-
ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać204
-
ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
-
Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Biblioteczka
2024-04
2024-04-18
Ależ mam problem z oceną tej części!
Na początku byłam gotowa powiedzieć, że Highsmith wróciła na dobre tory i po nieco słabszych poprzednich tomach cofamy się do interesującej fabuły pokroju Utalentowanego Pana Ripleya – zaiste poczułam się zaintrygowana historią młodego chłopca, który przykleja się do Toma, a wygląda na to, że może być tak dobrym kłamcą i oszustem, jak sam tytułowy bohater. Więc faktycznie, czy będzie to obserwacja powstawania następcy? A może uświadomienie sobie własnych złych czynów przez Toma i próba uratowania chłopca?
Niestety z czasem odkryłam, że Ripley nie jest już tym bohaterem, który intrygował nas w pierwszych tomach. Ba, tu jest kompletnie do siebie niepodobny, chce ratować i pomagać innym, płaci podatki... No okay, zmiana, metamorfoza. Ale jednocześnie postać staje się mdła, a jego opisywane podróże wtrącające obco brzmiące słowa – nudne.
Ah, no i dostajemy tu dość wyraźne sygnały co do orientacji Toma. Ale znowu, nie w pełni. Wiadomo, książka powstawała w innych czasach, autorka starała się więc sugerować, rzucać aluzje, ale nigdzie nie potwierdza, by Ripley był homoseksualny. Więc skręca to trochę w stronę współczesnych fanfików, serialowego Sherlocka i Johna i ogólnego queerbaitingu.
Ależ mam problem z oceną tej części!
Na początku byłam gotowa powiedzieć, że Highsmith wróciła na dobre tory i po nieco słabszych poprzednich tomach cofamy się do interesującej fabuły pokroju Utalentowanego Pana Ripleya – zaiste poczułam się zaintrygowana historią młodego chłopca, który przykleja się do Toma, a wygląda na to, że może być tak dobrym kłamcą i oszustem, jak...
2024-04-13
Dość zaskakujące, że głównym bohaterem tej powieści stał się ktoś nowy, a nie tytułowy Ripley. Chociaż trzeba przyznać, że obserwowanie niejako powstawania mordercy, bo tym stanie się przecież Jonathan, było fascynujące. Przyglądamy się, jak kolejne osoby wikłają się w plątaninę intryg i tak naprawdę do końca nie miałam pewności, czy za chwilę Ripley nie wyskoczy spod brody i pseudonimu, by pokazać, że cały czas był z nami :)
Nadal nie jest to aż tak dobre jak pierwszy, Utalentowany Pan Ripley, ale rozrywka nienajgorsza.
Dość zaskakujące, że głównym bohaterem tej powieści stał się ktoś nowy, a nie tytułowy Ripley. Chociaż trzeba przyznać, że obserwowanie niejako powstawania mordercy, bo tym stanie się przecież Jonathan, było fascynujące. Przyglądamy się, jak kolejne osoby wikłają się w plątaninę intryg i tak naprawdę do końca nie miałam pewności, czy za chwilę Ripley nie wyskoczy spod brody...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04
Re-read po 10 latach
Ależ ja się za tą serią stęskniłam! I co ważne, wznowienie pojawiło się po 10 latach, od napisania książki minęły dodatkowe 3, a kompletnie nie mam poczucia, by historia trąciła myszką!
Uwielbiam klimat, jaki Michelle Hodkin zapewniła nam w swoim DEBIUCIE! Mrok, intryga, sceny opisywane na granicy jawy i snu, przez co nie do końca wiemy, co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wytworem wyobraźni bohaterki. Narratorka niegodna zaufania, która sama nie wie, co się dzieje i nie pamięta wielu wydarzeń z przeszłości, przez co czytelnik sam daje się omamić kolejnym kłamstwom – to lubię!
Mara Dyer była i jest dla mnie kwintesencją dobrego, młodzieżowego paranormal romance z nutką thrillera – gdzie duszna mgła wisi w powietrzu, gdzie nie możemy nikomu zaufać, gdzie jednych bohaterów kochamy, a innych nienawidzimy, po lekturze którego zaczynamy wzdrygać się na dźwięk skrzypiących desek i zastanawiać, czy wszystkie zbiegi okoliczności w naszym życiu faktycznie nimi były...?
