rozwiń zwiń
Gumciobook

Profil użytkownika: Gumciobook

Klepacze k/Białegostoku Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 4 lata temu
167
Przeczytanych
książek
394
Książek
w biblioteczce
86
Opinii
693
Polubień
opinii
Klepacze k/Białegostoku Kobieta
Dodane| 1 cytat
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

„– Dlaczego Hellheaven? Dlaczego akurat ta nazwa?
– Bo to miejsce, gdzie spotykają się piekło i niebo – mówi ze wzrokiem utkwionym gdzieś daleko przed sobą. – Dwaj odwieczni wrogowie.”

Czym młoda, polska autorka może zaskoczyć? Naprawdę trudno jest się teraz wybić, szczególnie debiutantom. Jednak niektórym to się udaje i zawsze podziwiam ich za wytrwałość. Gdy po raz pierwszy otrzymałam wiadomość o tej książce i przeczytałam opis pomyślałam, że może być to coś mało oryginalnego, ale intrygującego. Okładka sprawiła, że poczułam lekki dreszczyk, bo czyż nie wygląda wspaniale? Dopiero potem dowiedziałam się kim jest autorka (na początku nawet nie wiedziałam, że to Polka, ah te wydawanie książek pod pseudonimem), a teraz siedzę przed komputerem i piszę dla was recenzję książki, którą pochłonęłam w kilka godzin.

Życie Camille ulega drastycznej zmianie, gdy rodzice wysyłają ją do szkoły z internatem. Koniec z pogaduszkami o chłopcach do samego rana z najlepszą przyjaciółką, koniec nieodpowiedniego ubioru, wszystko się zmienia. Camille dowiaduje się, że jej nowa szkoła – Hellheaven – nie jest zwyczajna. Elitarna placówka, w której uczy się po dwóch uczniów z każdego kraju, nawet nie wygląda normalnie. Ale czy wszystko to, co powiedzieli Camille jest prawdą? Może szkoła ukrywa jakąś tajemnicę?

Zaczyna się niepozornie, tak jak przeciętny paranormal. Później już czuć emocje, a raczej powinno się je czuć. Miałam z początku problem z wciągnięciem się w tę książkę. Przy pierwszych pięćdziesięciu stronach zwracałam dużo uwagi na styl, który trochę mi przeszkadzał. Widać, że autorka pisząc książkę była bardzo młoda, ale czyż to nie idzie na plus dla niej, że spróbowała swoich sił pomimo młodego wieku? Mniej więcej w połowie przestałam zwracać uwagę na styl. Fabuła coraz bardziej wciągała, a wydarzenia… cóż, nie mogłam się oderwać od książki. Już myślałam, że znam zagadkę Hellheaven, a tu nagle okazuje się, że to zupełnie co innego. I bardzo dobrze, bo pierwsza wersja, którą przedstawili bohaterowie była bardzo naciągana i bohaterka musiałaby być kompletną idiotką, żeby się na to nabrać. Ostatecznie poznajemy nowe rasy i nowy świat. Żałuję, że autorka nie przekazała wszystkich szczegółów o Eldaretach i Villianach. Jest o nich zbyt mało jak na jeszcze dotąd nieznane rasy. Zaciekawiło mnie to, że mają swoje państwo, niewidoczne dla zwykłych ludzi. Może autorka inspirowała się seriami Cassandry Clare, w końcu tam mamy Idris. Niestety nie da się być do końca oryginalnym, gdy każdego dnia pojawia się kilkadziesiąt nowych książek. Więcej historii czy opisów Eldaretów i Villianów sprawiłaby, że czytelnik mógłby sobie lepiej to wszystko wyobrazić. Ja osobiście widziałam wszystko tak trochę przez mgłę.

„– Metka przy bluzce cię gryzła, aż ci skóra zczerwienia…
– Więc postanowiłeś przy okazji ściągnąć też ze mnie całą resztę?”

