Alicja

Profil użytkownika: Alicja

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 14 tygodni temu
40
Przeczytanych
książek
291
Książek
w biblioteczce
1
Opinii
1
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

"Myślenie architekturą" jest zbiorem wykładów i esejów napisanych przez Zumthora w latach 1988-2009, a więc w okresie, w którym powstały największe, najbardziej znane dzieła architekta, a on sam może już uważać się za twórcę jeśli nie spełnionego, to na pewno dojrzałego i doświadczonego. Książka jest próbą przekazania filozofii Zumthora, jego spojrzenia na proces projektowy, role architekta i architekturę samą w sobie. Całość utrzymana jest w poetyckim i, w mojej ocenie, odrobinę grafomańskim stylu, czytelnie jednak oddaje poglądy i doświadczenia autora, jego fascynację architekturą i zasady, którymi kieruje się podczas projektowania.
Teksty umieszczone w książce można podzielić na trzy główne typy: poetyckie, zabarwione wręcz metafizyką eseje na tematy trudne i abstrakcyjne, jak definicja piękna (Czy piękno posiada formę?, Magia realności); drugi rodzaj można określić jako zespół rad, czy może raczej próba określenia, na co powinno się zwracać uwagę podczas projektowania (Spojrzenie na rzeczy, Od namiętności do rzeczy, Nauczenie architektury, uczenie się architektury); trzeci to zbiór luźnych wrażeń, impresji wywołanych określonym widokiem, przestrzenią, sytuacją i obrazujących filozofię Zumthora (Ciało architektury, Nasze domy w Leis). Wszystkie teksty są niesłychanie osobiste, intymne wręcz, a zawarte w nich poglądy spójne i przemyślane.
Książkę otwiera wykład Spojrzenie na rzeczy z 1988 roku, zawierający właściwie przekrój przez wszystkie najważniejsze, w opinii autora, elementy wpływające na jakość architektury. Zaczyna się od wspomnienia z wczesnego dzieciństwa dotyczącego domu ciotki autora, atmosfery tego miejsca, sposobu w jaki oddziaływało na zmysły i nastroje. W kolejnych rozdziałach Zumthor wielokrotnie powraca do problematyki roli wspomnień w procesie projektowania, tu zaledwie delikatnie zarysowanej. Kolejny podrozdział poświęcony jest roli, jaką odgrywa materiał w postrzeganiu, czy raczej odczuwaniu, architektury. Zumthor uważa, że odpowiednie użycie materiału (odpowiednie, to znaczy zgodne z jego naturą) wydobywa z niego nie tyle efekt estetyczny czy funkcjonalny, co samą istotę, sens i nadaje mu znaczenie wyrastające ponad zwykłą użytkowość. Pogląd ten jest równocześnie trudny do zanegowania i do zweryfikowania, zwłaszcza, że Zumthor nie podaje konkretnego przykładu dla takiego użycia materiałów w architekturze (posługuje się natomiast przykładem rzeźb niemieckiego artysty, Josepha Beuysa oraz francuskiej grupy artystycznej Arte Povera). Można jedynie domniemywać na przykładzie jego własnych dzieł, znanych z bardzo precyzyjnego i świadomego doboru materiałów, co właściwie architekt miał na myśli.
Następne dwa podrozdziały definiują dwie bardzo ważne w filozofii Zumthora cechy architektury - "wypracowanie" budynku oraz jego praktyczną wartość, plasując równocześnie architekta na pozycji nie artysty, a rzemieślnika. Zumthor zachwyca się umiejętnością konstruowania obiektów użytkowych, w tym i architektury, będącą jedną z podstawowych umiejętności i potrzeb człowieka od zarania dziejów. Budynek, jako rezultat takiej, czysto użytkowej aktywności nie powinien więc użytkowości zaprzeczać. Zumthor stanowczo potępia tworzenie formy dla samej siebie, nie wynikającej z funkcji i nie służącej podstawowemu celowi, jakiemu architektura służyć powinna - kreowania miejsca do życia.
