Dawid

Profil użytkownika: Dawid

Łódź Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 10 tygodni temu
109
Przeczytanych
książek
296
Książek
w biblioteczce
28
Opinii
147
Polubień
opinii
Łódź Mężczyzna
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Nie wiem od którego tomu książki z serii "Pan Samochodzik" utraciły status "Pana Samochodzika" ale czytając "Toruńską tajemnicę", która ma numer 96 zdecydowanie jestem zdania, iż powinno nastąpić to dużo, dużo wcześniej. Bo skądinąd wiem, że seria i bohater mają wśród wielu osób status kultowych. A seria z każdym kolejnym pojedynczym tomem traci na wartości. Zyskuje infantylność, sztuczność i naiwność. Jeżeli mam być tak zupełnie szczery to kompletnie nie wiem dla kogo te pozycje obecnie są adresowane. Nie nadaje się to już dla starszego odbiorcy, który wychowany jest na pierwszych dwunastu (czy jak liczyć inaczej piętnastu) tomach. Bo nie ma w tym już magii Nienackiego i pewnie traktowane jest to przez nich sentymentalnie. Nie nadaje się dla dzieci bo mimo wszystko jest to zbyt poważne i mało interesujące. Nie nadaje dla młodzieży bo akcja jest mocno infantylna i naciągana. A i zagadki są bardzo, bardzo banalne. Naprawdę, nie wiem dla kogo jest to adresowane. Z resztą sam popyt na "samochodzikową" literaturę wiele o zainteresowaniu serią daje w jakiś sposób odpowiedź na to pytanie...

Osobiście "samochodziki" łapię od czasu do czasu aby przeczytać przygodę z jakiegoś miejsca gdzie ostatnio spędziłem trochę czasu. Tym sposobem po weekendzie w Toruniu postanowiłem zerknąć czy gdzieś złapię jakiegoś "samochodzika", którego akcja działa się w tym mieście. I tak trafiłem właśnie na "Toruńską tajemnicę". Tak bajdełej to głupi weryfikator sobie wybrałem bo można być pewnym, że "Samochodzik" był już w każdym miejscu świata i odnalazł albo próbował odnaleźć każdy skarb świata... Kindżały, złote pociągi, Arkę Noego, bursztynową komnatę, mumię, koronę Popiela, Świętego Graala (bo to nie Indiana Jones ani Robert Langdon go odnalazł tylko Daniec!)... To już nawet brzmi absurdalnie. Tak więc czekam tylko jak będzie szukał skarbu w mojej piwnicy (kredens z warsztatu dziadka) albo pod drzewem na działce pana Janka z Rokicin Dolnych (a to będzie bimber z 1987 roku). Bo czyż tytuły "Pan Samochodzik i... skarb Janka z Rokicin" albo "Pan Samochodzik i... piwniczny skarb" nie brzmią "samochodzikowo"? No jak nie jak tak...

Ale rozwlekłem się w tym nic nie mówiącym wstępie. Więc do rzeczy.

Akcja rozpoczyna się przypadkowym znaleziskiem na jakie natrafiają nastoletni chłopcy w ruinach zamku Dybów. Odnajdują bowiem korytarz zakończony zamkniętymi drzwiami. Dokąd prowadzi? Mają zamiar przekonać się o tym później, kiedy wrócą na poszukiwania z lepszym sprzętem. Z przyczyn bowiem niezależnych od nich nie jest im to jednak dane...
Po latach główny bohater czyli Paweł Daniec musząc udać się w służbową podróż do Bydgoszczy, spotyka przy okazji swojego przyjaciela ze szkolnych lat. Ten z kolei zapoznaje go z wiekowym Panem Anzelmem - fanatykiem historii i kolekcjonerem dzieł sztuki. A ten wprowadza go w zagadkę złotych kielichów pochodzących z Torunia.
I to w sumie tyle słowem wstępu.

Co było fajne?

Fajne było to, że mogłem być w miejscach opisanych na kartach książki. Przecież chwilkę wcześniej buszowałem po ruinach zamku Dybów czy biegałem po starym mieście.

Co mi się nie podobało najbardziej?

