-
ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz2
-
ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
-
ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
-
Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński39
Biblioteczka
2024-03-17
2024-03-13
"Dama w kapeluszu" Anna Stryjewska / recenzja premierowa
Witam was moi kochani w wyjątkowym dla mnie, wielbicielki dobrej książki, jak i z pewnością również dla szerokiego grona pozostałych czytelników dniu. A ten dzień bez wątpienia czyni wyjątkowym dzisiejsza uroczysta premiera najnowszej książki Anny Stryjewskiej „Dama w kapeluszu”, którą świętujemy wspólnie z autorką oraz wydawnictwem Skarpa Warszawska, które wspaniale zaopiekowało się najmłodszym literackim dzieckiem Ani. Nie da się zaprzeczyć, że dzień premiery jest najlepszym momentem, aby opowiedzieć wam nieco więcej o historii, którą skrywają karty powieści, co też z wielką radością i przyjemnością uczynię. Posłuchajcie zatem.
Tym razem akcja powieści osadzona została w dwudziestoleciu międzywojennym i w przeważającej części dzieje się w Łodzi, która jak wiemy, jest bardzo bliska sercu Ani. Zanim jednak przeniesiemy się do tego miasta, najpierw rozpoczynając lekturę książki, trafiamy do niewielkiej wioski pod Rzgowem, gdzie wspólnie z rodziną mieszka jej główna bohaterka, młodziutka Apolonia Marchew. Już z chwilą rozpoczęcia lektury książki silne emocje chwytają nas za serce, bo oto stajemy się obserwatorami bardzo poruszającej sceny, w której dziewczyna zmuszona jest uciekać z domu z zaledwie kilkoma groszami przy duszy otrzymanymi od matki zatroskanej o bezpieczeństwo córki. I tak zaczynamy towarzyszyć Poli w trudnej drodze w nieznane, ku niepewnej przyszłości.
Jak wiadomo, Łódź tamtego okresu w historii Polski to miasto niezwykle różnorodne, stanowiące zlepek czterech kultur, a także, o czym przeczytamy w książce miejsce wielu zmian kulturowych i artystycznych. To właśnie wtedy zaczęły powstawać kabarety i teatry. Wówczas organizowano wystawy obrazów. Nie da się jednak nie wspomnieć, iż tamtejsza Łódź to miejsce wielu kontrastów, co wspaniale udało się autorce ukazać w książce. Nie tylko tych wewnętrznych wynikających z różnic i odmienność między życiem ówczesnej bohemy a tym, jakie wiedli ludzie nisko urodzonych, o których nasza Pola przekona się z czasem, ale także tych będących niemalże przepaścią pomiędzy wsią a miastem, które dla dziewczyny, jawi się jako wielki świat pełen luksusu i przepychu.
Dzięki temu, że pisarka tak wspaniale oddała klimat i atmosferę tamtejszej epoki, my czytelnicy czujemy się częścią owych realiów, a sama Pola i jej los staje nam się bardzo bliska. Wspólnie z nią przemierzamy ulice miasta. Dziewczyna wynajmuje maleńki pokój w jego części zamieszkałej przez biedną część społeczeństwa. Teraz w niewielkiej przestrzeni, którą dzieli z czwórką współlokatorów, którzy podobnie jak ona sama wiedzą czym jest i jak smakuje bieda, stara się przetrwać w tej trudnej dla nich codzienności. Oczywiście nie chcę zdradzać zbyt wiele, abyście sami mogli odkrywać tę niezwykle życiową i zajmującą opowieść. Napiszę tylko, iż relacje międzyludzkie mające w tej powieści swój początek właśnie dzięki spotkaniu się w tej życiowej niedoli piątki wyrazistych postaci mają dla czytanej przez nas historii duże znaczenie. Dowodzą temu, że na to, jak potoczy się nasze życie, bardzo często istotny wpływ mają osoby, które spotykamy na jego drodze, o czym sama Apolonia jeszcze niejednokrotnie się przekona.
Nie będzie natomiast spojlerem, jeśli napiszę, że początki życia w nowym i zupełnie nieznanym dotychczas Poli środowisku nie były dla niej łatwe. Na szczęście mimo młodego wieku była ona osobą bardzo dojrzałą, pracowitą, odpowiedzialną i zdeterminowaną. Te wszystkie przymioty sprawiły, że udaje jej się znaleźć pracę w pracowni kapeluszy, w której klientkami są wytworne damy. Bardzo szybko okazuje się, że umiejętności zdobyte w domu rodzinnym przydają się naszej Poli i już wkrótce tworzone przez nią kapelusze zdobią głowy dam. W tym miejscu chciałabym zwrócić waszą uwagę właśnie na kapelusz. Jak również tytułową damę w kapeluszu. Otóż, kiedy bierzemy książkę do rąk i czytamy jej tytuł, z pewnością żywimy przekonanie, że to właśnie owa dama będzie główną jej bohaterką, Tymczasem autorka mocno nas zaskakuje i tak się nie dzieje. Jednak musicie wiedzieć, że dama w kapeluszu pojawia się w życiu Poli kilkakrotnie i za każdym razem mocno je odmienia. Sam kapelusz będący wówczas symbolem statusu społecznego, kobiecości i elegancji w życiu Poli odegra również znaczącą rolę.
Jeśli sięgniecie po ten tytuł, do czego oczywiście gorąco każdego zachęcam i namawiam, zapewniam was, że wszystko, o czym przeczytacie, zostawi trwały ślad w waszych sercach. Wyrazisty autentyzm kolei losów nie tylko Apolonii, ale także jej przyjaciół na dobre i na złe wywoła w czytelniku poruszenie, jak również refleksję nad przewrotnością losu. Tego, który niespodziewanie może odmienić nasze życie na lepsze, ale również tego, który czasem bardzo boleśnie uczy nas, aby doceniać to, co mamy i cieszyć się tym, gdyż w każdej chwili możemy to wszystko stracić, o czym świadczy zaskakujące, a wręcz szokujące zakończenia, z którym zostawia nas autorka, a uwierzcie mi takich niespodziewanych zwrotów, akcji w całości fabuły czeka na nas co najmniej kilka, ale o tym musicie przekonać się już sami.
W ostatnich słowach mojej recenzji chcę serdecznie pogratulować Tobie Aniu kolejnej wspaniałej powieści w twoim dorobku twórczym, a wydawnictwo Skarpa Warszawska nieśmiało, aczkolwiek bardzo serdecznie prosić o kontynuację, perypetii Poli, gdyż otwarte zakończenie „Damy w kapeluszu” wręcz się o nią prosi.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska]
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/03/dama-w-kapeluszu-anna-stryjewska_13.html
"Dama w kapeluszu" Anna Stryjewska / recenzja premierowa
Witam was moi kochani w wyjątkowym dla mnie, wielbicielki dobrej książki, jak i z pewnością również dla szerokiego grona pozostałych czytelników dniu. A ten dzień bez wątpienia czyni wyjątkowym dzisiejsza uroczysta premiera najnowszej książki Anny Stryjewskiej „Dama w kapeluszu”, którą świętujemy wspólnie z autorką...
2024-03-07
" Czerwony pamiętnik" Ewelina Klimko
Bardzo cieszy mnie fakt, że nasz polski rynek wydawniczy rośnie w siłę. Moje serce czytelniczki raduje się ogromnie, kiedy mam możliwość sięgnąć po książkę debiutującego autora. Za każdym razem jest to dla mnie swego rodzaju podróż w nieznane, w którą chętnie się wybieram i której jestem bardzo ciekawa. Dziś chciałabym w taką podróż zabrać również was, gdyż w ostatnim czasie dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dragon miałam wielką przyjemność spędzić wyjątkowy czas na lekturze pierwszej w dorobku twórczym Ewelina Klimko powieści „Czerwony pamiętnik” i już teraz muszę przyznać, że było to dla mnie niezapomniane przeżycie czytelnicze.
Zanim jednak opowiem nieco więcej o książce, chciałabym podzielić się z wami tym, czego możemy dowiedzieć się od samej autorki, chociażby na spotkaniach autorskich, a co mnie mocno ujęło za serce i sprawiło, że zupełnie inaczej odebrałam wszystko to, o czym przeczytamy na kartach tego tytułu. Otóż tytułowy czerwony pamiętnik istnieje naprawdę i jest wyjątkową pamiątką po nieżyjącej już babci pisarki, który to otrzymała po jej śmierci. Marzeniem babci było napisanie książki o swoim życiu, którego niestety nie zdążyła spełnić. Za to wnuczka postanowiła zrobić to za nią. I tak oto, między innymi na podstawie zapisków z owego pamiętnika powstała ta niezwykle klimatyczna i emocjonalna powieść. Nie bez powodu napisałam, że powstała ona nie tylko na podstawie wspomnianych zapisków, gdyż część z opisanych przez Ewelinę w książce wydarzeń jest fikcją literacką obrazującą życie babci Michaliny takim, jakim chciałaby je widzieć jako jej wnuczka.
Przejdźmy już zatem do samej fabuły utworu, która została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe. Pierwszą z nich stanowi współczesność, w której poznajemy Emilię. Młodą kobietę, która wspólnie z przyjacielem prowadzi pracownię dzieł sztuki oraz galerię. Ponadto fascynują ją stare przedwojenne domy i przedmioty, którym nadaje nowe życie. Postanawia odrestaurować starą biblioteczkę babci, w której znajduje schowek skrywający jej osobisty pamiętnik. My czytelnicy wspólnie z kobietą przenosimy się do czasów drugiej wojny światowej, a także czasów powojennych, w których wspólnie z Emilią poznajemy trudy życia młodziutkiej dziewczyny w czasach wojennej zawieruchy i niepewności jutra, które nigdy może nie nadejść. Poznając koleje jej losów, doświadczamy bardzo wielu silnych emocji. Nie tylko tych trudnych wynikających z czasów, w jakich przyszło jej żyć. Strach, zwątpienie, brak sił do walki, ale także tych pięknych jak miłość, determinacja, nadzieja.
Ten pamiętnik miał sprawić, że Emilia pozna lepiej swoją babcię i rzeczywiście tak się stało. Czytając tę książkę, uświadamiamy sobie, jak niewiele wiemy o naszych bliskich. Historia Michaliny przypomina nam, aby doceniać i dostrzegać to, co mamy. Często bowiem żyjemy owładnięci tęsknotą, ułudą, mrzonką, nie dostrzegając wartości tego, co mamy obok siebie. Również doświadczenie życiowe tej kobiety uczy nas, abyśmy nie oceniali zbyt pochopnie innych ludzi. Życie bowiem nierzadko wymusza na nich zakładanie masek, które uniemożliwiają im bycie do końca sobą, a tym samym postępowanie w zgodzie z samym sobą.
To jednak jeszcze nie ostatnia życiowa lekcja, którą dostaniemy, sięgając po tę książkę. Jej lektura uświadomi nam również, że przeszłość naszych krewnych, nigdy nie jest wyłącznie ich przeszłością, gdyż jak sami się przekonacie, w tej opowieści przeplata się ona z teraźniejszością i dopełnia przeznaczenia.
„Dziewczyna popatrzyła na siebie i wydawało jej się, że jest starsza niż w rzeczywistości. Dostrzegła w sobie pewną nieuchwytną zmianę, jakby przeżycia babci na nią wpłynęły. Zdawała sobie sprawę, że doświadczenia przodków kształtują potomnych, i można odziedziczyć pamięć wydarzeń, które rozgrywały się na wiele lat przed ich urodzeniem. Teraz miała okazję przekonać się o tym na własnej skórze”.
„Czerwony pamiętnik” to piękna i niezwykle klimatyczna powieść fabularyzowana z solidnie dopracowanym tłem historycznym, która poruszy każdego, kto zechce poświęcić jej swój czas, do czego gorąco zachęcam. Jestem przekonana, że dotknie ona najczulszych strun waszych serc i dusz. Nie mogłabym nie wspomnieć także o tym, że jest to również książka o książkach. Książkach, które są naszym dziedzictwem i które w tej powieści, a także w historii naszego kraju odegrały bardzo ważną rolę. Każdy znajdzie w tej historii coś dla siebie. Bo choć mogłoby się, wydawać, że jest ona adresowana do kobiet, to mężczyźni również na pewno będą zadowoleni, oddając się jej lekturze. Satysfakcję czytelniczą zapewnią nam nie tylko wciągająca historia i tło historyczne, ale także zajmująca zagadka kryminalna, którą wspólnie z bohaterami próbujemy rozwikłać. Na uwagę i uznanie zasługuje również plastyczny, wręcz malujący przed naszymi oczami słowem piękne obrazy język, jak również ciekawe kreacje bohaterów, którzy są mocno niejednoznaczni.
Te wszystkie aspekty sprawiają, iż bez wahania mogę napisać, że debiut literacki okazał się bardzo udany, co bez wątpienia czyni Ewelinę Klimko bardzo obiecującą autorką. Oddała w nasze ręce książkę, która od początku budzi naszą ciekawość i zainteresowanie Tak zostaje aż do ostatnich stron, a samo zakończenie zaskakuje. Kochana serdecznie Ci gratuluję i z niecierpliwością, czekam na to, co teraz dla nas przygotujesz. Jestem pewna, że babcia patrzy na Ciebie z góry i jest dumna.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Dragon.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/03/czerwony-pamietnik-ewelina-klimko.html
" Czerwony pamiętnik" Ewelina Klimko
Bardzo cieszy mnie fakt, że nasz polski rynek wydawniczy rośnie w siłę. Moje serce czytelniczki raduje się ogromnie, kiedy mam możliwość sięgnąć po książkę debiutującego autora. Za każdym razem jest to dla mnie swego rodzaju podróż w nieznane, w którą chętnie się wybieram i której jestem bardzo ciekawa. Dziś chciałabym w taką podróż...
2024-03-05
" Matylda. Droga ku przyszłości" Aneta Krasińska
Minął niespełna tydzień od premiery najnowszej książki Aneta Krasińska - autorka „Matylda. Droga ku przyszłości” wydanej pod opieką wydawnictwa Skarpa Warszawska. Czas więc, żebym opowiedziała wam o tej powieści kilka słów, co uczynię z wielką przyjemnością, gdyż już teraz mogę szczerze napisać, że pokochałam ją od pierwszych jej stron i znalazła ona swoje miejsce w moim sercu.
Nie będę ukrywać, że stało się tak w znacznej mierze za sprawą głównej bohaterki książki. Pozwólcie zatem, że swoją recenzję rozpocznę od przybliżenia wam jej postaci. Jestem bowiem pewna, że dzięki temu, nie tylko zrozumiecie moje zamiłowanie do historii opisanej na kartach tej bardzo wartościowej i poruszającej książki, ale w co mocno wierze, skradnie również wasze serca.
Matylda Daszkowska, bo to o niej mowa, jest dziesięcioletnią dziewczynką dorastającą w okresie dwudziestolecia międzywojennego, do którego tym razem przeniosła swoich czytelników autorka. To bardzo mądre i rezolutne dziecko, które mimo młodego wielu wykazujące się ogromną dojrzałością Życie nigdy jej nie rozpieszczało. Matylda wspólnie z rodziną mieszka w niewielkiej wiosce. Wie, czym jest ciężka praca i skromne życie. Pragnie dla siebie lepszej przyszłości i ma świadomość, że przepustką do niej jest nauka, którą uwielbia. Jej głód wiedzy i miłość do książek jest imponujące i sprawia, że Matyldzia bardzo szybko zjednuje sobie nas czytelników, budząc naszą sympatię. W momencie, kiedy przystępujemy do czytania książki, widzimy, jak wielką pociechą i wsparciem jest dla swojej rodzicielki, która została sama z czwórką dzieci na gospodarstwie, kiedy mąż Antoni wyruszył na Wielką Wojnę. Teraz nastał kres tej wojennej tułaczki. Ojciec po dwóch latach wraca do domu i najbliższych. Zgodnie z decyzją niemieckich władz okupacyjnych wioska zostaje przyłączona do Łodzi. Ludzie próbują odbudować swoje życie na nowo. Ta rodzina nie wie jednak jeszcze, że ich spokój nie potrwa długo, gdyż los ześle na ich dom śmierć. A tych, którzy będą ją przeżywać, ogarnie marazm i otępienie. Wraz z tym traumatycznym przeżyciem skończy się dzieciństwo Matyldy. Samo życie wymusi na niej konieczność szybkiego dorastania. Przez cały czas mocno trzymamy kciuki za szczęście naszej bohaterki, ale możecie mi wierzyć, że to dopiero początek jej trudnej drogi.
To, co bardzo ważne i o czym warto wspomnieć, to niezwykle ciekawy, wręcz obrazowy sposób ukazania przez autorkę rozwoju Łodzi. Zmian zachodzących w tym przemysłowym mieście, w odniesieniu do tych następujących w życiu samej Matyldy. Mamy tutaj wspaniale naświetloną sytuację społeczno-polityczną miasta, gdzie Polacy żyją obok Niemców, Żydów i Rosjan. Jak możecie się domyślać, taka mozaika narodowości i kultur, a co się z tym wiąże, także wielu różnic narodowościowych rodzi rywalizację. Jednak czytając książkę, przekonacie się, że mimo tego, ludzie ci mogli sobie wzajemnie pomóc i tak też czynili. Namacalnych przejawów takowej pomocy doświadcza także Matylda, czego dowiadujemy się już z opisu na okładce książki. Przeczytamy tutaj o relacjach międzyludzkich, które wedle przyjętych podziałów nigdy nie powinny zaistnieć, a także przyjaźni ponad wszelkimi podziałami, która staje się wyjątkowym wsparciem w chwilach, kiedy serce już młodej kobiety wypełniają strach i obawy.
Mocno wyrazisty autentyzm fabuły książki w połączeniu z kreacją bohaterów z krwi i kości sprawia, że wchodzimy w tę historię całym sobą. Chłoniemy ją. Dobro Matyldy leży nam na sercu. Jesteśmy pełni podziwu dla jej siły i determinacji, a także tego, że we wszystkim, czego doświadcza, potrafi dostrzec szansę na to, by nauczyć się czegoś nowego, a co najważniejsze umie tę szansę wykorzystać. Mimo, że, jak wiemy, jest to dopiero początek serii, a więc autorka przedstawia nam tylko jej zarys, a tym samym nie może pokazać zbyt wiele z całości realizacji swojego pomysłu na tę trylogię, to mnie już bardzo poruszyła i wzruszyła.