Dla fanów Nocnych Godzin Marty Bijan, Margo Tarryn Fisher, Byliśmy Łgarzami E. Lockhart
Recenzja jest częścią współpracy patronackiej z Wydawnictwem Storylight
Re-read po 10 latach
Ależ ja się za tą serią stęskniłam! I co ważne, wznowienie pojawiło się po 10 latach, od napisania książki minęły dodatkowe 3, a kompletnie nie mam poczucia, by historia trąciła myszką!
Uwielbiam klimat, jaki Michelle Hodkin zapewniła nam w swoim DEBIUCIE! Mrok, intryga, sceny opisywane na granicy jawy i snu, przez co nie do końca wiemy, co dzieje się...
2024-04-04
Drugi tom oceniam nieco słabiej, niż pierwszy – wydał mi się bardziej nudny i wtórny: ponownie zabójstwo, wcielenie się w drugą osobę i szczęście, które ewidentnie dopisuje naszemu fałszerzowi, bo tyle rzeczy po drodze mogło się przecież posypać, ale dzięki refleksowi i zbiegom okoliczności udaje się uniknąć kary.
No i nie można odmówić Patricii Highsmith, że potrafi tworzyć portrety psychologiczne socjopatów, pełne psychotycznych zachowań, chociaż Ripley nie jest Hanibalem, a zwykłym, nierzucającym się w oczy, spokojnym człowiekiem. Przynajmniej z pozoru :)
Drugi tom oceniam nieco słabiej, niż pierwszy – wydał mi się bardziej nudny i wtórny: ponownie zabójstwo, wcielenie się w drugą osobę i szczęście, które ewidentnie dopisuje naszemu fałszerzowi, bo tyle rzeczy po drodze mogło się przecież posypać, ale dzięki refleksowi i zbiegom okoliczności udaje się uniknąć kary.
No i nie można odmówić Patricii Highsmith, że potrafi...
2024-04-01
Od dłuższego czasu przymierzałam się do sięgnięcia po tę serię książek, bo różnorodne ekranizacja atakowały zewsząd, a tu zaraz premiera serialu z Andrew Scottem w roli głównej. Przyznam, że z klasyką literatury nigdy nie było mi po drodze, ale, ku mojej uciesze, w stylu Utalentowanego Pana Ripleya nie czuć zamierzchłych czasów, nie trąci on myszką. Za to wciąga i zaskakuje jak porządny kryminał wymieszany z thrillerem.
Co działa najbardziej?
Tom Ripley. Przez całą książkę niemal siedzimy w głowie bohatera niejednoznacznego, niereformowalnego, zagubionego i, jakby nie patrzeć, psychopaty. Może i utalentowanego, ale jakże tu mówić o talencie, gdy jest to umiejętność kłamania, oszukiwania, podrabiania, fałszowania i udawania. Gry wchodzącej w krwiobieg do tego stopnia, że nie wiemy już, kim jest prawdziwy Tom. Bo dość szybko orientujemy się, że mamy do czynienia z historią o obsesji na punkcie drugiej osoby i marzeniach, by żyć jak ona. Marzeniach tak silnych, że jest się w stanie zabić drugiego człowieka, byle tylko móc przywdziać jego garnitur i zasiąść w jego fotelu. Co więcej, siedząc w głowie postaci o tak irracjonalnych myślach – podświadomie zaczynamy rozumieć jego decyzje, a nawet kibicować. Można powiedzieć, że Ripley po prostu stosuje zasadę "work smart, not hard". Tyle że w niezwykle drastyczny sposób.