Infantylizm. Naiwność. Prostota języka. Aż do przesady.
Rozumiem, że książka w głównej mierze adresowana jest do (chyba) trochę młodszego odbiorcy (ale czy na pewno?). Ale w dobie internetu i youtube'a, "arcydzieł" Vegi czy ogólnie otaczającego nas świata, chociażby rozmowy dresiarzy przedstawionych w książce brzmią dramatycznie i sztucznie. Ostrzej zwraca się już do dzieci wychowawczyni w przedszkolu kiedy chce wyegzekwować zwrot zabawki niż robili to dresiarze w książce. Już pomijam przedstawienie ich w tak stereotypowy sposób (niech przyzna się ktokolwiek kto widział kiedyś dresa z łańcuchem na szyi). Pomijam ich umysł pracujący na zasadach dziecka w wieku 7-8 lat. To przecież tak nie wygląda... No i sposób ogólnie działania drechów (których jest aż taki nadmiar w książce, że tytuł powinien brzmieć "Pan Samochodzik i... drechy") jest naprawdę stereotypowo infantylny. Większych przygłupów nie da się chyba w Polsce znaleźć niż Ci pracujący na zlecenie niejakiego głównego antagonisty - gangusa Salcesona. Pewnie kierował się ceną usług. Miało być dobrze i tanio. Wyszło tylko tanio.

Aha... i jeszcze jedno - wielka tajemnica, kielichy, wątek II Wojny Światowej, tajemne przejścia i nagle na koniec okazuje się, że jest ktoś, kto od początku wiedział o całej tajemnicy i znał jej rozwiązanie. Come on...

Oryginały (nazwijmy tak książki autorstwa Nienackiego) toczyły się z reguły w bardzo sympatycznej atmosferze, konflikty były rozwiązywane raczej "pokojowo" (jak to mówił Bruce Lee - sztuka walki bez walki), nie było akcji na zasadzie bijatyk i walk. Tutaj to się dzieje już na grubo. Akcje z nożami, włamaniami, sztuki walki wszelakie, pistolety, pościgi samochodowe czy plenerowe, śledzenia komórkami. Nie no... to nie jest "samochodzik" jakiego znałem i lubiłem...
Więc wracając do początku - nie dziwię się, że w końcu ktoś na tyle zainteresował się tym tematem i seria "Pan Samochodzik i..." straciła ten przedrostek.

To na pewno nie jest ostatnia książka z serii jaką przeczytam. Jeżdżę to tu, to tam. Lubię poczytać jak Autor przedstawia miejsca w których byłem i w jaki sposób wplecie w nią swoje fantazje i fabułę. Więc książek z serii będę pewnie od czasu do czasu szukał. Ale poziomu spodziewam się podobnego.

Nie wiem od którego tomu książki z serii "Pan Samochodzik" utraciły status "Pana Samochodzika" ale czytając "Toruńską tajemnicę", która ma numer 96 zdecydowanie jestem zdania, iż powinno nastąpić to dużo, dużo wcześniej. Bo skądinąd wiem, że seria i bohater mają wśród wielu osób status kultowych. A seria z każdym kolejnym pojedynczym tomem traci na wartości. Zyskuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tytuł na który czekałem swego czasu najmocniej ze wszystkich tych które miały się ukazać. Nogi mi się powoli wychadzały kiedy łaziłem do księgarni z zapytaniami czy już dojechał Stonawski (byłem wtedy na wakacjach i onlajnowy zakup odpadał a sieciowa księgarnia była zaraz za rogiem). Tytuł w końcu złapałem chyba dzień przed wyjazdem. Niemalże od razu zabrałem się do czytania!
I co?
Oglądaliście "Chłopaki nie płaczą"? Kojarzycie scenę kiedy Fred rozmawia z Gruchą o kobietach i ich kultowy dialog? To ja poczułem się mniej więcej podobnie bo zaufałem okładkowemu opisowi o "prawdziwych historiach nawiedzeń".
Dla osób które nie oglądały filmu lub wyleciał im z głowy to wyglądał on tak:

"Ja też kiedyś zaufałem pewnej kobiecie. Wtedy dał bym sobie za nią rękę uciąć... i wiesz co? i bym teraz, kurwa, nie miał ręki!"

Gdybym mógł cofnąć czas to swoje kroki zamiast do księgarni kierowałbym codziennie gdzie indziej, a książce nie poświęciłbym nigdy nawet minuty. To jeden z tytułów który rozczarował mnie najmocniej w trakcie mojej czytelniczej przygody. Katastrofa, kryminał, dramat. Coś strasznego...

Tytuł sili się na rzetelny, mądry, podparty "dowodami", artykułami, wywiadami, historiami w portalach społecznościowych (!) czy wiadomościami otrzymanymi na privie (!). Ale matko bosko częstochowsko... Wszystko ostatecznie i tak kręci się wokół domysłów, rozważań, rozmów z randomowymi ludźmi, którzy słyszeli jak 3 lata temu u sąsiada w rurach coś zastukało, jak ponoć u kochanka sąsiada córki to obrazek z kotem spadł ze ściany i syn Karola z bloku obok usłyszał jak drzwi na klatce w nocy zaskrzypiały. Spekulacje, przypuszczenia, luźne gadki które poprowadzone są w taki sposób, że zamiast zachęcić to zniechęcają do czytania. Nuda goni nudę. Sorry ale mnie to wygląda jak jakaś pijacka delirka...