Dzięki tej części historii poczułam wielką siłę więzi rodzinnych, ból straty, samotność, ale także to właśnie ta historia przywraca wiarę w ludzi i to, że pomocną dłoń możemy otrzymać, od kogoś po kim byśmy się tego zupełnie nie spodziewali. Ponadto zyskałam książkową przyjaciółkę, do której chcę, jak najszybciej wrócić. Jestem bardzo ciekawa, co szykuje dla niej życie, a ściślej rzecz ujmując sama autorka. I przyznam otwarcie, że drżę z niepokoju, gdyż wiem, że Aneta jest jedną z tych pisarek, które nie oszczędzają swoich bohaterów. Zapewne więc Matylda na swojej drodze ku przyszłości napotka jeszcze wiele przeciwności.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/03/matylda-droga-ku-przyszosci-aneta.html#disqus_thread
" Matylda. Droga ku przyszłości" Aneta Krasińska
Minął niespełna tydzień od premiery najnowszej książki Aneta Krasińska - autorka „Matylda. Droga ku przyszłości” wydanej pod opieką wydawnictwa Skarpa Warszawska. Czas więc, żebym opowiedziała wam o tej powieści kilka słów, co uczynię z wielką przyjemnością, gdyż już teraz mogę szczerze napisać, że pokochałam ją od...
"Zamieć" Karolina Wójciak
Nie wiedzieć czemu śnieg od najmłodszych lat budzi w nas fascynację. Kiedy tylko nadejdzie zima, wszyscy z niecierpliwością wyczekujemy jego pierwszych opadów. A gdy wreszcie biały puch pokryje wszystko wokół, ulegamy urokowi tej niczym bajkowej aury. Jednak, jak wszystko w życiu także aspekt nastania zimy wygląda zupełnie inaczej, jeśli spojrzymy na tę porę roku z zupełnie innej perspektywy. Czego świadomość mają osoby mieszkające w górach. W nich zima budzi strach i nierzadko spędza im sen z powiek. To oni doskonale wiedzą, jak nieprzewidywalne i niebezpieczne bywają siły natury, a przede wszystkim, jak bezbronny w ich obliczu staje się człowiek. We mnie samej zima wzbudza lęk. Mam wrażenie, że może sprzyjać przebudzeniu się uśpionego zła, a jednocześnie jest idealnym jego sprzymierzeńcem. A piszę wam o tym, gdyż właśnie przeczytałam najnowszą książkę Karolina Wójciak „Zamieć”, która nie tylko w pewien sposób utwierdziła mnie w słuszności moich obaw, ale także mocno je nasiliła. A już za chwilę, w dalszej części mojej recenzji przekonacie się, dlaczego tak się stało.
Wraz z rozpoczęciem lektury powieści przenosimy się do Kanady 1988 roku i trafiamy na stację paliw w Zapkios. Stacja, jak i wszystkie okoliczne miejscowości została sparaliżowana przez szalejącą zamieć, odcinając jej pracowników od reszty świata. Właśnie nastała pora nocnej zmiany, którą pełnić będzie Callie wspólnie ze swoim współpracownikiem Griffinem. Młoda kobieta nie pała entuzjazmem na myśl o swoim towarzystwie podczas tej zmiany, gdyż nigdy nie żywiła do swojego kolegi z pracy zbytniej sympatii. Mężczyzna jest upośledzony umysłowo, przez co porozumienie się z nim oraz współżycie społeczne jest mocno utrudnione. Dziewczyna ma jednak nadzieję, że z uwagi na tragiczne warunki pogodowe, nikt nie przyjedzie na stację i będzie to tylko nudny dyżur. Ku jej zaskoczeniu jednak na stacji pojawiają się mężczyźni, którzy potrzebują pomocy. Nasza bohaterka oczywiście udziela schronienia przybyszom. Nie wie jeszcze, że właśnie rozpoczął się największy koszmar w jej życiu, a ona będzie musiała walczyć o przetrwanie. Zdradzę wam, że książka rozpoczyna się swego rodzaju wycinkiem prasowym informującym czytelników, że na stacji zginęły cztery osoby. Nie wiadomo jednak, kto i dlaczego zabił.
Każdy, kto zdecyduje się sięgnąć po tę powieść, do czego już teraz serdecznie wszystkich zachęcam, od pierwszych jej stron zostanie wciągnięty niezwykle emocjonującą trzymającą swojego czytelnika w nieustannie rosnącym napięciu historię. Nasza bohaterka bardzo szybko zdaje sobie sprawę, że chcąc pomóc, sprowadziła na siebie i Griffina śmiertelne niebezpieczeństwo, a śnieżyca stała się dla nich pułapką. Fabuła pochłonęła mnie bez reszty i nie mogłam oderwać się od czytania książki. Strach i niepewność tego, co wydarzy się za chwilę, wypełniły każdą komórkę mojego ciała. Nawet przez moment nie przypuszczałam, że to, co najbardziej przerażające i szokujące, a jednocześnie mocno chwytające za serce dopiero przede mną.
A to za sprawą podzielenia opisanych w książce wydarzeń na dwie perspektywy czasowe. Tym razem przenosimy się w czasie do roku 1969 i obserwujemy piekło pacjentów szpitala psychiatrycznego Riverview. To właśnie tutaj stosuje się nieludzkie metody leczenia. Osoby, które tu trafiają, cierpią i choć przebywają wśród ludzi, są pozostawione samym sobie. Oczywiście nie będę zdradzała zbyt wiele, gdyż to bardzo ważne, abyście sami niemalże na własnej skórze poczuli okrucieństwo, ból i bezsilność, jakiej doświadczali podopieczni tej placówki. Zapewniam was, że to, o czym przeczytacie, poruszy nawet najtwardsze serce, a tych silnych przeżyć, dopełni fakt, że ten szpital naprawdę istniał i działał. Autorka w mocno przejmujący sposób skonfrontowała nas z tamtejszymi realiami początków leczenia psychiatrycznego. Jesteśmy mocno przejęci tragedią, którą przeżywali ci ludzie i ich rodziny. Zastanawiamy się także, czy po tak traumatycznych przeżyciach i doświadczeniach da się zbudować normalne i szczęśliwe życie? Odpowiedź na to i wiele innych pytań, intrygujących zagadek i niewyjaśnionych tajemnic oczywiście czeka na was na kartach książki, więc niezwłocznie spędźcie swój wolny czas z tą wstrząsającą, niepokojącą, ale jednocześnie mocno zajmującą opowieścią.
Jak się zapewne domyślacie, obie płaszczyzny czasowe zastosowane w książce w pewnym momencie zazębiają się ze sobą i uwierzcie mi, tworzą zaskakującą, nieoczywistą całość, która jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę siedzi w naszej głowie. Skłania nas do trudnych refleksji i przemyśleń. Zanim zaczniecie czytać „Zamieć” zarezerwujcie sobie dużo wolnego czasu, gdyż na pewno odetnie was ona od otaczającej rzeczywistości. Klimat tej powieści jest tak mocno wyrazisty i odczuwalny, że nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że czytając ją, czułam przejmujące zimno na ciele. To z kolei sprawiało, że miałam wrażenie, iż jestem częścią wszystkiego, o czym czytam i wspólnie z Callie robię wszystko, co w mojej mocy, by przeżyć. Przy czym, obie czujemy się bardzo osamotnione w tej walce, nie wiedząc, czy jest jeszcze, ktoś, komu możemy zaufać. A mogę wam zdradzić, że tutaj do końca nie można być niczego pewnym. Nie wszystko jest takie, jakim wydaje się na początku, więc nie ufaj nawet samemu sobie.
Karolina Wójciak oddała w nasze ręce nieprzewidywalną, dopracowaną w każdym calu historię, która na pewno wywoła silne emocje. Nie tylko, ze względu na zagadkę kryminalną, ale także, a może przede wszystkim ze względu na jej bardzo życiowy i boleśnie prawdziwy wymiar. Uświadamia nam, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko jest konsekwencją czegoś. Bagaż życiowych doświadczeń i przeżyć budujący naszą przeszłość, bez wątpienia wpływa na naszą teraźniejszość. A tym samym na nasze wybory, decyzje i podejmowane działania. Autorka nie pozostawia nas jednak bez nadziei, zostawiając z bardzo ważną myślą. Nigdy nie trać nadziei na lepsze jutro. Nie każdy z nas miał szansę na dobry życiowy start, ale jeśli tylko będziemy chcieli i się postaramy, mamy szansę na piękną przyszłość. Z tą pozytywną myślą was zostawiam i życzę zaczytanego weekendu. Mam nadzieję, że spędzicie go na lekturze „Zamieci”.
[Zakup własny].
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/03/zamiec-karolina-wojciak.html
"Zamieć" Karolina Wójciak
Nie wiedzieć czemu śnieg od najmłodszych lat budzi w nas fascynację. Kiedy tylko nadejdzie zima, wszyscy z niecierpliwością wyczekujemy jego pierwszych opadów. A gdy wreszcie biały puch pokryje wszystko wokół, ulegamy urokowi tej niczym bajkowej aury. Jednak, jak wszystko w życiu także aspekt nastania zimy wygląda zupełnie inaczej, jeśli spojrzymy...
2024-02-27
" Powrót matki" Danuta Awolusi / recenzja przedpremierowa
Warto pomagać i to nie ulega żadnej wątpliwości. Jednak dziś porozmawiamy sobie o tym, jak łatwo jest zatracić się w chęci pomocy i bardzo szybko wcielić się w rolę opiekuna dla wszystkich, zapominając przy tym o tym, co najważniejsze. A mianowicie by zatroszczyć się o siebie. Nad tą, a także wieloma innymi bardzo ważnymi życiowymi kwestiami pochylimy się w odniesieniu do najnowszej książki Danuty Awolusi „Powrót matki”, którą wczoraj skończyłam czytać, a teraz z przyjemnością o niej opowiem.
Bohaterką powieści jest Mela. Żona i matka dwójki dorastających dzieci. Kobieta pracuje jako menadżerka w restauracji sushi. Współpracownicy są dla niej niczym rodzina, której tak naprawdę nigdy przedtem nie miała. Choć mieszkała z matką, to nie dane jej było poczuć się dzieckiem. Musiała bardzo szybko dorosnąć. Los, a ściślej rzecz ujmując, postępowanie matki wymusiło na niej zamianę ról w ich relacji. To Mela dbała o dom i na swój dziecięcy sposób cieszyła się, że może zaopiekować się mamą i sprawić jej przyjemność. Jeszcze wtedy nie do końca rozumiejąc, że nie tak powinna wyglądać jej codzienność. To, co najgorsze nastąpiło jednak na kilka dni przed osiemnastymi urodzinami dziewczyny. Matka została aresztowana i skazana wieloletnim wyrokiem. Zostawiła córkę samą i złamała jej życie.
W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury, od tamtejszych wydarzeń minęło już dwadzieścia lat i właśnie nastał kres odbywania kary pozbawienia wolności dla Wandy. Mela odbiera matkę z więzienia i przywozi do swojego domu. Zdaje sobie sprawę, że powrót matki nie będzie łatwy, ale nie wie jeszcze, że tegoroczne wakacje, które właśnie się rozpoczynają, będą trudnym czasem nie tylko dla niej, ale także dla jej rodziny, gdyż życie postawi ich przed bardzo ciężką próbą w konfrontacji z traumami i tajemnicami przeszłości oraz niewypowiedzianym żalem. Próbą, z której ta rodzina może już nigdy nie wyjść cało.
Rodzina od zawsze była dla Meli najważniejsza. Mąż, córka i syn bardzo jej potrzebują. Każde z nich ma swoje problemy, z którymi próbują sobie na swój sposób poradzić. Pojawienie się Wandy burzy jednak ich z trudem osiągniętą stabilizację i odciska piętno na każdym z nich. Mela stara się zrobić, co w jej mocy, aby poukładać wszystko tak, by nowa sytuacja nie stała się ciężarem dla jej bliskich. Nie jest prosto. Bardzo szybko dostrzegamy, że ludzie ci oddalają się od siebie. Wanda i Mela stają przed bardzo trudnym zadaniem podjęcia starań o odbudowę wzajemnych relacji, ale czy to jeszcze jest możliwe? O tym musicie przekonać się już sami, zagłębiając w tę historię, do czego serdecznie każdego, kto czyta tę recenzję, gorąco zachęcam.
„Powrót matki” to bardzo życiowa i mocno autentyczna opowieść o kobietach, które miały w swoim życiu ciągle pod górkę i nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że tak jest do dziś. Poznając Wandę, początkowo możemy ocenić ją bardzo surowo, ale dzięki temu, że fabuła książki została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe, mamy możliwość spojrzenia na jej przeszłość i teraźniejszość jej oczami, a wtedy już ocena tej postaci nie będzie tak mocno jednoznaczna. W życiu bowiem nic nie jest tylko czarne albo tylko białe. Dziś kobieta będzie musiała odnaleźć się w zupełnie innym świecie, niż ten, który opuściła, trafiając za więzienne mury. Jak się przekonacie, powrót na łono społeczeństwa nie będzie łatwy, tym bardziej że dawne życie po raz kolejny daje o sobie znać.
Muszę przyznać, że nie jestem w stanie usprawiedliwić postępowania Wandy, ale musicie wiedzieć, że jej również życie nigdy nie rozpieszczało. Mając to na uwadze, przez cały czas mocno trzymałam kciuki za to, aby kobiety zdobyły się na szczerość i otwartość wobec siebie. Bo dopiero gdy wybrzmi skrywana przez lata prawda, jest szansa na wybaczenie, nie tylko innym, ale przede wszystkim samemu sobie. A tym samym nadzieja na normalne życie. Przeczytajcie koniecznie dającą mocno do myślenia książkę i przekonajcie się, czy tym kobietom to się uda.
Jeśli macie ochotę na mądrą powieść obyczajową, która sprawi, że po odłożeniu jej na półkę jeszcze długo nie przestaniecie o niej myśleć, gdyż wszystko, o czym w niej przeczytaliście, zaczniecie przenosić na płaszczyznę własnego życia, stawiając się na miejscu jej bohaterek, to ta pozycja będzie doskonałym wyborem. Nie doświadczycie tu wartkiej akcji i spektakularnych zwrotów wydarzeń, ale czeka na was, coś o wiele ważniejszego. Poczujecie siłę miłości dziecka do matki, która, choć zostanie naznaczona wieloma przeciwnościami, nigdy nie wygasa. Przeczytacie także o błędach przeszłości i ich wpływie na dalsze życie, młodzieńczym uczuciu, za które często przychodzi nam zapłacić wysoką cenę. Pisarka uświadamia nam również, jak zgubna dla młodego człowieka może okazać się wizja pozornie łatwego zysku oraz słuszność powiedzenia, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Przypomnicie sobie trudy dorastania nastolatków i ich dążenie do życia w zgodzie z samym sobą.
Mam nadzieję, że wiecie już, że warto spędzić swój wolny czas z tym tytułem i że zrobicie to niezwłocznie. Uwierzcie mi, naprawdę warto. Danuta Awolusi po raz kolejny nie zawodzi. Całość czyta się bardzo płynnie i szybko, co sprawia, że niepostrzeżenie dla samych siebie docieramy do ostatniego zdania zapisanego w książce z poczuciem gwarantowanej satysfakcji czytelniczej.
PREMIERA 6 MARCA 2024
E-book dostępny już na Legimi.
[Zakup własny].
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/02/powrot-matki-danuta-awolusi.html
" Powrót matki" Danuta Awolusi / recenzja przedpremierowa
Warto pomagać i to nie ulega żadnej wątpliwości. Jednak dziś porozmawiamy sobie o tym, jak łatwo jest zatracić się w chęci pomocy i bardzo szybko wcielić się w rolę opiekuna dla wszystkich, zapominając przy tym o tym, co najważniejsze. A mianowicie by zatroszczyć się o siebie. Nad tą, a także wieloma innymi bardzo...
2024-02-24
"Nie pamiętam cię, córeczko" Danka Braun
„Po co żyć na tym popapranym świecie, kiedy nic, co nas otacza, nie jest prawdziwe, i jeśli nikomu nie można zaufać?”
Ten cytat znajdziecie na kartach najnowszej książki Danki Braun „Nie pamiętam cię, córeczko”, z której recenzją dziś do was przychodzę. W moim odczuciu doskonale odzwierciedla on charakter tej, co już teraz mogę wam zdradzić, bardzo wciągającej i w żadnej mierze nieoczywistej powieści. Już na początku autorka konfrontuje swoich czytelników z bardzo złożonym i przerażającym doświadczeniem, jakim jest utrata pamięci, a co za tym idzie rodzącym się lękiem, obawami i niepewnością w głowie i sercu osoby na nią cierpiącej.
Dokładnie tak czuje się główna bohaterka poznawanej przez nas historii. Kobieta, którą spotykamy w jednym z krakowskich szpitali. Nie wie, kim jest, nie wie, jak się nazywa. Według tego, co słyszy od lekarza, ma na imię Laura, a jej tożsamość potwierdził mąż, gdyż ona sama trafiła do placówki medycznej bez żadnych dokumentów. Wkrótce w sali Laury pojawia się mężczyzna, który podaje się za jej męża. Utrzymuje on, że są kochającym się kilkunastoletnim małżeństwem, którego owocem jest pięcioletnia córka Maja. Wydawać by się mogło, że Laura, która padła ofiarą brutalnego napadu, teraz wszystko, co najgorsze ma już za sobą. Nie jest to jednak takie proste, gdyż ona nie tylko nic nie pamięta, ale także nic nie czuje. Żadne ciepłe uczucia do Aleksa nie budzą się w jej sercu. Co gorsza, po powrocie do domu, nie poznaje również małej dziewczynki, a serce nie wyrywa się do dziecka. Jak to możliwe, że matka nie czuje nic do własnej córki? Jak wiadomo, po tak traumatycznych przeżyciach potrzeba czasu, aby dojść do siebie i zaakceptować nowy stan rzeczy. Naszej bohaterce w pewien sposób się to udaje, aż do momentu, kiedy nastaje noc, a w jej snach pojawia się nieznajomy mężczyzna z dziewczynką. Laura za każdym razem czuje z tą dwójką niezrozumiałą dla siebie silną emocjonalną więź. Nie wie jeszcze, że już wkrótce, sen nabierze realnych kształtów, a wtedy możecie mi wierzyć, będzie się działo.