W wielu momentach historia się nie klei. Widać, że autorka zaczęła jakiś wątek i chciała z niego przejść w inny, ale niestety się nie udawało. Wiele rzeczy zostało niewyjaśnionych. Poza tym nie wszystko tworzy spójną całość. Czasami widać zamieszanie w procesie tworzenia autorki. Całkiem ciekawym dodatkiem do fabuły był motyw koszmarów Camille. Niestety nadal nie wiem, dlaczego ją prześladowały i jaki był ich cel. Może autorka chciała, żebyśmy puścili wodze fantazji?

Jak recenzja to i trochę o bohaterach musi być. Tutaj akurat nie mam prawie żadnych zastrzeżeń. Maxa, jednego z głównych bohaterów, szczerze polubiłam. Skąd ja znam ten typ chłopaka, który z jednej strony jest troskliwy a z drugiej jest draniem. Uwielbiam jego rozmowy z główną bohaterką i jego sposób bycia. Jeśli chodzi o Camille to muszę powiedzieć, że nie wzbudziła u mnie negatywnych emocji, tak jak to robi większość głównych, kobiecych charakterów. Jest zadziorna, co mi się w niej najbardziej spodobało. Mogłabym tu wymienić jeszcze kilkunastu bohaterów, z którymi miło spędziłam czas czytając książkę, ale musiałabym zdradzić wtedy więcej fabuły, a chcę żeby tajemnica Hellheaven pozostała tajemnicą.

Podsumowując. „Hellheaven” nie jest książką odpowiednią dla czytelników przyzwyczajonych do prawdziwej fantastyki i doświadczonych pisarzy. Jest to lekka lektura, którą można przeczytać siedząc wieczorem na fotelu z kubkiem herbaty. Cała historia nie należy do najoryginalniejszych, ale jest wiele ciekawych motywów, z którymi warto się zapoznać. Niewymagającym czytelnikom spodoba się nowy świat stworzony przez autorkę, ale zapewne tak jak ja będą snuć domysły, co mogłoby się zdarzyć po zakończeniu książki, a jest ono całkiem niespodziewane.

„Świat bez kłopotów wyglądałby pięknie, ale mam wrażenie, że też za idealnie. Bo jak mielibyśmy wtedy odróżnić dobro od zła?”

„– Dlaczego Hellheaven? Dlaczego akurat ta nazwa?
– Bo to miejsce, gdzie spotykają się piekło i niebo – mówi ze wzrokiem utkwionym gdzieś daleko przed sobą. – Dwaj odwieczni wrogowie.”

Czym młoda, polska autorka może zaskoczyć? Naprawdę trudno jest się teraz wybić, szczególnie debiutantom. Jednak niektórym to się udaje i zawsze podziwiam ich za wytrwałość. Gdy po raz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Pójdziesz do papierowych miast i nigdy już nie powrócisz.”

Quentin – dla przyjaciół Q – od zawsze podkochuje się w niesamowitej i zaskakującej Margo Roth Spiegelman. Gdy pewnego dnia dziewczyna pojawia się pod jego oknem i namawia go na przeżycie niepowtarzalnej i nielegalnej przygody, chłopak dołącza do niej. Następnego dnia Quentin dowiaduje się, że Margo zniknęła. Chłopak czuje, że tylko on może ją odnaleźć. Dziewczyna zostawia wskazówki, które mają pomóc mu odnaleźć do niej drogę.