O ile jeszcze wyłączając mózg i traktując same historie miejsc, legend i wiążących się z nimi wątków, można potraktować jako grozę klasy Z (bo do klasy B ma kawał drogi), o tyle kiedy swoje filozoficzne rozważania uskutecznia Autor to jest już strasznie... Pseudo naukowe i silące się na fachowe wywody męczą cholernie. Znajomości przywołane jakimi dysponuje Autor też wymuszają jęk politowania... Człowiek z wahadełkiem, egzorcysta (jedyny egzorcysta jakiego szanuję to Bogdan Boner), jakieś wróżki. Nie spina się to nawet na trytytki.

Już wybór miejsc nawiedzeń sam w sobie nie sprawia, że te nie są przerażające. Więc silenie się na dopisywanie do nich mrocznych historii jest komiczne. Byłem kiedyś w takim Escape Roomie "Nawiedzony schowek na mopa". To mniej więcej taki poziom tajemniczości miejsc jaki znajdziemy w książce.

Osoby, które udzielają "wywiadów" w książce totalnie nie wzbudzają zaufania (nie dziwię się też dlaczego w znacznym stopniu proszą o anonimowość). Jedyne osoby którym zaufałem to były te które mówiły "Panie... daj Pan spokój! Tu nic nie ma, żadnych duchów". I tak, tym ludziom wierzyłem. Nie dlatego, że jestem sceptyczny wobec wszelakich nawiedzeń ale dlatego, że na brak duchów w tym miejscu dostaję od nich dokładnie tyle samo dowodów co od Autora odnośnie tego, że dane miejsce jest nawiedzone.

Też kiedyś mógłbym opowiedzieć historię o moim nawiedzonym pokoju. Bo i ja kiedyś na wakacjach widziałem krzyż do góry nogami! Był też obraz do góry nogami. Drzewa za oknem do góry nogami. Wszystko widziałem do góry nogami! Taki byłem napruty sieradzkim bimbrem, że cały świat miałem do góry nogami. To jest dopiero nawiedzenie...

Spodziewałem się dostać coś co mnie zaciekawi. Gdzie poczuję dreszcze, niepokój. Gdzie dostanę TWARDE dowody. Kurde, choćby JEDEN. Dostałem ich mniej niż zero. Plotki, legendy, domysły, historyjki przekazywane z ust do ust, z pokolenia na pokolenie. A jak wiadomo każdy lubi coś zmienić w przekazywanej opowieści, coś dodać od siebie lub ubarwić. Nie wierzysz? Powiedz cokolwiek swojemu koledze, niech on przekaże to swojej koleżance. A teraz nich historia od koleżanki wróci do Ciebie. Myślisz, że będzie taka sama? Come on...

Przytoczę historię z mojej rodzinnej Łodzi. Mamy tu też jeden wieżowiec gdzie dochodziło do dużej ilości samobójstw. Dla Autora na pewno byłby to bodziec, że nad blokiem tkwi fatum. Że krążą nad nim mroczne moce i zła aura. Wiecie jaka była przyczyna? Miał 14 pięter. To zdecydowanie więcej niż większość w okolicy. Dodając do tego pewnie czas, że pewnie nie było wtedy domofonów więc 2+2 daje 4. A coś czuję, że Autorowi wyszedłby wynik 5:/...

Przepraszam Michała Stonawskiego za takie zdanie ale ewidentnie coś poszło w tytule nie tak... Wymęczyłem się, wynudziłem, wyziewałem, zniesmaczyłem, przewracałem oczami chyba nawet bardziej niż czytając "50 twarzy Graya". Serio. Serio czytałem "50 twarzy Graya". I serio, czytając "Paranormalne" przewracałem oczami bardziej. Ilość głupot mnie przygniotła. I nie dlatego, że to głupoty. Bo ja lubię głupoty. Ale to głupoty które silą się na to by pozostać poważne nie mając na to zadatków. Ten tytuł to troszkę taki książkowy Marcin Najman.

Ani to reportaż, ani autobiografia, ani stricte książka czy fabularyzowany dokument. Nie wiem jak to nawet określić... Troszkę wygląda jakby znaleziono kilka historii w necie, dopisano do nich pseudo śledztwo, dopisano kilka rozmów z postronnymi, kilka historyjek i voila. Jeden rozdział jest, jedziemy z drugim.