Moje pierwsze skojarzenie odnośnie do wszystkiego, co czeka nas w momencie, kiedy sięgniemy po tę książkę to mocno skomplikowane i starannie przemieszane puzzle, które pozornie do siebie nie pasują, ale kiedy już zaczniemy je układać, bardzo szybko okaże się, że wyłaniający się z nich obraz jest tak bardzo zajmujący i intrygujący, że nie jesteśmy w stanie przerwać czytania książki choćby na chwilę, chcąc, jak najszybciej dociec całej prawdy. Przy czym nie jest to łatwe, gdyż prawda ta skrywa jest za siecią zawiłych relacji międzyludzkich, ale także więzi rodzinnych. Mało tego, prawdę będzie musiała przezwyciężyć szereg kłamstw, intryg i niedopowiedzeń, co sprawia, że do końca nie możemy wierzyć w to, co czytamy, gdyż niejednokrotnie przekonamy się, że to, co przyjmowaliśmy za pewnik, okaże się tylko złudzeniem, którego pozbawi nas wiele zaskakujących zwrotów akcji. Pisarka od początku do końca prowadzi z czytelnikiem fantastyczną grę wodząc nas za nos i grając na naszych emocjach. A jest ich tu naprawdę wiele.
Całość fabuły została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe „Teraz” i „Przedtem”. Przyznam szczerze, że przenosząc się pomiędzy tymi dwiema płaszczyznami, początkowo miałam wrażenie, że czytam dwie niezwykle ciekawe i pochłaniające mnie bez reszty, ale zupełnie odrębne historie. Przez cały czas zastanawiałam się, w jaki sposób mogą się one połączyć i zbudować spójną całość. Jednak tego, co fantastycznie zrobiła Danka Braun nawet przez moment się nie spodziewałam. Oczywiście niczego wam nie zdradzę, abyście sami mogli rozwiązywać tę wspaniale poplątaną intrygę, do czego serdecznie każdego z was zachęcam. Napiszę tylko, że część opisanych w książce wydarzeń dzieje się w dalekiej Australii dzięki czemu, mamy w książce przemycone wiele ciekawostek i niemalże możemy doświadczyć namiastki życia na tym kontynencie.
To, co warto zaznaczyć, to fakt, że jak możemy przeczytać w samej książce, nie wszystkie wydarzenia w niej opisane są fikcją literacką. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale dla mnie taka świadomość sprawia, że zupełnie inaczej podchodzę do lektury powieści. Doszukuję się w niej życiowych aspektów. I tutaj również są one bardzo wyraziste. Ta opowieść uświadamia nam bowiem, jak bardzo jeden wybór, jedna podjęta decyzja może wpłynąć na życie wielu ludzi, uruchamiając szereg zdarzeń przyczynowo – skutkowych. Takich, które mogą skrzywdzić, a nawet zniszczyć komuś życie. Oczywiście nie mogę i nie chcę zbyt wiele ujawniać, ale jestem przekonana, że wspomniana decyzja jednego z bohaterów wzbudzi w czytelnikach wiele kontrowersji. Jedni go potępią, inni być może usprawiedliwią. Ja sama, choć w pewien sposób rozumiem jego decyzję to, jednak nie do końca znajduję dla niej usprawiedliwienie.
A jeśli o bohaterach mowa, to mamy ich tu naprawdę wielu. Każdy z postaci jest wyrazista, niejednoznaczna i bardzo ciekawa, co w połączeniu z fabułą daje poczucie czasu spędzonego na lekturze niezwykle mocno angażującej czytelnika, która na pewno na długo pozostanie w jego pamięci. Nie pozwoli o sobie zapomnieć, gdyż skłoni nas do głębokich refleksji i przemyśleń, wywołując silne emocje, często bardzo trudne i smutne. Poza wspomnianymi aspektami poruszanymi w książce przeczytacie tutaj również o miłości w różnych jej płaszczyznach, przyjaźni, popełnianych błędach, przebaczeniu, a więc o samym życiu, które często, choć wydaje się nieprawdopodobne, jest boleśnie prawdziwe.
Mam nadzieję, że udało mi się wzbudzić waszą ciekawość tej książki. Naprawdę warto ją przeczytać. Myślę, że jej wielowątkowość zadowoli nawet najbardziej wymagającego czytelnika, bo choć tytuł ten został sklasyfikowany jako powieść obyczajowa, to znajdziecie w niej również elementy kryminału, a nawet thrillera psychologicznego, w którym nie zabraknie sekretów i tajemnic z przeszłości.
Na zakończenie mam dla was małą i jak się przekonacie podczas czytania książki bardzo cenną radę. „Nie pamiętam cię, córeczko” jest już dostępna we wszystkich formach. Według mnie jednak dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z audiobookami, w przypadku tej książki zdecydowanie dogodniejszą formą będzie jej czytanie. A to ze względu na zawiłość intrygi w niej ukazanej, która wymaga od nas dużego skupienia, abyśmy uniknęli poczucia zagubienia.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Danki Braun, ale na pewno nie ostatnie, gdyż uważam je za niezwykle udane i satysfakcjonujące. Książka podsyciła moją ciekawość wcześniejszych literackich dzieci autorki, więc na pewno będę nadrabiać zaległości.
[Zakup własny]
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/02/nie-pamietam-cie-coreczko-danka-braun.html
"Nie pamiętam cię, córeczko" Danka Braun
„Po co żyć na tym popapranym świecie, kiedy nic, co nas otacza, nie jest prawdziwe, i jeśli nikomu nie można zaufać?”
Ten cytat znajdziecie na kartach najnowszej książki Danki Braun „Nie pamiętam cię, córeczko”, z której recenzją dziś do was przychodzę. W moim odczuciu doskonale odzwierciedla on charakter tej, co już teraz mogę...
2024-02-21
"Za ścianą ciszy" Anna Ziobro
Niepełnosprawność od urodzenia jest integralną częścią mnie i dziś jestem gotowa na to, aby otwarcie przyznać, że z jej powodu od dziecka spotykało mnie wiele przykrości i upokorzeń. Mając w pamięci te przykre i bolesne wspomnienia, już jako dorosła kobieta postanowiłam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby podnosić świadomość społeczną w aspekcie chorowania i wszelkiego rodzaju niepełnosprawności. Po to, aby każdy, kto będzie miał styczność z osobami niepełnosprawnymi, nie tylko wiedział, jak wiele trudności na co dzień przysparza ona sama w sobie, ale przede wszystkim zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo duży wpływ na to, jak sobie z nią radzimy, ma środowisko, którego jesteśmy częścią. To właśnie osoby pełnosprawne poprzez sposób, w jaki nas postrzegają i w jaki nas traktują, mogą sprawić, że albo nasza odmienność nie będzie miała większego wpływu na nasze relacje społeczne, albo wręcz przeciwnie już na zawsze odciśnie piętno nie tylko na naszej teraźniejszości, ale i przyszłości. Zdecydowałam, że postaram się dotrzeć do ludzi z tak ważnym tematem poprzez książki, które czytam i o których wam opowiadam. Wierzę, że mają one wielką moc sprawczą i mogą przemówić do swoich czytelników, skłaniając ich do zmiany mentalności i postrzegania drugiego człowieka. A piszę wam o tym nie bez powodu, bowiem przychodzę do was z recenzją powieści Anna Ziobro - autorka „Za ścianą ciszy”, która bez wątpienia do książek tego typu należy i już teraz mogę was zapewnić, że nikogo, kto po nią sięgnie, nie pozostawi wobec siebie obojętnym.
Na jej kartach poznajemy piękną, zdolną trzydziestoletnią kobietę, która jednak nie dostrzega swoich zalet i atutów. Wszystkie one nikną w oczach Idy w obliczu niepełnosprawności, która towarzyszy jej od zawsze. Choć być może zabrzmi to strasznie, chciałabym napisać, że to właśnie postępująca dysfunkcja słuchu, z którą się zmaga, odebrała jej pewność siebie i poczucie własnej wartości. Niestety to bezpośrednio nie sama choroba stała się powodem takiego stanu emocji i postrzegania siebie przez naszą bohaterkę. Przyczyną tego stanu rzeczy stał się drugi człowiek, a ściślej rzecz ujmując, pewne traumatyczne wydarzenie z przeszłości, które po dziś dzień nie pozwala Idzie o sobie zapomnieć, a które w znaczący sposób ukształtowały ją i jej obecne życie.
Dziewczyna bardzo boleśnie przekonała się, jak złudne okazały się próby jej rodziców przygotowania córki, na to, co może się wydarzyć w momencie, kiedy będzie musiała wyjść spod bezpiecznego klosza ich wsparcia i zmierzyć się z okrucieństwem prawdziwego życia. Nie ma ono litości, dla tych, którzy w jakikolwiek sposób nie wpasowują się w wizerunek tego, co powszechnie akceptowalne i pozornie idealne. To właśnie wtedy rozpoczęła się jej trudna batalia o przetrwanie wśród osób, które postrzegają ją tylko poprzez pryzmat jej schorzenia. To wtedy ostatecznie zniszczono jej poczucie własnej wartości i wiarę w to, że ona również może zaznać szczęścia.
W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki, a tym samym stajemy się obserwatorami codzienności Idy, bardzo szybko orientujemy się, że każdego dnia odgrywa ona rolę osoby pogodzonej ze swoim losem. Nie chce być dla nikogo ciężarem. Biernie przyjmuje wszystko, co otrzymuje, nie wierząc w to, że może spotkać ją jeszcze wiele dobrego. Wszystko, co czuje, skrywa za murem obojętności, na to, czego doświadcza. A trwa w toksycznym związku u boku egoistycznego partnera, który oczekuje od niej, by była śliczną laleczką, dopełniającą jego nieskazitelny wizerunek. Koniecznie przeczytajcie tę niezwykle poruszającą, emocjonalną i zapadającą w serce każdego, kto po nią sięgnie powieść. Przekonacie się, czy naszej bohaterce uda się pokonać traumatyczne wspomnienia i odzyskać dawno utraconą radość życia.
Jednak to jeszcze nie wszystko, co w tej książce przygotowała dla swoich czytelników autorka. Spotykamy tu jeszcze kogoś, kto podobnie, jak Ida wie, czym jest poczucie osamotnienia w walce z własnymi demonami, które pojawiły się w życiu Adama w momencie, kiedy przygniotło go ono zbyt mocno. Los nigdy go nie oszczędzał, a on szuka ukojenia, w czymś, co prowadzi do samozniszczenia. Dziś jednak nie może myśleć tylko o sobie, bowiem jest całym światem kogoś, kto pokłada w nim całą swoją ufność. Jak się możecie domyślać, życie postawi tę dwójkę na wspólnej drodze. Co wyniknie z tego spotkania osób, które nie potrafią uwierzyć, że za trawiącym ich bólem i cierpieniem czeka światło nadziei na lepszą przyszłość.
„Za ścianą ciszy” to książka, która już zawsze będzie miała swoje szczególne miejsce w moim sercu i chciałabym bardzo podziękować autorce za to, że zdecydowała się oddać ją w nasze ręce. Po pierwsze dlatego, że dzięki niej zwróciła naszą uwagę na rodzaj niepełnosprawności, o którym mówi się zdecydowanie zbyt mało, a tym samym przybliżyła nam jego istotę. Ponadto dała nadzieję i przywróciła wiarę każdemu niepełnosprawnemu na lepsze jutro, a także dodała sił w procesie odbudowania siebie na nowo, gdyż niezależnie od tego, jaka niepełnosprawność nas dotknęła na pewno, w pewien sposób utożsamimy się z uczuciami i emocjami Idy.
Ja przyznam szczerze, że podczas poznawania kolei jej losów wiele razy płakałam, gdyż w mojej pamięci powróciły moje osobiste trudne doświadczenia, przez które niejednokrotnie cierpiałam i czułam się gorsza. Trzeba przyznać, że autorka mocno doświadczyła swoją bohaterkę, ale pamiętajcie, że to nie jest modelowy przykład osoby niepełnosprawnej. To jak sobie radzimy z niepełnosprawnością, jest ściśle zależne od naszej osobowości i cech charakteru nas odzwierciedlających. Cóż więcej mogę powiedzieć. Tę książkę powinien przeczytać każdy, gdyż skłania ona do głębokich refleksji i przemyśleń, które pozwalają zobaczyć w niepełnosprawnych ludzi, którzy są tacy sami, jak wszyscy i mogą dać od siebie wiele dobrego dla drugiego człowieka.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/02/za-sciana-ciszy-anna-ziobro.html
"Za ścianą ciszy" Anna Ziobro
Niepełnosprawność od urodzenia jest integralną częścią mnie i dziś jestem gotowa na to, aby otwarcie przyznać, że z jej powodu od dziecka spotykało mnie wiele przykrości i upokorzeń. Mając w pamięci te przykre i bolesne wspomnienia, już jako dorosła kobieta postanowiłam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby podnosić świadomość społeczną w...
2024-02-18
"Chcę kochać moją kobietę" Hanka V. Mody
Jest szansa, że już wkrótce nastąpi przełomowy moment w życiu osób ze środowiska LGBT+ w naszym kraju. Zaledwie dni dzielą nas od przedstawienia projektu ustawy o legalizacji związków partnerskich w Polsce. Zapewne domyślacie się, że ustawa ta ma wielu swoich przeciwników i budzi wiele kontrowersji oraz silnych emocji. Najczęściej ich podłożem jest brak wystarczającej wiedzy. Człowiek zawsze boi się tego, co nieznane, więc warto, abyśmy na chwilę przed tak istotnymi zmianami w polskim prawie przestali myśleć stereotypowo i wreszcie spojrzeli na życie osób o odmiennej orientacji seksualnej ich oczami. Mocno wierzę w to, że jeśli tylko wykażemy odrobinę dobrej woli i chęci otwarcia się na uczucia i potrzeby drugiego człowieka, porzucimy zaściankowe myślenie i nie będziemy dzielić ludzi na lepszych i gorszych. Wreszcie dotrze do nas, że nikt nie ma prawa uzależniać sposobu traktowania i odbierania człowieka od jego orientacji seksualnej. Za to wszyscy mamy prawo być kochani i kochać kogo chcemy oraz jak chcemy. W myśl powiedzenia kuj żelazo, póki gorące przychodzę do was z recenzją najnowszego literackiego dziecka Hanki V. Mody „Chcę kochać moją kobietę”, którego lektura pozwoli, zajrzeć za kulisy życia osób homoseksualnych i niejako oswoić się z tematem.
Tytuł ten jest zbiorem opowiadań. Znajdziecie ich tu dziesięć, a każde z nich jest odzwierciedlaniem słów, iż miłość nie jedno ma imię, a idąc dalej, powiedziałabym, ale człowiek zawsze jest ten sam. Miłość bowiem nie ma płci, nie liczy lat i wznosi się ponad wszelkie podziały. Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po ten zbiór opowiadań, do czego już teraz serdecznie każdego z was zachęcam, wkroczycie do świata osób kochających inaczej, by poznać ich codzienność. I bardzo szybko przekonacie się, że nie różni się ona niczym od tej, jaką wiodą osoby heteroseksualne. Odmienność seksualna nie czyni nas bowiem odmiennymi emocjonalnie. Wszyscy czujemy dokładnie tak samo. Odczuwamy potrzebę zaspokojenia zarówno na poziomie psychicznym, jak i fizycznym.
Jednak nie, uważam, że życie tych osób nie jest takie samo, jak nas wszystkich. Jest o wiele trudniejsze. A czynią je takim uprzedzone do nich osoby heteroseksualne. To one sprawiają, że osoby będące w jednopłciowych związkach czują się bardzo często osamotnione w swojej seksualności, co również w tym zbiorze podkreśla autorka. Wiedzą, że z uwagi na brak tolerancji i akceptacji społecznej świat ich nie zrozumie, przez co nigdy nie mogą być w pełni sobą. Przepełnieni lękiem i obawami kryją się ze swoimi uczuciami, lawirując tak, aby nikogo nie zranić, często kosztem samych siebie i swoich uczuć. Nierzadko nie mogą również liczyć na zrozumienie i wsparcie swoich najbliższych. To my sprawiamy, że osoby te nie mogą zaznać pełni szczęścia w miłości, nie mogąc się nią w pełni cieszyć i dzielić tym szczęściem ze światem. Co więcej, ciągle narażone są na obelgi i szykany, a nawet agresję fizyczną.
„Chcę kochać moją kobietę” to niezwykle życiowe i autentyczne opowiadania, w których pisarka w niezwykle delikatny i sensualny sposób, z dużą dozą wyczucia i taktu pozwala nam zajrzeć w najbardziej intymne sfery życia ich bohaterów. Co nie zmienia faktu, że są one mocno erotyczne, pełne namiętności. Mocno wyraziste w swojej wymowie, co sprawia, że budzą w czytelniku nie tylko refleksje i przemyślenia, ale także rozbudzają jego pragnienia, przyprawiając nas o dreszcze i szybsze bicie serca. To sprawia, że zdecydowanie jest to literatura adresowana do dorosłego czytelnika. Na kartach tego zbioru spotkacie silne kobiety, które odważyły się zawalczyć o siebie. Dać sobie prawo do dawania i brania tego, co najpiękniejsze i najbardziej intymne. Choć mają świadomość swoich słabości. Nie są bez skazy i bez winy. Popełniają błędy: kłamią, zdradzają. Wiedzą, czym jest poczucie winy i wyrzuty sumienia. Ten świat nie jest idealny.