Aby jednak budynek mógł służyć temu celowi dobrze, musi być przemyślany. Zumthor porównuje projektowanie do procesu łączenia różnych - pod względem funkcjonalnym, kubaturowym, konstrukcyjnym, materiałowym - elementów. Szczególnie ważne w opracowaniu są styki tych elementów - to tam powstają detale, które determinują wyraz całego obiektu, nie mając jednocześnie nic wspólnego z formalną dekoracją. Po raz kolejny pojawia się odwołanie do rzeźby, tym razem punktem odniesienia dla rozważań stają się stalowe formy tworzone przez Richarda Serrę, które zachwycają Zumthora jednorodnością, mimo iż składają się z wielu elementów. Tak też powinno być i z dobrze zaprojektowanym budynkiem.
Nie tylko połączenia elementów budynków między sobą są ważne - równie ważne jest połączenie, czy raczej zrośnięcie się nowego obiektu z istniejącym otoczeniem. Zumthor deklaruje, że pragnie projektować budynki, które dopełniają istniejącą przestrzeń, tworzą w niej nową jakość, nie dominując jej. Do tego pragnienia odnosi się na łamach Myślenia architekturą wielokrotnie i w różnych miejscach.
W tym miejscu pojawia sie pytanie - czy architektura ma być jedynie użytkowa? Czy jej wartość tkwi jedynie w odpowiednim użyciu materiałów, połączeniu form i funkcji, doborze konstrukcji? Odpowiedź brzmi jednocześnie tak i nie. Zumthor uważa, że z tych, pozornie zwyczajnych i do bólu użytkowych elementów, z ich szczerości, może powstać nowa jakość, wzbudzając w odbiorcy poruszenie, chęć odkrywania, poznawania i zrozumienia danego budynku. W takiej sytuacji architektura nabiera cech sztuki.
Myśl tę rozwija w kolejnym rozdziale pod tytułem Twarde jądro piękna. W tym krótki eseju Zumthor szuka źródła piękna architektury. I po raz kolejny odnajduje je w celowości jej istnienia, w dopasowaniu do otoczenia i przeznaczenia, w jej szczerości i naturalności. Dobra architektura winna człowieka przyjmować, pozwalać mu przeżywać i mieszkać, a nie wmawiać mu coś - pisze Zumthor. W zaprzeczeniu tej zasadzie dopatruje się problemów, trawiących współczesną architekturę, chociaż jednocześnie przyznaje, że te najzwyklejsze, najnaturalniejsze rozwiązania, wcale nie są rozwiązaniami najłatwiejszymi. Tworzenie budynku, będącego jedynie przestrzenią do życia, bez przydawania mu dodatkowych, niepotrzebnych znaczeń jest trudne, bo jak twierdzi Zumthor, wymaga ogromnej pokory. Wymaga od projektanta wycofania się, pozostawienia budynku samego sobie i jego mieszkańcom. Dopiero wtedy tworzy się ta szczególna relacja pomiędzy budynkiem i człowiekiem, o której pisze cytowany przez architekta filozof Martin Heidegger: Związek człowieka z miejscami i poprzez miejsca z przestrzeniami polega na zamieszkiwaniu . Dla Zumthora zamieszkiwanie jest najważniejszą, podstawową i jedyną ideą architektury i cała reszta - materiał, konstrukcja - służy jedynie urzeczywistnieniu te idei w namacalnym, ostatecznym kształcie. Rzeczywistość architektury to konkret, coś, co stało się formą, masą, przestrzenią, jej ciało. Nie ma żadnej idei, prócz tej tkwiącej w rzeczach - kategorycznie kończy ten wykład.