A więc parafrazując okładkowy "Uwierzysz czy boisz się uwierzyć?" - gdybym na podstawie tej książki miał uwierzyć w nawiedzenia i zjawiska paranormalne to prędzej uwierzę w Smurfy. Je też podobno ktoś widział... Ponoć temu komuś jak to mówił wystawał denaturat z kieszeni ale kto by o tym pamiętał...

Tytuł na który czekałem swego czasu najmocniej ze wszystkich tych które miały się ukazać. Nogi mi się powoli wychadzały kiedy łaziłem do księgarni z zapytaniami czy już dojechał Stonawski (byłem wtedy na wakacjach i onlajnowy zakup odpadał a sieciowa księgarnia była zaraz za rogiem). Tytuł w końcu złapałem chyba dzień przed wyjazdem. Niemalże od razu zabrałem się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Szatański pierwiosnek” czyli naziole, kwiaty, biczowanko i Mistrz Guy

Niektórzy narkotyzują się butaprenem. Sam znałem gościa, który wciągając opary tego ciemnobrązowego kleju, opowiadał później jak ganiają go betonowe chleby. Major Suchodolski nadal wciąga w lesie nitro. Pan Poziomka łoi w swoim szałasie denaturat. Niektórzy, bardziej wykwintni, biegają do Żabki szukając tanich win spod znaku Komandosa (już słyszę "ale Komandosa to Ty szanuj!!!) czy Białego Kielicha.
A czym narkotyzuję się ja? Mnie wystarczy Guy. Bóg Guy. Bo czytanie Guya jest doznaniem pełnym narkotyczno-literackiego erotyzmu.
I właśnie jakiś czas temu ponownie zachciało mi się odlecieć. Odleciałem z Guyem do Szwajcarii. Zaprosił mnie na wzgórze Reichenbach aby pokazać mi posiadłość La Maison des Fleurs. A obok niej wyrastające nie wiadomo skąd i czemu pierwiosnki. Śmierdzące gównem pierwiosnki. Szatańskie pierwiosnki.

Osobiście nie przepadam za grozą utrzymaną w konwencji Drugiej Wojny. Jakoś mi się to nie klei i nigdy nie kleiło. Sam okres drugowojenny był tak chory i popieprzony, że ubarwianie go dodatkowo horrorowymi klimatami jest już srogo posrane. Jasne, są wyjątki jak chociażby „Demon” Łukasza Henela, jednak to naprawdę rodzynki w tym śmierdzącym keksie. No bo przyznajcie się - kto lubi keks?!
I jednym z takich keksowych rodzynków jest właśnie „Szatański pierwiosnek” od Króla b-klasy.

Akcja „Szatańskiego pierwiosnka” rozpoczyna się kilkanaście lat po wojnie, na szwajcarskim wygwizdowie w pięknej i dostojnej posiadłości. Zalążkiem wstępu jest scena, kiedy to niewyżyty jak nimfomanka po okresie oprawca drugowojenny, zostaje odnaleziony przez swoją niedoszłą ofiarę. Uznajmy, że podczas spotkania dochodzi do niewielkiego nieporozumienia i cyk, akcja przenosi się o kilka(naście?) lat w przód.
W tym miejscu poznajemy bogatego amerykańskiego biznesmena, który zachwycił się górującą na wzgórzu Reichenbach rezydencją o bardzo mylącej i nie pasującej do okolicy nazwie – Reichenbach.
Jak się dalej okazuje, facet łeb ma nie od parady. Postanawia posiadłość zakupić aby przenieść ją do stanów i później odsprzedać z zyskiem. Sięgając głębiej do portfela zakupuje rezydencję. I o ile cała transakcja jest w sobie prosta to zawiera w sobie mały haczyk. Bowiem prawo szwajcarskie dyktuje, że nieruchomość można wywieźć z kraju dopiero wtedy, kiedy zamieszkiwana będzie przez pół roku.
W czym problem? Szwajcaria, piękne okoliczności przyrody, cisza, spokój, nuda. Droga na Ostrołękę. No faken właśnie nie do końca jest tak błogo. Bo ta posiadłość od wieków była własnością rodu Reichenbach. Tak, to ci sami od nazwy willi i nazwy wzgórza. A nienasycony sadysta, o którym wspominałem Wam jakiś czas temu, był ostatnim z rodu Reichenbach. I zginął właśnie w tym miejscu…
Od tego momentu, dusza każdego kto przez Reichenbacha zginął lub zabity zostanie, zostaje przez niego przejęta na wieczne tortury.

