-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Biblioteczka
2023
2023
2022-05
2022-07
2022-10
2023-02
2023-01
2022-07
2023-08
2023-09-01
2022
2022
Chciałoby się rzec, że Jan Kuriata napisał historię pełną stłumionych emocji, wzruszającą i równocześnie bardzo trudną. Ale nie, on jej nie napisał, on tylko ją spisał – „Wołyniacy. Jedno życie” to prawdziwe dzieje kilku pokoleń, które zmierzyć musiały się z niekiedy traumatycznymi wydarzeniami. To opowieść o zwykłych ludziach, którzy postawieni w sytuacjach bez wyjścia, wyście to odnaleźć musieli. „Właścicielem” spisanych przez Kuriatę wspomnień był jego ojciec, który przez kolejne lata zwierzał się w synowi z przeszłości – swojej, rodzinnej, okolicznej.
Kolejne karty opowieści przynoszą ze sobą coraz silniejszy niepokój. Narasta on niepostrzeżenie, sprawiając, że ludzie do tej pory sobie bliscy, nagle nie tylko oddalają się od siebie, ale wręcz stają się dla siebie obcymi, by w końcu niepewność i napięcie między nimi urosło do rangi nienawiści. Czas, który w tej historii rany ledwo zabliźnia, sięgający od lat trzydziestych po osiemdziesiąte, pokazuje, że ludzie się nie zmieniają. Kuriata postarał się, aby opowieść była możliwie jak najbardziej obiektywna, niekiedy jednak emocje biorą górę. Granica pomiędzy prawdą a kłamstwem w historii Wołynia jest bardzo cienka, a lektura „Wołyniaków” pomaga dostrzec jej rzeczywisty przebieg.
„Wołyniacy” to opowieść ku przestrodze, pomagająca zrozumieć meandry międzyludzkich relacji w warunkach odgórnego zagrożenia. Wydaje mi się, że można nazwać tę książkę pozycją obowiązkową, szczególnie w kontekście wojny, jaka ciągle trwa u naszych drogich Sąsiadów ze Wschodu. Wojna trwa, ludzie cierpią. Historia zatoczyła koło.
Chciałoby się rzec, że Jan Kuriata napisał historię pełną stłumionych emocji, wzruszającą i równocześnie bardzo trudną. Ale nie, on jej nie napisał, on tylko ją spisał – „Wołyniacy. Jedno życie” to prawdziwe dzieje kilku pokoleń, które zmierzyć musiały się z niekiedy traumatycznymi wydarzeniami. To opowieść o zwykłych ludziach, którzy postawieni w sytuacjach bez wyjścia,...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12-19
Poczyniona kilka lat temu lektura „Moby Dicka” zmieniła moje zimowe zwyczaje. Od tej pory, kiedy tylko temperatura spada poniżej zera, czuję potrzebę udania się w odległe, polarne rejony lub na nieprzewidywalne, morskie i oceaniczne wody. Przyznaję: nie znam przyjemniejszego sposobu na grudniowe popołudnia i wieczory, niż książka o opierającym się siłom natury statku, porcja gorącego grogu i biały puch za oknem.
Podróże w nieprzyjazne rejony rozpoczęłam w tym sezonie od książki Juliana Sanctona „Obłęd na krańcu świata. Wyprawa statku Belgica w mrok antarktycznej nocy”. I choć moja przygoda z Belgicą trwała o wiele krócej niż jej perypetie w okolicach koła podbiegunowego, była ona pełna wzruszeń, podziwu i gniewu.
Belgijska wyprawa badawcza z lat 1887-1899 została przez Sanctona opisana szczegółowo, od etapu przygotowań, przez piekło lodowych pułapek i nocy polarnej, po dalsze losy członków załogi po powrocie z niebezpiecznej wyprawy. Rzetelnie przygotowana opowieść oparta została na bogatym materiale źródłowym, w tym na dziennikach komendanta Adriena de Gerlache’a, udostępnionych autorowi w oryginale przez potomków podróżnika, a także wspomnieniach Roalda Amundsena, Fredericka Cooka czy Henryka Arctowskiego.
