-
ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant9
-
ArtykułyWielkanocny Kiermasz Książkowy Ebookpoint – moc świątecznych promocji i zajączkowy konkursLubimyCzytać8
-
ArtykułyKwiecień 2024: zapowiedzi książkowe. Wiosna literackich premier – część 2LubimyCzytać9
-
Artykuły„A gdyby napisać historię dokładnie taką, jaką chciałabym przeczytać?”: rozmowa z Claudią MooneverSonia Miniewicz3
Biblioteczka
Fabularyzowana biografia, która mnie rozczarowała. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Ordonówna była infantylną dzieweczką, którą interesowały wyłącznie romanse i ekskluzywne kreacje, a potem nagle zmieniła się w heroiczną opiekunkę osieroconych polskich dzieci błąkających się po bezkresach Rosji podczas II wojny światowej. Zresztą ta druga i chwalebniejsza część jej życiorysu została opisana pobieżnie. Całkiem możliwe, że brak z tego okresu źródeł, na których można by się oprzeć, ale i tak portret Ordonki jest nieprzekonujący. Pewnie sięgnę po inne jej biografie.
Fabularyzowana biografia, która mnie rozczarowała. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Ordonówna była infantylną dzieweczką, którą interesowały wyłącznie romanse i ekskluzywne kreacje, a potem nagle zmieniła się w heroiczną opiekunkę osieroconych polskich dzieci błąkających się po bezkresach Rosji podczas II wojny światowej. Zresztą ta druga i chwalebniejsza część jej...
więcej mniej Pokaż mimo to"Łysy kopnął w kalendarz" - tymi słowami żona Jerzego Urbana zawiadomiła świat o śmierci swojego małżonka. I nie jest to wyraz kompletnego braku szacunku, tylko swoistej stylistyki, która obowiązywała w życiu tej pary i w życiu Urbana także przed poślubieniem Małgorzaty Daniszewskiej. Ten dziennikarz i polityk oceniany był bardzo różnie. Niektórzy powiadają, że był wybitnie zdolny, inni, że głupawy błazen. Jedni, że zdrajca i sprzedawczyk, inni pamiętają mu, że aktywnie uczestniczył w przygotowaniu obrad okrągłego stołu. Ma opinię bezideowego cynika, a z drugiej strony wierny jest lewicowości i w przyjaźni do generała Jaruzelskiego czy Mieczysława Rakowskiego nie tylko wtedy, kiedy byli na topie, ale też wtedy, kiedy trzeba było im pomagać. Wszystko jedno, co kto myśli o Urbanie, jego biografię warto przeczytać. Napisana świetnie, w zasadzie nieodkładalna, czyta się z krótkimi przerwami na siku, jeść i chwile drzemki. Książka przypomina najważniejsze wydarzenia z historii PRL-u, okresu przełomu aż niemal do dziś. Wręcz żałowałam, że Urban umarł, bo gdyby żył dłużej, autorzy dalej snuliby swoją opowieść o naszej historii.
"Łysy kopnął w kalendarz" - tymi słowami żona Jerzego Urbana zawiadomiła świat o śmierci swojego małżonka. I nie jest to wyraz kompletnego braku szacunku, tylko swoistej stylistyki, która obowiązywała w życiu tej pary i w życiu Urbana także przed poślubieniem Małgorzaty Daniszewskiej. Ten dziennikarz i polityk oceniany był bardzo różnie. Niektórzy powiadają, że był wybitnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kasię Kielecką lubię za pogodę ducha, dowcip, lekki język, kulturę, z jaką snuje swoje opowieści. Po raz drugi jednak natykam się na jej książkę, której celem nie jest pogrążenie czytelnika w błogostanie. Pierwsza to "Znajda", w której Kasia przedstawiła tragiczny los mieszkańców Wielunia podczas II wojny światowej. Druga to "Księżyc nad Vajont". Tematem jest katastrofa, która wydarzyła się przed sześćdziesięciu laty we Włoszech, ale ja odebrałam tę książkę bardziej uniwersalnie. Bombardowani jesteśmy wiadomościami o niszczycielskiej sile żywiołów natury. Zniecierpliwiona Ziemia będzie się przed nami broniła z coraz większą zaciekłością i wynik tego starcia jest jasny. Chyba że zmądrzejemy. Ale póki co obrazy ludzi pochłanianych przez fale, ogień, huragan budzą grozę. Widzimy je z zewnątrz. Kasia ze swoją opowieścią stanęła w środku. Scenę, kiedy młodziutcy i zakochani chłopak i dziewczyna stoją w oknie i widzą falę, która za sekundę ich za sobą zabierze, ciała zmasakruje, do płuc wtoczy wodę i muł, uważam za najistotniejszą. Obrazuje moje senne koszmary i chyba nie tylko moje.