Ja jestem Hani bardzo wdzięczna, za to, że zdecydowała się napisać tak bardzo ważne tematycznie opowiadania i oddać je w nasze ręce. Myślę, że jeśli tylko przestaniemy się zacietrzewiać w swoich uprzedzeniach i krytyce, mogą one być przyczynkiem do wielu zmian na lepsze dla obu stron. Osobom o homoseksualnej orientacji pozwoli nie bać się przyznać do tego, co czują i czego pragną, choćby tylko przed lustrem. A także przypomną, aby bez względu na to, co dzieje się w ich życiu, próbując chronić innych, po drodze nie zgubiły siebie samych. Natomiast osobom heteroseksualnym uświadomią, że nie sztuką jest krytykować, hejtować i uprzykrzać życie innym. Sztuką jest spróbować ich życie poznać i spojrzeć na nie z ich perspektywy. A jeśli nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to po prostu żyjmy i pozwólmy żyć innym.
Mam nadzieję, że spędzicie swój czas z tym zbiorem opowiadań. Czyta się go z poczuciem zapadającej w serce i pamięć lektury, która angażuje nas tak mocno, że z ogromnym zaskoczeniem zdajemy sobie sprawę, że dotarliśmy już do końca. Ja przeczytałam ten zbiór dwukrotnie i za każdym razem odkrywałam w nim coś dla siebie nowego. Niezwykłym jego atutem jest jego swego rodzaju uniwersalność, która sprawi, że każdy czytelnik odbierze go zupełnie inaczej i na co innego zwróci w nim uwagę. Ja na pewno za jakiś czas jeszcze do niego wrócę.
[Materiał reklamowy] Autorka Hanka V. Mody.
Inne książki autorki, które czytałam i również serdecznie polecam:
" Ona"
"Dziewczyny z agencji"
http://kocieczytanie.blogspot.com/2024/02/chce-kochac-moja-kobiete-hanka-v-mody.html
"Chcę kochać moją kobietę" Hanka V. Mody
Jest szansa, że już wkrótce nastąpi przełomowy moment w życiu osób ze środowiska LGBT+ w naszym kraju. Zaledwie dni dzielą nas od przedstawienia projektu ustawy o legalizacji związków partnerskich w Polsce. Zapewne domyślacie się, że ustawa ta ma wielu swoich przeciwników i budzi wiele kontrowersji oraz silnych emocji. Najczęściej...
2024-02-15
" Złote blizny" Anna Dąbrowska
Moje ciało szpecą blizny. Tak napisałabym wam jeszcze dwa dni temu, zanim przeczytałam książkę Anny Dąbrowskiej „Złote blizny”. Dziś mam odwagę powiedzieć, że blizny, które są na moich nogach, są piękne, gdyż są one nierozerwalną częścią mnie. Za nimi kryje się trudny i bolesny etap mojego życia, który bardzo mocno mnie ukształtował. To właśnie ta powieść, o której dziś chcę wam opowiedzieć, sprawiła, że rozpoczął się mój proces terapeutyczny, w którym staram się spojrzeć na swoje życie w zupełnie innym świetle i po prostu być dla siebie dobra.
Nie będziemy jednak rozmawiać wyłącznie o mnie, a na podstawie książki i przeżyć jej głównych bohaterów porozmawiamy o każdym z nas. Bo już teraz mogę was zapewnić, że każdy, kto zechce po nią sięgnie, na pewno w pewien sposób się z nią utożsami. Przecież wszyscy choć raz w życiu przeżyliśmy mniejszy bądź większy swój prywatny koniec świata. Życiowy dramat, który odcisnął na nas swoje piętno. Wydarzyło się coś, co rozkruszyło nas i nasz świat na miliony maleńkich kawałeczków, a my mimo mijającego czasu nie potrafimy żyć dalej i pójść naprzód. Tkwimy w trudnych wspomnieniach nierzadko zaledwie kilku chwil, które zniszczyły nasze życie i często w nasze serce wlały gorzką truciznę poczucia winy.
Właśnie tak czują się Tyler Lewis i Abigail Morrison. Dwójka naszych bohaterów, których, choć pochodzą z zupełnie różnych światów, to mają ze sobą wiele wspólnego. Oboje są mocno poranieni przez życie i znają ciężar poczucia straty, która niszczy ich dusze. Tyler nie potrafi poradzić sobie ze swoimi demonami przeszłości, a jedynym słusznym wyjściem z mroku, który spowija jego duszę w jego przekonaniu jest śmierć. Kiedyś był gwiazdą, którą kochały tłumy. Dziś czuje się potworem, naznaczonym bliznami, które nie pozwalają mu zapomnieć o katastrofie, w której uczestniczył. Abby straciła dwie najważniejsze w swoim życiu osoby. To, co się stało, zniszczyło jej plany i marzenia o szczęśliwym życiu. Oboje potrzebują pomocy, choć każde z nich pojęcie pomocy dla siebie rozumie zupełnie inaczej. Na szczęście jest ktoś, kto lepiej od nich samych wie, co będzie dla nich najlepsze. Japońska terapeutka kintsugi, czyli sztukę sklejania życia. Yua, bo to o niej mowa, będzie ich przewodniczką w procesie niezwykłej terapii, która ma na celu zbudowanie siebie na nowo z rozbitych kawałków serca i duszy, po to, aby nauczyć się dostrzegać piękno w niedoskonałości siebie i swojego życia, a przez to stworzyć lepszą wersję samego siebie.
Czytając tę wyjątkową powieść czułam niemalże namacalny jej wpływ na mnie i to, co skrywam gdzieś w swoim wnętrzu. Czułam się trzecią uczestniczką wspomnianej terapii. Nie była ona łatwa, gdyż Abby i Tyler musieli zrobić to, co wielu z nas napawa lękiem i niepewnością. Budzi obawy, a nawet rodzi bunt. Zmusza do pokonywania własnych słabości i przekraczania wewnętrznych barier. Zajrzeć w głąb siebie, wybaczyć samemu sobie i na nowo siebie pokochać. W pojedynkę byłoby to bardzo trudne, ale Anna Dąbrowska piękne pokazała nam jak wielką moc ma bliskość i wsparcie człowieka, wobec człowieka. Jak się możecie domyślać, w tej książce nie zabraknie również miłości. Jednak o tym, czy będzie miała ona wystarczającą moc, aby przezwyciężyć pragnienie śmierci oraz poczucie zdrady wobec kogoś, kogo już nie ma i kto nigdy nie wróci musicie już przekonać się sami. Do czego całym sercem każdego z was zachęcam.
Nigdy nie narzucam nikomu, co powinien przeczytać, gdyż uważam, że wybór tytułów, po które sięgamy winien być indywidualną decyzją każdego z nas, ale tym razem zrobię wyjątek, gdyż historię zapisaną na kartach „Złotych blizn” po prostu MUSICIE poznać. Jestem przekonana, że jeśli spędzicie z nią swój czas, będzie ona swego rodzaju katharsis w waszym życiu. Każdego czytelnika poruszy do głębi, a płynąca z niej ogromna mądrość skłoni do ważnych refleksji, wywoła huragan emocji, by po skończonej lekturze przywrócić w nas nadzieję spokój, rozniecić wewnętrzne światło oraz wiarę w siebie i prawo do zamknięcia drzwi przeszłości. Po to, byśmy mogli otworzyć się na szczęście i miłość. Bez wyrzutów sumienia cieszyć się każdą chwilą.
Nie mogłabym nie wspomnieć o jeszcze jednym bardzo ważnym aspekcie, na jaki zwraca naszą uwagę autorka, a który w dobie internetu, portali społecznych i portali plotkarskich jest zjawiskiem nagminnym. A mianowicie fala hejtu w internecie. Przerażające jest to, jak łatwo krytykujemy i oceniamy osoby, które znamy tylko z sieci. Nie zdajemy sobie sprawy, że tak naprawdę nic o nich nie wiemy. Nie mamy pojęcia, jakimi ludźmi są prywatnie i co przeżywają. Tymczasem nasza krytyka może być dla kogoś bolesnym ciosem, który może kogoś zniszczyć i odebrać chęć życia.
Ta powieść to czytelnicza perełka po przeczytaniu której nic już nie będzie takie samo. Podbija szturmem nasze serce, a to, co trudne łagodzi pełna namiętności miłość, która daje wytchnienie i pozwala obudzić uśpione pragnienia i potrzeby. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że jest to książka adresowana do dorosłego czytelnika ze względu na bardzo odważne sceny erotyczne, które w kontekście tego, o czym w książce przeczytamy, właśnie takie powinny być. Jest to jedna z tych książek, o których nigdy się nie zapomina i do których wraca się zawsze, kiedy życie przygniata nas zbyt mocno, aby nie dać się pogrążyć w mroku rozpaczy i beznadziei. Ona doda nam siły w walce o siebie. Jestem nią zachwycona. Jej dojmujący autentyzm zarówno pod względem fabuły, jak i kreacji bohaterów oraz kolei ich losów sprawił, że nieustannie stawiałam się w ich sytuacji i zastanawiałam, czy ja dałabym radę udźwignąć bagaż ich życiowych doświadczeń, jednocześnie bardzo mocno trzymając kciuki, aby im się udało. Tego, czy tak się stało musicie dowiedzieć się już sami.
Książki mają w sobie wielką moc, a ta wyjątkowa powieść jest tego wspaniałym dowodem. Chłonie się ją i przeżywa całym sobą. Jest tak wspaniała, że chcemy, aby nigdy się nie skończyła, a jednocześnie nie możemy oderwać się od jej czytania. A, mimo że odłożymy ją już na półkę domowej biblioteczki, długo pozostaje ona w nas wciąż żywa i nie pozwala o sobie zapomnieć. Ja jej nigdy nie zapomnę i będę polecać w jak najszerszych kręgach czytelniczych, gdyż chcę, aby odmieniła na lepsze życie jak największej liczbie osób, w których ręce trafi.
[Zakup własny]
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/02/zote-blizny-anna-dabrowska.html
" Złote blizny" Anna Dąbrowska
Moje ciało szpecą blizny. Tak napisałabym wam jeszcze dwa dni temu, zanim przeczytałam książkę Anny Dąbrowskiej „Złote blizny”. Dziś mam odwagę powiedzieć, że blizny, które są na moich nogach, są piękne, gdyż są one nierozerwalną częścią mnie. Za nimi kryje się trudny i bolesny etap mojego życia, który bardzo mocno mnie ukształtował. To...
2024-02-12
"Zakochana służąca" Wioletta Piasecka/ Recenzja przedpremierowa
Moi drodzy jest mi niezmiernie miło, że mogę opowiedzieć wam o najnowszej powieści Wioletty Piaseckiej „Zakochana służąca” której, premierę wspólnie z autorką oraz wydawnictwem Skarpa Warszawska świętować będziemy już 14 lutego 2024 roku. Już teraz mogę przyznać, że jest to premiera książki, na którą bardzo czekałam. A to dlatego, że jest ona kontynuacją wspaniałej historii spisanej na kartach powieści „Dom pełen tajemnic”, która skradła nie tylko moje serce, ale również urzekła wiele swoich czytelniczek i czytelników.
To będą wyjątkowe walentynki, gdyż ponownie przeniesiemy się w czasie do początków XIX wieku, by przekonać się, jak w czasach zupełnie nieprzyjaznych kobietom i ich marzeniom radzi sobie księżna Sara Leokadia Reszko, która w imię skrywanych głęboko w sercu marzeń o zostaniu powieściopisarką. Postanowiła zawalczyć o siebie i wyrwać się z kajdan konwenansów i powinności bycia posłuszną, oddaną żoną i kochającą matką dbającą o ciepło domowego ogniska w świecie zdominowanym przez mężczyzn i życiu kształtowanym poprzez aranżowane małżeństwa. Ci z was, którzy poznali już koleje losów Sary, wiedzą, jak wiele cierpienia i upokorzeń musiała znieść, aby żyć w zgodzie z samą sobą, a przede wszystkim zawalczyć o swoją godność i móc zaznać prawdziwej miłości. Oczywiście nasza ciekawość, a zarazem troska o dobro Sary zostanie zaspokojona, kiedy tylko sięgniemy po „Zakochaną służącą”, jednak to nie ona będzie pierwszoplanową postacią tej odsłony cyklu.
Tym razem nasza uwaga została zwrócona na osobę Marty Skowronek, wiernej służącej Sary, która już jako mała dziewczynka została oddana na służbę jej rodzicom. Marta od zawsze była oddana swojej pani, a ich relacje mocno wykraczały poza ramy jaśnie pani – służba. To właśnie Marta od zawsze była powierniczką największych trosk, niepokojów, ale także sekretów, radości i sukcesów Sary. Dziś Marta pełni funkcję ochmistrzyni posiadłości księżnej i jak zawsze skupiona jest na jej sprawach i rozterkach miłosnych. Sama nigdy nie zaznała smaku miłości i ma świadomość, że tak już pozostanie, gdyż podobnie, jak każda dziewczyna oddana na służbę arystokracji nie ma szans na miłość. Czerpie radość ze szczęścia swojej pani, o swoim nawet przez chwilę nie myśląc.
Wszystko zmienia się w momencie, kiedy los krzyżuje drogi kobiety z młodym Waldemarem Promykiem, do którego serce Marty zabiło mocniej. Pełna obaw i wątpliwości trzydziestodwuletnia ochmistrzyni uważa się za starą pannę i boi się dopuścić do siebie myśli o związku i zamążpójściu. Jednak serce wyrywa się do przystojnego pocztyliona. Nasza bohaterka nie może jednak skupiać się zbyt długo na swoich uczuciach, gdyż niespodziewanie dla siebie samej otrzymuje wiadomość z rodzinnych stron wzywającą do jak najszybszego przyjazdu do domu rodziców. Jak się przekonacie, czytając książkę, choć sama Marta jeszcze o tym nie wie, ta podróż będzie kosztowała ją naprawdę wiele. Co więcej, może na zawsze zniszczyć jej dotychczas spokojne życie u boku swojej pani. Nic więcej wam nie zdradzę, ale możecie mi wierzyć, że nasza bohaterka będzie musiała stawić czoła wielu przeciwnościom.
Chciałabym napisać, że pocieszenia i wsparcia może szukać w ramionach Waldemara, ale tego nie możemy być pewni, gdyż pod nieobecność ukochanej sidła na niego zastawiła atrakcyjna, młoda, kobieta, która doskonale zgłębiła tajniki uwodzenia mężczyzn. Na pewno jesteście ciekawi, czy ukochany Marty oprze się pokusie ulegnięcia młodej kobiecie, a także czy sama zakochana służąca będzie potrafiła wybaczyć, zaufać i dać sobie i jemu drugą szansę. Nie pozostaje wam nic innego, jak tylko niezwłocznie sięgnąć po tę niezwykle emocjonalną i poruszającą historię, do czego z całego serca każdego z was zachęcam.
Wioletta Piasecka oddała w nasze ręce mocno wciągającą historię znakomicie oddającą realia epoki, w której została osadzona. Od początku do końca książkę czytamy z ogromnym przejęciem, trzymając mocno kciuki za to, aby zarówno Marta, jak i Sara zaznały szczęścia i nie dały się wciągnąć w sieć intryg, a także pomówień ze strony świata arystokracji, który nie pobłaża choćby najmniejszym odstępstwom od powszechnie przyjętych w nim norm i zasad. Uwierzcie mi, że więź, która połączyła obie kobiety przez wiele wspólnie spędzonych lat, zostanie wystawiona na ciężką próbę. Czy wystarczy im siły i determinacji, aby przejść przez nią zwycięsko? Odpowiedź na te i wiele innych pytań skrywają oczywiście karty powieści.
„Zakochana służąca” to wspaniała i wbrew pozorom ponadczasowa książka, która bez wątpienia trafi do serca każdego, kto zechce spędzić z nią swój wolny czas. Macie moje słowo, że będzie to czas wyjątkowy i niezapomniany. Tutaj naprawdę dużo się dzieje. Przeczytamy nie tylko o miłości i przyjaźni, ale również o przebaczeniu, relacjach rodzinnych wpływie plotek i intryg na życie drugiego człowieka. To wszystko w połączeniu z lekkim i bardzo przyjemnym stylem pisania autorki sprawia, że przez książkę wręcz się płynie i niepostrzeżenie dociera do jej końca. Z uwagi na to, że bardzo mocno zżyłam się z jej bohaterami i przez cały czas jej czytania, czułam się niemalże częścią ich życia, było mi bardzo trudno się z nimi rozstać, a mając to na uwadze, na pewno zgodzicie się ze mną, że jest to najlepsza dla niej rekomendacja i po prostu trzeba ją przeczytać.
[Zakup własny]
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/02/zakochana-suzaca-wioletta-piasecka.html
"Zakochana służąca" Wioletta Piasecka/ Recenzja przedpremierowa
Moi drodzy jest mi niezmiernie miło, że mogę opowiedzieć wam o najnowszej powieści Wioletty Piaseckiej „Zakochana służąca” której, premierę wspólnie z autorką oraz wydawnictwem Skarpa Warszawska świętować będziemy już 14 lutego 2024 roku. Już teraz mogę przyznać, że jest to premiera książki, na którą bardzo...
2024-02-09
Jedną z metod radzenia sobie z ciężkimi przeżyciami w życiu jest zmiana otoczenia. Mamy nadzieję, że nowe miejsce będzie dla nas nowym początkiem i pozwoli złagodzić trudne emocje, a także bolesne wspomnienia tego, co nas spotkało. Niestety jednak zdarza się, że to lepsze okazuje się wrogiem dobrego. Wkrótce, choć jeszcze o tym nie wie, o prawdziwości tego powiedzenia przekona się Tom Kennedy, bohater książki „Szeptacz” Alexa Northa. Już teraz mogę wam napisać, że miałam wobec tego tytułu duże oczekiwania, biorąc pod uwagę fakt, że swego czasu było o niej bardzo głośno, a nawet zdobyła nagrodę książki roku. Powieść ta była prezentowana jako mroczna historia, która wywoła w czytelniku strach. Na taką właśnie książkę miałam w ostatnim czasie ochotę i z takim też nastawieniem zaczęłam ją czytać. Ja już wiem, czy lektura sprostała moim oczekiwaniom, a teraz nadszedł czas, by podzielić się z wami moimi wrażeniami.