W kolejnym rozdziale, Od namiętności do rzeczy, kontynuuje tę myśl. Sam siebie określa jako rzemieślnika, pisze o robieniu architektury. Nie tworzy teoretycznych podstaw dla architektury, lecz praktyczne, ponieważ te uważa za najistotniejsze. Pierwszym, od czego zaczyna projektowanie jest poznanie i zrozumienie miejsca, w którym ma projektować. Podczas tego procesu, niejako mimowolnie pojawiają sie obrazy innych znanych mu miejsc, wrażeń, sytuacji, i to z nich tworzy podstawy dla nowego projektu. Projekt nie może jednak jedynie czerpać z otoczenia i historii - sam sobą również musi reprezentować jakąś nową jakość, dodawać coś do istniejącej przestrzeni. Musi odnosić się, wchodzić w dialog z szerszą rzeczywistością, ze światowymi trendami, z szeroko pojętą nowoczesnością. Tylko w ten sposób, łącząc lokalność i światowość, tradycje i nowoczesność, można, według Zumthora, osiągnąć coś naprawdę architektonicznie wartościowego.
Dalej Zumthor zagłębia się we wspomnienia, opisując budynki i przestrzenie, które zrobiły na nim wrażenie. Wspomina niewielki hotel, położony prawdopodobnie gdzieś w Szwajcarskich górach, salę w restauracji, kalifornijską szkołę. Wspomina tworzenie pierwszych, w pełni przez siebie zaprojektowanych i wykonanych mebli, zaraz po ukończeniu szkoły meblarskiej. Jednak największe wrażenie zrobił na mnie fragment o współpracy z inwestorem. Zumthor przyznaje, że zdarza się, że inwestor próbuje wymóc na nim potanienie projektu, kosztem użytych materiałów, precyzji wykonania, jakości elementów konstrukcyjnych. Opiera się jednak tym żądaniom, gdyż wie, że prawdziwa wartość architektury nie tkwi w jej opłacalności, lecz jakości. Godny pozazdroszczenia luksus, na który pozwolić sobie może jedynie bardzo znany architekt.
Kolejny rozdział, Ciało architektury, to zbiór luźnych impresji, przeżyć będących udziałem autora, lub jedynie opowiedzianych mu przez kogoś innego. Nie zawsze są to sytuacje stricte związane z budynkami. Pojawiają się wspomnienia udzielonego wywiadu, refleksje nad książką o budownictwie drewnianym, refleksje nad tatuowaniem ciała czy nad dziełami sztuki. Zumthor analizuje różne przestrzenie, zdradzając niezwykły talent obserwacyjny (którego w innym rozdziale stanowczo się wypiera!) i niezwykłą umiejętność transponowania języka architektury na język pisany, zrozumiały dla każdego odbiorcy. Te krótkie teksty inspirują, napawają nadzieją i ochotą do szukania wyjątkowych przestrzeni, elementów, detali nawet w na pozór zwyczajnych i niekoniecznie wybitnych obiektach.
Nauczanie architektury, uczenie się architektury to tekst nieledwie metodyczny, ukazujący sposób nauczania, jaki praktykuje Zumthor na Uniwersytecie z Mendrisio, gdzie jest profesorem. Na początek formułuje bardzo ciekawą definicję projektowania, do której zresztą odwoływał się już wcześniej i będzie odwoływał się w kolejnych tekstach: Tworzyć architekturę to znaczy zadawać sobie pytania, to znaczy przybliżać się do własnych odpowiedzi, krążyć dookoła nich i odnajdywać je przy wsparciu nauczyciela . Następnie określa warunki, jakie spełniać musi dobry projekt architektoniczny - musi być mądry i zmysłowy. Wydaje się, że jest to odniesienie do sławnej definicji Le Corbusiera: Architektura jest mądrą, właściwą, wspaniałą grą brył w świetle . Dalej argumentuje, jak ważną, właściwie kluczową rolę w procesie projektowym pełni realizacja. Zumthor uważa, że rysunek architektoniczny nie jest architekturą, że powstaje ona dopiero w procesie budowlanym, gdy można jej w pełni doświadczyć i odczuć wszystkimi zmysłami, w ten sposób odwołując się do kolejnej definicji architektury, tym razem węgierskiego filozofa György Lukácsa: Architektura jest budowaniem realnej, odpowiedniej przestrzeni, która w sposób wizualny przywołuje odpowiedniość .
