rozwiń zwiń
Jane

Profil użytkownika: Jane

Kraków Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 4 lata temu
339
Przeczytanych
książek
783
Książek
w biblioteczce
217
Opinii
1 688
Polubień
opinii
Kraków Kobieta
Mój pełny artystyczny pseudonim to Jane Rachel Sutton. Książki to moja pasja, najczęściej sięgam po fantasy, sci-fi, literaturę kobiecą, młodzieżową, kryminały, thrillery, NA i YA. Piszę własne opowiadania odkąd skończyłam 8 lat. Oprócz czytania uwielbiam rysować. W wolnym czasie gram na skrzypcach i gitarze co popadnie i fotografuję. Przyszłość wiążę z pisaniem, książkami, językami lub historią. Przemawia do mnie wyłącznie ostra muzyka (rock psychodeliczny, progresywny, alternatywny, indie, hard, metal, nu-metal, heavy metal itp.), której to słucham także od dzieciństwa.

Opinie


Na półkach: ,

"Niebo na własność" to jedna z tych książek, które przyciągają już od pierwszego spojrzenia na okładkę. Jest w niej coś magicznego, jakaś obietnica naprawdę wzruszającej historii, która zostanie na dłużej i ja dałam się skusić tymże zapewnieniom.

Mimo całej pozytywnej otoczki pierwsze strony książki nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Dziwiłam się mocno tej sytuacji i zastanawiałam, w czym tkwi problem, a okazał się nim specyficzny styl autora. Na początku wydawał mi się on zwykłym, prostym stylem z równie prostym językiem, jednak im dalej, tym bardziej przekonywałam się, że to on jest źródłem moich problemów w odbiorze książki. Niektóre rzeczy autor chciał nad wyraz podkreślić, zbyt mocno skupiał się na nieistotnych później szczegółach, wszystko podawał w dość zawoalowany sposób, który zupełnie nie pasował mi do tej historii.

Ciekawym zabiegiem było jednak rozpoczęcie historii w dość nieoczekiwanym miejscu w życiu bohatera. Ta interesująca kompozycja pozwala Czytelnikowi spojrzeć na sytuację Roba z różnych perspektyw i dostrzec dużo więcej, niż można byłoby poprzez chronologiczne ukazanie wydarzeń. Ten element wyszedł autorowi zdecydowanie na plus.

Mocną stroną książki są również postacie, a właściwie jedna, która najbardziej mi się spodobała - Anna, żona głównego bohatera. W przeciwieństwie do Roba Anna wydawała mi się osobą bardzo naturalną (nawet jeśli jej charakter mógł wydać się komuś trochę dziwny, ale ja akurat mocno się z nią utożsamiłam) i która w mojej ocenie była świetną przeciwwagą dla Roba. Samego głównego bohatera średnio polubiłam. Właściwie mogę pokusić się o stwierdzenie, że mam do niego bardzo ambiwalentny stosunek. Często odnosiłam wrażenie, że autor zrobił z niego postać trochę sztuczną, co w połączeniu z wcześniej wspomnianym stylem autora (w którym ciągle coś mi zgrzytało i nie pasowało) dało dość niekorzystny wynik.

Zaskakujące były dla mnie również nagłe przeskoki w czasie i podawanie dość istotnych informacji w bardzo lakoniczny sposób. Nie ukrywam, że mocno mnie to zdziwiło. Nie było żadnych gładkich, płynnych, spójnych przejść między narodzinami Jacka a momentem, w którym chłopiec miał już pięć lat. To samo powtórzyło się w kilku innych momentach i często wprawiało mnie w konsternację. Nie wiem, czy był to celowy zabieg, czy tak po protu wyszło. Jeśli autor zrobił to celowo, to w mojej ocenie wypadło bardzo słabo; jeśli tak wyszło - myślę, że autor powinien nad tym popracować.