Do książki zabierałam się dość długo. Miałam ją na swojej półce pół roku, ale dopiero ostatnio zmusiłam się, żeby ją zacząć. Jak już zaczęłam, to nie mogłam się oderwać, tak to z Greenem bywa…

Jak to w książkach Greena bywa, mamy lekko przynudzającego głównego bohatera, szalonego przyjaciela starającego się zdemoralizować tego pierwszego oraz wyjątkową dziewczynę, która bynajmniej nie jest aniołkiem. Ten schemat już znamy. Co sprawia, że mimo szablonowości nadal kochamy książki Johna Greena? Mimo wszystko, bohaterowie są inni niż w przeciętnych młodzieżówkach. Mają w sobie to „coś” i każdy posiada jakieś swoje dziwactwa. Weźmy taką Margo. Czyż nie jest trochę podobna do Alaski z „Szukając Alaski”? Pociągająca, ale nie idealna. Ma błysk w oku, ale mimo to widać, że jest przygnębiona. Pragnie odosobnienia i ucieczki. To historia sprawia, że jednak są innymi osobami. Margo z jednej strony polubiłam, z drugiej – denerwowała mnie. Rozumiem, chciała wyjechać, zniknąć. Tylko czy nie można było zrobić tego w innym sposób? Zachowała się nie fair w stosunku do swoich przyjaciół i rodziny. A Quentin, co tu dużo mówić. Ślepy na wszystko, próbował za wszelką cenę ją odnaleźć. Nie zastanawiał się nad tym, że zaraz egzaminy, koniec roku, studia. Naprawdę polubiłam przyjaciół Quentina. Radar i Ben to prawdziwie oddani kumple, którzy pomagali Q nawet w bezsensownym przeszukiwaniu opuszczonych osiedli.


„Chodzi mi o to, że w którymś momencie będziesz musiał przestać wpatrywać się w niebo, bo inaczej pewnego dnia spojrzysz z powrotem w dół i zorientujesz się, że ty także uleciałeś gdzieś w przestworza.”

Lubię książki Greena ze względu na to, że są to pojedyncze tomy, nie serie. Zaczynam książkę i kończąc ją, kończę daną historię. Czasami zastanawiam się, co by znalazło się w kontynuacji takiej powieści, ale zawsze dochodzę do wniosku, że dobrym posunięciem było pozostawienie lekkiego niedosytu czytelnikowi. Jeśli chodzi o styl autora, to już wypowiadałam się na jego temat w recenzjach innych książek. Powiem tylko tyle, że uwielbiam sposób w jaki pisze. Humor bohaterów i ich niezwykłe pomysły to wszystko dzięki niemu.

Książka porusza wiele tematów. Jest tu prawdziwa przyjaźń, ale też i ta fałszywa. Miłość, marzenia i dążenie do ich spełnienia. Tak jak w każdej książce Greena, pięknych cytatów i sentencji jest tak wiele, że brakuje miejsca do zostawiania karteczek w książce. Sama się o tym przekonałam. Poruszane poważne tematy pomieszane z humorem charakterystycznym dla nastolatków. Zazwyczaj nie wychodzi to dobrze, chyba, że jest się Johnem Greenem – wtedy wszystko jest możliwe.

Podsumowując. „Papierowe Miasta” to pozycja obowiązkowa dla wielbicieli Hazel i Gusa. Nie będzie to to samo, ale mimo wszystko nie zawiedziecie się. Historia Quentina to mieszanka literatury młodzieżowej z wątkami detektywistycznymi. Bohaterowie są mocną stroną tej książki, ale same wydarzenia wciągają i nie pozwolą Ci się oderwać od lektury nawet na minutę. Chcesz rozwiązać zagadkę Margo? Dołącz do Quentina i zobacz jaka jest tajemnica papierowych miast!

„Pamiętaj, że czasami nasze wyobrażenie drugiej osoby niewiele ma wspólnego z tym, kim ona naprawdę jest".

„Pójdziesz do papierowych miast i nigdy już nie powrócisz.”