Z tych, głęboko racjonalnych, podstaw wynika metodyka nauczania reprezentowana przez Zumthora. Przypomina ona zresztą program nauczania w Bauhausie. Odwraca niejako zwykły proces projektowania. Na pierwszym roku studenci poznają właściwości różnych materiałów, tworząc z nich różne, niekoniecznie architektoniczne obiekty (nie modele!). Następnie kreślą ich plany w różnej skali. Jednak najważniejszą umiejętnością, jaką Zumthor pragnie przekazać swoim uczniom jest myślenie obrazami - szukanie wewnętrznych, indywidualnych skojarzeń wizualnych i wzbogacanie ich o ciągle nowe interpretacje i skojarzania.
Kolejny rozdział to bodaj najtrudniejszy i najbardziej mistyczny tekst w całej książce. Czy piękno posiada formę? traktuje bowiem o zagadnieniu tyleż podstawowym, co trudnym do zdefiniowania i określenia. Zumthor zaczyna od fundamentalnego pytania, czy piękno w ogóle istnieje. A jeśli tak, to czy przynależy ono raczej do obiektu, który za piękny się uznaje, czy do samego obserwatora? Skąd bierze się to wrażenie?
Próbuje szukać odpowiedzi w doświadczeniach własnych i swoich bliskich. Zaczyna od wspomnienia zasłyszanego niegdyś nagrania jazzowego, które wywarło na nim ogromne wrażenie. Nie tylko na nim - jest tam również jego syn, który doznaje podobnych uczuć. Czyżby sugerował w ten sposób, że postrzeganie piękna może być w jakiś sposób dziedziczne, genetyczne?
Kolejna krótka impresja, to opowieść o wrażeniach, jakie wywiera na tajemniczej rozmówczyni (być może Annalisie Zumthor, żonie autora) obraz Marka Rothki. Znowu, tak jak w poprzedniej opowieści, pojawia się motyw oderwania od świata i całkowitego zespolenia z pięknym obiektem. Jest to doświadczenie oparte wyłącznie na bodźcu wizualnym, inne zmysły przestają mieć znaczenie - inaczej niż przy opisywanej wcześniej muzyce, która powoduje cały szereg zmysłowych skojarzeń. W każdym razie piękno zdaje się nierozerwalnie związane ze zmysłami.
Dalej pojawia się filozoficzny, mistyczny wręcz opis przeżywania piękna, w którym wyraźnie widać wpływy filozofii fenomenologicznej. Trudno go streścić, przytaczam go więc w całości: Byłem wtedy cały w sobie, a jednocześnie cały w świecie, najpierw i przez chwilę z zapartym tchem, potem całkowicie pochłonięty i pogrążony w zdziwieniu, we współbrzmieniu, podniecony bez wysiłki, ale spokojny zarazem, urzeczony czarem zjawiska, które mnie poruszyło . Warto zaznaczyć, że stan ten utrzymuje się tylko przez chwilę, ale sprawia, że przez tę chwilę znajdujemy się jakby poza czasem. Mimo swego indywidualnego, osobistego charakteru opis ten wydaje mi się bardzo trafny.
Następnie pojawiają się opisy kolejnych pięknych obiektów i miejsc: jest wnętrze teatru, willa na wzgórzu, przyroda czy nawet damskie buty. Dalej pojawia się refleksja nad pięknem przedmiotów stworzonych przez człowieka, szczególnie zaś obiektów architektonicznych. Połączenie piękna przyrody, otoczenia i budynku tworzy nową, jedyną w swoim rodzaju jakość, która odróżnia architekturę od innych dzieł człowieka.
Dalej pojawiają się opisy kolejnych sytuacji, w których autora, a raczej jego rozmówczyni, doznawała uczucia zachwytu. Przewija się motyw oddziaływania pięknego obiektu na widza, jego wewnętrznej energii, emanującej tak wyraźnie, że niemal namacalnie. Więzi z obserwowanym przedmiotem. Ważny jest także szczególny moment, w którym do owego spotkania obserwatora i przedmiotu obserwacji dochodzi.