Zacznijmy jednak od początku. Wraz z mężczyzną i jego sześcioletnim synem Jakiem przenosimy się do niewielkiej i sprawiającej wrażenie spokojnej miejscowości Featherbank. Tom ma nadzieję, że tutaj wspólnie z synem będą mogli zacząć wszystko od nowa, a przede wszystkim jemu uda się odbudować relacje z dzieckiem, które nigdy nie były łatwe. Okazuje się jednak, że wrażenie cichego miejsca na ziemi jest bardzo złudne, gdyż to miasteczko skrywa mroczne tajemnice sięgające dwudziestu lat wstecz. To właśnie wówczas doszło do makabrycznych zbrodni na pięciu chłopcach, którzy padli ofiarą tytułowego szeptacza. Choć minęło już tyle lat, a morderca został schwytany, to do tej pory nie udało się odnaleźć ciała jednego z chłopców. W momencie, kiedy Szeptacz trafił za kraty, mieszkańcy odetchnęli z ulgą. Rodzice przestali bać się o swoje dzieci. Aż do teraz kiedy przyczajone dotychczas zło znów daje o sobie znać. Zaginęło dziecko, a ku zaskoczeniu policji okoliczności tego, co się wydarzyło, są bardzo podobne do działań szeptacza. Jak to możliwe? Przecież winny został ukarany. Tego musicie dowiedzieć się sami, sięgając po książkę.
Porwanie dziecka to najgorsze, czego może doświadczyć rodzic. Czas ma tu ogromne znaczenie. Każda mijająca godzina zmniejsza szansę odnalezienia dziecka żywego. Policyjna machina ruszyła, a jednym z funkcjonariuszy prowadzących śledztwo jest ten, który żyje z piętnem poczucia winy względem tego, co stało się przed laty. Czy tym razem uda się zapobiec tragedii? Na to i wiele innych pytań odpowiedzi znajdziecie oczywiście na kartach książki.
Tymczasem wróćmy do Jakiea i Toma. Jakie to bardzo wrażliwy i delikatny chłopiec. Pomimo że ojciec bardzo go kocha, jest mu trudno dotrzeć do dziecka i nawiązać z nim więź. Bardzo się stara, ale Jakie jest typem samotnika żyjącego we własnym świecie. W pełni to, co czuje, rozumieją wyłącznie niewidzialni przyjaciele, z którymi rozmawia dziecko. Tatę niepokoi zachowanie syna, które w połączeniu z nawiedzającymi dziecko koszmarami wyglądają bardzo osobliwie i jak się przekonacie, czytając książkę, zwracają na niego uwagę innych. Zarówno my czytelnicy, jak i sam Tom tłumaczymy zachowania Jakea traumą, przez którą przeszedł, ale czy na pewno tylko ona jest ich podłożem? Jeśli jesteście tego ciekawi, nie pozostaje wam nic innego, jak przeczytać książkę, bo ja nic więcej nie zdradzę.
Wbrew pozorom relacje ojciec - dziecko w tej książce pokazują, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Tom również od dziecka był typem outsidera, a jego dzieciństwo nie było łatwe. Teraz chce zrobić wszystko by być dobrym ojcem, a w jego sercu tkwi wiele obaw, czy podoła temu zadaniu. Chce być przy synu zawsze, kiedy ten będzie go potrzebował i służyć mu pomocom zawsze, kiedy zajdzie taka potrzeba. Nie wie, jeszcze, że już wkrótce zostanie poddany najtrudniejszemu egzaminowi z rodzicielstwa, którego żaden rodzic nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić. Oby tylko nie było za późno.
Jak widzicie, zarys fabuły książki zwiastuje naprawdę ciekawą, wciągającą i emocjonalną lekturę. Tak mogłoby być, gdyby nie w moim subiektywnym odczuciu zupełnie zmarnowany jej potencjał. Spodziewałam się, że czytając ją, poczuję strach, niepewność i w napięciu będę poznawała następujące po sobie wydarzenia, tworzące zajmującą historię, która nie pozwoli mi oderwać się od czytania. Bardzo chciałam, aby był to jeden z tych tytułów, dla których zarwę nockę i długo o niej nie zapomnę. Niestety spotkał mnie duży zawód i rozczarowanie, gdyż nie poczułam zupełnie nic. Ani strachu, ani też zaskoczenia. Książka jest małą cegiełką, ale czyta się ją bardzo szybko. Dla mnie, która chciałam od tej książki nieoczekiwanych zwrotów akcji, szybkiego tempa akcji i całej gamy silnych emocji, co obiecywał sposób promocji tej książki, jest ona mocno przereklamowana. Wiem jednak, że może się ona podobać i podoba się wielu osobom, które zdecydowały się na jej przeczytanie.
Na pewno większą satysfakcję czytelniczą z lektury powieści odczują czytelnicy, którzy nie lubią się bać. Jeśli chodzi o mnie to moja ciekawość tego, o czym czytałam wzrosła na dwadzieścia ostatnich rozdziałów tej książki, podczas gdy całość opisywanej w niej historii składa się na siedemdziesiąt. Cóż więcej mogę powiedzieć. Nie będę zniechęcała was do spędzenia czasu z tą powieścią, gdyż odczucia czytelnicze są subiektywne i najlepiej wyrobić sobie o niej własne zdanie.
Jedną z metod radzenia sobie z ciężkimi przeżyciami w życiu jest zmiana otoczenia. Mamy nadzieję, że nowe miejsce będzie dla nas nowym początkiem i pozwoli złagodzić trudne emocje, a także bolesne wspomnienia tego, co nas spotkało. Niestety jednak zdarza się, że to lepsze okazuje się wrogiem dobrego. Wkrótce, choć jeszcze o tym nie wie, o prawdziwości tego powiedzenia...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-05
"Idealni rodzice" L.G. Davis
Dar rodzicielstwa to największe marzenie wielu par i małżeństw. Niestety nie wszyscy mają szczęście go doświadczyć. Nie oznacza to jednak, że nieudane próby starania się o dziecko niwelują pragnienie zostania mamą i tatą w sercach tych osób. Wówczas szukają alternatywnych dla naturalnego poczęcia sposobów na to, by tulić swoje maleństwo w ramionach. Dziś zapraszam was do wysłuchania historii Marci i Travisa Thorpeów, bohaterów przeczytanego przeze mnie w ostatnim czasie thrillera autorstwa L.G. Davis „Idealni rodzice”.
W momencie, kiedy my czytelnicy wkraczamy w ich życie, towarzyszymy im w wyjątkowym spotkaniu z Grace. Młodą kobietą, która zdecydowała się urzeczywistnić pragnienie małżonków o posiadaniu dziecka, zostając ich surogatką. To właśnie Grace wybrała tę parę, jako tych, których pragnie uszczęśliwić. Długie rozmowy z Marcią zrodziły w niej przekonanie, że będą oni idealnymi rodzicami dla jej dziecka. Ponadto ludzie ci nie zadają pytań o życie prywatne dziewczyny. Bardzo jej to odpowiada, ponieważ nie chce dzielić się z nikim historią swojego dawnego życia, po którym nie pozostał już żaden ślad, czy też tragicznej przeszłości, która uczyniła ją zupełnie inną osobą, a której cienie prześladują ją niemal każdego dnia. Co warto zaznaczyć Grace za to, co robi dla Thorpeów, nie oczekuje żadnej formy wynagrodzenia. Dlaczego więc decyduje się na tak niezwykły czyn wobec zupełnie obcych sobie ludzi i czy na pewno podłożem jej decyzji jest wyłącznie wielki wymiar altruizmu? O tym już musicie dowiedzieć się sami, sięgając po książkę.
Nie wiem, czy też tak macie, ale mnie zawsze napawa lękiem wrażenie, że coś, albo ktoś jest idealny. Nie wierzę w ideały i wiem, że takie przeświadczenie może być mocno złudne i schwytać nas w pułapkę pozorów, za co możemy słono zapłacić. A taka wręcz przyjacielska relacja połączyła naszą trójkę. Grace zamieszkuje w domku gościnnym przyszłych rodziców, aby ci mogli uczestniczyć w rozwoju ciąży oraz otoczyć ją i dziecko jak najlepszą opieką. To, co miało być jasną i klarowną umową zmienia się bardzo szybko, kiedy gość czuje się coraz bardziej osaczany i kontrolowany, a mało tego otrzymuje anonimowe pogróżki. Nasz Grace dzieli się z nami swoim emocjami. Już nie jest tak bardzo pewna, czy może oddać im dziecko, które nosi pod sercem i dla którego chce przecież, jak najlepiej. Nie zdradzę oczywiście zbyt wiele, ale uchylając rąbka tajemnicy, napiszę, że nie tylko Grace ma swoje tajemnice. A to, co odkrywa, przekonuje ją ostatecznie, że w tym domu nie jest bezpieczna. Musi ratować siebie i tę maleńką istotkę.
Bardzo ubolewam nad klasyfikacją gatunkową tego tytułu. W moim odczuciu nie jest to thriller, dlatego jego wielbiciele mogą czuć się rozczarowani. Jest to natomiast godny uwagi i zainteresowania dramat rodzinny z elementami thrillera. Jego fabuła została podzielona na dwie perspektywy czasowe. Obecną oraz tę, w której poznajemy mocno poruszającą i chwytającą za serce opowieść o tragicznych przeżyciach bliskich Grace, które ją samą naznaczyły piętnem poczucia winy i odpowiedzialności, wypełniając serce pustką. Taką, którą stara się zagłuszyć. To właśnie ta odsłona opisanych wydarzeń wciągnęła mnie najmocniej i to te rozdziały czytałam z ogromną ciekawością i zainteresowaniem. Natomiast początkowe rozdziały opisujące teraźniejszość okazały się mocno nużące, gdyż akcja rozkręca się bardzo wolno. Dopiero w połowie książki nabiera tępa, a nasza ciekawość rośnie, będąc mocno podsycaną. Bardzo zaangażowani dotrzemy do końca, który mocno nas zaskakuje. Jednak czy to wystarczy, abyście chcieli spędzić czas z tą książką, musicie zdecydować już sami.
Ja miałam tę książkę na swojej liście czytelniczej już dość długo i nie żałuję czasu, który poświęciłam na jej przeczytanie. Mocno zżyłam się z postacią Grace i bardzo chciałam, aby odzyskała dawno utracony spokój i wreszcie zaznała szczęścia, na który bardzo zasługuje. Autorka uświadamia nam również, jak wiele masek i kreacji siebie tworzą ludzie w internecie. Jesteśmy niejako przestrzegani przed nadmierną ufnością wobec ludzi, których tam poznajemy. Nie jest to książka, która zapada w pamięci, ale bez wątpienia może sprawić przyjemność czytelniczą, jeśli zaczniecie czytać ją z odpowiednim nastawieniem, w czym mam nadzieję, udało mi się wam pomóc.
[Zakup własny].
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/02/idealni-rodzice-lg-davis.html
"Idealni rodzice" L.G. Davis
Dar rodzicielstwa to największe marzenie wielu par i małżeństw. Niestety nie wszyscy mają szczęście go doświadczyć. Nie oznacza to jednak, że nieudane próby starania się o dziecko niwelują pragnienie zostania mamą i tatą w sercach tych osób. Wówczas szukają alternatywnych dla naturalnego poczęcia sposobów na to, by tulić swoje maleństwo w...
2024-02-02
"Za wszelką cenę" Harlan Coben
Nadszedł ten dzień, kiedy chcę opowiedzieć wam o mojej mocno skomplikowanej relacji czytelniczej z twórczością Harlana Cobena. Bez wahania mogę powiedzieć, że na każdą książkę tego pisarza czekam z ogromną ciekawością, ale jednocześnie nauczona doświadczeniem, nie stawiam im zbyt dużych wymagań. Wynika to z faktu, że mój odbiór twórczości tego autora mogę zobrazować jako sinusoidę. Podczas gdy w moim odczuciu jedne z jego książek są wielkim WOW, inne może nie rozczarowują, ale po prostu są przeciętne. A ja wolę się pozytywnie zaskoczyć, aniżeli czuć, że moje oczekiwania zostały zawiedzione. Właśnie wczoraj skończyłam czytać najnowszy thriller autora „Za wszelką cenę”, więc czas przekonać się, czy tym razem między nami zaiskrzyło.
Wkrocz razem ze mną do więziennego piekła. Miejsca, w którym pod przykrywką prawa rządzą układy i siła pieniądza. Tutaj nie możesz ufać nikomu, a jeśli okażesz słabość, staniesz się łatwym łupem dla kogoś, kto będzie chciał cię zniszczyć. Wie o tym skazany na dożywocie dzieciobójca. David zabił swojego trzyletniego syna Matthew. A przynajmniej tak wskazują zebrane, przeciwko niemu dowody, bo on sam, niewiele pamięta z tej strasznej nocy, która zniszczyła jego szczęśliwą rodzinę. Mężczyzna nie starał się jednak usilnie dowodzić swojej domniemanej niewinności, gdyż dla niego decyzja ławy przysięgłych była niczym w obliczu śmierci syna. Postrzeganie tamtejszych tragicznych wydarzeń zmienia jednak niespodziewana wizyta siostry byłej już żony naszego bohatera. Po pięciu latach od skazania i osadzenia Davida kobieta zjawia się w zakładzie karnym, by podczas widzenia pokazać szwagrowi zdjęcie, na którym ku jego niedowierzaniu widać starszego już chłopca wyglądającego, jak jego syn. Czy to możliwe, że dziecko żyje, a może zwyczajnie oczy zdesperowanego, człowieka widzą to, co on chce zobaczyć?
A jeśli jednak wiara w to, że Matthew żyje, nie jest tylko czczym pragnieniem, to komu zależało na tym, aby tak wiele osób uwierzyło w tę mistyfikację i co się za nią kryje? Tylko ojciec dziecka może odkryć prawdę i je uratować. Chłopiec może znajdować się w niebezpieczeństwie. Teraz Davit za wszelką cenę musi uciec z więzienia i nie dać się złapać.
My czytelnicy, próbując wspólnie z nim dociec prawdy, wpadamy w sieć kłamstw i intryg. Choć w biegu toczących się wydarzeń nie doczekamy się spektakularnych zwrotów akcji, to wszystko, o czym czytamy na kartach książki, od początku do końca utrzymuje nas w napięciu i podsycanej ciekawości, gdyż tu naprawdę dużo się dzieje. Ja mocno wierzyłam w niewinność bohatera i bardzo chciałam, aby ją udowodnił. A o tym, czy słusznie postąpiłam, dając mu kredyt zaufania, musicie już przekonać się sami, sięgając po książkę. Wszak każdy przestępca utrzymuje, że jest niewinny.
„Za wszelką cenę” to bez wątpienia tytuł, który dostarczy każdemu, kto po niego sięgnie ciekawej rozrywki i przyjemności czytelniczej. Jeśli ktoś tak, jak ja zna już trochę pióro autora, na pewno dostrzeże w nim pewnego rodzaju schematyczność. Mnie to jednak zupełnie nie przeszkadzało. Wciągnęłam się mocno w pędzący rollercoaster zdarzeń, który mknął niczym rozpędzona kolejka górska. A to za sprawą podziału całej fabuły na rozdziały opisujące poczynania Davida oraz działania agentów federalnych, którzy postanawiają jeszcze raz wrócić do sprawy morderstwa dziecka. I to właśnie dochodzenie pary agentów było aspektem, który mnie drażnił. Ich zawodowa przebiegłość była zupełnie niewiarygodna. Miałam wrażenie, że są oni jasnowidzami, którzy czytają w myślach osób, z którymi rozmawiają, zanim ci zdążą cokolwiek powiedzieć. Było to dla mnie mocno irytujące.
Nie próbujcie doszukiwać się w tej opowieści głębi i realizmu, bo próżno ich tu szukać, co ostatecznie potwierdza samo zakończenie. Takie rozwiązania w realnym życiu są niemożliwe, ale na pewno na podstawie tej powieści powstałby świetny scenariusz filmowy. Przecież w książkach i filmach może zdarzyć się wszystko, dlatego są one wspaniałą odskocznią od zwykłej codzienności.
Gdybym jednak miała wskazać prawdę płynącą z tej książki, którą warto, aby każdy z nas przeniósł na płaszczyznę swojego życia, powiedziałabym, że brak szczerości i działanie w sekrecie nawet w dobrej wierze, z czasem może stać się kamieniem, który może być początkiem bezwzględnych działań przyczynowo – skutkowych, które mogą zniszczyć komuś życie.
Jeśli szukacie książki z nastawieniem na szybką, zajmującą i niewymagającą lekturę, to ten tytuł na pewno spełni te oczekiwania. Choć czytałam lepsze książki Cobena, to jego najmłodsze literackie dziecko nie pozwoliło mi się od siebie oderwać i zostawiło mnie z poczuciem ciekawie spożytkowanego na jego lekturze czasu. Jestem pewna, że w waszym przypadku również tak będzie, więc jeśli tylko lubicie thrillery, to zachęcam do jego przeczytania.
[Zakup własny]
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/02/za-wszelka-cene-harlan-coben.html
"Za wszelką cenę" Harlan Coben
Nadszedł ten dzień, kiedy chcę opowiedzieć wam o mojej mocno skomplikowanej relacji czytelniczej z twórczością Harlana Cobena. Bez wahania mogę powiedzieć, że na każdą książkę tego pisarza czekam z ogromną ciekawością, ale jednocześnie nauczona doświadczeniem, nie stawiam im zbyt dużych wymagań. Wynika to z faktu, że mój odbiór twórczości...
2024-01-30
"Ostatni list do Łucji" Katarzyna Przybysz
Kochani dziś wspólnie z autorką Katarzyną Przybysz zapraszamy was do Dworku Mazurskiego Leśmiady. W to wyjątkowo urokliwe miejsce przeniesiemy się na kartach debiutanckiej powieści pisarki „Ostatni list do Łucji”, gdzie będziemy towarzyszyć jej głównej bohaterce, Idze.