Lektura "Nieba na własność" wprawiła mnie w konsternację. Z jednej strony wzruszająca historia zasługuje na to, aby ją docenić, pamiętać o niej i na chwilę pochylić się nad tematem, który autor porusza w powieści, ale z drugiej zbyt wiele było zgrzytów, zbyt wiele niepasujących elementów, które niestety negatywnie wpłynęły w moim przypadku na odbiór lektury. Niestety chyba przeważa ta druga strona, co nie zmienia faktu, że "Niebo na własność" jest książką godną polecenia i naprawdę piękną.

"Niebo na własność" to jedna z tych książek, które przyciągają już od pierwszego spojrzenia na okładkę. Jest w niej coś magicznego, jakaś obietnica naprawdę wzruszającej historii, która zostanie na dłużej i ja dałam się skusić tymże zapewnieniom.

Mimo całej pozytywnej otoczki pierwsze strony książki nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Dziwiłam się mocno tej sytuacji i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

9 listopada to data bardzo ważna dla Fallon i Bena, bo tego dnia spotkali się przypadkiem i zaczęli tworzyć dwie historie: jedną, która toczy się w ich realnym życiu, i drugą, którą na kartach swojej powieści tworzy Ben. I chociaż los postanowił rozdzielić twórcę i jego muzę, wzajemna fascynacja nigdy nie osłabła. 9 listopada nabrał nowego znaczenia, bo właśnie wtedy oboje rozpoczynali nowy rozdział w swojej historii, jednak koniec powieści zbliża się wielkimi krokami, a szczęśliwe zakończenie pozostaje tylko odległym marzeniem.

Obok książki Colleen Hoover nigdy nie mogę przejść obojętnie. Niezależnie od tego, czy jestem pozytywnie do niej nastawiona, czy też nie, muszę po nią sięgnąć i koniec kropka. Po miłych wspomnieniach związanych z Hopeless i Maybe someday oraz po dość mieszanych uczuciach względem Ugly love i Never never kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Co teraz, na wstępie, mogę powiedzieć o November 9? Było dobrze – zdecydowanie lepiej niż przy Never never – ale z kilkoma małymi zastrzeżeniami i lekkim niedosytem.

Zacznijmy od tego, że bardzo spodobał mi się pomysł na powieść. Pod tym względem zawsze mogę liczyć na Colleen Hoover i wiem, że uwielbia ona zaskakiwać Czytelników najróżniejszymi zwrotami akcji. W November 9 bohaterowie spotykają się tylko raz w roku i jak łatwo można się domyślić – do spotkania dochodzi każdego 9 listopada. Okoliczności ich poznania się również były zaskakujące i ciekawe, chociaż na początku bardzo sceptycznie podeszłam do tego pomysłu. Po przybliżeniu nam historii Bena, która w tej kwestii odgrywa kluczowe znaczenie, wciąż z przymrużonym okiem patrzyłam na ten element powieści. I tutaj pojawił się pierwszy mały problem najnowszej powieści pani Hoover.
Polega on na tym, że pomimo swej lekkości, prostoty i piękna powieść jest bardzo nierealna. Ciężko mi było przenieść tę właśnie historię do prawdziwego życia: nie twierdzę absolutnie, że coś takiego nigdy nie mogłoby się zdarzyć, ale rozwój niektórych wydarzeń i ich przebieg są momentami tak bardzo oderwane od rzeczywistości, że to aż raziło w oczy. Myślę, że Colleen Hoover trochę za bardzo przesadziła z romantyzmem. Zbyt mocno wyidealizowała niektóre elementy. Owszem, jest to bardzo piękne i myślę, że niejedna Czytelniczka chciałaby przeżyć taką historię jak Fallon i Ben, ale zbyt duża dawka romantyzmu w moim przypadku trochę zniekształciła obraz i ogólny odbiór powieści.
W tym miejscu muszę również wrócić do samego pomysłu na fabułę. Bardzo spodobała mi się wizja corocznych spotkań Bena i Fallon, którzy widzą się tylko i wyłącznie tego konkretnego dnia, nie utrzymując ze sobą kontaktu na co dzień. Czekałam na to, jak autorka pokaże te wszystkie emocje towarzyszące bohaterom podczas kolejnych spotkań i rozstań, zmiany w ich życiu zachodzące podczas tych długich przerw, również zmiany w nich samych… no i niestety zawiodłam się. Każda część to po prostu kolejne spotkanie. Pomiędzy nimi nie ma nic, co jakoś wypełniłoby czas oczekiwania, dodało historii trochę emocji, spotęgowałoby nastrój i wpłynęło na klimat. Kończy się jedno spotkanie – dwie strony dalej zaczyna następne, tyle że rok później. Bohaterowie po prostu opowiadają sobie, co działo się przez te dwanaście miesięcy, ale Czytelnik tego niestety nie czuje.
Oczywiście nie oznacza to, że ich życie stoi w miejscu – niektóre spotkania wiszą na włosku, nie wiadomo, czy w ogóle się odbędą, ich zakończenia również nie zawsze są wesołe i piękne, a sami bohaterowie muszą zmierzyć się z ciężkimi chwilami, wydarzeniami i stratą pewnych osób. Nie pomyślcie sobie, że November 9 to tylko romantyczne, przesłodzone spotkania. Na światło dzienne wychodzą różne, najczęściej niezbyt przyjemne fakty. Colleen Hoover zadbała o Czytelników i nie pozwoliła, aby życie bohaterów było nijakie – za każdym bohaterem kryje się inna historia. Byłam pozytywnie zaskoczona tym, co autorka przygotowała dla nas, ponieważ kolejny raz udowodniła, że kombinowanie i zaskakiwanie to jej mocna strona. Tutaj również przygotujcie się na bardzo ciekawy rozwój pewnych wątków.
Poza tym to przecież dobrze nam znana Colleen Hoover – przy jej książkach zawsze można odpocząć, odprężyć się i zapomnieć o świecie. Historia Bena i Fallon pomimo małych minusów bardzo wciąga, a ja sama dałam się porwać tej powieści i nie żałuję, bo przeżyłam bardzo fajną przygodę.