Wraz z postępem lektury pogłębiają się emocje. Załoga uwięzionego w lodzie statku, osamotniona, dotknięta szkorbutem i tęskniąca za słońcem, z czasem coraz silniej popadała w obłęd. Doświadczenia tamtej podróży to jednak nie tylko cierpienie. To także heroiczne wysyłki, by uwolnić się z bezlitosnego paku, przekraczanie własnych granic i szukanie nowatorskich rozwiązań w sytuacjach beznadziejnych. To także szansa na zrozumienie zmian zachodzących w ludzkiej psychice, gdy człowiek znajduje się w ekstremalnej sytuacji bez szans na ucieczkę, tak ważna także i dzisiaj, na przykład w dobie przygotowań coraz śmielszych podróży kosmicznych.
Zdecydowanie polecam tym, którzy lubią wietrzyć umysł na bezkresnych, otwartych przestrzeniach.
Poczyniona kilka lat temu lektura „Moby Dicka” zmieniła moje zimowe zwyczaje. Od tej pory, kiedy tylko temperatura spada poniżej zera, czuję potrzebę udania się w odległe, polarne rejony lub na nieprzewidywalne, morskie i oceaniczne wody. Przyznaję: nie znam przyjemniejszego sposobu na grudniowe popołudnia i wieczory, niż książka o opierającym się siłom natury statku,...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Nocny prześladowca” to niewątpliwie jedna z najlepszych książek z gatunku true crime, jakie czytałam, a wierzcie mi, czytałam ich dziesiątki, jeśli nie setki. Fabularyzowane opisy zbrodni czy przebiegu śledztwa oparte zostały o słowa samego Ramiereza, ofiar które przeżyły jego napaści, świadków, tropiących go policjantów. Pierwsze trzy części, a więc „Ścigany i ścigający”, „Richie” oraz „Schwytanie”, pochłania się naraz. Część czwarta, „Proces”, nieco mnie znudziła, ponieważ znaczna jej część jest powtórzeniem tego, co zostało już przedstawione w poprzednich, ale tym razem głównie w formie zeznań świadków. Niemniej część ta jest niezbędna dla stworzenia pełnego obrazu życia i zbrodni Ramireza, dlatego jej obecność oceniam na plus.
Lektura „Nocnego prześladowcy” coś we mnie zmieniła. Nie od wczoraj wiem, że bozia ma różnych lokatorów i nieszczęście może spaść zupełnie niespodziewanie na absolutnie każdego. Nigdy jednak, po żadnej książce czy po żadnym programie dokumentalnym o zbrodniach seryjnych nie czułam takiego niepokoju, jak po książce Philipa Carlo. Umiał pokazać prawdziwą naturę zła, która do mnie przemawia, a dreszczyk emocji, jaki do tej pory czułam, zgłębiając historie seryjnych morderców, zamienił na większą uważność i dbałość o własne bezpieczeństwo, co objawia się chociażby w tym, że teraz już zawsze wchodząc do kamienicy dociągam za sobą bramę, nie dając nikomu obcemu szansy wślizgnięcia się za mną na klatkę. Błahostka, ale pojawiła się u mnie właśnie po przeczytaniu „Nocnego prześladowcy”.
Każda z popełnionych przez Ramireza zbrodni została w „Nocnym prześladowcy” odtworzona z pieczołowitą dokładnością. Tym, którzy nie chcą polegać wyłącznie na wyobraźni, polecam seans serialu Netflixa „Richard Ramirez: The Hunt for a Serial Killer”. Twórcy pokusili się o sporo niecenzurowanych fotografii z miejsc zbrodni, za co zresztą zaliczyli niezły lincz medialny. Tak czy siak, jak ktoś nie jest specjalnie wrażliwy, polecam, bo chociaż mocno rozciągnięty, to jednak godny zobaczenia jako uzupełnienie lektury.
„Nocny prześladowca” to niewątpliwie jedna z najlepszych książek z gatunku true crime, jakie czytałam, a wierzcie mi, czytałam ich dziesiątki, jeśli nie setki. Fabularyzowane opisy zbrodni czy przebiegu śledztwa oparte zostały o słowa samego Ramiereza, ofiar które przeżyły jego napaści, świadków, tropiących go policjantów. Pierwsze trzy części, a więc „Ścigany i ścigający”,...
więcej Pokaż mimo to