Młoda 29-letnia kobieta doskonale zna i kocha to miejsce. Jest tutaj częstym gościem swojej przyjaciółki Łucji, która zarządza tą posiadłością i sprawia, że każdy, kto się tu pojawi, czuje się wyjątkowo. W pamięci Igi każdy pobyt tutaj zapisał się jako wypełniony radością, długimi rozmowami i obcowaniem z naturą. Dziś, kiedy my czytelnicy, jesteśmy obserwatorami jej życia, szczęście zdało się od niej odwrócić. Tym razem przyjechała tutaj w poszukiwaniu bezpiecznej przystani, gdzie zawsze może liczyć na wsparcie swojej przyjaciółki. Świat dziewczyny zawalił się po śmierci ojca, ale jak to w życiu bywa, nieszczęścia chodzą parami, czego niestety doświadczyła bardzo boleśnie na własnej skórze. A niespodziewany cios zadał mężczyzna, z którym, co sama Iga przyjęła, jako pewnik, ośmioletni związek zmierzał do wspólnej przyszłości. Choć wiedziała, że nic w życiu nie jest nam dane na zawsze, to jednak wierzyła, że jej to nie dotyczy. Oczywiście nie zdradzę wam, co takiego się wydarzyło (pozwolę sobie poradzić każdemu, kto zechce sięgnąć po tę książkę, aby nie czytał jej opisu okładkowego, gdyż zdecydowanie zdradza on zbyt wiele), powiem tylko, że po tak druzgocących przeżyciach trudno jest się podnieść, odzyskać życiową równowagę i na nowo zaufać ludziom, a już na pewno mężczyznom. Koniecznie przeczytajcie tę przejmującą dającą mocno do myślenia powieść i przekonajcie się, czy Idźe się to uda.
„Smutek jest twórczy. Trzeba się cieszyć, że przyszedł, bo oznacza, że w twoim życiu zajdą zmiany. Smutek zawsze uaktywnia myślenie, bo coś się stało, a ty musiałaś wyjść ze swojej strefy komfortu. Musisz myśleć i myślisz, prawda? I to jest dobre, bo masz szansę na coś lepszego, niż myślałaś dotychczas. Zobacz sama – to, co było do tej pory, wcale nie było dla ciebie dobre, bo doprowadziło cię do takiego stanu. Teraz masz szansę określić, jak chcesz, aby wyglądał twój świat. Masz szansę na przeżycie czegoś nowego lub całkowitą zmianę swojego życia. Na rozwój. Na przygodę. Zobaczysz, kiedyś ten smutek minie, bo przecież wiecznie żyć nie będzie. Zastąpią go inne uczucia i inne emocje. Smutek jest z nami tylko, jakiś czas. Wykorzystaj go”.
Te słowa wypowiedziane do Igi przez pewną pełną optymizmu i wiary w drugiego człowieka kobietę budzą nadzieję na lepszą przyszłość jednak zraniona dziewczyna, której serce wypełnia lęk, nie jest w stanie myśleć o tym, co wydarzy się za chwilę, a co dopiero wybiegać w przyszłość. Jedyne, czego jest pewna to, że nie chce budować żadnych nowych relacji. No bo jak stworzyć relację opartą na szczerości, która dla niej samej jest wartością nadrzędną, kiedy została zraniona i oszukana przez kogoś, z kim miała spędzić resztę życia.
Nie wie jeszcze, że zmiany, o których wspominała spotkana w dworku nieznajoma, przyjdą do niej, mając za nic jej wcześniejsze postanowienia, a ich zaczątkiem okaże się mężczyzna, którego spotkała już kiedyś i którego miała nigdy więcej nie zobaczyć. Z nim bowiem wiąże się traumatyczne wspomnienie, które po raz pierwszy odebrało jej radość i harmonię w spokojnej dotychczas codzienności. Olek, bo to o nim mowa otacza się aurą wolnego ptaka, który cieszy się atencją wielu kobiet, jednak on sam nie wikła się w żadne zobowiązania. Kiedy przypadek stawia go na drodze Igi, taki układ jej odpowiada. Ona jak nikt inny wie, że żadne obietnice i zapewnienia w życiu nie mają najmniejszego znaczenia. Tylko czy rozsądek, jest w stanie wygrać z sercem? Tego musicie dowiedzieć się, spędzając czas na lekturze tej wartościowej i refleksyjnej książki.
Jeśli szukacie mądrej, życiowej książki, którą szybko się czyta, ale o której się nie zapomina, to ta będzie doskonałym wyborem. Katarzyna Przybysz w niewielkiej objętościowo powieści skondensowała całą prawdę o życiu i ludziach. I to właśnie na ludziach chciałabym się skupić trochę dłuższą chwilę, gdyż za sprawą postaci Olka autorka wprowadziła bardzo ważny wątek. My ludzie oceniamy innych niekiedy bardzo powierzchownie. Ten młody chłopak wśród znajomych ma przypiętą łatkę playboya, podczas gdy jak się przekonacie on i jego mama naprawdę wiele w życiu przeszli, a sytuacja, w której tkwią, nie ulega zmianie. Jest to bardzo ważny aspekt, książki, z którym na pewno podobnie, jak z przeżyciami Igi utożsami się wielu czytelników i o którym warto i trzeba mówić głośno. Dlatego żałuję, że w tej historii został on potraktowany tylko epizodycznie.
"Ostatni list do Łucji" to mocno zajmująca opowieść o cierpieniu po stracie i krzywdzie, a także sile przyjaźni w momencie, gdy przytłaczające nas problemy kumulują się, a my nie potrafimy dostrzec sposobu na to, aby znaleźć z nich dla siebie wyjście. Często samo życie stawia na naszej drodze ludzi, którzy swoją obecnością odmieniają je wbrew naszym postanowieniom, obawom, wątpliwościom i sprzecznym emocjom, które targają Igą. A kiedy docieramy już niemalże do końca książki i jesteśmy przekonani, że znamy jej finał, wówczas następuje szokujący czytelnika zwrot akcji, który roztrzaskuje jego serce na miliony maleńkich kawałków i wyciska łzy.
Przyznam szczerze, że ten tytuł okazał się dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Zupełnie nie spodziewałam się, że tak niepozorna niewielka książeczka skrywa w sobie tyle cennych wartości. Takich wspaniałych zaskoczeń, życzę każdemu miłośnikowi słowa pisanego.
[Zakup własny]
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/01/ostatni-list-do-ucji-katarzyna-przybysz.html
"Ostatni list do Łucji" Katarzyna Przybysz
Kochani dziś wspólnie z autorką Katarzyną Przybysz zapraszamy was do Dworku Mazurskiego Leśmiady. W to wyjątkowo urokliwe miejsce przeniesiemy się na kartach debiutanckiej powieści pisarki „Ostatni list do Łucji”, gdzie będziemy towarzyszyć jej głównej bohaterce, Idze.
Młoda 29-letnia kobieta doskonale zna i kocha to miejsce....
2024-01-28
"Patrząc w gwiazdy" Joanna Wtulich
Jestem jedną z tych czytelniczek, która od książki oczekuje zdecydowanie czegoś więcej, niż tylko lekkiej historii dla zabicia czasu. Dla mnie dobra książka to taka, która konfrontuje każdego, kto po nią sięgnie z ważnymi życiowo i społecznie tematami. Pozwala lepiej je zrozumieć, daje do myślenia. I przede wszystkim, tym z nas, którzy odnajdą w niej cząstkę siebie, rozjaśni mrok życiowej beznadziei. O takich książkach chcę wam opowiadać i takie książki chcę wam polecać. A dzisiaj jest ku temu idealna okazja, gdyż przychodzę do was z recenzją powieści Joanny Joanna Wtulich Autor „Patrząc w gwiazdy”, która doskonale spełnia wszystkie wyżej wymienione wyznaczniki wartościowego i godnego uwagi tytułu. Nie są to jednak jeszcze, o czym przekonacie się za chwilę, wszystkie atuty tej powieści.
Autorka na jej kartach poruszyła bardzo trudny i niestety ponadczasowy temat toksycznych relacji w rodzinie, których podłożem tym razem jest choroba alkoholowa, choć tak naprawdę wiele innych uzależnień wpisuje się w podobny schemat myślenia i zachowań osób nimi dotkniętych oraz współuzależnionych. Już teraz śmiało mogę powiedzieć, że tę książkę powinien przeczytać każdy. Nawet jeśli wszystko, o czym przeczytamy nie dotyczy nas samych, to na pewno pozwoli spojrzeć na wspomniany problem oczami kogoś, kto tkwi w tak trudnej relacji, a co za tym idzie, na pewno po skończonej lekturze obserwując takie związki przestaniemy dziwić się temu, dlaczego kobieta mimo doznawanych krzywd po prostu nie odejdzie od męża alkoholika, nierzadko przemocowca.
Poznajcie Kasię, wspaniałą matkę i żonę, żyjącą w cieniu męża, którego największą miłością jest alkohol. W momencie, kiedy przystępujemy do czytania książki, trudno jest nam uwierzyć w to, że kiedyś była to młoda dziewczyna mająca plany i marzenia. Ta, która patrząc w gwiazdy pragnęła ich dosięgnąć. Dziś dla niej te gwiazdy zgasły, gdyż boleśnie przekonała się, że nie wszystkie marzenia da się spełnić w zderzeniu z prawdziwym życiem. Codzienność Kasi wypełnia praca i dbanie o dobro niepełnosprawnego dziecka. Nie widzi dla siebie możliwości na lepszą przyszłość, ale przecież najważniejsze jest, aby uniknąć złości Marka, a kiedy już wybuchnie, być jej katalizatorem, by w ten sposób uchronić przed nią syna Michałka.
Obserwując życie naszej bohaterki, chciałoby się krzyczeć „walcz o siebie kobieto!”, ale w tym miejscu dochodzimy do pierwszego powodu, dla którego osoby współuzależnione często przez całe życie tkwią w takich związkach. Otóż nie mają świadomości tego, że żyjąc z osobą uzależnioną same są chore i one również muszą się leczyć. Ponadto nie wierzą w to, że ich życie może wyglądać inaczej. Nie potrafią znaleźć swojej drogi, która poprowadzi je do wyrwania się z tego zaklętego kręgu życia w strachu. Joanna Wtulich, w swojej książce, taką drogę wskazuje. Natomiast, aby kobieta odważyła się na nią wkroczyć, często musi dojść do momentu, kiedy ziemia zadrży jej pod stopami, co stanie się swego rodzaju momentem przełomowym. W przypadku Kasi tak właśnie się dzieje. Oczywiście nic więcej wam nie zdradzę, więc musicie niezwłocznie sięgnąć po książkę, aby przekonać, co takiego się wydarzyło. Do czego z całego serca was zachęcam.
Kiedy jesteśmy w obliczu tak ciężkiej i złożonej sytuacji nie da się uniknąć targających nami emocji. Czujemy się pozostawieni samym sobie, mając poczucie, że nikt nie chce nam pomóc, ale z drugiej strony boimy się o tę pomoc poprosić obawiając się zmian, które ze sobą niesie. Oswojony strach i poczucie kontroli dla takiej osoby wydaje się lepsze, aniżeli niepewność tego, co będzie dalej, kiedy odejdzie od męża, jak sobie poradzi. Na szczęście, na drodze Kasi pojawia się jej szef Bartek, któremu los pracownicy nie jest obojętny i który wie, co będzie najlepsze dla niej i Michasia, zanim ona sama to zrozumie. Jednak tego, czy pracownica przyjmie wyciągniętą do niej pomocną dłoń dowiecie się czytając książkę więc nie zwlekajcie z tym ani chwili dłużej.
Niezmiernie ważne jest, abyśmy zrozumieli, że z piętnem tak traumatycznych doświadczeń nie poradzimy sobie sami, dlatego Joanna przypomina nam o tym, jak ważny na drodze ku fizycznej i emocjonalnej wolności jest proces terapeutyczny. Służący nie tylko temu, aby uporządkować swój wypełniony, cierpieniem, obawami i lękiem świat, ale przede wszystkim temu, by na nowo zbudować siebie, nie bać się spojrzeć w przyszłość i wreszcie postawić siebie na pierwszym miejscu. Przypomnieć sobie o swoich pragnieniach i marzeniach, które już dawno odeszły w cień.
Z pewnością, jeśli przeczytaliście moją recenzję do tego momentu, to już wiecie, że jest to niezwykle wartościowa i potrzebna powieść, bowiem nawet jeśli w życiu kobiety potrzebującej pomocy nie pojawi się nikt, kto będzie jej wsparciem i motywacją do tego, aby się nie poddawać i nie bać się postawić tego pierwszego najważniejszego kroku ku lepszemu, to ta książka na pewno doskonale sprawdzi się w tej roli. Wzbudzi nadzieję i dmuchnie w skrzydła by odważyła się polecieć i sięgnąć gwiazd. Nikt nie mówi, że będzie to łatwe, ale jak najbardziej jest możliwe. Jestem przekonana, że każdy, kto utożsami się z kolejami losów Kasi, nie uniknie łez, ale na pewno łzy te będą oczyszczające i przyniosą ulgę.
Nie da się ukryć, że jest to powieść, która skrywa w sobie
ogromny ładunek emocjonalny, z czego autorka na pewno doskonale zdawała sobie sprawę, dlatego została ona wzbogacona o bardzo ciekawy wątek miłosny, którego wplecenie daje czytelnikowi czas na chwilę odpoczynku i ochłonięcia. Nie jest to jednak wątek płytki i błahy. Wręcz przeciwnie, uczucie rodzące się pomiędzy Kasią i Bartkiem będzie musiało pokonać wiele przeciwności, a i to nie znaczy, że zrozumieją to, co innym jawi się, jako oczywiste. Warto wspomnieć, że sam Bartek również jest poraniony i wiele w życiu przeszedł. Pisarka nie oszczędza swoich bohaterów, co skutkuje wieloma zaskakującymi zwrotami akcji. Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że ten wątek trzymał mnie do końca w napięciu, gdyż do ostatniej chwili nie wiadomo, czy wszystko skończy się tak, jak byśmy sobie i samym bohaterom tego życzyli.
Jest to jedna z tych nieodkładanych książek, która pozostanie w nas na długo po odłożeniu jej na półkę. A to dlatego, że dojmująca świadomość autentyczności wszystkiego, o czym w niej czytamy, nie pozwoli nikomu tak po prostu przejść nad nią do porządku dziennego. Ta historia uczuli nas na ludzką krzywdę i na to, aby nie pozostawać wobec niej obojętnym. Dostajemy w niej również bardzo cenną lekcję, aby nie ferować osądów na temat życia innych, bo nikt nie może wejść w buty drugiego człowieka i zobaczyć, jak naprawdę ono wygląda.
Warto również wspomnieć, że my czytelnicy mamy możliwość pełnego oglądu życia Kasi ze względu na to, że fabuła książki została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe „Teraz” i „Dawniej”. Dzięki temu poznajemy nie tylko to, co dzieje się w życiu kobiety od momentu, w którym niemalże stajemy się jego częścią, ale też cofamy się w przeszłość, aby dowiedzieć się, co doprowadziło do tego, że wygląda ono teraz tak, a nie inaczej. Nie mogłabym nie wspomnieć o fantastycznie wykreowanych zróżnicowanych portretach postaci bohaterów. Jak to w życiu bywa, jedni z nich skradają nasze serce, i stają się nam bliscy, a innych mamy ochotę udusić.
Mam nadzieję, że udało mi się przekonać was, że warto spędzić czas z tą książką. Na pewno będzie on wyjątkowy i niezapomniany. Gdybyście jednak jeszcze się wahali niech ostatecznie przekona was fakt, że czytałam tę książkę z ogromnym zaangażowaniem, nie mogąc się od niej oderwać. Pochłonęła mnie bez reszty i odcięła od otaczającej mnie rzeczywistości. Kiedy opuściłam ten literacki świat, ku mojemu zaskoczeniu zegarek wskazywał 3:00, co może potwierdzić sama autorka, ponieważ nie mogłam powstrzymać się przed nagraniem do niej wiadomości głosowej, aby niezwłocznie wyrazić swoje zafascynowanie książką.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/01/patrzac-w-gwiazdy-joanna-wtulich.html
"Patrząc w gwiazdy" Joanna Wtulich
Jestem jedną z tych czytelniczek, która od książki oczekuje zdecydowanie czegoś więcej, niż tylko lekkiej historii dla zabicia czasu. Dla mnie dobra książka to taka, która konfrontuje każdego, kto po nią sięgnie z ważnymi życiowo i społecznie tematami. Pozwala lepiej je zrozumieć, daje do myślenia. I przede wszystkim, tym z nas, którzy...
2024-01-25
"Inkubator" Patrycja Żurek
Na drodze życia są światełka i mroki. Raz szczęście raz smutek głęboki. Przy czym szczęście to jest bardzo kruche i ulotne. Kiedy zagości w naszym życiu, nie myślimy o tym, że nic, co otrzymujemy od losu, nie jest nam dane na zawsze, o czym bardzo boleśnie przekonali się bohaterowie najnowszej książki Patrycji Żurek „Inkubator”. Minęło kilka godzin od momentu, kiedy skończyłam czytać tę książkę, a ja czuję wewnętrzną potrzebę, aby wam o niej opowiedzieć. Nie tylko dlatego, aby dać upust kłębiącym się we mnie po jej lekturze emocjom i przemyśleniom, ale przede wszystkim, ponieważ jestem przekonana, że historia, którą znajdziecie na jej kartach, pozwoli wam inaczej spojrzeć na to, co nieuniknione i tylko pozornie ostateczne. A co za tym idzie, oswoi strach, a w nasze serca, w co mocno wierzę, wleje nadzieję i spokój. Już bez zbędnego przedłużania zapraszam was zatem do wysłuchania przejmującej i głęboko poruszającej historii Arniki i Igora.
To młode kochające się małżeństwo, któremu do szczęścia brakuje potomstwa. Ich droga do spełnienia tego marzenia naznaczona jest wieloma niepowodzeniami, jednak Arnika ma w sobie bardzo silny instynkt macierzyński i nie traci nadziei na to, że będzie mogła być mamą. Ku wielkiej radości kobiety wszystko wskazuje na to, że tym razem się uda. Niestety ta radość nie trwa długo. To, co miało być początkiem nowego etapu w życiu tej pary, staje się największym koszmarem i dramatem dla Igora i jego najbliższych. Żona trafia do szpitala, gdzie pada druzgocąca diagnoza: wylew krwotoczny mózgu skutkujący śmiercią mózgową pacjentki. Jak się możecie domyślić, świat mężczyzny w jednej sekundzie legnie w gruzach. Nie może jednak pogrążyć się w bólu, gdyż teraz tylko od niego zależy, czy ocali życie swojego dziecka, które nadal jest żywe w brzuchu mamy. Można je uratować poprzez sztuczne podtrzymywanie życia matki do momentu, aż będzie możliwe wykonanie cięcia cesarskiego. Koniecznie sięgnijcie po książkę i przekonajcie się, jaką decyzje podejmie Igor.
