po co mi go włożyłeś?
- Żebyś mógł wyjść z tych lodów. Inaczej nigdy byśmy się z nich nie wyrwali i nie dopłynęli do Abidżanu.
- No to wyjmij go - odpowiedział
Akka podszedł i z przepaścistej kieszeni kargerówki wyjął małego metalowego słonia na skórzanej zawieszce.
- To on mi pomógł? - zapytał poważnie Domagała.
- Jasne, captain. On pomaga mnie i całej naszej rodzinie. To nasz rodzinny talizman. A ponieważ ty jesteś moim kapitanem, pomógł i tobie. W Abidżamie postaram się o takiego samego dla ciebie, jeżeli mi rodzina pozwoli.
- Okay - zgodził się Domagała chętnie. - Szkoda tylko, żeś mi nie włożył do kieszeni jakiegoś drugiego, żeby mi turbina nie wysiadła.
- Musisz mi , captain, o swoich życzeniach wcześniej mówić - poważnie odpowiedział Akka i zszedł na dół podawać śniadania.
Domagała ubierając się uśmiechał się do siebie. Teraz już wiedział, dlaczego udało mu się wyrwać z lodów. Gdyby nie Akka pewnie by zimował na Bałtyku. Coraz bardziej był zadowolony ze swego stewarda i nabierał przekonania, że z Afrykanami jednak nie zginie.
Rano następnego dnia do kapitańskiej kabiny zapukał delikatnie Akka, budząc Domagałę na śniadanie.
- Captain, czy mogę coś zabrać z twojej ...
Rozwiń
Zwiń