Podoba mi się, że nie dostajemy tu niepotrzebnej ekspozycji. Ogranicza się długie wyjaśnienia przekrętów Toma, zamiast tego otrzymujemy jedynie krótką scenę, w której Tom wyciąga ze skrzynki czek, nie na swoje nazwisko, i wspomina jak to dobrze, że na znalezionej legitymacji bankowej dało się tak łatwo przeprawić datę urodzenia. Metoda "nie mów, tylko pokaż", stosowana zazwyczaj w filmografii, jest tu wystarczająca – chociaż wymaga od czytelnika skupienia i umiejętności wyłapywania tropów, łączenia kropek.
Pachniało mi to filmem Saltburn czy bardziej morderczą wersją Catch me if you can. I lubię to.
Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Noir Sur Blanc
Od dłuższego czasu przymierzałam się do sięgnięcia po tę serię książek, bo różnorodne ekranizacja atakowały zewsząd, a tu zaraz premiera serialu z Andrew Scottem w roli głównej. Przyznam, że z klasyką literatury nigdy nie było mi po drodze, ale, ku mojej uciesze, w stylu Utalentowanego Pana Ripleya nie czuć zamierzchłych czasów, nie trąci on myszką. Za to wciąga i zaskakuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-30
pierwszy tom kupił mnie manipulacjami i świadomą toksycznością. Tu większy nacisk położono na romans, przez co fabularnie nie wydarzyło się nic wyjątkowego, dreptaliśmy w kółko
pierwszy tom kupił mnie manipulacjami i świadomą toksycznością. Tu większy nacisk położono na romans, przez co fabularnie nie wydarzyło się nic wyjątkowego, dreptaliśmy w kółko
Pokaż mimo to2024-03-19
O tenisie wiem tyle, że jest kort, piłka i rakiety. Nie byłam więc w stanie stwierdzić, na ile poprawnie użyto tu konkretnych sformułowań, czy zgadza się czas rozgrywki, stroje, sposób przygotowania i treningów, ba, nie mogę też powiedzieć nic w kontekście tłumaczenia.
Ale.
Dla mnie nadal Taylor potrafi tworzyć tak realistyczne postacie, nie zawsze do polubienia, ale rzeczywiste, walczące z prawdziwymi ograniczeniami, o prawdziwe cele, z prawdziwą psychiką skomplikowanego, żywego człowieka. I za to kocham jej książki.
Możliwe, że Carrie Soto nie będzie moją ulubioną, jednak płakulki i tak były.
O tenisie wiem tyle, że jest kort, piłka i rakiety. Nie byłam więc w stanie stwierdzić, na ile poprawnie użyto tu konkretnych sformułowań, czy zgadza się czas rozgrywki, stroje, sposób przygotowania i treningów, ba, nie mogę też powiedzieć nic w kontekście tłumaczenia.
Ale.
Dla mnie nadal Taylor potrafi tworzyć tak realistyczne postacie, nie zawsze do polubienia, ale...
2024-03-12
Odmłodniałam.
Zdaję sobie sprawę, że przeżywamy wampiryczny renesans, że te istoty popkulturowo wróciły do nas niczym bumerang i że w książkach ich jeszcze przez długi czas nie zabraknie, ale że poczuję się, jakbym znowu miała 15 lat i czytała Naznaczoną od P.C. Cast? ✨ wspomnienia ✨
Bo to właśnie z Domem Nocy skojarzyła mi się seria Granite Hills Anny Leokadii, której pierwszy tom już za mną i, dość niespodziewanie, mam ochotę na kolejny.
Naszą główną bohaterką jest 17-letnia Candince wydalona ze szkoły za posiadanie nielegalnych substancji. Przy czym nie był to jej woreczek, używka została podrzucona. Candince będzie tupać nóżką (a tupnie głośno, bo to dziewczyna w stylu Mean Girl i It Girl, królowa stołówki z bogatymi rodzicami i gwiazda licealnego społeczeństwa, mająca topowe uczelnie jak w banku), ale na nic się to nie zda – zostanie zesłana do Granite Hills w Pensylwanii. “Zesłana”, bo nie jest to placówka, do której pchano by się drzwiami i oknami. Ale spokojnie, nie dajmy sobie wejść na głowę, to na pewno przejściowe. Jakoś da się z tego wymigać, wystarczy zagadać do tego… wyglądającego na 20 lat dyrektora? I może przy okazji dopytać, dlaczego w stołówkowej lodówce jest tyle woreczków z czerwoną cieczą?