Cała ta drobiazgowa analiza prowadzi jedynie do kolejnych pytań - jak stworzyć piękno? I czy w ogóle jest to możliwe? Zumthor jak zwykle odpowiada niejednoznacznie. Odrzuca jednak witruwiuszowskie czy modernistyczne podstawy piękna, jako zbyt proste. Harmonia, logika, porządek są zapewne środkami przybliżającymi projektanta do tworzenia rzeczy pięknych, nie są jednak wystarczające. Czego więcej jednak trzeba? Okazuje się, że piękno wynika z potrzeby, początkowo niekoniecznie uświadomionej, ale wywoływanej, gdy tylko zobaczymy obiekt, który na tę potrzebę odpowiada. To stąd bierze się wzruszenie i cała gama innych uczuć, towarzysząca zachwytowi. Dlatego tak ważne w projektowaniu jest odpowiadanie na pytania o to, czym ma być architektura, którą projektujemy. Dzięki stawianiu sobie pytań, uświadamiamy sobie czego w danym miejscu brakuje i przybliżamy się do stworzenia możliwie najdoskonalszej odpowiedz na te niedostatki, a co za tym idzie, do stworzenia pięknego obiektu.
W kolejnym rozdziale pod tytułem Magia realności Zumthor dalej zastanawia się nad niematerialnymi, metafizycznymi wartościami architektury. Tym razem jest to atmosfera, która staje się cechą konkretnych przestrzeni architektonicznych. Jest to właśnie tytułowa magia realności. Zumthor opowiada, jak stara się projektować nastrój danej przestrzeni, a czyni to poprzez niezwykłą dbałość o szczegóły. W budowaniu nastroju ważne jest bowiem absolutnie wszystko - od użytych materiałów i konstrukcji, nie tylko ich cech wizualnych, ale też fizycznych, takich jak akustyka czy temperatura. Ważna jest narracja przestrzenna, połączenie wnętrza z zewnętrzem i wnętrz między sobą. Ważne są wspomniane w pierwszym tekście połączenia między tymi wszystkimi elementami. A przede wszystkim ważne jest, by wszystko to razem dobrze służyło celowi, w jakim zostało zaprojektowane.
Kolejny tekst, Światło w pejzażu, stanowi analizę różnych rodzajów oświetlenia, od naturalnego światła księżyca czy słońca, po sztuczne światła wielkich miast. Teksty te skupiają się jednak na indywidualnym postrzeganiu światła przez autora, na wrażeniach, jakie w nim budzą różne rodzaje oświetlenia. Światło staje się kolejną cechą architektury, a raczej jej otoczenia, czymś, co buduje nastrój, wywołuje emocje. Nie zawsze pozytywne, Zumthor z obrzydzeniem wspomina rzęsiście oświetlone ulice Los Angeles, chociaż wcześniej, z samolotu, te same ulice zachwycały go. W postrzeganiu światła ogromne znacznie ma bowiem punkt obserwacji, skala źródła światła, jego położenie. Dlatego też żadne stworzone ludzką ręką źródło światła nie może się równać z oświetleniem naturalnym, do którego Zumthor wydaje się najbardziej przywiązany.
W następnym tekście, zatytułowanym Architektura i pejzaż, Zumthor pochyla się po raz kolejny nad zagadnieniem połączenia budynku i otoczenia. Opisuje szczegółowo, w jaki sposób sam podchodzi do tego zagadnienia. Przede wszystkim zachowuje szacunek dla zastanego podłoża i ukształtowania terenu. Stara się go nie zmieniać, a jeśli jest to konieczne, zmieniać tak, by zachować jego charakterystyczne cechy. Również zastosowane materiały i konstrukcja wynikają bezpośrednio z miejsca, w którym buduje. Całości nadaje formę prostą i jednoznaczną, gdyż taki jest pejzaż i tylko takie obiekty mają szansę się z nim zespolić w harmonijną całość. Na koniec zwraca uwagę na rzecz być może najważniejszą - architektura nie może dominować krajobrazu, ale sama też nie może dać się mu przytłoczyć. Budynek powinien uwydatniać cechy otoczenia, stawiać je w nowym świetle, nowym kontekście, tworzyć z nim nową jakość.