November 9 to książka dobra. Ma kilka minusów, o których wspomniałam, ale oprócz tego jest przyjemną lekturą na coraz to dłuższe wieczory. Tak jak inne książki Hoover, tą również czyta się lekko, szybko i przyjemnie. Mnie osobiście zapewniła dużo przyjemności i pozwoliła oderwać się od rzeczywistości. Czy polecam? Oczywiście! November 9 będzie świetnym wyborem, jeśli szukacie książki pięknej, wciągającej, ale lekkiej.


http://zanim-zajdzie-slonce.blogspot.com/2016/10/230-przedpremierowo-november-9-colleen.html

9 listopada to data bardzo ważna dla Fallon i Bena, bo tego dnia spotkali się przypadkiem i zaczęli tworzyć dwie historie: jedną, która toczy się w ich realnym życiu, i drugą, którą na kartach swojej powieści tworzy Ben. I chociaż los postanowił rozdzielić twórcę i jego muzę, wzajemna fascynacja nigdy nie osłabła. 9 listopada nabrał nowego znaczenia, bo właśnie wtedy oboje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Dawid walczył od zawsze – najpierw jako dzieciak wykluczony ze szkolnej społeczności, później z kolei jako młody chłopak, który nie radził sobie z rodzinną tragedią. Imprezował, jeździł po świecie, wydawał pieniądze i walczył. Walka stała się sensem jego życia, gdyż nawet z samym życiem chciał walczyć, próbując popełnić samobójstwo. Dopiero spotkanie z Mojżeszem i możliwość pogrzebania demonów przeszłości pozwoliła mu wycisz się i zapomnieć o tamtym Dawidzie jako nastolatku pełnym gniewu. Sukces, który odniósł w życiu i miłość, którą spotkał nadały jego życiu jeszcze większy sens. Dlaczego więc w jednej chwili porzucił wszystko, zostawił Millie i zniknął, zostawiając to, do czego tak długo dążył?