Granite Hills jest historią, która przywodzi mi na myśl tak popularne kiedyś paranormalne powieści dla młodzieży: nie zabraknie wampirów, wilkołaków, magów, a nawet wyroczni i przepowiedni; pojawią się tematy rodzinne, przyjaźnie, jak i mniej lub bardziej zakazane romanse. Główna bohaterka jednak nie jest cichą myszką, a pewną siebie i nieco egoistyczną nastolatką, której, prawdopodobnie, nie polubimy na początku lektury, a która wprowadzi do niej jednak zadziorny pazur: humor książki opiera się w dużej mierze na sarkastycznych komentarzach i utarczkach słownych.
Wiadomo, nie jest to powieść, która zmieni nasze życie, tu i ówdzie dostrzegłam drobne dziury logiczne czy niejasności (moment, kiedy Candy bierze udział w ANONIMOWYM czacie i podpisuje się swoim prawdziwym imieniem, girl…), ale nie było to nic, co zmniejszyłoby radość z czytania – a intrygi budowane są tu, dosłownie, do ostatniego zdania. Główny problem stanowiło dla mnie “wejście” w tę historię: zaznajomienie się z myślami Candince, z jej sposobem bycia, bym mogła jej towarzyszyć przez kolejne trzysta stron, ale też zorientowanie się w budowie świata i hierarchii szkolnej. Było to utrudnione o tyle, że większość postaci dostała imiona zaczynające się na literę C: Candince Cambell nazywana Candy, Celeste, Cassandra i Cyndia mogą się mylić, gdy naprzemiennie pojawiają się w ramach jednej rozmowy. Jednak z czasem dowiemy się, że podobieństwo imion (a nawet wyglądu postaci) nie jest przypadkowe i ma oparcie w fabule, ale jednak potrzebujemy chwili, by poprawnie skojarzyć wszystkie fakty i zawirowania.
Początkowo Księga Krwi była dla mnie Reginą George zamieniającą się na miejsca z Wednesday w serialu Netfliksa. W trakcie okazało się, że z mrocznej, młodzieżowej historii o szkole dla istot magicznych można wyłuskać zarówno motyw found family, jak i romans z nauczycielem, a jednak główną osią fabuły staje się intryga sięgająca lata wstecz na drzewie genealogicznym wszystkich przenikających przez rozdziały postaci. Książka kojarzyła mi się z Domem Nocy, Akademią Wampirów czy z Ogniem we Krwi, więc jeśli tęskniliście za takimi klimatami – biegnijcie do Granite Hills. Ostrzegam jednak! Końcowy zwrot akcji sprawi, że natychmiast zapragniecie sięgnąć po kontynuację!
Recenzja stworzona w ramach współpracy reklamowej z wydawnictwem Amare.
Odmłodniałam.
Zdaję sobie sprawę, że przeżywamy wampiryczny renesans, że te istoty popkulturowo wróciły do nas niczym bumerang i że w książkach ich jeszcze przez długi czas nie zabraknie, ale że poczuję się, jakbym znowu miała 15 lat i czytała Naznaczoną od P.C. Cast? ✨ wspomnienia ✨
Bo to właśnie z Domem Nocy skojarzyła mi się seria Granite Hills Anny Leokadii, której...
2024-03-11
No trochę trąci myszką, ale jednak przywraca wspomnienia
No trochę trąci myszką, ale jednak przywraca wspomnienia
Pokaż mimo to2024-02-28
Nie spodziewałam się. Kompletnie nie podejrzewałam, że pochłonę tę powieść w dwa dni i że się tak zaangażuję. Nosz kurczątko, toż to młodzieżówka, jakieś takie fantasy z romansem czy innym dark academia w tle, za stara jestem na takie zagrywki!
Dostrzegacie wady w Fourth Wing, a mimo wszystko świetnie się przy tej książce bawiliście?
Przeczytajcie Black Bird Academy.