Quentin – dla przyjaciół Q – od zawsze podkochuje się w niesamowitej i zaskakującej Margo Roth Spiegelman. Gdy pewnego dnia dziewczyna pojawia się pod jego oknem i namawia go na przeżycie niepowtarzalnej i nielegalnej przygody, chłopak dołącza do niej. Następnego dnia Quentin dowiaduje się, że Margo zniknęła....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Za miłość złożoną z setek zdań i tysięcy słów…”

Ponownie mamy okazję zagłębiać się w burzliwe i zagmatwane życie Bradina i Ally. Po ostatnich wydarzeniach z drugiego tomu mogłoby się wydawać, że wszystko się ułoży, że główni bohaterowie w końcu będą razem na dobre i na złe oraz stworzą cudowną rodzinę. Nic bardziej mylnego. Autorka nie szczędziła im zawirowań w życiu. Sprawy bardzo się komplikują, gdy Bradin wyjeżdża w trasę koncertową, a Ally musi zostać całkiem sama. Podczas jego nieobecności wiele się zmienia. Czy im miłość przetrwa? Czy Violett pogodzi się z faktem, że Bradin nic do niej nie czuje? Czy marzenia rockmana i zwykłej dziewczyny o założeniu rodziny będą miały szansę się ziścić? Czy Tom pogodzi się ze stratą Ally?

Jak można pokochać i jednocześnie nienawidzić jakiejś książki? Już dawno nie poczułam czegoś takiego, choć to uczucie od zawsze jest zarezerwowane dla ostatnich części serii. Szykuje się długa recenzja o tym sprzecznych emocjach…

Dobrze wiecie, że nie zdarza mi się często wyrażać źle o jakiejś książce. Wręcz przeciwnie, ciągle jakąś chwalę! Ale przy III tomie „Ostatniej Spowiedzi”, a dokładniej po przeczytaniu 158 strony, rzuciłam książką o ścianę i przysięgałam sobie, że już nigdy więcej po nią nie sięgnę. Wybrałam numer przyjaciółki i gdy tylko odebrała telefon zaczął się mój słowotok. Myślałam, że się wszystko poukładało, że bohaterowie w końcu zaznają trochę spokoju. Ale nie, zepsujmy im jeszcze bardziej życie, będzie ciekawiej! Jak się domyślacie, nie dotrzymałam obietnicy i ponownie zaczęłam zagłębiać się w lekturę. Były momenty, że nie mogłam uwierzyć w to, co czytam, ale były też takie, które przypominały mi piękne chwile z poprzednimi tomami.

„- Dlaczego ona? Dlaczego właśnie ona…

-Bo żadna inna kobieta nie potrafi sprawić, żebym na myśl, że ją stracę, trafię do piekła i z powrotem.” (str. 39)

Rozumiem wielka miłość. Niespodziewane pierwsze spotkanie i od razu bach, spadło jak grom z jasnego nieba! Ale prawda jest taka, nie zliczę ile razy bohaterowie wciągu tych trzech części rozstawali się, schodzili, oskarżali bezpodstawnie lub też mając dowody (fałszywe czy nie) o zdradę, mówili sobie „żegnaj” i tym podobne. Czy po dziesiątym czy którymś tam razie nie robi się to nudne? Podobno, jeśli się ludzie nie kłócą to tak naprawdę im na sobie nie zależy, ale to, co dzieje się w „Ostatniej Spowiedzi” to już „lekkie” naginanie. Ponadto nie tylko takie wątki ciągle się powtarzają.

Bohaterowie zachowują się niedorzecznie. Chyba nie do końca zdają sobie sprawę, że dziecko to duża odpowiedzialność i trud, a przecież jeszcze nimi samymi trzeba się opiekować. Desperacko pragną czegoś, co w ich sytuacji jest nierozsądne. Są jakby nie patrzeć w niestabilnym związku, który tak naprawdę muszą ukrywać, a nie afiszować się z tym.

Jednak nadal jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób autorka pisze o miłości. Może gdyby to nie byli ci bohaterowie, wtedy bardziej odczułabym znaczenie tych pięknych słów. Jednak przy trzecim tomie straciłam serce do Ally, Bradina i Toma, choć nie powiem, zdarzały się chwile, gdy miałam łzy w oczach.