Na pewno czytając te słowa, w pierwszej chwili dla wielu z was odpowiedź na to pytanie wyda się oczywista, ale jeśli tylko zastanowimy się nad nim dłużej, dojdziemy do wniosku, że w takiej sytuacji nic nie jest oczywiste. W myślach i sercach Igora oraz wspierających go najbliższych zrodziło się wiele sprzecznych emocji i przemyśleń o charakterze etycznym i moralnym, wynikających z ich wiary, czy też światopoglądu. Nie można bowiem umrzeć i żyć jednocześnie, a każdy, kto umarł, powinien zostać pochowany. Śmierć bowiem to, ostateczny kres życia. Czy zatem mamy prawo uprzedmiotawiać ciało kobiety do roli inkubatora? I co najważniejsze, czy dziecko rozwijające się pod sercem martwej Arniki, jeśli się urodzi, będzie zdrowe?
Tylko, czy w istocie z nastaniem śmierci, następuje kres życia? Otóż Patrycja Żurek oddając w nasze ręce niezwykle autentyczną i życiową powieść chce pokazać nam zupełnie inne jej oblicze i niejako odmienić nasze o niej myślenie. Otóż śmierć to także życie. Tylko od nas zależy, czy nadamy jej głębszy sens? Mając to na uwadze, zadajmy sobie pytanie, czy pozwalając podtrzymać przy życiu matkę, dzięki której, jej dziecko ma szansę przyjść na świat, robimy coś złego i godnego potępienia, czy też właśnie wówczas ta śmierć zyskuje swój sens? Z tą kwestią do samodzielnego zastanowienia i rozważenia was zostawiam. Nadmienię jeszcze tylko, że w tej opowieści sens śmierci ma podwójne znaczenie. Jednak tego, jaki jest inny jego przejaw, musicie dowiedzieć się sami, sięgając po książkę, do czego już teraz serdecznie was zachęcam.
Tymczasem skupmy się na kolejnym bardzo ważnym aspekcie tej trafiającej wprost do serca każdego, kto ją przeczyta książki, jakim jest przeżywanie żałoby. Autorka w sposób niezwykle dojmujący, wręcz namacalny dała nam odczuć ból i cierpienie po stracie bliskiej osoby. Razem z Igorem i jego rodziną przeżywamy każdy jej etap. Przy czym każdy człowiek ma prawo przeżywać ten trudny czas na swój sposób, co w książce zostało również wspaniale ukazane. I właśnie teraz muszę się przyznać, że bardzo mocno irytowała mnie postawa i zachowanie głównego bohatera. Igor skupiony na swoim cierpieniu zachowywał się bardzo egoistycznie. W pewnym momencie nadeszła jednak chwila zastanowienia. Czy mam prawo tak surowo go ocenić? Czyż każdy z nas nie jest egoistą, gdy cierpi? W momencie, kiedy przeżywamy nasze osobisty koniec świata, wówczas wydaje nam się, że nikt nie może cierpieć bardziej od nas, a nieszczęście, które nas dotknęło, jest największym, jakiego można doświadczyć. Dopiero kiedy zechcemy wysłuchać historii innych ludzi, może okazać się, że mimo ogromu cierpienia, który nas przygniata, trawiąc serce i dusze, tak naprawdę mamy szczęście w nieszczęściu. Tylko często nie chcemy go dostrzec. Z pewnością, jesteście ciekawi, jak to możliwe. Ja oczywiście nic nie zdradzę, ale wszystko stanie się jasne po przeczytaniu „Inkubatora”, więc nie zwlekajcie z tym ani chwili dłużej.
Pisarka zwraca również naszą uwagę na to, jak istotną rolę w tak trudnych momentach życia odgrywa siła rodziny i jej wsparcie. I nie chodzi o to, by głaskali nas po głowie i klepali po ramieniu w geście zrozumienia i solidarności, ale także potrafili nami wstrząsnąć i wyciągnąć nas z bagna, kiedy podążamy ku zatraceniu się w rozpaczy i zniszczeniu samych siebie. Igor na szczęście miał wokół siebie takie osoby, a jedną z nich była siostra Arniki Dalia. To ona jest najbliższa Igorowi i to ona stara się zrobić wszystko, aby jej siostrzeniec urodził się zdrowy.
Na postaci Dalii chciałabym się zatrzymać chwilę dłużej, gdyż ona bardzo mocno wyróżnia się ze spośród wszystkich bohaterów książki. Jest to kobieta, która wie, czego chce od życia. Żyje według własnych zasad, w zgodzie z samą sobą. Jak się przekonacie śmierć, żałoba i cierpienie nie są tu jedynymi poruszanymi aspektami, i właśnie za przyczyną jej postaci w fabułę został wpleciony bardzo ciekawy wątek uświadamiający nam, że miłość nie wybiera i może pojawić się w naszym życiu w najmniej oczekiwanym momencie.
Jak widzicie, jest to bardzo życiowa książka, której realizm przez cały czas uświadamia nam, że takie ludzkie dramaty dzieją się każdego dnia, być może gdzieś bardzo blisko nas. Dojmująca jest także świadomość, że to mogłaby być także nasza historia, co sprawia, że podczas jej poznawania nieustannie zadajemy sobie pytanie: jak ja zachowałabym się, gdybym znalazła się w tożsamej sytuacji? Jakich wyborów dokonała i jakie decyzje podjęła? Zastanawiamy się także, czy po takim ciosie od losu da się w ogóle podnieść. I wiecie, podobne gdybanie nie ma racji bytu, dopóki nie stanie się faktem, czego nikomu nie życzę.
Na zakończenie chcę rozwiać obawy każdego, kto po przeczytaniu mojej recenzji pomyśli sobie, że nie jest gotów na tak ciężką i trudną tematycznie książkę. Uwierzcie mi, że nie musicie się obawiać, gdyż mimo ogromnego ładunku emocjonalnego, który w sobie skrywa, dzięki lekkiemu i niezwykle angażującemu czytelnika stylowi pisania Patrycji, nie czujemy się w żaden sposób przytłoczeni. Wręcz przeciwnie, bardzo mocno trzymamy kciuki za odzyskanie utraconego spokoju i szczęścia Igora, a także pozostałych bohaterów. Książka pochłania nas tak mocno, że niepostrzeżenie docieramy do jej zakończenia, które mamy wrażenie, że przewidzieliśmy dużo wcześniej, ale ku naszemu zdziwieniu, jest to bardzo mylące przeświadczenie, gdyż ono mocno zaskakuje.
Mam nadzieję, że teraz wiecie, że jest to książka, którą warto przeczytać. Patrycja jest pisarką, którą nie boi się podejmowania trudnych tematów pisanych przez życie. Dzięki temu każda jej książka zostaje z nami na bardzo długo i tak też jest tym razem.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/01/inkubator-patrycja-zurek.html
"Inkubator" Patrycja Żurek
Na drodze życia są światełka i mroki. Raz szczęście raz smutek głęboki. Przy czym szczęście to jest bardzo kruche i ulotne. Kiedy zagości w naszym życiu, nie myślimy o tym, że nic, co otrzymujemy od losu, nie jest nam dane na zawsze, o czym bardzo boleśnie przekonali się bohaterowie najnowszej książki Patrycji Żurek „Inkubator”. Minęło kilka...
2024-01-23
"Nie patrz" Andrzej Konefał
Każdy z nas dźwiga na barkach swój krzyż. Często tworzące naszą przeszłość przeżycia i doświadczenia życiowe są tak bardzo bolesne i traumatyczne, że staramy się zrobić wszystko, aby nigdy do nas nie wracały. W takich sytuacjach naszym największym sprzymierzeńcem może okazać się nasz umysł, który ma niesamowitą zdolność chronienia nas przed doznanymi krzywdami i cierpieniem, z którymi w danym momencie nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Nie znaczy to jednak, że te wszystkie trudne doświadczenia odejdą w zapomnienie. Nadejdzie bowiem moment, kiedy nieprzepracowane traumy zaczną przybierać na sile i upominać się o prawdę. Wystarczy niewielki impuls, który sprawi, że zamknięte dotychczas w szufladkach umysłu trudne wspomnienia zaczną na nowo odżywać w naszej pamięci, budząc demony, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Przekonał się o tym główny bohater najnowszej książki Andrzeja Konefała „Nie patrz”, z której recenzją dziś do was przychodzę.
Nasz bohater Andrzej Kordel po latach pobytu za granicą, gdzie wiedzie szczęśliwe życie u boku ukochanej kobiety, wraca do domu rodzinnego, aby odpocząć i uporządkować swoje życie. Już w czasie podróży towarzyszy mu stres, gdyż wie, że ta podróż jest jednocześnie powrotem do miejsca tragedii, która dotknęła jego rodzinę, kiedy on sam był jeszcze dzieckiem. Wówczas w niewyjaśnionych okolicznościach został zamordowany jego brat bliźniak. Choć on sam jeszcze tego nie wie, powrót ten otworzy puszkę pandory, która zmusi go do konfrontacji z prawdą o sobie samym i o ludziach, którzy go otaczają. Mężczyzna, stając na granicy rzeczywistości i obłędu trafia w sam środek piekła na ziemi. Nie może jednak się podać, ponieważ dochodzi do kolejnego brutalnego morderstwa. Drogi czytelniku, czy jesteś gotów na to, aby stanąć twarzą w twarz z prawdą, która może wyzwolić, ale może też zniszczyć?
Autor zabiera nas w perfekcyjne wykreowane mroczne meandry ludzkiego umysłu, który przejmuje władzę nad człowiekiem. To sprawia, że nic, o czym czytamy w tej książce, nie jest jednoznaczne i oczywiste. Każdy, kto po nią sięgnie, poczuje się niczym zamknięty w pułapce niewyjaśnionych wizji i równie strasznej rzeczywistości. Przy czym podobnie jak Andrzej my sami również nie możemy być pewni, co jest ową rzeczywistością, a co wyłącznie wytworem udręczonego umysłu, który potrafi grać z mężczyzną w bardzo skomplikowaną grę. Wygra ten, kto zdoła oddzielić prawdę od fikcji i znieść jej ciężar.
Już teraz muszę was ostrzec, że jest to książka dla osób odważnych i silnych psychicznie. Autor zupełnie nas nie oszczędza. Wystawia na próbę nasze emocje, każąc nam zanurzyć się w krwawej brutalności, gdzie człowiek nie cofnie się przed niczym, aby skrywane przez lata tajemnice nigdy nie ujrzały światła dziennego. A ludzkie życie nie ma większego znaczenia, ponadto, że staje się środkiem do osiągnięcia wyznaczonych sobie chorych celów. Granica między obłędem a światem realnym jest bardzo cienka i autorowi udało się ją perfekcyjnie zatrzeć. Możecie mi wierzyć, że od pierwszych stron powieści będziecie próbowali rozwikłać zagadkę tego, kto tu jest tym złym i do czego dąży. Co więcej, wielokrotnie podobnie, jak sam bohater ulegniecie wrażeniu, że właśnie dotknęliście istotnego problemu, który przybliża was do odpowiedzi na te i wiele innych pytań. Jednak tak samo szybko przekonacie się, że to tylko złudzenie, któremu daliście się zwieść. W jednej chwili bowiem wszystko zmienia się o 360 stopni i totalnie rozsypuje ułożone do tej pory elementy układanki. Andrzej Konefał chce, żebyśmy przestali ufać samym sobie i w genialny sposób osiąga swój cel. Ja czytając tę książkę, czułam się wyczerpana emocjonalnie, ale jednocześnie nie mogłam się od niej oderwać. Pochłonęła mnie bez reszty, a samo zakończenie wprawiło w osłupienie i niedowierzanie.
To jedna z tych książek, która przez cały czas trzyma nas w napięciu, zaskakuje, wstrząsa i szokuje. A kiedy już prawda ujrzy światło dzienne, w czytelniku rodzą się trudne refleksje, które poddają w wątpliwość wartość więzi łączących rodzinę. Po zakończonej lekturze nie sposób uniknąć odpowiedzi na rodzące się w nas pytania: czy możemy być pewni, że znamy bliskie naszemu sercu osoby, a co najważniejsze, czy na pewno możemy im ufać i być pewnymi, że zależy im na naszym dobru?
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak fantastycznie autorowi udało się z tych pozornie niespójnych kawałków puzzli stworzyć oryginalną i zajmującą powieść psychologiczną, która zostanie z czytelnikiem na bardzo długo, a emocje towarzyszące jej lekturze nawet po odłożeniu książki na półce pozostaną w nas ciągle żywe. Mówiąc szczerze, nie ma odpowiednich słów, aby ukazać genialność i złożoność tej historii. Tę książkę po prostu trzeba przeczytać, aby wręcz namacalnie poczuć się więźniem obłędu i ulec wrażeniu, że my sami zostaliśmy wciągnięci w tę grę, z której nie uwolnimy się do momentu, aż dobiegnie końca. Nie wierzcie mi jednak na słowo, tylko sami niezwłocznie sprawdźcie, czy się ze mną zgadzacie.
[Materiał reklamowy] Autor Andrzej Konefał
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/01/nie-patrz-andrzej-konefa.html
"Nie patrz" Andrzej Konefał
Każdy z nas dźwiga na barkach swój krzyż. Często tworzące naszą przeszłość przeżycia i doświadczenia życiowe są tak bardzo bolesne i traumatyczne, że staramy się zrobić wszystko, aby nigdy do nas nie wracały. W takich sytuacjach naszym największym sprzymierzeńcem może okazać się nasz umysł, który ma niesamowitą zdolność chronienia nas przed...
2024-01-21
"Po tamtej stronie lustra" Magdalena Majcher
Na śmierć nigdy nie ma dobrego czasu. Dla tych, którzy tracą bliską swojemu sercu osobę, zawsze przychodzi ona zbyt wcześnie i zbyt szybko. Jednak o ile jesteśmy sobie w stanie wytłumaczyć to, że odchodzą od nas osoby starsze z racji wieku, czy też osoby chore, dla których często śmierć jest wybawieniem od bólu i cierpienia, o tyle śmierć dziecka pozbawiona jest wszelkiej logiki i najmniejszego sensu. Jak bowiem wytłumaczyć kres życia maleńkiej istoty, która była całym światem dla swoich rodziców i bliskich? Nadawała sens ich życiu, a swoje miała jeszcze całe przed sobą? Idąc dalej, spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy małżeństwa doświadczające tak wielkiej tragedii są w stanie przejść przez nią wspólnie i pozostać jednością? A odpowiedzi na te i wiele innych pytań wynikających z powagi, a także złożoności podjętego tematu poszukamy na podstawie historii Agaty i Rafała Dobrowolskich, bohaterów powieści Magdaleny Magdalena Majcher „Po tamtej stronie lustra”, o której chcę wam opowiedzieć kilka słów.
Agata i Rafał byli wspaniałym małżeństwem, zgodnie i wspólnie kroczącym przez życie. Ich ukochana córeczka Aurelia była upragnionym owocem łączącej ich miłości. Nie bez powodu pisząc te słowa, użyłam czasu przeszłego, gdyż nagła śmierć dziewczynki sprawiła, że w momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki, po szczęściu tej rodziny pozostały już tylko wspomnienia, a i fundament, na którym została ona zbudowana, jest bardzo mocno podkopany.
Magdalena Majcher podejmując się tego niezwykle trudnego i bolesnego tematu na kartach swojej książki, pokazała nam dwa różne oblicza przeżywania żałoby po stracie dziecka. Agata zamyka się w swoim pancerzu bólu i cierpienia wypełnionym wspomnieniami, niespełnionymi wyobrażeniami tego, jak miało wyglądać życie jej córeczki, gdy będzie starsza, ale przede wszystkim wyrzutami sumienia i poczuciem winy. Odgradza się od świata, mając za nic to, co czują inni. Skupiona na swoim bólu tylko sobie daje prawo do jego przeżywania, bo to przecież ona nosiła Aurelkę pod sercem, ona była matką. Jak sama przyznaje, nie obchodzą ją inni. Rafał natomiast w myśl przysięgi małżeńskiej, którą składał żonie przed ołtarzem, chce być z nią na dobre i na złe. Chce wspierać żonę. I w tym miejscu dochodzimy do bardzo ważnego aspektu poruszonego w tej historii, który daje mocno do myślenia i który zostawiam każdemu z was do przemyślenia i refleksji.
Kiedy rodzice stają w obliczu tak niewyobrażalnie ciężkiego życiowego przeżycia, jak Agata i Rafał, wówczas najczęściej wszyscy są zatroskani i martwią się tym, jak z tym, co ich spotkało radzi sobie matka dziecka. Każdy pyta, jak ona się czuje, zwraca uwagę na to, że nie może teraz być sama. Od ojca dziecka natomiast oczekuje się, że będzie silny, że będzie ją wspierał. Rzadko kiedy ktoś zapyta o to, jak on sobie radzi i co czuje. Zapominamy o tym, że ten ojciec też cierpi. A jeśli już pozwala sobie na to cierpienie, to tak, jak Rafał w skrytości. Kiedy nikt nie może tego cierpienia zobaczyć, aby być silnym dla Agaty.
Rafał stara się być przy Agacie. Kocha żonę i chce, aby dała sobie pomóc, ale kiedy wszelkie próby kończą się niepowodzeniem, ta rodzina powoli przestaje istnieć. Małżonkowie oddalają się od siebie. Do Agaty coraz trudniej dotrzeć, a Rafał mimo swojego cierpienia szuka powrotu do normalności, uciekając w pracę. Chce iść dalej, co Agata uważa za niemożliwe, upatrując w próbie postawienia kroku naprzód zgody na pogodzenie się ze śmiercią córki i zdrady wobec niej. Wszystko, co przeczytamy w powieści „Po tamtej stronie lustra”, jest zapisem powolnego rozpadu nie miłości, a małżeństwa, bo bywa niestety, że miłość nie wystarczy, aby podnieść się po tak bolesnym ciosie od losu. Nie da się zaprzeczyć, że po czymś takim, choć życie toczy się dalej, nic już nie jest takie samo. I choć rodzic patrzący w lustro, wydaje się tą samą osobą, jaką był przed śmiercią dziecka, to tam, gdzie nie docierają ludzkie oczy, jest już zupełnie kimś innym.