To jest totalnie ten sam vibe – ale mniej spicy (tylko jedna taka scena), bardziej brutalnie (kr3w, wampiry, obcinanie kończyn, bu*dele), bardziej humorystycznie (demon opętał laskę, siedzi jej w głowie i rzuca sarkastyczne uwagi na każdy temat, niczym Venom z Marvela). No ja cię kręcę, już dawno się tak nie chichrałam przy książce!
Jeżeli więc macie ochotę dać opętać się charyzmatycznemu demonowi, a potem wkroczyć do akademii szkolącej egzorcystów, by poddać się próbom i poznać tego małomównego, przystojnego trenera w długim płaszczu – chyba mam dla Was lekturę idealną :)
Więcej o książce na kanale YouTube Wybrednej Marudy. Jest tam także część ze spoilerami! Spokojnie, oznaczona ;)
Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Jaguar
Nie spodziewałam się. Kompletnie nie podejrzewałam, że pochłonę tę powieść w dwa dni i że się tak zaangażuję. Nosz kurczątko, toż to młodzieżówka, jakieś takie fantasy z romansem czy innym dark academia w tle, za stara jestem na takie zagrywki!
Dostrzegacie wady w Fourth Wing, a mimo wszystko świetnie się przy tej książce bawiliście?
Przeczytajcie Black Bird Academy.
To...
2024-03-04
Kurde no, nie wiem, jak robi to Taylor Jenkins Reid, że nawet w z pozoru nudnej fabule potrafi przemycić piękne słowa, bolesne emocje i trudne prawdy. I, przede wszystkim, różnorodnych i prawdziwych bohaterów.
Kurde no, nie wiem, jak robi to Taylor Jenkins Reid, że nawet w z pozoru nudnej fabule potrafi przemycić piękne słowa, bolesne emocje i trudne prawdy. I, przede wszystkim, różnorodnych i prawdziwych bohaterów.
Pokaż mimo to2024-02-28
2024-02-11
Daisy Jones w wersji totalnie mrocznej i bolesnej
Daisy Jones w wersji totalnie mrocznej i bolesnej
Pokaż mimo to2024-02-09
pomyślałabym, że zbiór jak zbiór, ale to zakończenie! jakie to dopracowane i przemyślane!
pomyślałabym, że zbiór jak zbiór, ale to zakończenie! jakie to dopracowane i przemyślane!
Pokaż mimo to2024-02-06
Ja, próbująca ogarnąć, co myśleć: 😶
Po pierwsze: na pewno ocenię ją wyżej od Muchomorów, bo tam nudne i nic nie znaczące pierdololo przez całą książkę, żeby rzucić absurdalnym zakończeniem. W Nocnych Godzinach mamy za to fajny klimat (słuchowisko robi swoje, +1 do oceny), mroczne wydarzenia, tajemnice, główka cały czas pracuje, żeby domyślić się, co dalej – i dopiero potem następuje absurdalne zakończenie xD
Znaczy tak, jak myślę o całej fabule bardzo ogólnie, to byłabym w stanie powiedzieć, że mi się podobało, widać dopracowanie w charakterystyce, jak Marta Bijan powtarza dialogi pojawiające się w poprzednich rozdziałach, żeby coś tam podbudować, jak rzuca małe tropy, ale wiele pozostawia w cieniu, no niepokój rósł. Natomiast zakończenie, wielki plot twist, mózg na ścianie, a moja jedyna myśl to: aha, czyli że co.
Ten napompowywany balonik zamiast walnąć z przytupem wziął i spuścił z siebie powietrze i zostawił mnie taką sflaczałą.
Ja, próbująca ogarnąć, co myśleć: 😶
Po pierwsze: na pewno ocenię ją wyżej od Muchomorów, bo tam nudne i nic nie znaczące pierdololo przez całą książkę, żeby rzucić absurdalnym zakończeniem. W Nocnych Godzinach mamy za to fajny klimat (słuchowisko robi swoje, +1 do oceny), mroczne wydarzenia, tajemnice, główka cały czas pracuje, żeby domyślić się, co dalej – i dopiero potem...
