-
ArtykułyRozdajemy 100 książek i konta premium w aplikacji. Konkurs z okazji Światowego Dnia KsiążkiLubimyCzytać2
-
ArtykułyCi, którzy tworzą HistorięArnika0
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Spotkanie“ Agnieszki PtakLubimyCzytać2
-
ArtykułyŚwiętujemy Dzień Ziemi 2024. Oto najciekawsze książki dla każdego czytelnikaAnna Sierant18
Biblioteczka
2016
2016-01
2015-12
Nowa książka Manueli Gretkowskiej napisana w duecie z życiowym partnerem opowiada dwie zupełnie różne historie, w których znajdziemy wspólne wątki: trudności w relacjach, odnajdywaniu w nich siebie, przetrwaniu pomimo problemów.
Kryzys w związku poznajemy z perspektywy kobiety i mężczyzny. Manueli i Piotra? Być może. Dwie części książki są zupełnie inne. To dobrze, bo przecież mają przedstawiać dwie różne perspektywy. To źle, bo zupełnie do siebie nie pasują. Czytając pierwszą poznajemy Marię, pisarkę, która wyjeżdża z córką do Kalifornii żeby odetchnąć od przytłaczającego związku. Odkrywa bujne możliwości eksperymentowania ze środkami psychoaktywnymi, poznaje tutejszą rzeczywistość, uczelnię, społeczność. Główną osią historii jest poszukiwanie w sobie rozwiązania dla tego związku, dla życia. Wszystko jest przesiąknięte duchowym wymiarem rzeczywistości, nie zawsze tym najbardziej oczywistym. Jak zawsze Gretkowska płynie w typowym dla siebie stylu, trudnym do pomylenia. Sięga do głębin człowieczeństwa, do wierzeń, mitów, antropologicznego bogactwa, które zwykle jest wymazywane z poprawnej i poukładanej rzeczywistości. Wizje, sny mają takie same prawa jak codzienne wydarzenia w hierarchii ważności. Bardzo cenię Gretkowską właśnie za tę odrębność, której nie znajduję u nikogo innego. Jedyny problem jest z nią taki, że bez względu na to, czy czytamy jej dzienniki ("Polka" i "Europejka") czy powieści, to styl pozostaje bardzo podobny. W "Miłości klasy średniej" trudno mi odróżnić, gdzie jest opowiadana historia, a gdzie przywołanie własnej biografii. Doszukiwanie się tej biografii narzuca się samo, bo Gretkowska w radiu TOK FM opowiadała niedawno o swojej podróży do Kaliforni, a na łamach Vivy razem z Piotrem Pietuchą opowiadali o swoim kryzysie relacyjnym.
Podczas czytania pierwszej części rodzi się oczekiwanie, że druga będzie jej uzupełnieniem o męską perspektywę. Tymczasem tak się nie dzieje, bo w części autorstwa Piotra Pietuchy dostajemy zupełnie innych bohaterów, historię tyleż zagmatwaną, co mało wciągającą i po prostu męczącą. Ta nierówność jest uderzająca i przemawia zdecydowanie na niekorzyść całości.
Nowa książka Manueli Gretkowskiej napisana w duecie z życiowym partnerem opowiada dwie zupełnie różne historie, w których znajdziemy wspólne wątki: trudności w relacjach, odnajdywaniu w nich siebie, przetrwaniu pomimo problemów.
Kryzys w związku poznajemy z perspektywy kobiety i mężczyzny. Manueli i Piotra? Być może. Dwie części książki są zupełnie inne. To dobrze, bo...
Nowa książka Izabeli Szolc wydana przez szczecińskie Wydawnictwo Forma to trudny orzech do zgryzienia. Poczynając od najbardziej podstawowych rzeczy: do ostatniej strony czytelnik zastanawia się, czy ma do czynienia ze zbiorem opowiadań czy też z jedną historią rozłożoną na osobne rozdziały.
Bohaterki przedstawiają bardzo różne wersje kobiecości, zawsze z poczuciem obcości wobec swojej płci i ciągłym zmaganiem: z partnerem, samotnością, psychiką, przeszłością, dzieciństwem...
Kolejne obrazy tylko momentami rozwijają akcję, bywa, że zatrzymują ją, prowadzą znienacka w innym kierunku. Izabela Szolc pisze poetycko, refleksyjnie, a jednocześnie dosadnie: zwłaszcza, kiedy mowa o erotyce, której w nowej książce nie brakuje. W trakcie lektury przychodzi wrażenie przeładowania scenami naturalistycznie przedstawiającymi kolejne zbliżenia, które nie przynoszą jednak spełnienia, są grą, związaniem, często próbą utrzymania czegoś, co nie ma szans na przetrwanie. Odnoszę wrażenie, że wrażliwość czytelnika celowo ma być wystawiona na próbę, to test, jak często można w nas celować genitaliami. W moim przypadku granica wytrzymałości została przekroczona bardzo szybko. Tłumaczę ten zabieg, bo inaczej musiałabym wprost powiedzieć, że to duży minus tej książki, który utrudniał czytanie.
Jedyna czułość pojawia się w stosunku do zwierząt: od samego początku są one ważne jako członkowie rodziny czy wręcz jako ktoś, o kogo można być zazdrosnym. Związek z psami i kotami, przyrodą przynosi cień nadziei, jest jedynym jasnym punktem w mrocznych przestrzeniach tych opowiadań.
Trudne związki łączą bohaterki z mężczyznami, z rodziną, z dziećmi, których nie chcą mieć lub które ostatecznie jednak się pojawiają. Najtrudniejszy jest ten z samą sobą. Oglądamy powoli przesuwające się błyski emocji, często niszcząca i zagłębiające się coraz bardziej w pustkę. Subtelność tych obserwacji kontrastuje z brutalną dosłownością erotyki.
Ostatecznie powtarzające się w kolejnych opowiadaniach wątki tworzą sieć powiązań i w finale udaje się dostrzec wyłaniającą się z nich całość. Jest ona różnorodną, choć utrzymaną w podobnych barwach mozaiką, w której dostrzeżemy różne odmiany kobiecości, miłości, zmagań z przemijaniem. Te podstawowe, najważniejsze tematy. „Śmierć w hotelu Haffner” wymyka się klasyfikacjom i szybkim ocenom. Wymaga wgryzienia się w kolejne obrazy, zanurzenia w niełatwy świat i refleksje, które ze sobą niesie.
Nowa książka Izabeli Szolc wydana przez szczecińskie Wydawnictwo Forma to trudny orzech do zgryzienia. Poczynając od najbardziej podstawowych rzeczy: do ostatniej strony czytelnik zastanawia się, czy ma do czynienia ze zbiorem opowiadań czy też z jedną historią rozłożoną na osobne rozdziały.
więcej Pokaż mimo toBohaterki przedstawiają bardzo różne wersje kobiecości, zawsze z poczuciem obcości...