Autorka oddając w nasze ręce tę niezwykle poruszającą, chwytającą za serce i zapadającą głęboko w nie powieść skłania nas do bardzo wielu przemyśleń, w których kierunku my sami boimy się skierować nasze myśli. Bo kto chce myśleć o tym, że mógłby znaleźć się na miejscu naszych bohaterów. A tymczasem, choć myślimy, że nic podobnego nas w życiu nie spotka, to takie tragedie dzieją się niemalże każdego dnia gdzieś obok nas. I to właśnie dojmujący autentyzm fabuły książki Magdaleny Majcher bardzo mocno nam to uświadamia i uwierzcie mi, że podczas jej czytania nie da się uniknąć wielu chwil zastanowienia, jak ja zachował/a bym się przeżywając śmierć dziecka? To pytanie kłębi się w naszej głowie od początku do końca książki, gdyż zadajemy je sobie w odniesieniu do różnych sytuacji i zachowań bohaterów. I tak poczynając od postawy i postępowania Agaty wobec Rafała, czy też jej siostry można by odebrać ją jako egoistką, ale czy w istocie mamy prawo do tego, aby tak surowo ją oceniać? Kobieta jest bardzo skryta w swoim bólu. Zamknięta na ludzi niewiele mówi, ale dzięki zastosowanej przez autorkę podwójnej narracji i części rozdziałów książki stanowiących zapiski jej pamiętnika, możemy poznać to, co kryją jej serce i myśli.
„Jestem więźniem własnych myśli i wyrzutów sumienia. Dostałam dożywocie bez prawa do wcześniejszego zwolnienia za dobre sprawowanie”.
To właśnie te rozdziały poruszyły mnie najmocniej i pozwoliły niemalże namacalnie poczuć ogromny ciężar dramatu matki i rodziny. Każdy z nas jest inny i na swój sposób nie zawsze zrozumiały i akceptowany przez otoczenie walczy ze swoimi demonami. Jednak pamiętajcie, łatwo jest oceniać i krytykować, dopóki nie staniemy w obliczu tożsamej sytuacji.
Gorąco polecam każdemu z was tę niełatwą, ale bardzo wartościową i mądrą powieść. Ktoś kiedyś powiedział, że największym przejawem miłości człowieka wobec człowieka jest dać mu odejść, jeśli to rozstanie pozwoli mu rozpocząć nowy etap w życiu i być szczęśliwym. Pisarka poprzez historię zapisaną na kartach tej powieści pyta nas, czy warto walczyć o związek za wszelką cenę, czy też lepiej przestać walczyć i odejść? Z takimi niełatwymi rozważaniami musieli zmagać się Agata i Rafał. Sięgnijcie koniecznie po tę bez wątpienia trudną emocjonalnie, ale piękną i zajmującą książkę, by przekonać się, czy ta para zdoła odnaleźć na nowo drogę ku sobie i odbudować swój zdruzgotany świat. Zanim jednak zasiądziecie do lektury, przygotujcie chusteczki, bo łez nie da się uniknąć. Jest to jedna z tych książek, której nie sposób odłożyć. A kiedy już dotrzemy do ostatniego jej zdania, zostaniemy z poczuciem najlepiej, jak to możliwe spożytkowanego czasu z książką, o której już nigdy nie zapomnimy.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/01/po-tamtej-stronie-lustra-magdalena.html
"Po tamtej stronie lustra" Magdalena Majcher
Na śmierć nigdy nie ma dobrego czasu. Dla tych, którzy tracą bliską swojemu sercu osobę, zawsze przychodzi ona zbyt wcześnie i zbyt szybko. Jednak o ile jesteśmy sobie w stanie wytłumaczyć to, że odchodzą od nas osoby starsze z racji wieku, czy też osoby chore, dla których często śmierć jest wybawieniem od bólu i cierpienia, o...
2024-01-17
"Chcę twojego życia" Amber Garza
My ludzie mamy to do siebie, że zazwyczaj pragniemy mieć to, czego mieć nie możemy, bądź cofnąć czas i odzyskać to, co minęło bezpowrotnie. A życie innych najczęściej jawi nam się, jako to lepsze od naszego, jako takie, jakie my sami chcielibyśmy wieść. I o ile pragnienie samo w sobie nie jest niczym złym, bo jestem przekonana, że każdy z nas choć raz miał podobne myśli, o tyle stają się one bardzo niebezpieczne w momencie, kiedy przeradzają się w obsesję. O czym przekonujemy się, sięgając po książkę Amber Garza „Chcę twojego życia”.
Na kartach powieści przenosimy się do miasteczka w Kalifornii, którego mieszkanką jest jej główna bohaterka Kelly Medina. Starsza kobieta, której życie wypełnione jest samotnością i oczekiwaniem na powracającego do domu w weekendy męża. Jedynym, co na krótko pozwala zagłuszyć wszechogarniającą ją pustkę, są spotkania z przyjaciółką Christine. Wszystko zmienia się, kiedy Kelly odbiera telefon, który okazuje się pomyłką, ale dzięki niemu dowiaduje się, że niedawno w mieście zamieszkała kobieta o tym samym imieniu i nazwisku. Wszystko wskazuje na to, że tamta Kelly Medina ma coś, co ona tak bardzo chciałaby mieć, a co niestety w jej przypadku jest już tylko wspomnieniem. Tak jak ona kiedyś, jest mamą małego chłopca. Jej syn wyjechał na studia, a Kelly, choć wie, że wychowujemy dzieci, a one kiedyś odchodzą, by ułożyć sobie własne życie, to nie jest na to gotowa. Nie może przestać myśleć o młodej mamie, dlatego postanawia zbliżyć się do niej i otoczyć ją i jej dziecko opieką. I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież warto i trzeba pomagać innym, jeżeli tylko mamy taką możliwość, gdyby nie fakt, że jak mówi jedno z powiedzeń „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”. Jedna z kobiet już wkrótce przekona się o prawdziwości tego powiedzenia.
A teraz napiszę coś, co na pewno zaskoczy wielu z was. Nie dajcie się zwieść temu, o czym przeczytacie w tej książce. Wszystko to zostało opowiedziane przez kobietę, która na swoich barkach dźwiga ciężar trudnej, bolesnej, a wręcz traumatycznej przeszłości, z której piętnem zmaga się po dziś dzień. To sprawia, że czytelnik nawet przez chwile nie może być pewny, czy dziejące się na kartach wydarzenia miały lub mają miejsce naprawdę, czy też są wytworem udręczonego umysłu. Jestem przekonana, że będziecie próbować oddzielić prawdę od tego, co zostało wykreowane i jest nieprawdziwe, a tym samym zbudować spójną i logiczną całość. Co więcej, z pewnością niejednokrotnie ulegniecie wrażeniu, że wam się to udało. Jednak nic bardziej mylnego. W tej historii nie da się niczego przewidzieć. Następuje bowiem moment, w którym autorka wręcz wywraca wszystko do góry nogami, sprawiając, że my przestajemy wierzyć już samym sobie, a na szali obłędu położone jest ludzkie bezpieczeństwo i życie.
Ta książka jest swego rodzaju przestrogą przed zbytnim odsłanianiem siebie i swojego życia przed innymi. Dziś w dobie internetu i portali społecznościowych, kiedy wystawiamy swoje życie podane na tacy na pokaz publiczny, wstawiając liczne zdjęcia, a także oznaczając miejsca, w których jesteśmy, bardzo łatwo jest stać się obiektem obsesji drugiej osoby, która może zapragnąć naszego życia. A w takiej sytuacji nie ma miejsca dla dwóch osób. Przekonajcie się sami, do czego zdolny jest ktoś, kto uważa, że zajmujecie należne mu miejsce.
Tytuł ten gorąco polecam waszej uwadze i zachęcam do jego przeczytania. Muszę jednak zaznaczyć, że w moim odczuciu nie jest to typowy thriller psychologiczny, a zajmujący dramat rodzinny z elementami psychologicznymi. Nie zmienia to jednak faktu, że na pewno wciągnie was bez reszty i wzbudzi ogromną ciekawość tego, co wydarzy się za chwilę. Jednak nie stanie się to od razu od pierwszych stron książki, gdyż jej akcja rozkręca się bardzo powoli. Całość fabuły została podzielona na trzy części i czytając pierwszą mamy wrażenie, że niewiele się w książce dzieje. Nie zrażajcie się tym jednak, gdyż dwie pozostałe części zrekompensują wam to oczekiwanie z nawiązką. Czeka na was wiele zaskoczeń, niewiarygodne zwroty akcji, a także rosnące z każdą stroną napięcie. W pewnym momencie dojdziecie do wniosku, że jedyne, co wiecie, czytając tę książkę to to, że nic nie wiecie. A samo zakończenie to wielkie WOW. Mnie nie udało się go przewidzieć, a mało tego wbiło mnie w fotel. Jestem także pod wrażeniem kreacji portretów psychologicznych bohaterów. Amber Garza poprzez ich niezwykle złożoną budowę przypomina nam, że za każdym człowiekiem kryje się jego historia, która skrywana za wizerunkiem widocznym dla ludzkich oczu, może sprowadzić na nas kłopoty zagrażające naszemu bezpieczeństwu i życiu. Uważajcie więc, kogo obdarzacie zaufaniem.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/01/chce-twojego-zycia-amber-garza.html
"Chcę twojego życia" Amber Garza
My ludzie mamy to do siebie, że zazwyczaj pragniemy mieć to, czego mieć nie możemy, bądź cofnąć czas i odzyskać to, co minęło bezpowrotnie. A życie innych najczęściej jawi nam się, jako to lepsze od naszego, jako takie, jakie my sami chcielibyśmy wieść. I o ile pragnienie samo w sobie nie jest niczym złym, bo jestem przekonana, że każdy z...
"Zranione serca" Urszula Gajdowska.
Dzielimy życie z bliskimi nam osobami i żyjemy w przeświadczeniu, że bardzo dobrze je znamy i wiemy o nich niemalże wszystko. Tymczasem, często ku naszemu zaskoczeniu okazuje się, że owo przeświadczenie bywa bardzo złudne i mylące, gdyż jedyną prawdą jest to, że każdą osobę, nawet tę nam najbliższą poznajemy na tyle, na ile ona sama nam na to pozwoli. Zapominamy bowiem o tym, że poznać kogoś to nie znaczy, dostrzec tylko to, co na co dzień widoczne dla ludzkich oczu, ale zajrzeć znacznie głębiej. Wysłuchać historii życia tej osoby, ponieważ wtedy możemy zdać sobie sprawę, że jej powierzchowność, prezentowana wszystkim wokół każdego dnia, jest tylko maską pozorów, noszoną przez całe życie w imię wyższego dobra. Maską, za którą skrywane są bolesne przeżycia, trudne doświadczenia, niespełnione marzenia, utracone szanse na szczęście i prawdziwą miłość. Do tych oraz, jak za chwilę się przekonacie wielu innych bardzo życiowych i niezwykle wartościowych przemyśleń, skłania swoich czytelników Urszula Gajdowska autorka dzięki swojej najnowszej książce „Zranione serca”, o której chcę wam teraz pokrótce opowiedzieć.
Już w pierwszych słowach mojej recenzji mogę was zapewnić, że jest to niezwykle prawdziwa w swojej wymowie, a przez to mocno chwytająca za serce powieść historyczna, która angażuje nas w bieg toczących się na jej kartach wydarzeń od pierwszej do ostatniej strony. Przystępując do lektury, zostajemy przeniesieni na Podlasie 1869 roku, a więc czasy po powstaniu styczniowym, kiedy mimo utraconych majątków i carskich prześladowań ludzie nie tracą nadziei na odzyskanie przez Polskę niepodległości.
Wspólnie z główną bohaterką najmłodszego literackiego dziecka autorki Luizą Lubieniecką, trafiamy do posiadłości jej dziadków. Młoda kobieta w majątku baronostwa spędzi wakacje i przerwę w pracy nauczycielki w warszawskiej pensji dla dziewcząt. Ten czas, o czym nasza bohaterka jeszcze nie wie, wpłynie znacząco na sposób postrzegania osób, które kocha i ich życia, a także zupełnie odmieni jej własne życie. Zrozumie bowiem, że prawda o człowieku i jego, życiu najczęściej schowana jest głęboko w sercu, a przekona się o tym, odkrywając sekrety i tajemnice swojej rodziny, a ściślej rzecz ujmując nestorki rodu babci Liwi, która chcąc ustrzec wnuczkę przed nieświadomym powieleniem jej błędów z przeszłości, odkrywa przed nią bardzo bolesną historię swojego życia u boku bezwzględnego męża. Teraz już wie, że decyzje i wybory, których dokonujemy w życiu, znacząco wpływają na naszą przyszłość i jeśli wybierzemy źle, możemy ściągnąć na nasze barki krzyż, który będziemy dźwigać latami, a nie rzadko nawet przez całe życie. A ponadto, piętno naszej decyzji może odcisnąć się dotkliwie na życiu innych, niczemu niezawinionych osób.
Sama Luiza być może nigdy nie poznałaby tych mocno przejmujących kolei losów życia małżeńskiego swojej krewnej, gdyby nie pewna noc, kiedy to zastaje swoją babcię czytającą list, na który kapią jej łzy. Mało tego posłańcem, który dostarczył list kobiecie, okazuje się hrabia Edwin Horodyński, członek sąsiadującego z dworem Lubienieckich, aczkolwiek od lat zwaśnionego z nimi dworu Horodyńskich właśnie. Pod wpływem tej sceny Luiza postanawia znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania i obawy. Co stoi za konfliktem, który poróżnił oba rody, jak również, czy ona sama może czuć się bezpieczna, przebywając blisko Edwina Horodyńskiego, który ze względu na swoje uwielbienie do płci pięknej nie cieszy się zbyt dobrą opinią? Jeśli i wy jesteście ciekawi odpowiedzi na te pytania, a jestem przekonana, że tak właśnie jest, to koniecznie sięgnijcie po ten tytuł. Ja niczego więcej nie zdradzę ponadto, że Urszula Gajdowska podjęła się poruszenia naprawdę trudnych tematów, które poruszą każdego, kto spędzi czas z tą wspaniałą książką. Przeczytamy tu o przemocy, zazdrości poświęceniu dla dobra innych, samotności, tęsknocie za prawdziwą miłością i pragnieniem nigdy niezaznanego szczęścia, ale także o stracie, śmierci i największym cierpieniu, jakiego może doświadczyć kobieta i matka. To, co dodatkowo mocno ujęło mnie za serce to uwaga, jaką autorka poświęca problemom zdrowotnym osób starszych, takim jak demencja starcza i opiece nad nimi.
Zapewne domyślacie się już, że podczas czytania tej książki w sercu każdego z nas zrodzi się bardzo wiele silnych emocji, a nawet wyciśnie ona łzy z naszych oczu. Stanie się tak za sprawą dojmującego autentyzmu wszystkiego, o czym czytamy, jak również ponadczasowości podjętych w niej tematów, Doskonale wiedziała o tym również Ula, dlatego, aby pozwolić swoim czytelnikom odetchnąć i ochłonąć zrównoważyła całość, wplatając w kreowaną przez siebie opowieść wątek romansu opartego na swego rodzaju grze oplecionej w konwenanse, w której nie brakuje humoru sytuacyjnego. Wydawać, by się mogło, że jest to powieść typowo kobieca. Myślę jednak, że z uwagi na bardzo ciekawy wątek w pewnej mierze zagadki kryminalnej, która może rzucić zupełnie nowe światło na tragiczne zdarzenia mające swój początek jeszcze w powstaniu, a której rozwiązania podjął się duet idealny, mężczyźni również doskonale odnajdą się w tej historii.
Nie są to jednak jeszcze wszystkie atuty tej książki. Jak przystało na powieść historyczną, autorka wspaniale oddała klimat i realia tamtych czasów, a także wzbogaciła ją o bardzo istotne fakty historyczne, jak również ciekawostki dotyczące wiejskich obyczajów. Oczywiście nie mogłabym nie wspomnieć o wspaniałej kreacji bohaterów powieści, zarówno tych pierwszoplanowych, jak i drugoplanowych. W parze z wielowątkowością powieści idą również jej wielowymiarowi bohaterowie. Tak jak samo życie nigdy nie jest tylko czarne albo tylko białe, tak samo oni są barwni i niejednoznaczni. Natomiast ich postawy, zachowania i decyzje wzbudzają w nas czytelnikach często skrajnie różne odczucia. Przy czym samej autorce udało się uniknąć ich oceniania i tego samego uczy nas. Pamiętajmy o tym, że nie mamy prawa nikogo oceniać, ponieważ nigdy nie założymy tych samych butów, w których ten ktoś kroczy przez życie.
Myślę, że już wiecie, iż warto przeczytać „Zranione serca”, ale niech wybrzmi to, że ja z całego serca każdemu tę książkę polecam. Możecie mi wierzyć, że pochłonie was ona bez reszty i odłożycie ją na półkę z poczuciem wielkiej satysfakcji czytelniczej. Jeszcze długo po skończonej lekturze będziecie o niej myśleć w odniesieniu do własnego życia, by wreszcie zrozumieć, że wszystko, co nas spotyka ma swój początek i koniec w miłości.
[Materiał reklamowy] Autorka Urszula Gajdowska autorka, Wydawnictwo Szara Godzina.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/03/zranione-serca-urszula-gajdowska.html#disqus_thread
"Zranione serca" Urszula Gajdowska.
więcej Pokaż mimo toDzielimy życie z bliskimi nam osobami i żyjemy w przeświadczeniu, że bardzo dobrze je znamy i wiemy o nich niemalże wszystko. Tymczasem, często ku naszemu zaskoczeniu okazuje się, że owo przeświadczenie bywa bardzo złudne i mylące, gdyż jedyną prawdą jest to, że każdą osobę, nawet tę nam najbliższą poznajemy na tyle, na ile ona sama nam...