2024-01-31
Kilka słów o każdym opowiadaniu:
• Wszyscy razem – Katarzyna Czajka-Kominiarczuk – 4.5/5☆ – dobry odcinek Black Mirror (drobne błędy logiczne, typu "jestem pierwszym człowiekiem, któremu się to przytrafiło", a chwilę dalej "widzę, że urzędniczka prowadzi taką rozmowę nie po raz pierwszy"; ale pomysł cool, niby sci-fi, ale drugie dno może być bliskie osobom, które straciły dziecko/poroniły)
• Szwedzkie porządki pośmiertne – Aneta Jadowska – 3/5☆ – Lockwood vibe, możliwe, że to opowiadanie z jednej z serii autorki, na logikę do Szamańskiego Tanga, ale nie czytałam i nie znając bohaterów miałam problem z ogarnięciem co i jak/z wciągnięciem się
• Modlitwy do strzaskanego kamienia – Jakub Małecki – 4.5/5☆ – z potencjałem, w klimacie Normalnych Ludzi, ale za krótkie!!!!
• Hiobowa (opo)wieść – Zuzanna Sus – 5/5☆ – popłakałam się. Ucz mnie, mistrzu. Tak pisać, tak dobierać słowa, tak działać na emocje.
• Ostatnie żniwa – Andrzej Betkiewicz – 4/5☆ – popłaczmy sobie jeszcze trochę, czemu nie
• Opętany – Przemek Corso – 3.5/5☆ – potrzebowałam chwili, żeby zrozumieć, o co w tej historii chodzi i o ile pomysł na plus, tak wykonanie nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia
• Alberta ci doradzi – Marcin Okoniewski – bez oceny, bo nie dokończyłam, kompletnie mnie to nie chwyciło, bohaterowie byli mi obojętni. Może spodziewałam się czegoś bardziej "wow" znając język Marcina, którym posługuje się chociażby na Facebooku?
• Boginiak – Grzegorz Gajek – 2.5/5☆ – dla fanów ludowych historii (so not me)
• Diabła za rogi – Joanna W. Gajzler – 5/5☆ – co prawda opowiadanie powiązane z Necrovetem, ale myślę, że bez znajomości pierwowzoru też da się radę ogarnąć. No i rozumienie myśli zwierząt, popłakałam się
• Guide of the past – Karolina Kozłowska – 2/5☆ – łojezu. Pomysł był niezły, taki mroczny i trzymający w napięciu slasher, Nerve w horrorowej wersji, ale straszliwie słabo to napisane. Charaktery zmieniające się z akapitu na akapit, sztuczne dialogi i brak logicznego myślenia (aplikacja, która może doprowadzić do śmierci ludzi? Nie ważne! Najgorzej, że zbiera dane z telefonu!), trochę takie szkolne wypracowanko
• Konsekwencje podrywania lasek spoza swojej ligi na przykładzie procesu leczenia wilkożwactwa – Mika Moszyńska – 4/5☆ – bardzo miły wstęp do luźnej i zabawnej historii fantasy, chyba czekam na pełną wersję
• Za płotem – Piotr Mąka – 3.5/5☆ – takie baśniowe okay
• Tego nie było w planach – Ewa Mędrzecka – 4.5/5☆ – fabuła bardzo okay, Felicjan na plus, humor też, chociaż personalnie nie jestem wielką fanką stylu pisania "na Kisiel". I minusik za liczne powtórzenia, pierwsza strona, a słowo "tego" pojawiło się 5 razy i ta świadomość już mi towarzyszyła przez resztę lektury (potem było lepiej)
• Sen domu babci – Konrad Misiewicz – 3/5☆ – a takie sobie
• Oszczędności – Daniel Muniowski – 2/5☆ – trochę gimbaza style, a trochę 😶. dziwne to było i chociaż może gdzieś tam absurdalnie prawdziwe, to jednak nie do końca przyjemne do czytania
• Zakon Ostatniego Słowa – Justyna Sosnowska, Robert Jasiak – 4/5☆ – sympatycznie!