W drugim tomie tej powieści autorka skupiła się na spustoszeniu, jakie ta katastrofa uczyniła w duszach i umysłach tych, którzy z niej ocaleli. Zachowanie życia niekoniecznie oznacza happy end.
Kasię Kielecką lubię za pogodę ducha, dowcip, lekki język, kulturę, z jaką snuje swoje opowieści. Po raz drugi jednak natykam się na jej książkę, której celem nie jest pogrążenie czytelnika w błogostanie. Pierwsza to "Znajda", w której Kasia przedstawiła tragiczny los mieszkańców Wielunia podczas II wojny światowej. Druga to "Księżyc nad Vajont". Tematem jest katastrofa,...
więcej mniej Pokaż mimo toPewien Anglik, reporter i podróżnik o niespotykanej żywotności i pracowitości wypuścił się rowerem po Polsce w roku 1934 i, a ja zapiski z tej podróży dopiero teraz przeczytałam. Znajdują się tam nie tylko wrażenia z mijanych miejsc, ale także refleksje o sytuacji społecznej i politycznej, w jakiej znalazła się moja ojczyzna w tym tragicznym roku. Przypomnijmy, to rok, kiedy po śmierci Hindenburga Hitler zostaje prezydentem, a potem w referendum 90% Niemców głosuje za nadaniem mu tytułu Fuhrera i obdarzeniem dyktatorską władzą. Ale te złowrogie wydarzenia właściwie ocenić można dopiero z perspektywy czasu. Bernard Newman tej perspektywy nie miał, a na dodatek był obcokrajowcem, który patrzył na Polskę z bardzo życzliwą ciekawością, ale jednak wiele jego refleksji i obserwacji dziś sprawia, że czytelnik otwiera oczy ze zdziwienia. Z przerażeniem czytamy, że Gdańsk to najbardziej niemieckie z niemieckich miast, a korytarz (Pomorze Gdańskie)należący do Polski jest czymś, co w sposób zrozumiały budzi sprzeciw Niemców, więc może by tak wydzielić nam podobny dostęp do morza na granicy polsko-litewskiej i przyznać nam Kłajpedę. Uwagi stereotypowego turysty przeplatają się z takimi, z dzisiejszego punktu widzenia, egzotycznymi twierdzeniami, co każe czytelnikowi snuć refleksje na temat wpływu czasu, okoliczności, miejsca siedzenia na to, jak ludzie postrzegają rzeczywistość.
Pewien Anglik, reporter i podróżnik o niespotykanej żywotności i pracowitości wypuścił się rowerem po Polsce w roku 1934 i, a ja zapiski z tej podróży dopiero teraz przeczytałam. Znajdują się tam nie tylko wrażenia z mijanych miejsc, ale także refleksje o sytuacji społecznej i politycznej, w jakiej znalazła się moja ojczyzna w tym tragicznym roku. Przypomnijmy, to rok,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie należę do wielbicieli kryminałów. Sam splot wydarzeń, które od zbrodni prowadzą do jej wykrycia, wydaje mi się zbyt mało atrakcyjny, by sięgać po książkę. Co innego, gdy taki kryminał ma jakąś wartość dodaną czyli tło z wiadomościami o interesującym miejscu, momencie historycznym, autor potrafi zainteresować dziełem sztuki itd. Wtedy i zbrodnia wydaje mi się bardziej interesująca :) Tak też jest z tą książką, w której dziennikarz śledczy Emil Żądło wraz ze swoją partnerką zastanawia się, dlaczego giną ludzie mający związek z tajemniczą mapą pokazującą zaginione w amazońskiej puszczy starożytne miasto. Książka trochę się rozpada na część kryminalną i historyczną, ale dla takiego wariata jak ja już samo istnienie wątku historycznego robi powieść wartą przeczytania. Dlatego w wolnych chwilach sięgnę po książki z Emilem Żądło :)
Nie należę do wielbicieli kryminałów. Sam splot wydarzeń, które od zbrodni prowadzą do jej wykrycia, wydaje mi się zbyt mało atrakcyjny, by sięgać po książkę. Co innego, gdy taki kryminał ma jakąś wartość dodaną czyli tło z wiadomościami o interesującym miejscu, momencie historycznym, autor potrafi zainteresować dziełem sztuki itd. Wtedy i zbrodnia wydaje mi się bardziej...
więcej Pokaż mimo to