„Nigdy nie myślała, że nawet on potrafiłby to zrobić, ale wybrał fatalny moment, by jednym spojrzeniem pokazać Ally jej miejsce na ziemi.” (str. 271)

Wydarzenia są cóż… praktycznie nie znajdziemy tu nic nowego niż w poprzednich tomach. Może wszystkie zdarzenia są bardziej drastyczne i łamiące serce czytelnika jeszcze bardziej niż w I czy II tomie, ale mimo wszystko to nic nowego. Jednak zakończenie jest dużą niespodzianką. Dla niektórych dobrą, a dla innych złą. Co ja gadam! Nie zależnie, jak kto lubi, którego bohatera zakończenie według mnie nie należy do happy endów, ale to wy powinniście to ocenić.

W książce ponownie znajduje się ścieżka dźwiękowa, którą warto przesłuchać podczas czytania tej pozycji. Tak jak wychwalałam to przy pierwszej i drugiej części, nadal bardzo lubię. Dodaje to klimatu książce i nie wiem, dlatego, ale sprawia, że jest ona jeszcze bliższa sercu.

Trzeci tom zawiera pewne fragmenty „podsumowania” całej historii Ally, Bradina i innych bohaterów, w szczególności miłości głównej pary. Autorka wplata wiele cytatów z poprzednich części, nawet układając z nich całe dialogi. Muszę przyznać, że wyszło to cudownie!

Podsumowując. To jednak z książek, którą jest mi najtrudniej ocenić w skali od 1 do 6. Z jednej strony czuję duży sentyment do tej serii i historia Ally i Bradina pochłonęła mnie bez reszty. Ale też widzę, że wątki w kółko się powtarzają i zachowanie bohaterów wiele razy mnie denerwowało. Więc pół na pół? Dając 3 jednak czułabym, że krzywdzę tę książkę. Jak pogodzić fakt, że z jednej strony wzdycham z ulgi na myśl o tym, że już nigdy nie poznam dalszych losów bohaterów, a z drugiej strony żałuję, że autorka nie zostawiła sobie wiele pola do popisu w razie chęci na kontynuowanie serii. Na pewno wszystkim polecam zapoznanie się z pierwszy tomem, a tym, którym przypadnie do gustu, z kolejnymi.

„- Ale nigdy nie myślisz, że ostatni raz jest ostatnim razem. Myślisz, że będzie więcej. Myślisz, że masz wieczność, lecz nie masz…
- Wieczność znaczy „za zawsze”, a nie „zawsze”, Ally.”

„Za miłość złożoną z setek zdań i tysięcy słów…”

Ponownie mamy okazję zagłębiać się w burzliwe i zagmatwane życie Bradina i Ally. Po ostatnich wydarzeniach z drugiego tomu mogłoby się wydawać, że wszystko się ułoży, że główni bohaterowie w końcu będą razem na dobre i na złe oraz stworzą cudowną rodzinę. Nic bardziej mylnego. Autorka nie szczędziła im zawirowań w życiu....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Gumciobook

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [14]

James Dashner
Ocena książek:
7,2 / 10
15 książek
4 cykle
696 fanów
Izabela Misztal
Ocena książek:
7,6 / 10
1 książka
1 cykl
Pisze książki z:
4 fanów
Carrie Ryan
Ocena książek:
7,1 / 10
15 książek
3 cykle
Pisze książki z:
63 fanów

Ulubione

Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto Kości Zobacz więcej
Cassandra Clare Mechaniczny anioł Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto Kości Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto szkła Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto Kości Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto szkła Zobacz więcej
Lauren Oliver Delirium Zobacz więcej
Lauren Oliver Delirium Zobacz więcej
Tahereh Mafi Dotyk Julii Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
167
książek
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
693
razy
W sumie
wystawione
160
ocen ze średnią 7,9

Spędzone
na czytaniu
949
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
11
minut
W sumie
dodane
1
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]