Ostatni rozdział, Nasze domy w Leis, stanowi syntezę, architektoniczne podsumowanie całej książki. Jest to bardzo szczegółowy opis powstawania dwóch domów zaprojektowanych i wybudowanych przez architekta w szwajcarskiej wiosce Leis, położonej w Alpach. Zdumiewająca jest precyzja, z jaką projekt został zaplanowany i wykonany - jak sam architekt przyznaje wśród pięciu tysięcy drewnianych, obrobionych maszynowo bali, z których powstały oba budynki, nie było dwóch identycznych. Wydaje się, że z pewną niechęcią przyznaje, że tak wielka precyzja nie byłaby możliwa bez techniki komputerowej, mimo iż konstrukcja domu jest tradycyjna - belki łączone są na klasyczny jaskółczy ogon. Z tradycyjnej konstrukcji, bardzo popularnej w tym regionie, powstał jednak budynek nietradycyjny. Konstrukcja to bowiem uniemożliwia stosowanie dużych otworów, domy Zumthorów są natomiast przeprute ogromnymi oknami. Możliwe było to dzięki sprytnemu wykorzystaniu tradycyjnych, niewielkich pomieszczeń, takich jak łazienki, garderoby, schowki, jako trzonu konstrukcyjnego. Oplata je wieniec pomieszczeń mieszkalnych, w których pojawiają się duże przeszklenia, zapewniające swobodny przepływ przestrzeni i światła między wnętrzem a zewnętrzem, tak ważny dla architekta. Całość tworzy namacalny dowód na prawdziwość i szczerość poglądów autora - jest powiązanie z miejscem, jest szczerość, naturalność i odpowiedniość materiału i konstrukcji. Jest narracja przestrzenią i światłem. Jest miejsce do życia.
Trudno polemizować z wartościami wyznawanymi przez Zumthora. Jego poglądy są spójne, mądre i, co najważniejsze konsekwentnie odzwierciedlane w tworzonej przez niego architekturze. Chociaż odżegnuje się od, tak popularnego we współczesnej architekturze, teoretyzowania architektury, jego budynki są również wynikiem rozważań teoretycznych. Bardzo jednak rzeczowych i pragmatycznych, a przy tym niepozbawionych mistycyzmu i duchowości. Nie wszystko w nich jest nowe, przeciwnie, większość to przetransponowane i przyswojone przez autora rozważania znane z wcześniejszych epok, od Witruwiusza począwszy, a na modernizmie skończywszy. Nie jest to jednak wadą, a i sam Zumthor temu nie zaprzecza, rozsądnie i z pokorą przyznając, że niewiele już pozostało w architekturze zagadnień, na które nie znaleziono jeszcze odpowiedzi.
Zastanawia mnie jedynie tytuł - czy nie powinien on raczej brzmieć Odczuwanie architekturą? To przecież na uczuciach, emocjach skupia się głównie autora. Być może jednak chodzi o to, że by móc wywołać architekturą emocje, musi być ona głęboko przemyślana? A może o to, o czym wspomina w rozdziale Nauczanie architektury, uczenie się architektury i wielu innych miejscach, by zapamiętywać obrazy i tymi obrazami myśleć, tworzyć architekturę? Zapewne nie ma jednego wyjaśnienia.

"Myślenie architekturą" jest zbiorem wykładów i esejów napisanych przez Zumthora w latach 1988-2009, a więc w okresie, w którym powstały największe, najbardziej znane dzieła architekta, a on sam może już uważać się za twórcę jeśli nie spełnionego, to na pewno dojrzałego i doświadczonego. Książka jest próbą przekazania filozofii Zumthora, jego spojrzenia na proces...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Alicja

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
40
książek
Średnio w roku
przeczytane
4
książki
Opinie były
pomocne
1
razy
W sumie
wystawione
30
ocen ze średnią 7,3

Spędzone
na czytaniu
286
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
5
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]