O premierze Pieśni Dawida nie trzeba było mówić mi dwa razy – szybki rzut okiem na okładkę i skojarzenie tytułów sprawiło, że z miejsca, w jednej chwili, w jednym momencie zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę. To był po prostu mój obowiązek po tym, jak Prawo Mojżesza złamało mi serce i sprawiło, że całkowicie przepadłam w tamtej historii. Tym razem jednak powrót do świata stworzonego przez Amy Harmon miał być trochę inny, bo autorka skierowała naszą uwagę na losy drugiego, równie ważnego bohatera, który w życiu Mojżesza odegrał bardzo ważną rolę – Dawida Taggerta.

Podobnie jak w przypadku Prawa Mojżesza, tak i tutaj początki nie były najłatwiejsze. Mimo że wiedziałam, na co stać autorkę i czego mogę się po niej spodziewać, wraz z pierwszymi stronami powieści towarzyszyło mi dziwne uczucie, że to jednak nie ta historia, że to nie ten klimat, że będzie gorzej, że to nie to samo i tak dalej, i tak dalej. Znów miałam niepokojące wrażenie, że świetnie zapowiadająca się Pieśń Dawida okaże się słabym romansidełkiem z nurtu New Adult i że mocno mnie zawiedzie. Halo, czyż nie tak samo było z Prawem Mojżesza? Nie wiem, skąd wynikały te bardzo dziwne uczucia, ale na szczęście okazały się one głupiutkie i nic nie warte, bo Amy Harmon kolejny raz udowodniła, że jest świetną pisarką. Nie zmienia to jednak faktu, że na początku faktycznie trudno było mi odnaleźć się w tej historii. Bardzo tęskniłam za bohaterami z Prawa Mojżesza i nie mogłam się przyzwyczaić, że to nie im będzie głównie poświęcona uwaga.

Na pochwałę zaskakuje sposób przedstawienia historii, który pozytywnie mnie zaskoczył. Wynika to za pewne z sytuacji, w której bohaterowie znajdują się na początku. Rozdziały podzielone są na te przedstawiające wydarzenia z teraźniejszości, jak i na te ukazujące wydarzenia z przeszłości. W każdym z nich czas płynie inaczej, gdyż w teraźniejszości akcja trwa zaledwie kilka dni, zaś w przeszłości znacznie dłużej. Autorka całą historię odkrywa przed Czytelnikami powoli, nie zalewając go zbyt wieloma informacjami, a ukazując je w odpowiednim czasie oraz w odpowiednim tempie.

Bardzo obawiałam się zmiany klimatu powieści, która wynikała ze zmiany głównych bohaterów i miejsca akcji – być może dlatego kilka pierwszych rozdziałów czytało mi się dość ciężko i powoli. Na całe szczęście po kilkunastu stronach odprężyłam się i z zaskoczeniem zauważyłam, że jest świetnie. Stało się tak zapewne dlatego że autorka nie wrzuca Czytelnika w sam środek życia Dawida, a powolutku przybliża jego historię i aktualną sytuację, jednocześnie przypominając najważniejsze fakty z jego życia, o których dowiedzieliśmy się w Prawie Mojżesza.

Do mocnych stron autorki należą również bohaterowie, których wykreowała w bardzo staranny, ciekawy sposób. Najważniejsza jest jednak ich dynamika, czyli zmiany, które przechodzą pod wpływem różnych zdarzeń. W Dawidzie tę zmianę widać bardzo wyraźnie. Tamten gniewny nastolatek, który rzucił się z pięściami na Mojżesza po wymówieniu imienia jego siostry prawie w ogóle nie przypomina dojrzałego mężczyzny, który pokonał wiele przeszkód w życiu, walcząc przy tym nie tylko w sposób fizyczny. Millie z kolei zaskoczyła mnie wewnętrzną siłą, którą na pierwszy rzut oka w ogóle po niej nie widać. Wiąże się to z jej historią, która bardzo mnie wzruszyła, a także z tym, że bohaterka jest niewidoma, przez co musiała nauczyć się radzić sobie z pewnymi rzeczami, aby móc funkcjonować normalnie. Amy Harmon cenię za to, że nie pozostawia żadnego bohatera bez przeszłości. Ani jedna postać pełniąca ważną rolę w powieści nie jest człowiekiem bez swojej własnej historii. Każdy skądś przyszedł, każdy ma swój bagaż doświadczeń, każdy ma swoją przeszłość i o tym wszystkim autorka bardzo mocno pamięta, starając się przybliżyć najważniejsze informacje Czytelnikowi. Pokazuje, że absolutnie każdy człowiek ma swój akord, swój dźwięk – swoją pieśń.