Motywem przewodnim tytułu jest nic innego jak nawiedzony dom. I wszystko co z tą atrakcją się łączy. Aż chciałoby się powiedzieć, że widać tu inspirację filmami b klasy, których akcja dzieje się właśnie w takich przybytkach rozkoszy. Jednak jak na moje to Guy jest inicjatorem wszystkiego co B klasowe;). I co najwyżej to reżyserzy i scenarzyści mogą fabuły rżnąć od Smitha;).
Guy wie jak czerpać z nawiedzonych dobrodziejstw garściami. Więc makabrą, gore, nawiedzeniami i klimatem bawi się z taką łatwością jak dwulatek wkłada sobie tic-taca do nosa.
Ciekawostką jest, że co u Smitha nie jest częstym zjawiskiem – w książce nie ma seksu!!! Czaicie to?! U Guya nie ma seksu! Żadnego! Nie mówię nawet zboczenieństwach w jakich wielokrotnie lubi się babrać Mistrz. Ale o jakimkolwiek. Nawet cycka nie ma!

Postaci są. Po prostu. Nie wpadają do głowy, a jak któraś na dłużej wleci to po chwili z niej wypada. W sumie jakbym miał sobie przypomnieć teraz imię czy nazwisko któregokolwiek z bohaterów to miałbym gruby problem. Każda z postaci jest praktycznie jednakowo głupia, bezmyślna i płaska. Każdy myśli podobnie sztampowo i sztywno. Czyli Guyowy standard:).
Wyjątkiem jest główny zły czyli Reichenbach. Ten zwyrol z mordą niczym wyskubany słonecznik naprawdę ma szansę zapaść na dłużej w pamięć. Bo po prostu jest dobrze naszkicowany.
Ale też kurde nie oszukujmy się, że kogoś interesują w b klasach postaci? W tych pozycjach ważne jest to jak zginą i żeby ich bolało;). I podobnie jest tutaj. Ja osobiście „zżyłem” się bardziej z jedną osobą. A i tak wydaje mi się, że jestem jednym z nielicznych, którzy docenią któregokolwiek z bohaterów.

Na zamknięcie napiszę tylko, że cholernie boli zakończenie. A właściwie jego brak… Bo odczuć to można trochę tak jakby dali Smithowi ostatnie piętnaście minut na wymyślenie i napisanie jak zamknąć tytuł. Zakończenie jest wyjęte z kloaki goryla. Słabe i szybkie. Bezbarwne i jałowe.

Ogólnie tytuł wspominam naprawdę elegancko. Jest to mój powrót do tytułu po wielu, wielu latach. Zestarzał się, przykurzył, wyblakł, strony pożółkły. No może nie do końca pożółkły bo czytałem go na Kindlu;). Ale nie da mu się zabrać, że jest to zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji stworzonych przez Smitha i absolutnie jedna z lepszych wydanych przez Phantomika.

Aha, byłbym zapomniał! Okładeczka perełeczka!!! Cudowny phantomikowy mindfuck. Dzieło sztuki przedstawiające wolną interpretację Autora po heroinowym odlocie.

P.S.

Komandosa to ja tak naprawdę bardzo szanuję;).

Moja ocena 5/10

„Szatański pierwiosnek” czyli naziole, kwiaty, biczowanko i Mistrz Guy

Niektórzy narkotyzują się butaprenem. Sam znałem gościa, który wciągając opary tego ciemnobrązowego kleju, opowiadał później jak ganiają go betonowe chleby. Major Suchodolski nadal wciąga w lesie nitro. Pan Poziomka łoi w swoim szałasie denaturat. Niektórzy, bardziej wykwintni, biegają do Żabki szukając...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Dawid

z ostatnich 3 m-cy
Dawid
2024-02-14 10:13:52
Dawid dodał książkę Horrorstör na półkę Chcę przeczytać, Posiadam
2024-02-14 10:13:52
Dawid dodał książkę Horrorstör na półkę Chcę przeczytać, Posiadam
Horrorstör Grady Hendrix
Średnia ocena:
6.4 / 10
386 ocen

ulubieni autorzy [8]

Andrzej Pilipiuk
Ocena książek:
6,7 / 10
90 książek
10 cykli
Pisze książki z:
3393 fanów
Michał Jan Chmielewski
Ocena książek:
7,0 / 10
5 książek
1 cykl
33 fanów
Dan Brown
Ocena książek:
7,0 / 10
11 książek
2 cykle
3971 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
109
książek
Średnio w roku
przeczytane
8
książek
Opinie były
pomocne
147
razy
W sumie
wystawione
106
ocen ze średnią 6,0

Spędzone
na czytaniu
500
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
6
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]