• Adam Szaja – krótkie, jak dłuższy post na Facebooku, więc ciężki ocenić
• Czupas – Milena Wójtowicz – 3/5☆ – znowu powiązanie z większym uniwersum, znowu stylistyka języka a'la Kisiel, co nie jest moim ulubionym zabiegiem
• Smok, dziewica i salwy bultowe – Marcin Mortka (współpraca Nikola Mańdok) – 4/5☆ – co prawda nie przepadam za tematyką morską/piracką, ale coś w stylu Marcina Mortki mnie urzekło (a było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora, więc chyba sięgnę po więcej)
Kilka słów o każdym opowiadaniu:
• Wszyscy razem – Katarzyna Czajka-Kominiarczuk – 4.5/5☆ – dobry odcinek Black Mirror (drobne błędy logiczne, typu "jestem pierwszym człowiekiem, któremu się to przytrafiło", a chwilę dalej "widzę, że urzędniczka prowadzi taką rozmowę nie po raz pierwszy"; ale pomysł cool, niby sci-fi, ale drugie dno może być bliskie osobom, które straciły...
Nie podejrzewałam, że tak mi się spodoba, bo polityczne intrygi to mnie mniej niż bardziej interesują, ale kurcze, trzymało w napięciu jak porządny film sensacyjny!
Nie podejrzewałam, że tak mi się spodoba, bo polityczne intrygi to mnie mniej niż bardziej interesują, ale kurcze, trzymało w napięciu jak porządny film sensacyjny!
Pokaż mimo to2024-01-22
2024-01-07
Wielkie bojowe ciastka tańczące kankana i ślimak z pięściami z kawałkami czekolady aha
Wielkie bojowe ciastka tańczące kankana i ślimak z pięściami z kawałkami czekolady aha
Pokaż mimo to
Czytając tę serię 10 lat temu pamiętałam, że była pokręcona, ale nie pamiętałam, że aż tak!
Podczas ponownej lektury wciąż przeżywałam wszystkie wydarzenia wraz z Marą; opisy i myśli bohaterki są tak przedstawione, że czytelnik nie zdaje sobie sprawy, co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wytworem wyobraźni dziewczyny lub objawem choroby. I o ile ten drugi tom początkowo wydawał mi się bardziej nużący, że spokojnie można by wyciąć parę rozdziałów, tak to, co dzieje się później i jak te wszystkie z pozoru nudne puzzle zaczynają wskakiwać na swoje miejsce – wow!
Dodatkowo zaczęło dochodzić do mnie, że ta seria jest zwyczajnie bolesna. Fakt, że Mara przeżywa i widzi straszne rzeczy, chce prosić o pomoc, ale nikt jej nie wierzy, zrzuca się winę na PTSD czy dwubiegunówkę do tego stopnia, że Mara albo musi zacząć udawać, że wszystko jest normalne i nie mówić bliskim prawdy, albo zacząć wierzyć, że wszystko dzieje się tylko w jej głowie. Tak czy tak jest na przegranej pozycji, bo zaczyna wątpić w każde zaobserwowane zjawisko, nie może być pewna żadnej sytuacji czy rozmowy, której była świadkiem. I chociaż zapomnienie o tym, gdzie położyło się klucze, jest rzeczą ludzką i naturalną – tak ona nie może głośno przyznać, że czegoś zapomniała, bo zostanie uznane to za kolejny etap paranoi. To, kiedy nikt bohaterce nie wierzy, przez co i ona przestaje ufać samej sobie, wciąga czytelnika, angażuje i zmusza do myślenia.
Recenzja jest częścią współpracy patronackiej z Wydawnictwem Storylight
Czytając tę serię 10 lat temu pamiętałam, że była pokręcona, ale nie pamiętałam, że aż tak!
więcej Pokaż mimo toPodczas ponownej lektury wciąż przeżywałam wszystkie wydarzenia wraz z Marą; opisy i myśli bohaterki są tak przedstawione, że czytelnik nie zdaje sobie sprawy, co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wytworem wyobraźni dziewczyny lub objawem choroby. I o ile ten drugi tom...