Zaskakujący jest również rozwój akcji oraz sama historia. Nagłe zniknięcie Dawida obudziło więcej pytań niż można było przypuszczać, a odpowiedzi na nie można znaleźć tylko wtedy, gdy pozna się całą jego historię. Jednocześnie na kartach Pieśni Dawida autorka opowiada przepiękną historię o miłości, która nie kieruje się samym pożądaniem, jak to najczęściej bywa w powieściach z tego gatunku, a przede wszystkim ogromną troską i pragnieniem opiekowania się kimś, kogo kocha się najmocniej na świecie.

O ile w przypadku Prawa Mojżesza końcówka trochę mnie zawiodła (chociaż książka i tak pozostaje moim małym odkryciem tego roku), tak w Pieśni Dawida dość długo próbowałam ją zrozumieć. Bez wątpienia takie zakończenie książki wprowadziło do całej historii mocną nutę nostalgii, melancholii i smutku, ale również ukazało nieuchronny upływ czasu. Uczyniło to całą powieść trochę smutną, ale przede wszystkim piękną, bo prawdziwą.

Prawo Mojżesza opowiadało o ogromnej sile przebaczenia, miłości i nieakceptacji. Pieśń Dawida to z kolei opowieść o walce, którą każdy człowiek codziennie odbywa sam, stawiając czoła mniejszym lub większym wyzwaniom. To również opowieść o byciu prawdziwym wojownikiem i o tym, że każdy z nas, każdy wojownik, zasługuje na troskę, opiekę i miłość – czasami trzeba na chwilę się zatrzymać i rozejrzeć dookoła siebie. Amy Harmon kolejny raz udowodniła, że jest świetną pisarką.

http://zanim-zajdzie-slonce.blogspot.com/2016/10/229-premierowo-piesn-dawida-amy-harmon.html

Dawid walczył od zawsze – najpierw jako dzieciak wykluczony ze szkolnej społeczności, później z kolei jako młody chłopak, który nie radził sobie z rodzinną tragedią. Imprezował, jeździł po świecie, wydawał pieniądze i walczył. Walka stała się sensem jego życia, gdyż nawet z samym życiem chciał walczyć, próbując popełnić samobójstwo. Dopiero spotkanie z Mojżeszem i możliwość...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Jane Rachel

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [24]

Diane Chamberlain
Ocena książek:
7,4 / 10
27 książek
5 cykli
565 fanów
Alexandra Adornetto
Ocena książek:
7,5 / 10
4 książki
1 cykl
Pisze książki z:
163 fanów
Nina Reichter
Ocena książek:
7,2 / 10
7 książek
2 cykle
342 fanów

Ulubione

Cassandra Clare Miasto Kości Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto Kości Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto szkła Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto Kości Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto Kości Zobacz więcej
John Green Gwiazd naszych wina Zobacz więcej
John Green Gwiazd naszych wina Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto szkła Zobacz więcej
John Green Gwiazd naszych wina Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

John Green Gwiazd naszych wina Zobacz więcej
Kerstin Gier Błękit szafiru Zobacz więcej
Kerstin Gier Błękit szafiru Zobacz więcej
Laini Taylor Córka dymu i kości Zobacz więcej
Kerstin Gier Błękit szafiru Zobacz więcej
Nino Haratischwili Ósme życie (dla Brilki). Tom 1 Zobacz więcej
John Green Gwiazd naszych wina Zobacz więcej
Marissa Meyer Cinder Zobacz więcej
Laini Taylor Córka dymu i kości Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
339
książek
Średnio w roku
przeczytane
23
książki
Opinie były
pomocne
1 688
razy
W sumie
wystawione
338
ocen ze średnią 6,9

Spędzone
na czytaniu
1 976
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
24
minuty
W sumie
dodane
23
W sumie
dodane
3
książek [+ Dodaj]